poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Nudny dzień - Dark

Obudziłem się. Zastanawiałem się czy iść do Ori, ale odpuściłem sobie.  Poszedłem na moją straż. No po prostu chodziłem w te i wewte. Niebezpieczeństwa na razie nie zauważyłem. Po paru długich i nudnych godzinach stróżowania postanowiłem pójść na spoczynek. W czasie drogi zobaczyłem Oriabi jak biegnie ze swoją torbą do jaskini. W sumie miałem to gdzieś co robiła. Przez chwilę zobaczyłem niebieskie coś wystające z jej torby, ale w sumie zignorowałem to. Po jakimś czasie jednak przykuło to moją uwagę i poszedłem do niej. Zobaczyłem jak bazgrze coś w tej swojej księdze.
- Hej.. - wyburczałem.
- Em h-hej.. - odpowiedziała chowając ogonem to co tam miała.
- Co ty tam masz? Jakieś bazgroły czterolatka? - powiedziałem znudzony.
- Ej weź no. Tylko coś robię i to eem... niespodzianka. - powiedziała po chwili.
- Dobra sorki chciałem się tylko spytać co ci wystawało niebieskiego z torby...
- To część tej niespodzianki! - powiedziała donośnym głosem.
- A dla kogo?
- N-nie ważne.
- Okej okej, to życzę powodzenia. - powiedziałem wychodząc.
- Pa pa.
Szedłem dalej. Upolowałem sobie 3 zające i zajadałem się nimi. Usłyszałem szelest i potknęła się o mnie... Taeko.
- Em hej.. - przywitałem się.
- Hej... - odpowiedziała.
- Co tu robisz? - zapytałem.

<Taeko?>

Deszcz i nowe znajomości - Forest

Siedziałem i leczyłem z spokojem wilki w mojej lecznicy aż do czasu gdy moje zapasy ziół zaczęły się wyczerpywać..
Postanowiłem pójść do lasu, mimo zimnej, deszczowej pogody, było w miarę spokojnie oprócz tego że mogłem w każdej sekundzie umrzeć w końcu jestem przy drzewach, zbierałem zioła aż nagle zaatakował mnie niedźwiedź, nie miałem wystarczająco czasu na bawienie się w jakiekolwiek zaklęcia więc szybko wszedłem do najbliższej jaskini gdy wszedłem było spokojnie.
Najzwyklejsza, pusta jaskinia, na szczęście dziura była na tyle mała że niedźwiedź się nie zmieścił i sobie odpuścił, odetchnąłem z ulgą, skoro byłem już w jaskini postanowiłem się rozejrzeć, trochę było ciemno ale jakoś ostatkiem sił wyczarowałem nocny kwiat który świeci, wszedłem w głąb jaskini , nie chciałem bardziej zmoknąć aż nagle ujrzałem pewną rodzinę wilków i podszedłem do niej, nie miałem zbytnio wyboru.
- Kim jesteś, co ty tutaj robisz? - zapytał duży masywny basior.
- Spokojnie, przychodzę pokojowo, jestem Forest a Ty?
Basior się uspokoił i się przedstawił.
- Um... przepraszam za moje zachowanie , po prostu pałęta się tu wiele złodziejaszków, witaj jestem Kai - powiedział basior z zająknięciem.
- Ta... rozumiem.
- A tak w ogóle co ty tutaj robisz, co cię tutaj poniosło? - zapytał nieufnie basior.
- Jestem medykiem z pewnej watahy i wybrałem się do lasu po zioła, niestety musiałem w tą deszczową porę iść po zioła lecz spotkałem brązowego niedźwiedzia i uciekłem właśnie do tej jaskini.
- No cóż, jeśli chcesz możesz tu zostać z nami.
- Z chęcią, a tak w ogóle kim one są?
- To jest moja żona Kana i córka Hitomi.
- Miło mi was poznać..
- Mi Ciebie też - odpowiedziała żona basiora.
- Mogę ci się zwracać po imieniu? - zapytałem basiora.
- Tak - odparł basior.
- Kai, jaki masz żywioł? - zapytałem z ciekawości.
- Mam żywioł ognia a Ty?
- Ja władam żywiołem ziemi.
- Dobrze, to rozgość się u nas a ja jeszcze po coś pójdę.
Kai wyszedł gdzieś z jaskini i zostałem z jego żoną i córką, tak przeczekałem cały deszcz trwało to chyba z godzinę, w tym czasie porozmawiałem z żoną i się pożegnałem z całą rodziną, wyszedłem z jaskini , pozbierałem już normalnie zioła i wróciłem do lecznicy, zrobiłem lekarstwa, oraz uleczyłem rany wilków i tak zakończył się mój dzień.

Dziwna kraina - Oriabi

Nie ściągnęłam z siebie torby i postanowiłam pójść gdzieś znaleźć jakieś nowe rośliny. Wyszłam z jaskini i poszłam. Po godzinie zaczęłam widzieć ogromne grzyby. Była to chyba kopalnia Halucynek. Nigdy nie byłam w tak dziwnym miejscu. W mojej głowie słyszałam szepty i głosy. Nagle zobaczyłam byka, który kieruje rogi w moją stronę. Nie zdążyłam uciec, ale przy zderzeniu zwierzę rozmyło się. Miałam po prostu jakieś zwidy.  Szłam dalej. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Moją uwagę zwrócił pewien niebieski kwiat. W środku miał kryształy. Zabrałam go do torby. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale w końcu szukałam czegoś takiego. Szybko wyszłam z tej dziwnej krainy i wróciłam do siebie. Postanowiłam w książce od zaklęć umieścić rysunek tego kwiatka. Może kiedyś go opiszę. Na razie posadziłam go w ziemi przy jakiś krzakach. Nie wydaje mi się być trujący. Będzie na jakąś miksturę. Nie chciałam się na razie bawić alchemią. Po 30 minutach postanowiłam jednak wrócić po jeszcze jednego kwiatka. Szybko pobiegłam w to miejsce co wcześniej i zerwałam jeszcze jeden kwiat. Posadziłam go obok tamtego pierwszego i poszłam do biblioteki poczytać czy nie ma tego kwiatka przypadkiem opisanego. Żadnej wzmianki nie było, więc ucieszona powróciłam do siebie.

Kwiat:

Mój bohater Twister- Cuz

Nie tylko gwiazdy leciały w naszą stronę, część nieba się zapadała. Po jakimś czasie można było zobaczyć, że jednak to połowa jakiejś planety wybuchła i teraz jej odłamki lecą potrącając gwiazdy, które właśnie miały nas zabić. Nastała panika. Zamknęliśmy oczy i czekaliśmy na śmierć. Jednak gwiazdy wchodzące w naszą atmosferę spaliły się i spadł na nas biały proszek.
-Dokładnie to miałem na myśli! Wiesz, gdyby te gwiazdy się nie niszczyły to bym cie z tond zabrał. - Powiedział przy tym kładąc łapę na piersiach, wyglądał tak bohatersko. Jeszcze na tle nieba z planetą po wybuchu. To było coś niesamowitego. Nie wiem jak to powiedzieć ale stał się moim wzorcem do naśladowania. Jest taki przewidujący i sympatyczny, też chcę taki być. Tym czasem zapadła już noc. Nie bezpieczne stworzenia zaczęły się zbiegać. Jestem pewien, że twister nas uratuje. Uśmiechnąłem się i powiedziałem:
-Dziękuję.

<Twister?>

Stres - Suzan

Nie mogłam być w jednym miejscu. Ciągle albo chodziłam, albo latałam. Wszystko przez ten stres. Patrzyłam na szczeniaki i brakowało Summer. Postanowiłam, że jednak sama wróci, bo ja nie byłam w stanie jej znaleźć. Wiem jestem okropną opiekunką. Stres mnie pochłoną całkowicie. Zjadłam coś nie wiem co dokładnie chyba królika i poszłam na spacer. Ta nadciągająca wojna mnie doprowadza do szału. Muszę być czujna, żeby moim podopiecznym nic się nie stało. Ogólnie to nic się nie stało. Mam nadzieję, że ten koszmar się wkrótce skończy.

Ciemna strona dnia cz.2 - Amira

Pobiegałam za nim. Rozprostowałam skrzydła i... BOOM! Drzew było tak wiele, że nie dałam rady wznieść się w powietrze. Upadłam. Życie przeleciało mi przed oczami. Ostatnie raz spojrzałam na biegnący cień. Było już za późno. Zamknęłam oczy.
Oślepił mnie blask światła. Widziałam ogień, który trawił las. Widziałam śmierć. Widziałam rodzinę mnie, Twistera i rodziców. Słyszałam słowa "To wszystko przez ciebie". Nie mogła mówić, nie mogłam uciekać ogień zbliżał się do mnie zabijając wszystko na swojej drodze. Zostałam sama. Zamknęłam oczy.
Gdy znów spojrzałam na świat nie byłam już sama. Widziałam blask ogniska. Ciemne gwieździste niebo.
- Wszystko ok? - zapytał nieznajomy
Gdy przypomniałam sobie słowa Twistera kogo mam szukać to on idealnie by pasował do tego opisu.
- Tak, już mi lepiej. - powiedziałam, że sztucznym uśmiechem - Kim jesteś?
- Tego nie musisz wiedzieć - mruknął wilk
- Jednak wolałabym wiedzieć.
- Wilki odwrócił głowę i spojrzał na ognisko.
*Niezręczna cisza*
- Muszę już chyba iść - powiedziałam wstając
- Nigdzie nie idziesz - mrukną wilk
Dostrzegłam wtedy, że jestem przywiązana łańcuchem do drzewa.
*X czasu później*
Wilk odszedł na chwile, próbowałam przegryźć sznur, ale nie dałam rady. Niedaleko mnie leżał kawałek szkła, pewnie byliśmy niedaleko krainy ludzi - pomyślałam. Wzięłam szkoło i przecięłam line. Zaczęłam uciekać, ale basior mnie zauważył. Poleciałam do puszczy. I tu to zdziwienie bo wilk też umiał latać. Normalnie jak renifer, bez skrzydeł. Wylądowałam w ciemnej puszczy, a on gdzieś niedaleko mnie. Zaczęłam biec. Nagle wpadłam do jakiejś dziury. Po jej drugiej stronie było jakieś niewielki miasteczko ludzi. Natychmiast wróciłam do puszczy, jednak ta zaczęła zmieniać się w las, a później łąkę, na  uboczu tej wioski. Wpadłam na jakieś ludzkie szczenie. To się chyba nazywa dziecko. Ono zaczęło mnie przytulać i głaskać, zarzuciło sznur na głowę i pociągnęło za sobą. Nieznajomy wilk ciągle stał, gdzieś w cieniu. Dziecko próbowało zaciągnąć mnie do centrum wioski. Zatrzymałam się i nie chciałam iść dalej. Wróciłam do lasu ze sznurem na szyi, gdy coś mnie pociągnęło do tyłu. Na końcu liny stał mężczyzna i wilk. Zamknęli mnie w klatce.
C.D.N

Uczulony- Yui

Co od kiedy on jest uczulony na pomarańcze?! Powinnam o tym wiedzieć jako medyk. Musze kiedyś jakąś zebrać informacje od wszystkich wilków na co są uczuleni, czy mają jakieś genetyczne schorzenia, czy nawet jakaś nieuleczalna choroba albo na co ostatnio chorowali! Tak zrobię to tylko jak zajmę się Twisterem. Próbowałam go jakoś zaciągnąć do lecznicy, ale sama nie byłam w stanie. Na szczęście w krzakach zobaczyłam kogoś w krzakach, krzyknęłam by tu podszedł. Tym wilkiem okazała się być Emili.
- Ej Emili mogłabyś mi w czymś pomóc.-mówiąc to wskazałam na nieprzytomnego basiora.
- Jasne, coś ty mu w ogóle zrobiła.-oczywiście ciekawska jak zawsze.
- No przypadkiem podałam mu pomarańcze, a...
- A on jest uczulony, wiem.-przerwałam mi, heh.
- Skąd wiedziałaś?
- Bo go znam przecież, niby tego sam mi nie powiedział, ale i tak wiem.
- Dobra chodźmy już.
Z pomocą Emili udało mi się zanieść do zamierzonego miejsca, czyli lecznicy. Gdy jej już podziękowałam, powiedziała iż ma coś do zrobienia jeszcze, po czym odeszła w las. Przygotowałam nowy wywar, tym razem ani bez pomarańczy, ani niczego na co mógł by być uczulony. Postawiłam go obok, bo musi go sam wypić i wzięłam się za budzenie go. Trochę mu twarz spuchła, jednak posmarowałam go odpowiednim kremem. Po chwili się obudził, od razu kazałam mu wypić kolejny wywar, a on to zrobił.
- Teraz wszystko dobrze? Przepraszam za to wcześniej, nie wiedziałam że jesteś uczulony na pomarańcze.

<Twister?>

Kolejna zagadka tego świata. - Firiel

Właśnie wracałem sobie od alfy, a w zasadzie od tablicy informacyjnej. Zostaje w watasze. Z jednej strony chciałbym iść, a z drugiej nie. No nic. Przechodziłem obok czyjejś komnaty. Postanowiłem sprawdzić kto to.
Podkradłem się cicho i był to Shinji.
~ Trochę się nie widzieliśmy, a wpadnę sobie do niego. ~ jak pomyślałem, tak zrobiłem.
- O Firiel! - powiedział lekko zaskoczony skrzydlaty.
- Hejka, od naszego spotkania....-Kiedy uratowałem ci skórę.- Trochę minęło.
- No trochę. To chodź do środka.
------------------------------------------------
- To co z tym grobowcem? - spytałem.
- A no właśnie... Byłem z Kurinalu. Wiesz kto to?
- Wiem wiem... I co tam się stało?
- No okazało się, że grobowiec kryje coś, a mianowicie tajne przejście, które ogoniasta pokraka odpieczętowała. I tam była komnata jakiś starodawnych wilków, lub nawet ludzio-podobnych stworzeń. Tego akurat nie wiemy. - na chwile Shinji się zamyślił.
- Iii....coś znaleźliście?
- A no tak! - powiedział skrzydlaty. -  W zasadzie to ja znalazłem, ale mu nie pokazałem. O to takie berło. - podał mi, a ja je obejrzałem.
- Hmm...A coś ono robi.
- Szczerze to nie wiem... Ale wiem, iż jest to berło "Światła".
- No, to trzeba się dowiedzieć. Moglibyśmy pójść, ale sam wiesz.
- Wiem, jest ta wyprawa. Musimy to odłożyć na kiedy indziej.
- Dobra to ja już idę się również szykować, pa.
- Pa. - odpowiedział skrzydlaty.
Wróciłem do swojej jaskini i zacząłem przygotowania.

piątek, 27 kwietnia 2018

Nie zjadłem Cuz'a - Twister

- Czy to dobra droga, a jakże inaczej?!
Co za głupie pytania te wilki w dzisiejszych czasach zadają. Jest XXI wiek i wszyscy wiedzą, że ja zawsze mam racje.
- Czyli kiedy dojdziemy do watahy? - zapytał Cuz
- A my idziemy do watahy?
- Tak nie pamiętasz? Obiecałeś mnie tam zaprowadzić!
- Ok, ok już pójdziemy tam.
- To idziemy?
- Ile te dzieci mają energii? No choć już!
Poszedłem, całkiem nawet nie wiem gdzie, ale udałem, że wiem gdzie. Szliśmy przez godzinę.
- I kiedy tam dojdziemy?
- Spokojnie jeszcze jeszcze chwila.
Zamiast do watahy doszliśmy jednak nad... wybrzeże Lore.
- Wow! Ale tu ładnie! - powiedział młody wilk.
- Tak, wiem specjalnie ci tu przyprowadziłem.
Nawet nie wiem jakim cudem tam dotarliśmy, ale ok.
- Zobacz tam! Te gwiazdy się ruszają!
- Te gwiazd lecą w naszą stronę!

<Cuz?>

Kici, kici motylku - Twister

Yui podałam mi wywar. Natychmiast go wyplułem, przez ten jego dziwny smak. Po zjedzeniu dziwnego jelenia jest bardzie ostrożny. Nie godzi się też aby jakaś wilczyca, podałam mi jakiś wywar - mi motylowi. Jednak nie ważne jak to na motyla przystał poleciałem na łąkę pełna kwiatów. Nie do końca wiedziałem co jedzą motyle, więc połykałem kwiaty w całości. W tym czasie Yui wróciła z drugą porcją napoju.
- Twister, choć tu!
- Nie!
- Kici, kici, Motylku - wilczyca powiedziała miłym głosem.
Słysząc "kici, kici" wiedziałem, że muszę już iść. Podleciałem do niej.
- Dobra to teraz przygotowałam ci śniadanie dla motyli i musisz je zjeść.
- Jasne, przecież jestem motylem!
Wypiłem wszystko, chociaż w smaku nie było najlepsze. Ale skoro motyle to jedzą to ja też muszę.
- I co zjadłeś? - zapytała Yui - Wszystko ok?
Położyłem się na ziemi i ostatnie kilka godzin przeminęło mi przed oczami. Przypominało mi się, że jestem jednorożcem. Doszło do mnie wtedy, że to kłamstwo i to nie było śniadanie dla Motyli.
- Jestem jednorożcem i zjadłem, jedzenia dla motyli i co teraz?
- Za chwile wszystko będzie dobrze.
Straciłem na chwilę przytomność, a gdy ją odzyskałem czułem się już normalnie. Wstałem i zaczęło mi się kręci w głowie.
- Czy w tym wywarze była pomarańcza?
- Chyba tak, ale to tylko dla poprawy smaku, a co?
- Jestem uczulony.
Wtedy straciłem przytomność.

< Yui?>

Przygotowania- Summer

Pewnego słonecznego dnia wybrałam się na mały spacer po terenie watahy. Widziałam, że wszyscy szykowali się do wyprawy. Pomyślałam, że nie będę gorsza i zrobię to samo. Gdy znalazłam się w lesie pozbierałam trochę ziół i wpakowałam do torby, którą znalazłam w komnacie Star. Kiedy miałam ją przy sobie czułam, że Star jest obok mnie. Odrzuciłam wszystkie myśli na bok i skupiłam się na znalezieniu zwierzyny. Jak na zawołanie zobaczyłam dwa puszyste króliki. Gdy je zabiłam i wpakowałam do torby zdałam sobie sprawę, że mogę nie wyruszyć na wyprawę. 
~Nie. Na pewno wyruszę-pomyślałam. Gdy słońce schylało się ku zachodowi postanowiłam ruszyć do domu. Lecz nagle zza krzaków za mną usłyszałam kichnięcie. 
- Głupie kwiaty...-powiedział tajemniczy głos. 
- Kto tam jest?!- odwróciłam się w stronę krzaków. 
- Ładnie to tak uciekać do lasu nic nikomu nie mówiąc?-zapytał basior, który wyszedł z krzaków. Dopiero po chwili go poznałam. Był to ten nowy wilk- Hiroki. 

<Hiroki?>

Nowe stanowisko - Shinji

Leżałem na moim legowisku i czytałem książkę, dopadł mnie leń, nudzę się cały dzień i nic, wieje nudą, postanowiłem wstać i coś zrobić z moim marnotrawnym życiem. Wybrałem się do lasu i upolowałem sobie mięso. Łaziłem tak trzymając rogi pyskiem jelenia tarzającego się po ziemi, aż zauważyłem, że wiele ludzi stoi cały czas przy tej kartce. Podszedłem i było wiele napisane o pewnej wojnie z czarnoksiężnikiem Akstro. Jak się dowiedziałem, to wleciałem szybko do jaskini. Zjadłem mięso i wybrałem się do lasu. Postanowiłem zebrać magiczne zioła do robienia mikstur, wziąłem je i poszedłem do medyków po zioła. Biegałem maratony aż wróciłem do jaskini. Spakowałem parę bestiariuszy* , trochę mięsa od łowców i, mimo że nie byłem żadnym magiem, zrobiłem parę mikstur leczniczych. Czekałem kolejne dni przygotowany do walki. Nagle coś wybuchło, czyli pewna mikstura się udała. Wtem przyszła Asser.
- Cześć Shinji, czy chciałbyś być magiem naszej watahy? - zapytała Alfa.
 - Witaj i z chęcią zostałbym magiem, nie mam nic zbytnio do roboty- powiedziałem. 
- To rób dalej swoje mikstury, a ja poinformuje o tym, że jesteś magiem. 
- Dzięki. 
Wtem zacząłem pracować dolewać substancje aż do nocy i poszedłem spać. Wstał ranek, światło mi zaczęło padać na oczy. Usłyszałem kroki, nie jestem pewny czy basiora czy wadery, ale ktoś się  zbliżał...
<Ktoś?>


* Bestiariusz - w skrócie takim do naszej watahy, książka z informacjami o różnych bestiach co sama nazwa mówi.

środa, 25 kwietnia 2018

Burza mózgów - Forest

Siedziałem dalej w lesie z wielkim zapasem ziół i zbierałem wiele, w końcu nie wiadomo ile tam w świecie Pustki możemy być, nagle zauważyłem czarnego wilka biegnącego w moją stronę, na początku nie wiedziałem kto to jest lecz gdy ujrzałem jedenaście ogonów, poznałem że to Kurinalu.
- Witaj, mógłbyś mi dać trochę ziół? - zapytał Kurinalu.
- Cześć, weź swoje zioła i nie zawracaj mi na razie głowy - powiedziałem niemiło ponieważ chciałem to szybko zrobić, dałem mu z 2 sakiewki z ziołami.
- Wystarczy mi jedna.. - powiedział skromnie Kurinalu.
- Weź lepiej dwie, jedna na choroby, druga na rany - odrzekłem.
- Dobrze, to ja już idę.
- Pa - powiedziałem.
Powróciłem do zbierania ziół i wróciłem do lecznicy wycieńczony ale postanowiłem jeszcze usiąść i porobić bandaże, rozmyślałem nad tymi czterema amuletami, jak opowiadał Kurinalu, amulet "Zniszczenia" może być na innym wymiarze, myślałem nad tym jak się tam dostaniemy, jak tam przebrniemy bez zauważenia, aż nagle przyszedł Kurinalu, w sumie sam nie wiem z jakiego powodu.
- W czymś jeszcze pomóc? - zapytałem.
- Nie, tylko myślałem nad też zaplanowaniem tej naszej wyprawy po amulety... - odpowiedział Kurinalu.
- No właśnie ja też nad tym cały czas myślę, jestem ciekawy jak w najlepszy też sposób użyć amuletu "Życia", sam w sumie nie wiem co on może zrobić, możliwe że za pomocą jego mocy będziemy w stanie uratować Motso ze snu.. - powiedziałem.
- Mhm - odparł Kurinalu.
- Co "mhm"?
- No że dobry plan... - powiedział Kurinalu.
*Niezręczna cisza*
- Myślę że po wojnie z czarnoksiężnikiem Akstro możemy się wybrać po te amulety, lecz ile to potrwa... - powiedział Kurinalu.
- No właśnie, hm... wiesz co? - powiedziałem zamyślony lekko.
- Co? - zapytał Kurinalu.
- Może się nie da połączyć amuletów tylko..
- Tylko co?
- Możliwe że nie istnieje amulet "Życia" tylko to jest tylko połączenie tych mocy a nie transformacja.. - powiedziałem.
- No możliwe, chyba będziemy tak owijać w bawełnę i robić teorie, ale musimy się jednak skontaktować z Twisterem, Assasin i Star oraz Firielem, żeby rozłożyć ten plan tak rozsądnie - powiedział według mnie mądrze Kurinalu.
- No racja...
- Dobra, na razie zostawmy to, i tak nie mamy czasu na odnalezienie tych amuletów, po tej wojnie jak wygramy lub nie, choć mam nadzieję że wygramy to zaplanujemy to grupowo. - powiedziałem.
- Dobra, trochę jest późno i niebezpiecznie, ja już wracam do siebie - powiedział Kurinalu.
- Okej.
Wtem wilk z jedenastoma ogonami zaczął tworzyć jakieś znaki i znikł.

wtorek, 24 kwietnia 2018

Zgubiłem się - Cuz

Poszedłem na chwilę do lasu. Zauważyłem motyla więc zacząłem go gonić. Dotarłem do drzewa z pięknymi dojrzałymi owocami, które były wysoko. Zacząłem się wspinać, nawet jeśli nie zamierzałem tego zjeść. To zwyczajnie przyciągnęło moją uwagę. Po jakimś czasie odpuściłem i zacząłem wracać w stronę watahy. Jednak nigdy nie byłem w tej części lasu. Można powiedzieć, że się zgubiłem. Jednak nie na długo. Poczułem na sobie czyiś wzrok. Cofnąłem się lekko, jednak prawdopodobnie był to wilk z watahy, do której należę.
-Przepraszam ale... - Zacząłem mówić.
-Co tak bez entuzjazmu? Ma godność Twister. - Powiedział wilk.
-Ja jestem Cuz... I się zgubiłem... - Odrzekłem.
-Nie martw się obywatelu, gdyż JA tu jestem! - Brzmiał jakby na prawdę wierzył, że jest jakimś władcą, ale pomoc to pomoc. Nie powinno się jej odrzucać. -Tędy! - Krzyknął entuzjastycznie wilk. Po dłuższym czasie nadal nie dotarliśmy do celu. Zacząłem wątpić w jego pomoc ale dalej się nie odzywałem. W końcu sam Twister Wielki zmęczył się podróżą.
-To na pewno dobra droga? - Zapytałem się, najwyraźniej wytrącając wilka z jego wyobraźni. Zachowywał się jak dziecko.
<Twister?>

Przygotowania - Kurinalu

Postanowiłem zapytać się alfy, co z tą wyprawą, więc udałem się do jej komnaty. Zauważyłem, iż przy jednej ścianie stoi dużo wilków.
~ Co tam się dzieje? ~ pomyślałem z niedowierzaniem. Jak ściana może być tak interesująca? Dostrzegłem, iż na ścianie coś wisi. Była to tablica informacyjna.
~ Pierwsze widzę... chyba musiałem ją przeoczyć.
Przeczytałem co tam pisze. Były dwie grupy, jedna z ratownikami, druga z obrońcami watahy. Byłem oczywiście przypisany do ratowników.
Postanowiłem się przygotować. Wziąłem pierwszą lepszą torbę z mojego ekwipunku. Rozmyślałem co by zrobić z bronią. Jak ją przetransportować? I wpadłem. Na razie zapakuje je do mojej pieczęci, a za pomocą wiatru będę nimi manipulować.
Postanowiłem przejść się do medyków, chyba wiadomo po co.
*Chwilę później*
- Forest? Yui? Jest ktoś? - spytałem wchodząc.
- Ja jestem. - powiedziała Yui. - Czego potrzebujesz?
- Jak pewnie wiesz szykuje się wyprawa. Daj mi jakieś zioła lecznicze, bandaże oraz jeśli masz to jakieś pojemniki na wodę.
- Już się robi. - powiedziała wilczyca. Zaczęła przeszukiwać różne skrzynie itd. - Bandaży i tych pojemników mamy dużo, ale trochę kiepsko z ziołami. Forest poszedł nazbierać, możesz do niego dołączyć albo co.
- Dobra. To idę mu pomóc, bo jak na razie nie mam co robić i dzięki. Pa
- Pa.
*X czasu później*
~ Eh, gdzie ten Forest? - zapytałem sam siebie. Chodziłem i go szukałem. Po dłuższej chwili znalazłem go i pobiegłem w jego stronę.
<Forest?>

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Energiczne spotkanie - Forest

Był zwykły normalny dzień, nic nie było ciekawego, w sumie codzienna rutyna, szkoda opisywać, w skrócie, wstałem, poszedłem do lasu po zioła i mięso, zrobiłem lekarstwa , uleczyłem wilki, no wiecie, aż postanowiłem zrobić przerwę, uleczyłem większość wilków w lecznicy, wyszedłem i nagle energiczna wilczyca mnie naskakuje, zauważyłem że to była Emili.
- Cześć! - powiedziała energicznie Emili.
~ Chyba szuka rozrywki, eh... nie umie zbytnio pewnie ustać w miejscu, w sumie się jej nie dziwię, komu by się chciało siedzieć w nudzie - pomyślałem.
- Cześć... - powiedziałem.
- Co robisz? - zapytała Emili.
- Eh... nic ciekawego, a Ty? - powiedziałem z westchnięciem.
- W sumie to wróciłam z pewnej wyprawy... - powiedziała.
- Z jakiej?
*jedną opowiastkę później*
- I jak? - zapytała.
- No ciekawa, u mnie w sumie na razie wieje nudą trochę, nic specjalnego się nie dzieje, akcja z amuletami przerwana bo będzie ta wojna i w ogóle - powiedziałem.
- Ta... rozumiem - powiedziała Emili.
- Masz jeszcze jakieś pytania? - zapytałem.
<Emili?>

Polowanie - Taeko

Podobno zabrali tą niezdarę do alfy, głupia nawet uciec nie potrafi, czyli jak myślałam. Zdałam raport do alfy, może była trochę zła, bo jednak mogła uciec, ale jakby uciekła to i tak bym ją znów złapała. Pewnie by się znów przewróciła za jakiś czas. Ta teraz się w sumie dużo dzieje, jakieś demony nas atakują. Poszłam na polowanie, by zdobyć trochę jedzenia na zapas. Wszystko co upolowałam znosiłam do odpowiedniego miejsca, w końcu gdy już zacznie się walka nie będzie można normalnie polować. Przynajmniej nie wszyscy, ktoś cię może zawsze zaatakować co nie? Udało mi się upolować wystarczająco, oczywiście niezbyt dużo, żeby się nie popsuło. Potem wróciłam do siebie, by sobie poleżeć, a po chwili zasnąć

Co ona sobie myśli?! - Dark

Po kłótni z Ori poszedłem do siebie. Wiedziałem, że dam radę tym demonom. Zmartwiałem się tylko biedną Ori, która ma 7 lat, a pcha się na niebezpieczną wyprawę. Chciałbym jej przeszkodzić w tej decyzji, ale już za późno. Ona jest po prostu nieznośna. Przetestowałem jeszcze moją iluzję na jakimś przypadkowym wilku. Udało się więc wróciłem do siebie. Poszedłem do biblioteki, żeby trochę poczytać. Po jakiejś godzinie czytania poszedłem do jaskini na drzemkę.

Wyprawa się zbliża - Oriabi

Po spotkaniu zobaczyłam, że na tablicy ogłoszeń jest nowa informacja. Po tym jak ją przeczytałam, od razu wbiegłam do siebie i spakowałam księgę z zaklęciami do torby, którą zapięłam paskiem. Schowałam też coś do pisania. Nagle wparował Dark.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. Czemu masz na sobie torbę?
- Jest informacja, że będzie niedługo ta wyprawa.
- Co?! TY NIGDZIE NIE IDZIESZ! - krzyknął Dark.
- Nie możesz mi mówić co mogę, a czego nie mogę robić. - powiedziałam w miarę spokojnie.
- No ty sobie chyba żartujesz?!
- Eeem nie? - dziwnie się na niego popatrzyłam.
- Myślałem, że będziemy razem bronić...
- To źle myślałeś. - powiedziałam oschle.
- Ehhh. - westchnął.
- Masz swój humorek brat?
- Nic ci do tego. - burknął i wyszedł.
Po naszej pierwszej od długiego czasu kłótni ogarnęłam się i założyłam naszyjnik od Karin. Poszłam się napić wody i czekałam cały dzień gotowa do walki.

niedziela, 22 kwietnia 2018

Pracowity dzień - Forest

Wstałem o poranku, głód mnie obudził więc postanowiłem coś upolować, podczas drogi zauważyłem pewną kartkę więc postanowiłem podejść i zerknąć okiem co tam napisane, na kartce było o tym jak będzie wyglądał cały rozkład tej wojny z Akstro, pomyślałem że skoro za nie długo już wyruszamy pójdę jeszcze przy okazji do pewnego lasu żeby pozbierać zioła, najpierw upolowałem trochę mięsa i wziąłem w miarę spory zapas ziół w razie czego, wróciłem do lecznicy i widziałem że Yui lekko była przestraszona najprawdopodobniej tą wojną ale się starałem śpieszyć więc na początku ugotowałem mięso, które trochę zjadłem bo byłem głodny i zrobiłem lekarstwa, uleczyłem wilki i padłem przy legowisku późnym wieczorem ze zmęczenia.

Tajne spotkanie - Oriabi

Po rozmowie z Firielem postanowiłam jednak pójść do tej Karin. Poszłam jak gdyby nigdy nic do lasu gdzie się rozstałyśmy i zanim się obejrzałam, a była przy mnie moja nowa przyjaciółka.
- Hej, co tu robisz? - przywitała się Karin.
- Hej przyszłam pogadać.
- Wiesz, że to niebezpieczne...
- Tak wiem, ale na razie moja alfa mnie nie wezwała, czyli wszystko jest ok. - powiedziałam spokojnie.
- Jak chcesz. To co tam u ciebie?
- Jest dziwnie, a u ciebie?
- Też jest dziwnie.
*Pół godziny później*
- Oj się zagadałam. - powiedziałam śmiejąc się.
- Nom w sumie.
- W ogóle ty masz jakiś super bieg, że tak szybko do mnie przyszłaś?
- No tak myślałam, że rozpoznasz. Odprowadzić cię?
- Nie spoko to blisko dzięki. To pa.
- No pa.
Poszłam do siebie i nic szczególnego nie robiłam. Myślałam dużo o Motso, ale jakoś po tej myśli zasnęłam.

Spacer - Suzan

Wstałam i czułam, że nie wszystko jest okej. Wyszłam i poszłam sobie na spacerek. Upolowałam sobie śniadanie. W sumie nic się nie działo. Gonił mnie niedźwiedź i takie tam. Na chwilę wróciłam zobaczyć co u małych. Wszystko było dobrze, więc wróciłam do spacerowania. Goniłam wiewiórki, latałam i wypatrywałam towarzystwa. Nagle zobaczyłam kogoś i zleciałam na dół się przywitać.
- Hejo! - powiedziałam wesoło.
<Ktoś?>

event, Event, EVENT!

Wataha zebrała siły i powstały oto dwie grupy, a każda z nich ma szczytny cel! 
Koniec końców przejdźmy do reguł - każdy z nas napisze po dwa opki odnoszące się odpowiednio do przydzielonego zadania. Każdy z właścicieli dostanie stosownego e-maila, co ma zawszeć w opowiadaniu, czyli ważniejszą część fabuły i kto ma je kontynuować (dostaje się to po pierwszym opowiadaniu i dostaje to ten wilk, który ma kontynuować!), ale to tylko przy pierwszej fazie pisania opowiadań! Drugie opowiadanie to będzie wasza czysta fantazja. Jak już każdy napiszę po jednym opku z każdej grupy wystosuje odpowiedni post z kolejnością aby to miało ręce i nogi. Chaos nie jest nam potrzebny. 
Wszystkie opowiadania zostaną wstrzymane od czasu pojawienia się opka Asassin "Nic nie trwa wiecznie, szczególnie spokój" i do ostatniego opowiadania związanego z tym eventem. 

Spod tych zasad zostają wyjęte szczeniaki oraz ich opiekunka - Suzan, Motso która jest w świecie wiecznego snu i wilki które zostały w watasze, a no i jeszcze Insane i Star które utknęły w tym więzieniu! Wszystko ma to na celu uporządkowanie tego wszystkiego. Poza tym Hope w ciele Motso pójdzie w raz z Asassin i resztą na wyprawę, aby nie robić kłopotów w watasze.
Każdy wilk ma dwa dni na napisanie następnego opowiadania z eventu. Istnieje też opcja napisania dodatkowych opowiadań, czysto rozrywkowych nie wnoszących nic do fabuły. Żeby wam się za bardzo nie nudziło wilczki! ^^ 
Nagrody dostaną wszyscy uczestnicy obu Wypraw, za pomocą losowania numerków które sami wybierzecie już pod koniec wyprawy. 
A więc po tygodniowym opóźnieniu zaczynamy! 

~Wasza alfa Asser

Luna... cz.4 - Hope

Demonica patrzyła się na mnie swym wzrokiem, którego tak bardzo nienawidziłam. Czułam jakby coś przebijało moje piersi. Momentalnie z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
- Ja... - Próbowałam dokończyć zdanie, lecz przerwał mi szelest krzaków, zza których wyłoniła się wadera.
- Motso? Asassin? - Powiedziała nieznajoma.
- Uciekaj! - Powiedziała Asassin.
- Ale... Motso...
- Nie daj się zwieść jej sztuczkom! Uciekaj teraz! - Warknęła stanowczo alfa. Jednak tamta wadera została i patrzyła się w moje oczy, a ja w jej. Mogłam wyczytać z jej oczu, że nazywała się Oriabi. Była dobrą przyjaciółką Motso. Wykorzystałam to.
- Pomóż... - Powiedziałam. Jednak szybko po tym Asassin odtrąciła mnie, przerywając mój kontakt wzrokowy z Oriabi, a ona uciekła. Popełniła błąd. Mały, jednak istotny błąd. Robiąc to porwała szalik należący do Motso. Ja nie mogłam tego zrobić bo wtedy Motso by wróciła. Ale ktoś, kto jest i zawsze był demonem... Moje oczy wypełniły się czernią, zostały tylko białe źrenice. Miałam już pełny wgląd w wspomnienia Motso. Tak szybko jak umiałam rzuciłam się na Asassin. Udało jej się tego uniknąć. Zrobiłam jej tylko niewielką ranę na prawym policzku. Tyle wystarczyło. Zmieniła znowu swoją formę na demona i swoim długim ogonem ponownie mnie podniosła. Jednak tym razem, nie było to zwykłe podniesienie. Ścisnęła mnie tak mocno, że wręcz wbiła we mnie swoje kolce z kości. Okrutne uczucie.
~Zaraz... Co ja robię? - Pomyślałam. Przypomniałam sobie po co właściwie tu jestem.
~Luna, wszystkie portale prowadzą teraz do tamtego wymiaru. Ona Jeszcze może tam być. Nie chcę aby podzieliła mój los. A osoba, której złożyłam przysięgę chciała tylko czterech. Muszę dopełnić obietnicy i ocalić Lunę. - Wtem zaczęłam się wiercić, co skutkowało większym bólem.
- Puść mnie! - Krzyknęłam na całą okolicę.
- Po co tu jesteś?! - Powiedziała zbulwersowana Asassin, po czym chyba próbując opanować demona lekko poluzowała uścisk.
- Chcę uratować przyjaciółkę! Teraz mnie puścisz?!
- Przekładasz życie innych a nawet może całego świata nad... - Wadera miała wyraz twarzy jakby miała właśnie obrazić mnie za lekkomyślność. Puściła mnie i znów wróciła do bardziej zwykłego wyglądu. Jednak po tym jak wróciłam na ziemię Asassin ponownie zablokowała mi możliwość ruchu.
~Co ze mną zrobi? - Pomyślałam patrząc się w jej stronę z łzami w oczach.
<Asassin?>

Wypadek - Oriabi

Wstałam sobie i chciałam iść do Karin. Ogarnęłam się i wyszłam z jaskini. Nagle wpadł na mnie wilk.
- Oriabi?! - powiedział zdyszany wilk.
- Ał no hej. - powiedziałam otrząsając się.
- Przepraszam, że na ciebie wpadłem.
- Heh okej też przepraszam, że weszłam ci w drogę. Jesteś Firiel tak?
- Tak.
- Miło mi cię poznać. Ostatnio poznaję dużo wilków...
- No spoko.
- Robisz coś ważnego, że tak biegniesz?
- Właściwie to mam coś do załatwienia... - odpowiedział.
- Oh ok, a mogę iść z tobą? - Zapytałam machając ogonem.
- No jak chcesz, muszę coś przekazać Asser.
- Oki to chodźmy.
Weszliśmy i Asser powiedziała, żebym zaczekałam na zewnątrz. Zrobiłam co kazała i chwilę poczekałam. Potem wyszedł i poszliśmy nad jezioro pogadać.
*po długiej rozmowie*
- Wiesz muszę już iść.. - powiedziałam.
- Ok to pa.
- Pa i będę się musiała ciebie o coś spytać, ale nie teraz.
- Okej, okej.
- Papa.
- Pa.
Wróciłam do siebie, bo głupio mi było pytać o ten sen. Jak go spotkam znowu to się go spytam.

Nieracjonalność i tajemnicze ślepia... - Forest

Słuchałem Kurinalu i trochę się zamyśliłem przez te amulety, aż właśnie zastaliśmy Firiela gdy była mowa o amulecie "Zniszczenia".
- Cześć - powiedział Firiel.
- Witaj, witaj - powiedzial Kurinalu.
- Cześć - powiedziałem krótko.
- Co robicie o takiej późnej porze? - zapytał Firiel.
- No ogólnie rozmawiamy o amulecie "Zniszczenia" i tak dalej... - powiedziałem.
- Idziemy go szukać? - powiedział zaciekawiony Firiel już o myśli że będzie wyprawa.
- No zbliża się wojna z Akstro i demonami a ty myślisz o amuletach, przecież nie zostawimy tak watahy... - powiedziałem.
Nagle ujrzałem jakieś żółte świecące ślepia w ciemnościach...
- Wiecie co? Sugeruję że powinniśmy już stąd iść... - powiedziałem lekko zmartwiony.
- Ale o co Ci chodzi, przecież tu nikogo nie ma? - powiedział Firiel.
- No właśnie. - powiedział Kurinalu.
- Jest tu ktoś z nami widziałem żółte ślepia. - szepnąłem do nich.
Ta pewna postać z żółtymi świecącymi oczami zaczęła biegać.
Zacząłem słyszeć jakieś dziwne dźwięki, nagle zauważyłem za plecami stojącego Firiela bliksa, postanowiłem rzucić całym kwiatem Asyx i ogłuszyłem go chwilowo.
- Może dzięki za uratowanie pleców? - powiedziałem.
*Niezręczna cisza*
- Eh... - westchnąłem.
Zacząłem związywać bliksa pnączami i wbiłem mu kolce w brzuch.
- Wiem, jestem brutalny - powiedziałem cały w krwi.
- Może chodźmy już bo jak spotkamy coś niebezpieczniejszego co was zaatakuje to będzie słabo.. - powiedział Kurinalu.
- Okej - odparłem.
Wróciliśmy wtem do watahy i wszyscy wrócili do siebie, dosyć było późno więc bez zastanowienia padłem na legowisko i zasnąłem.

Twister motylem - Yui

Wiedziałam, że z tym jeleniem jest coś nie tak. Twisterowi zaczęło się coś mieszać w głowie, najpierw chciał się zabić, bo myślał, iż jest jakimś jednorożcem. Teraz przez swoje głośne zachowanie zwrócił uwagę jakiś drapieżnych ptaków. Zaczęły nad nami krążyć i powoli się zniżać, aby potem zaatakować. Gdy jeden spróbował szybko stworzyłam osłonę z lodu i przytrzymałam Twistera, żeby nie wyszedł. Musze go teraz jakoś przywrócić do normalność. Najpierw spróbuje sama, potem najwyżej poradzę się kogoś. Ciekawe kim teraz "jest". Spojrzałam jeszcze raz na niego i nie zobaczyłam go obok mnie, za to był poza osłoną. Podbiegłam szybko do niego i strzeliłam lodowym soplem w stronę ptaka, który próbował mu coś zrobić. Na szczęście udało mi się, sopel przeszedł go na wylot, ptak spadł martwy na ziemie. W sumie poczekam kiedy znów jakiś podleci, wtedy też je unieszkodliwię. Już po chwili nadleciały kolejne dwa. Tym razem stworzyłam nad nami kolejną osłonę tylko mniejszą, ale wytrzymalszą. Drapieżniki wbiły się w nią i nie mogły wydostać. Pociągnęłam Twistera i pobiegłam w stroną lecznicy. Eh, żebym musiała bronić kogoś, kto już prędzej musiał mnie chronić. Gdy byliśmy już na miejscu ustawiłam go gdzieś z boku. Zachowywał się w miarę znośnie ,znaczy tylko biegał po lecznicy udając motyla. Zajęłam się innymi wilkami potrzebującymi pomocy, bo Forest musiał gdzieś wyjść z kimś. Gdy skończyłam podeszłam do Twistera, który w tym momencie spał gdzieś w kącie. Próbowałam go obudzić. Nie udawało mi się, więc poszłam po coś co na pewno go obudzi, a dokładniej pewien wywar z ziół, który pachniał okropnie, w sumie i tak będzie musiał to wypić. Trzymałam go przykryty (wywar), a gdy podeszłam do śpiącego basiora oraz podłożyłam mu pod nos, szybko zdjęłam przykrywkę na kilka sekund. Obudził się szybko.
- Co tak śmierdzi?
- To.-wskazałam na wywar.
- Co to niby za śmierdzące coś.
- Coś co będziesz musiał zaraz wypić.
-Czemu niby? Jestem zbyt wspaniały i jestem motylem, a motyle nie słuchają się jakiś wilków.
- Po pierwsze bo ci się coś pomieszało, a po drugie nie jesteś motylem, tylko właśnie wilkiem.
- Nie prawda nie znasz się!
Gdy tak gadał szybko podałam mu wywar, aby go wypił.
<Twister?>

sobota, 21 kwietnia 2018

Amulety? - Kurinalu

Był wieczór i pełnia księżyca. Światło ślicznie wpadało do mojej jaskini. Przeglądałem moją księgę. ~ Może coś jeszcze będzie o Akostro? ~ pomyślałem. Nagle natknąłem się na obrazek amuletu. ~ "Amulet Życia" ~ przeczytałem w myślach. ~ Swoją drogą, czemu tego wcześniej nie zauważyłem? Tą książkę mam od dawna. A no tak... ~ uświadomiłem sobie, iż kiedy dostałem tą książkę to byłem jeszcze u Kazumy. A przez jego nauki miałem wstręt do książek, i jej nie chciałem czytać.
No dobra, ale wracając. Zacząłem czytać definicje amuletu:
~ Amulet Życia składa się z trzech innych amuletów o nazwach: "Wymarły", "Lodowaty", "Ciemny", oraz czwarty "Zniszczenia". Dawały one potężną moc władania życiem i śmiercią, oraz wieloma żywiołami. Przez setki laty nie można było ich znaleźć, legenda głosi, iż ostatni z nich jest w ludzkim wymiarze o nazwie Ziemia. ~ były jeszcze tam inne ważne pierdołki, oraz opis poszczególnego amuletu i jego rysunek ~ Interesujące...~ postanowiłem się przejść i porozmyślać.
Szedłem jak zahipnotyzowany. Wszedłem do jakiegoś lasu i przypomniałem sobie, moją miłość do strugania. Wszystko jak widać w moim łepku latało jak szalone, a to o Akostro, a to o amuletach, a to o moich ludzkich pasjach. A se siadłem i zacząłem obskubywać ładnie jakiś konar drzewa, uwierzcie mi robienie tego pazurem nie jest łatwe.
W oddali zauważyłem wilka, który wkracza do lasu. Postanowiłem, iż nie zwrócę na to uwagi, ale aby mieć pewność otworzyłem swoje trzecie oko, aby obserwować potencjalnego napastnika.
Po wnikliwej analizie poznałem, że to Forest.
~ Pewnie przylazł po zioła...A może go wystraszę, bo chyba nie poznał się, że to ja tu siedzę. ~ jak pomyślałem tak zrobiłem. Za pomocą wietrzyku bez szelestnie wskoczyłem na gałąź i czekałem, aż basior pod nią przejdzie.
Widać, że trochę straszno mu tutaj chodzić. Gdy był pod gałęzią ironicznym tonem głosu powiedziałem:
- No witam, witam mojego kolegę. - powiedziałem złośliwie, oraz aby na pewno wiedział, że to ja spuściłem swoje piękne ogony, aby ślicznie zwisały z gałęzi. Forest lekko się wzdrygnął. Poznał mnie po oczywistym fakcie, oraz pewnie po mojej staroświeckiej mowie.
- Ech to ty...- burknął. - Czegoś chcesz? A tak swoją drogą co tu robisz.
- A sobie się przechadzam po lesie... - i tu ucięło mnie na chwile.
- Coś się stało? - zapytał złośliwie. Powodem było zobaczenie pewnego amuletu. Amuletu Wymarłego.
Zeskoczyłem zgrabnie. "Położyłem" go sobie na łapie, bo aż nie dowierzałem.
- Co ty robisz?! - zapytał Forest. - Zabieraj swoje brudne łapska od tego, chcesz to ukraść.
- Skąd to masz? - zapytałem oschle.
- A co cię to?
- Dziwi mnie fakt, że taki zwykły wilczur ma Amulet Wymarło. - Forest osłupiał.
- Skąd o nim wiesz?
- A nudziło mi się, i zajrzałem do książki i tam znalazłem.
- A możesz ją pokazać?
- Eh no okej, to zapraszam do mnie, a i jeszcze jedno. Poczekaj. - przypomniałem sobie o mojej ślicznej figurce przedstawiającej jakiegoś ran domowego ludka z mieczem.
- Po co ci to? - spytał. - To twoja zabawka? - zakpił.
- Nie zabawka, to moje arcydzieło z drewna. - burknąłem w jego stronę.
*X czasu później*
Weszliśmy do mojego przytulnego kątka. Otworzyłem księgę na odpowiedniej stronie.
- Em... Co tu pisze? - zapytał Forest.
- Eh poczekaj. - wziąłem kartkę i pióro. Za pomocą wiatru manipulowałem piórem, aby mu przetłumaczyć. Nie będę się trudził pisaniem za pomocą pyska.
Przeczytał moje o dziwo niewyraźne pismo, ale starannie napisane. Pewnie dlatego, że jest medykiem i ma te "lekarskie" pismo.
- Dziwi mnie jedna rzecz... - zaczął Forest. - Jakim cudem amulet zniszczenia znalazł się w ludzkim wymiarze.
- Mnie nie pytaj. - odparłem bez zastanowienia.
- A akurat jest to bodajże amulet przypisany Firielowi. - zakpił.
- Ale to oznacza, że jego amulet jest bardziej wyjątkowy, unikalny, trudniejszy do zdobycia? - i tu zgasiłem brązowego basiora.
Jak na zawołanie przylazł również Firiel.
<Forest?>

Wybuchowe roślinki - Forest

Spacer nad jeziorem z Nuazi był spokojny i przyjemny, obserwowaliśmy naturę, mimo tego że atak demonów na nas nachodził, przez chwile zapomniałem o Akstro i ogólnie o tej sprawie, aż ujrzałem jakieś czerwone rośliny z płatkami, poszedłem po nie bez zastanowienia.
- Ej, Forest gdzie idziesz? - zapytała Nuazi.
- Zaraz wrócę - powiedziałem.
- Okej - odparła Nuazi.
Trochę wszedłem w głąb lasu i zebrałem tajemnicze kwiecie, jak bardziej obejrzałem kwiecie zauważyłem że to jest Asyx, czyli kwiat dobry do walki, ponieważ jak się rzuci mocno jego płatek to on wybucha i ogłusza przeciwnika, postanowiłem je wziąć, bo jednak dalej nie wiem jakie ja jestem w stanie kwiaty przywołać, postanowiłem jeszcze na szybko zebrać zioła lecznicze, żebym jak wrócił do lecznicy to coś miał, wtem wróciłem do Nuazi i zastałem nic, pomyślałem że po prostu jej się nudziło lub po prostu nie miała już czasu, więc zacząłem zbierać jakieś inne zioła, lecz nic nie było ciekawego, ale ogólnie siedziałem w lesie cały dzień i zebrałem wiele rzeczy z niego, między innymi zioła i mięso i tak dalej, po tym wszystkim co zastałem w lesie wróciłem do lecznicy, byłem lekko padnięty ale w lecznicy zastałem jeszcze wilki i wkurzoną Yui...
- Gdzie byłeś przez ten cały dzień? - zapytała zbulwersowana Yui.
- Wybrałem się na spacer... - powiedziałem , było mi lekko wstyd.
- Ja tu pracuję od połowy dnia sama, gdy ty się wybierasz na spacery?
- No chyba mogę wyjść od czasu do czasu z lecznicy.
*Niezręczna cisza, takie 5 minut później*
Yui i ja uspokoiliśmy się, po prostu zaczęliśmy znowu razem pracować, w nocy myślałem cały czas nad atakiem, minęła noc, miałem dużo energii, wybrałem się trochę rano i powiadomiłem Asser o tym że będę w grupie ratowniczej, później wróciłem do lecznicy i był typowy dzień medyka, nic ciekawego.


Kwiat Asyx:

piątek, 20 kwietnia 2018

Sparaliżowany - Nuazi

Bez żadnych wyjaśnień ruszyłam do jaskini watahy, aby zobaczyć tego wilka. Forest biegł za mną coś tam wykrzykując, ale nie zwracałam na niego uwagi, wchodząc do legowiska kogoś uderzyłam. Rzuciłam szybkie "Przepraszam!" i wpadłam do komnaty zwalając przy okazji parę ziół z półki, ups.
- Jeju Nuazi! - krzyknął zziajany Forest i padł zmęczony koło mnie. - Nie biegam maratonów tak jak ty...
- To zasługo żywiołu akurat, przydatne, poza tym pęd powietrza zrzucił ci kilka ziół - powiedziawszy to zaczęłam oglądać sparaliżowanego gościa. Forest pozbierał ostatkiem sił zioła i odłożył na miejsce, położył się i przypatrywał cóż takiego robię. A dziwne to były rzeczy. Badałam rozciągliwość jego skóry, stopień napięcia mięśni i dokładną szerokość źrenic, sprawdziłam tez dokładnie sierść która przy samej skóra była najeżona.
- Dobrze się czujesz? - spytał Forest i przybliżył się do pacjenta.
- Tak, po prostu chce ustalić co dokładnie mu jest - odparłam trochę wymijająco. Wtem z całej siły uderzyłam go w prawą nogę co skutkowała raz że poparzeniem, a dwa niezłym odbiciem.
- Został zahipnotyzowany przez porażenie prądem.
- Istnieje coś takiego?! - z wrażenia aż usiadł i przypatrywał się wraz ze mną.
- Tak, dziwna i dość stara metoda. Przestała być stosowana właśnie z tego powodu, żywy przykład nieudanej hipnozy - paraliż prądem. Jego ciało jest teraz przewodnikiem dla prądu, dlatego nie może się ruszyć. Dobrze, ze chociaż może oddychać... - zamyśliłam się chwile. - Pilnuj go! - Poleciłam i jak najszybciej udałam się w stronę lasu, zerwałam parę świecących grzybków, zgniłych liści i świecących kamyków. Jak wystrzeliłam tak i wpadłam do komnaty Foresta kładąc wszystko obok niego.
- Zagotuj wodę - zrobił to dość szybko, a ja zaczęłam stukać wilka łapą w kark. - teraz wrzuć te kamienie, tylko delikatnie, jeden po drugim. Następnie te grzybki... Dobra no i liście. Tak, teraz niech to się zabarwi i ostudzi. - spojrzał na mnie dziwnie, jakbym mówiła po chińsku, ale wykonał to co powiedziałam.
- Po co to?
- Zafundujemy mu kąpiel...
- I to mu pomoże?
- Zapewne, na stare metody, stare przeciwdziałania.
- Nuazi... Bo ja bym chciał wiedzieć po co ktoś to zrobił...
- To proste, hipnoza wyciąga informacje i robisz co ci ktoś każe, dzięki prądowi działa to też na odległość, prąd zatrzymuje informacje, ruchy ciała mimikę, gesty dzięki czemu da się mieć własną marionetkę. Poza tym jest to trudne do wykrycia, czyli jeżeli ktoś jest szpiegiem - jest trudniej wykryć, że taki wilk jest pod panowaniem innego. Brak magii, zaklęć mocy, a nawet starożytnych znaków. Trudno się wtedy zorientować...
- Czy to jego sprawka?
- Tak. Akstro był jeszcze przed Medderem, z tego co mi wiadomo, mają różne wizje świata, z czego ta drugiego demona wydaję się być lepsza.
- Dlaczego?
- Świat w miarę równy, ale dla demonów, zwykłe wilki są im podporządkowane, rozproszone i bez alf, bez watach. Za to tamten chce mieć władzę absolutną, czyli po prostu ma wybujałe ego.
- Rozumiem, wywar jest już zimny... - powiedział dość cicho
- Pomóż mi to wylać na niego - podnieśliśmy i lekko przechyliliśmy aby cała zawartość znalazłam się na nim. Chwilkę to trwało zanim się ocknął, wszystko mu wytłumaczyłam, Forest przestrzegł o paru rzeczach i pomógł mu znaleźć wodę, by się mógł umyć. Później dołączył do mnie w spacerze przy zwykłym jeziorze...
<Forest?>

Próba przesłuchania - Asassin

Obserwowałam te małą od czasu jak kazałam ją zanieść do Nuazi, wilki udały że była zajęta, a ta głupia uciekła w stronę lasu, aż spotkała czwórkę braci. Wszyscy o podstawowych żywiołach. Rozmawiali o zwykłych rzeczach, aż wszyscy poszli spać. a cała Hope zaczęła przygotowywać się do masowego zabójstwa...
*flashback*
Ognista łączka w demonicznym wymiarze, jakieś dwa wieki temu. Nieznany wilk z kruczymi piórami na karku podszedł do grupki wilczków, bawiących się na skraju. Wszystkie były potomkami wysokich demonów, a jeden z nich księciem. Ów demon rozszarpał wszystkie z nich, a później dostrzegł małą szarą kulkę oglądającą tę sytuację z zaciekawieniem. Ta spostrzegłszy ten przerażający cień poczęła uciekać...
***
Otrząsłam się z tego dość dziwnego i przykrego jak dla mnie wspomnienia, jednak w tym wszystkim kryła się nauka. Wtedy patrzyłam się z zaciekawieniem na krew i wnętrzności moich przyjaciół, na akt zbrodni dokonany przez nieznajomego. Dzisiaj... dzisiaj będzie inaczej. Przemieniłam się mimowolnie w potwora, albo w moją gorszą formę, demoniczną. Syknęłam na co wilki obudziły się i zaczęły niespokojnie rozglądać, a Hope wyglądała na rozwścieczoną, jednym ruchem odcięła im drogi ucieczki.
- Teraz wam już nikt nie pomoże! - zaśmiała się złowieszczo. Zamknęłam trzy pary oczu, mięśnie urosły, wystający kręgosłup wydłużył się i utworzyły się na nim kolce z kości. Długim ogonem złapałam ją za tylne łapy i odciągnęłam do drzewa.
~Uciekać!- poleciłam jej ofiarą w myślach, na co uciekli gdzie pieprz rośnie.
- Ty idiotko! - wykrzyczała i rzuciła się na mnie, odskoczyłam i owinęłam ogon wokół jej tułowia i uniosłam. - Puszczaj! Nawet nie wiesz głupia co on ci zrobi jak się o tym dowie! - szarpała się, och jak ja uwielbiam...
Puściłam ją momentalnie i szybko zmieniłam swój wygląd na bardziej zwykły i uniwersalny. Zdałam sobie sprawę iż musze też pogadać z Leą, to co zaszło zupełnie mi się nie podobało. Za to wilczyca zdążyła już się podnieść i wyszczerzyć kły.
- To nic nie da Hope - powiedziałam beznamiętnie na co ona rzuciła się na mnie, zrobiłam szybki unik i wilczyca upadła wprost na głowę, zrobiła jeszcze salto i ostatecznie wylądowała na plecach. - Wybrałaś złą osobę do świata wiecznego snu. - powiedziałam i uniosłam ją w powietrze, spojrzałam jej prosto w oczy...
- To Ci się nie uda, twoje marne sztuczki... - nagle przestała się unosić i z hukiem spadła na ziemię.
- Proszę, poza tym współpracuj albo pogadamy inaczej - ostrzegłam ją wlepiając w nią swoje ślepia. Powoli zaczęła się kulić, jednak nadal była gotowa do walki.
- I tak nic mi nie zrobisz, zwykły psie! - zaczęła się śmiać, złapałam ją za gardło i trzymałam dopóki nie zaczęła się dusić. Znowu przemieniałam się w demona, nad którym traciłam kontrole. - Pro-proszę, nie-e zabij-jaj mnie - mówiła półgłosem. Odstawiłam ją na ziemie i zwolniłam uścisk na co nabrała haust powietrza. Przywróciłam siebie do porządku i popatrzyłam na nią.
- Nie zrobię tego, za proste. Za to wyśle cię tam, gdzie już nikt cię nie wydostanie oprócz mnie. - uśmiechnęłam się szyderczo. Hope jakby się lekko przestraszyła i chciała cofnąć, magią zablokowałam jej możliwość jakiegokolwiek ruchu.
- Ja tylko...
- Wykonywałam rozkazy, jestem niewinna! - zaczęłam ją przedrzeźniać. - Każdy się tak tłumaczy, lepiej mi powiedz gdzie dokładnie jest Motso... A najlepiej całą historię od początku... - Hope spojrzała na mnie jakby lekko skruszona, ale nalej milczała. - Ja mam bardzo dużo czasu i sposobów aby uczynić cię skorą do rozmowy.
- Jak jakiś zwykły wilk, z dziwną mocą mógł mnie pokonać?
- Głupia! - zaśmiałam się wręcz w niebogłosy. - Myślałam że swój pozna swojego, ale jak widać zdarzają się wyjątki... Tak Hope, jestem demonem, który jest alfą watahy zwykłych wilków. - Na jej twarzy malowało się zdziwienie i niedowierzanie, aż jej szczęka opadła. - Dowiem się w końcu, jaka jest twój cel i po co Ci do tego ciało Motso? Spojrzałam na wilczyce i oczekiwałam odpowiedzi
<Hope?>

Spotkanie z alfą (Hope cz.3) - Hope

Stałam sparaliżowana strachem gdy wadera mówiła co zemną może zrobić. Jednak nie skupiłam się na jej słowach.
- A co jeśli jej coś zrobi? - Ledwo słyszałam głos z daleka.
- Lepiej jej poszukajmy. Później zwalą na nas, że nie dopilnowaliśmy członka watahy. - Musiały być to dwa wilki, które też mnie ścigały. Niedługo po ostatnim słowie wilczycy o jakimś wyborze, zaczęłam uciekać. Jednak szybko zostałam zatrzymana przez drzewo. Tak, zaraz po tym jak się odwróciłam wpadłam na drzewo. Wadera znowu zaczęła się śmiać. Walnęłam się tak mocno, że nawet nie zauważyłam w jaki sposób dwa wilki dobiegły, związały mnie i zaczęły nieść do alfy.
-Co ty tam z nią robiłaś? Teraz ty też musisz złożyć raport dla Asassin - Słyszałam głos podczas podróży ale nie dokładnie. W końcu gdy oprzytomniałam do końca wchodziliśmy do komnaty. Najwyraźniej należała do alfy.
-Więc to ty podszywasz się pod Motso? - Alfa skierowała swój jakże nieprzyjemny wzrok w moją stronę. Sprawiło to, że zaczęłam się jej bać bardziej od mojego władcy. Próbowałam coś powiedzieć jednak przez stres nic nie mogłam z siebie wydusić. Małą przeszkodę mógł stanowić też sznur, którym został obwiązany mój pysk.
- Rozwiążcie ją trochę i odejdźcie, później powiecie mi co się stało. - Na rozkaz alfy posłuszne wilki poluzowały mi węzły i wyszły z komnaty. Poczułam lekką ulgę lecz wzrok alfy nadal na mnie ciążył.
~ Nie będę bać się jakiegoś zwyczajnego wilka, przecież udało mi się wtrącić tamtą waderę do wiecznego snu. - Pomyślałam i niezdarnie wstałam mimo lin na moich nogach.
- Mów gdzie jest Motso. - Powiedziała stanowczo. Po tym jak zabijałam dziś tutejsze zwierzęta poczułam się pewniej i postanowiłam milczeć jak grób. Wadera podeszła do mnie i przyjrzała się mnie. Wyglądało to jakby sprawdzała czy mam identyczny wygląd do wilczycy, w której ciele byłam. Oczywiście wszystko było identyczne oprócz znaku na karku. Dzięki temu znakowi mój władca mógł wyciągnąć mnie ze snu i wygnać mnie tam z powrotem. To sprawiłoby że właściciel wróciłby do swego ciała. Swoją drogą ten właściciel chyba nazywał się Motso. Zdaje mi się, że gdy alfa sprawdzając moje futro przeraziła się na widok tego znaku. Wezwała wilki, które znów zacieśniły mi węzły i zaniosły do chatki głównego maga. Jednak podobno był zbyt zajęty. Wilki zmęczone niesieniem mnie postanowiły rozwiązać parę więzów abym mogła chodzić. Mieli zaprowadzić mnie do innego maga. Podczas drogi urwałam się zasapanym wilkom i zaczęłam uciekać. Oczywiście wilki próbowały mnie gonić, jednak nawet związany wilk jest szybszy od przemęczonego. Uciekłam jak najdalej mogłam. Położyłam się przy strumyku i sapałam ze zmęczenia. Wtem zobaczyłam cztery przystojne i młode basiory. Zaproponowały mi wspólny posiłek. Po jedzeniu zaczęła się rozmowa.
- Więc wszyscy jesteśmy braćmi i tak śmiesznie się złożyło, że mamy 4 podstawowe żywioły. Założyliśmy watahę. Coś nie wypaliło no i stwierdziliśmy, że będziemy sobie wędrować po świecie. -  Powiedział jeden z nich. Po tym ciągnęła się jeszcze długa rozmowa. Zapadła noc więc poszliśmy spać. Ja nie spałam, trzymałam wartę. Gdy wszyscy już słodko spali wzięłam się do roboty.

Jestem jednorożcem i uratował mnie latający wieloryb - Twister

Zjedliśmy z Yui jelenia, to znaczy ja zjadłem. Ona uznała, że jakoś dziwnie smakuje i wszystko wypluła. Po jakimś czasie zaczęło mi się kręcić w głowie. Wyszedłem z jaskini i idą w deszczu udawałem, że płynę. Nie wiedziałam, dlaczego tak po prostu. Świat stał się rozmazany i jakby tęczowy. Popłynąłem (w sumie to wciąż udawałem, że płynę), dalej. Yui popatrzyła na mnie jak na głupka (którym prawdopodobnie jestem, a raczej tak wynika z moich tajnych akt, gdzie napisana jest diagnoza psychiatry, który w moim przypadku nie mógł już nic zrobić, ale ciii nikt o tym nie wie). Wilczyca wstała i poszła za mną. Wtedy już udawałem jednorożca i nawet nie zwróciłem na nią uwagi. Ostatnio jakoś dziwnie się zachowuje. Najpierw ten dziwny sen, teraz ten jeleni był zatruty.. Ktoś zapewne chce mnie zabić. Ale nieważne, udawałem tego jednorożca, aż doszedłem do urwiska i chciałem skoczyć na tęcze.
- Twister stój! - krzyknęła wilczyca
- Dlaczego? Przecież tam jest tęcza, a jestem jednorożcem.
- Tam nic nie ma to urwisko, a ty jesteś wilkiem!
- Nie jestem jednorożcem?! - odpowiedziałem ze łzami w oczach
- Nie, nie jesteś
Już przeżywałem życiowa depresje, miałem myśli samobójcze i w ogóle, ale doszło do mnie, że skoro nie jestem jednorożcem to pewnie pegazem i na pewno mam skrzydła. Skoczyłem, więc w przypaść
- Nie! - słyszałem głos Yui
I pewnie bym umarł, gdy latający wieloryb mnie nie złapał (to była gałąź na zboczu urwiska)
- Yui zabierz mnie stąd!
Yui zabrała mnie z gałęzi, choć ja i tak myślę, że wieloryb po prostu poleciał dalej. W między czasie przestało padać, ale i tak byliśmy cali mokrzy , poszliśmy szukać lepsze schronienia w lesie , bo znów zbierał się na deszcz. Poszedłem przodem i zacząłem śpiewać, zbawiając w ten sposób wielki drapieżne ptaki, które krążyły nad nami.
<Yui?>

Ps. Twisterowi chyba coś zaczęło odbijać, Yui pomóż mu ^^

Zły humor - Dark

Tego dnia miałem zły humor. Wyszedłem na dwór i pobiegłem na straż. Zobaczyłem królika, który nie mógł się wydostać, bo się zaklinował. Pomogłem mu i od razu ode mnie uciekł. Widać, że króliki nie chcą się zaprzyjaźnić. To oczywiste skoro je jemy. Chodziłem przygnębiony, aż w końcu wróciłem do siebie. Skrobałem sobie coś na ścianie jaskini. Było tak cicho jak nigdy. Albo mi się tylko przesłyszało. Sam już nie wiem. W każdym razie nie miałem na nic ochoty. Leżałem sobie i tyle. Nic się nie działo. Lepiej ze mną nie gadać gdy mam taki humor. Minął dzień i wieczorem szybko zasnąłem.

Wreszcie koniec (Problemy Yukio cz.3) - Emili

Gdy podeszliśmy do drzwi okazały się otwarte , a raczej uchylone. Yukiś tam zajrzał i chyba jest tam coś czego poszukujemy. Cofnął się, oczywiście jak to Yukio musiał na coś wpaść. Przewróciłam coś, nawet nie wiem co to było. Rozległ się huk, demony się zbiegły i zaczęły nas szukać. Na szczęście nas nie znaleźli, ale było blisko, bo prawie złapali mojego towarzysza, jednak on umie latać. Wleciał szybko do pomieszczenia, gdy na korytarzu trwało jeszcze zamieszanie. Wyleciał szybko mając coś w pysku, leciał dalej do wyjścia. Pobiegłam za nim najszybciej jak tylko potrafiłam. Niestety przypadkiem zmieniłam się znów w zwykłego wilka, przez co mnie zobaczyli. Yukio tylko krzyknął, żebym uciekała. W końcu walka teraz, niby nie ma sensu. Wybiegliśmy już z jaskini, ale biegliśmy dalej. Demony przestały nas gonić, więc się zatrzymaliśmy.
-Co tam im zabrałeś.
-Nie twoja sprawa.
-Po co mnie zabrałeś w ogóle przecież nic nie zrobiłam nawet.
-Myślałem, że będzie gorzej, a teraz wracamy.
-Dobra prowadź.
Szliśmy spokojnie, dobra jasne, że nie spokojnie. Po jakimś czasie zaatakował nas niedźwiedź. Znaczy mnie, bo Yukiś to w końcu duch. Zabiłam niedźwiedzia i się przynajmniej najadłam. Po jakiejś godzinie wróciliśmy, potem on gdzieś poszedł. Ja skierowałam się do mojej jaskini, gdzie od razu poszłam spać, czego w sumie dawno nie robiłam. Byłam strasznie zmęczona.
*Następnego dnia*

Obudziłam się wypoczęta, jakie to piękne uczucie. Dawno się tak dobrze nie czułam. Gdy już całkowicie się wybudziłam wyszłam z jaskini. Już po chwili wędrówki zobaczyłam kogoś. Podbiegłam do tej osoby i prawie na skacząc na niego przywitałam się głośno.
<Ktoś?>

Zwykły dzień medyka - Yui

Wybrałam się na spacer pozbierać jakieś zioła, bo ciągle ich brakuje. Nie wiem jak ten drugi medyk Forest sprawie, że tak szybko się kończą. Znalazłam ich już nawet dużo. Zebrałam jeszcze więcej i poszłam do jaskini gdzie zajmowaliśmy się leczeniem wilków. Wróciłam do jaskini i zaczęłam układać zioła. Po chwili przyszedł jakiś wilk z dosyć sporą raną na łapie, rana nie wyglądała zbyt dobrze, dlatego jak na medyka przystało odkaziłam ją oraz wyleczyłam. Jeszcze nie skończyłam go leczyć, a przyszedł następny. Na szczęście przyszedł Forest i zajął się tym drugim. Skończyliśmy, a wilki sobie gdzieś poszły dziękując.
- We dwoje zawsze łatwiej co nie?
- Racja.
Mieliśmy można rzecz małą przerwę, ponieważ nikt nie przychodził. Zaczęłam rozmowę z Forestem, jednak po chwili znów zaczęły złazić się wilki. Jak oni mogą się tak szybko kaleczyć? Drugi medyk poszedł po coś, a ja zostałam sama. Gdy skończyłam był już wieczór, uznałam że najlepiej położę się spać. A po chwili już usnęłam.

Zabiegany dzień... - Firiel

Wstałem i wyjątkowo i się nudziło. Nudziło i nudziło... Myślałem, jak tutaj coś zrobić, aby było jakieś zajęcie. Przypomniało mi się, że podobno Kurinalu chętnie opowiada o różnych rzeczach. Postanowiłem udać się do niego.
*X czasu później*
Wbiegam do jego "domu" i wykrzykuje:
- Hejka!
- Hej... - powiedział zaczytany wilk.
- Co tam czytasz?! - podbiegłem i zajrzałem w książkę. Chyba zaraziłem się nadpobudliwością od Emili. Za dużo spędzam z nią czasu.
- Nic ważnego. - odparł. Nagle magicznie książka sama się zamknęła z wielkim hukiem. - Coś chcesz, mam ci odpłacić już za te świeczki? - powiedział oschle.
- Nie, nie... - odparłem. - Słyszałem, że opowiadasz jakieś historie, a mi się akurat nudzi.
- Od kogo? - spytał się z wielkim zdziwieniem.
- A nie ważne...
- No to zapraszam. - powiedział zadowolony. Otworzył jakąś pieczęcią chyba jakiś portal. Wszedłem do środka, było to miłe, wąskie i przytulne pomieszczenie. Na ścianie wisiała wielka kolekcja jakiś broni, niektóre były dość dziwne.
-----------------------------
Wtem Kurinalu zaczął opowiadać o tym, jak każdą zdobył.
*Dłuższe historie później*
Przychodzenie do niego było błędem. Swoją drogą historie ciekawe, ale ile można.
- [...] i tak właśnie...
- Przepraszam.. - powiedziałem skromnie. - Trochę mi się już nudzi, mogę już iść.. Twoje historie są ciekawe, ale wiesz.
- Wiem i to rozumiem. - powiedział lekko przygaszony wilk. Otworzył wyjście. Pożegnałem go i wyszedłem z jego komnaty.
-----------------------
Nagle widziałem w oddali sylwetkę wilczycy. Była to Amira, znam ją już, bo też jest szpiegiem.
- Wszędzie... cię... szukałam.. - wydyszała.
- Co się stało?
- Alfa cię woła. Masz przyjść do niej w podskokach.
-----------------------
Pobiegliśmy razem do Asser. Czekał mnie misja.
- To bardzo ważne, musisz jak najszybciej udać się do Curo i przekazać to co ci teraz powiem. - powiedziała. Podeszła i powiedziała mi na ucho, ja zaś sprintem pobiegłem.
*X czasu później*
Ogółem streszczę wam co przez ten cały czas robiłem, a więc:
Biegałem od Curo do Asser, od Asser do Curo itd. Zmachałem się nieźle, a Asassin dziwiła się, że jeszcze nie padłem gdzieś po drodze i pytała się, czy na pewno chcę dalej tam biec.
W drodze powrotnej już miałem resztki sił, ale to chyba była ostatnia wiadomość od Curo. Nagle na chwile wszystko mi się rozmazało i wpadłem na wilka/wilczyce. Po chwili od wpadki podnoszę łeb, odwracam go, a tam:
- Oriabi?!
<Oriabi?>

Łakomczuch Kurinalu - Forest

Pewnego dnia, wstałem dosyć rano, pomogłem paru pacjentom jeśli był jakiś problem i się wybrałem po zioła, w trakcie poczułem głód więc upolowałem mięso i postanowiłem że w sumie rzadko gotuje więc postanowiłem sobie dziś ugotować, akurat znalazłem grzyby, jakąś sól, wszystko dałem do koszyka i wróciłem do jaskini, zacząłem gotować i nagle usłyszałem jakieś kroki, pomyślałem że to pacjenci więc jakoś się nie przejmowałem i dalej gotowałem, obróciłem się i okazało się że to był eh.... Kurinalu.
Patrzyłem na niego i miał taką minę że język mu wystawał, ślinka mu ciekła, jak jego tak widziałem samemu mi się już ode chciało jeść.
- Co tak się patrzysz, gotować nie można? - zapytałem lekko zdenerwowany.
- Nie, nic, tylko mógłbyś dać trochę? - zapytał z chciwością Kurinalu.
- Eh... niech Ci będzie - powiedziałem z politowaniem.
Wziąłem mu porcje mięsa a sam jego zjadł w sekundę i wyszedł.
~ Podziękować to nic, zjeść i wyjść... ~ pomyślałem.
Zacząłem gotować porcję dla siebie aż nagle okazało się że ranne wilki już zaczęły przychodzić...
~ No to sobie nie zjem ~ pomyślałem.
Przyjąłem pacjentów i zacząłem ich leczyć, minął dzień aż wszyscy wyszli, swoje zadanie zrobiłem i się zająłem badaniem różnych rzeczy, dowiedziałem się o jakichś tajemniczych ziołach dzięki których mogę leczyć ogólnie inne choroby.
Postanowiłem się po nie wybrać, była noc, trochę niebezpiecznie , ujrzałem jakiegoś wilka w cieniu, lecz nie byłem pewny kto to, wilk chyba zmierzał w moją stronę, lub wilczyca...
<Ktoś?>

Nietypowa przyjaźń - Oriabi

Szłam sobie i pomyślałam, żeby odstresować się tym co ostatnio zaszło. Wyszłam poza teren watahy i to był mój błąd. Z krzaków usłyszałam szelest i zanim się odwróciłam skoczył na mnie czarno fioletowo różowy wilk z świecącymi na żółto oczami i rogami. Zobaczyłam jednak, że to wilczyca, która była demonem!
- Co ty robisz, złaź ze mnie. - warknęłam na nią.
- Ciii wilczku. - powiedziała zamykając łapką mój pyszczek. - Tylko bądź cicho - wyszeptała i rzuciła mnie w krzaki.
- Hej nie miałaś iść na zwiady? - powiedział chyba jakiś demon.
- Em tak właśnie miałam iść, ale.. wiewiórka mnie rozproszyła. - powiedziała zdenerwowana demonica.
- Eh jak teraz nie pójdziesz to oderwę ci ten twój puszysty ogon. - zagroził demon.
- D-dobrze już idę.
- Boisz się mnie? Hah i dobrze. - powiedział dumny z siebie.
- Grr jak ja go nie lubię. - Burknęła pod nosem.
Demon odszedł i demonica wyciągnęła mnie z krzaków. Złapała mnie za ogon i pociągnęła kawałek dalej.
- Po co to zrobiłaś?! Mogłam sobie poradzić. - znowu na nią warknęłam.
- Tak? A chciałaś być rozszarpana przez demony?! No chyba nie, prawda?! - Krzyknęła na mnie.
- Ok, ok przepraszam...
- No ja myślę. - Burknęła demonica.
- Eh.. - westhnęłam.
- Jestem Karin, a ty wilczku?
- Niby czemu mam ci ufać... - powiedziałam masując sobie ogon.
- Bo dzięki mnie żyjesz? - powiedziała poddenerwowana.
- Okej to jestem Oriabi. Jeszcze raz dzięki.
- Odprowadzić cię? A w ogóle ile ty masz lat, że sama chodzisz po lesie?
- Em mam 7 lat...
- O ja mam 8 chociaż pewnie wyglądam na więcej. - zaśmiała się.
- Mam pytanie.
- Wal.
- Jesteś szpiegiem?
- Em tak...
- Miałaś iść na zwiady...
- No miałam.
- Powiedz mi szczerze. Czy mieliście w planach przeprowadzić atak na nas? - zapytałam.
- ...
Nic nie mówiła tylko patrzyła się na mnie smutnym wzrokiem.
- Dlatego nie ufam demonom! - zaczęłam płakać i uciekłam w stronę watahy.
- Oriabi zaczekaj! - krzyknęła w moją stronę lecz się nie zatrzymałam. Zanim dotarłam do watahy, Karin znowu pociągnęła mnie za ogon.
- Ała! Głupia jesteś?! - warknęłam.
- Przepraszam tylko nie uciekaj proszę, bo jak uciekniesz będę musiała cię złapać i dać demonom. Jak wiesz nie są za przyjaźni.
- O-okej a ty czemu jesteś dla mnie miła?
- Jestem jednym z paru wyrzutków hierarchii. Czyli jak ja myślę inaczej to jestem przegrywem. Mam kolegę, który myśli tak jak ja, że zwykłe wilki jak ty są spoko. Na razie znam tylko 2 demony, które są "dobre".
- Oh przepraszam...
- Spoko i wykorzystują takich jak ja do zwiadów, bo jakby coś się miało stać, to oni się nie będą przejmować. A teraz chodź na spokojnie.
- Oki.
- O i jeszcze jedno. - dodała po chwili Karin
- Tak?
- Masz ode mnie naszyjnik. Zrobiłam go niedawno, więc może ci się przydać.
- O dzięki! - powiedziałam radośnie i założyła mi naszyjnik.
- Pasuje ci, a teraz chodź.
Uspokoiłam się i w lesie na terenie watahy się rozstałyśmy. Wolę na razie nikomu nie mówić, że przyjaźnię się z demonem. Szczególnie nie powiem tego alfie. No chyba, że ona potrafi je wyczuć, to mam przechlapane. Inni uznali by mnie za wariatkę. No bywa tak w życiu. Nadal mnie trapi ten sen z pocałunkiem. Zapytam się kogoś kto zna się na snach. Chciaż zdaje mi się, że znajdę miłość w niedługim czasie.

Karin:















Naszyjnik:

czwartek, 19 kwietnia 2018

Baka - Taeko

Opisałabym co się działo wcześniej, ale mi się nie chce. Teraz goniłam jakąś wilczyce z jakimiś wilkami, jednak gdy przekroczyliśmy granice watahy oni się zatrzymali, ja nie. Nawet nie obchodziło mnie kim była, po prostu jakoś tak wyszło. Gdy miałam już jej odpuścić ona się przewróciła, więc podbiegłam do niej i zaśmiałam się. Spojrzała się na mnie czekając na mój ruch, ale ja nie chciałam jej nic robić.
- Wstawaj niezdaro, a nie się o trawę wycierasz.
Chyba się wystraszyła i myśli, że jej coś zrobi, baka*. Wstała nadal przyglądając mi się podejrzliwie, ciekawe czy się boi. Uśmiechnęłam się złośliwie i się zaśmiałam.
- Spokojnie baka.
- Co to znaczy baka?!
- Głupi lub głupia.
- Czyli mnie obraziłaś?!
- Oczywiście. Jaki wilk się przewraca na prostej drodze?
- Sama jesteś głupia. - powiedziała coś jeszcze tylko cicho, ale nie usłyszałam.
- Jesteś taka pewna? Nie zapominaj w jakieś sytuacji jesteś.
- No dobra, ale co niby chcesz teraz zrobić?
- Nie wiem, jednak mogę cię zabić, puścić wolno lub zabrać cię do alfy. - uśmiechnęłam się złośliwie- Już wiem, dam ci wybór, chociaż to oczywiste co wybierzesz. Masz chwile możesz, albo spróbować uciec, albo zostać. Wybieraj.

*baka- głupi/głupia
<Hope?>

środa, 18 kwietnia 2018

Zaświaty? - Shinji

Obudziłem się i leżałem nie wiadomo gdzie, czułem jakby coś mi wszędzie latało, jakieś krzyki cierpienia, postanowiłem wstać, wstałem i okazało się że jestem w zaświatach.
~ Umarłem, najwidoczniej tak, w końcu jestem w zaświatach... ~ pomyślałem pesymistycznie.
~ Tylko pytanie kiedy umarłem i jak...
Postanowiłem się rozejrzeć , trochę to było przerażające, słyszałem krzyki, widziałem jakieś szkielety, aż nagle się napatoczyłem na duchy które ugrzęzły w pewnej rzece, skojarzyło mi się to z mitologią grecką, ale jakoś byłem zdezorientowany, spojrzałem na swój ogon i zaczął mi znikać, jakbym stawał się duchem, ale się uspokoiłem, myślałem nad tym jak mógłbym się stąd wydostać zanim tu zostanę na zawsze...
Jakaś wilczyca o postaci ducha do mnie podeszła.
- Shinji! To Ty? - zapytała zdziwiona.
- K-kim Ty jesteś? - zapytałem zaskoczony.
- Jestem Twoją mamą, nie rozpoznajesz mnie?
Wtedy zauważyłem że faktycznie.
- Mama! - krzyknąłem się ucieszony.
- Dobra bądź cicho, chodźmy.
Wszedłem do jakiegoś domku.
- A więc co tu robisz? - zapytała matka zaciekawiona.
- Ee... no właściwie sam nie wiem, nagle się tu znalazłem - powiedziałem.
- Wiesz co chyba wiem co się stało, prawdopodobnie zostałeś przeklęty, ukradłeś coś ważnego?
- Możliwe...
- Co? - zapytała mama.
- Nic - odparłem.
- Eh... chyba wiem jak Ci mogę pomóc, wiesz gdzie jest drzewo życia, jak tak to zerwij z niego liścia i przyjdź do mnie.
- Wiem, to idę - odpowiedziałem.
Wyszedłem i zacząłem się rozglądać po okolicy, spodziewałem się że jest przy kościele ale nagle znikło, najwidoczniej mi się pomyliło a więc zacząłem szukać.
*X czasu później*
Znalazłem i wszedłem do domku.
- Wybierałeś się na spacer? - zapytała sarkastycznie matka.
- Wiesz co trudno się zrywa liścia z drzewa życia gdy liście są 5 metrów nad ziemią , tym bardziej jak się nie jest duchem - powiedziałem wkurzony.
- Dobra spokojnie, a teraz daj mi tego liścia.
Mama wzięła liścia i nagle się zaczął świecić.
- Ja, Asami chce dać błogosławieństwo mojemu synowi Shinjiemu - powiedziała mama po czym dotknąłem liścia i się obudziłem, okazało się że to był sen.

Informacje - Hiroki

Gdy wstałem postanowiłem ruszyć na łowy. Po tym jak złapałem dwa zające, i je zjadłem oczywiście, zauważyłem dwa demony. Podszedłem bliżej chcąc coś usłyszeć. Podkradłem się tak blisko, aby coś zrozumieć.
- Ciekawe co szef będzie chciał zrobić z tymi wilkami - powiedział demon z dwoma ogonami.
- Pewnie po pewnym czasie je zabije. - Uśmiechnął się drugi.
Wiedziałem, że chodzi o Insane oraz Star. Musiałem szybko pobiec do alfy.
~ Ale z drugiej strony może czegoś dowiem się więcej... - pomyślałem.
- Ciekawe czy w ogóle je zabije- powiedział zamyślony demon z dwoma ogonami. - Jeśli nie to pewnie same po czasie zdechną. Nikt nie da rady tak długo pracować w Fabryce Koszmarów.
Dowiedziałem się dużo i po cichu ruszyłem w stronę watahy. Nagle na kogoś wpadłem.
-Ej!
<Ktoś?>

Co? - Twister

Pewnego dnia jadłem kolacje u Foresta i nie wiem co on mi do tego jedzenia nasypał lub nie, ale miałam dziwny sen. Zaczął się tak:
Po jakże to długim czasie, kiedy wszyscy byli smutni, nadszedł ten czas. W watasze trwała nuda i wszyscy byli przygnębieni z powodu długiej (zbyt długiej) nie obecności Twistera. Jednak pewnego pięknego dnia - no nie tak pięknego bo było zimno padał deszcz - Twister powrócił. Gdy zaś wilk i inne istoty go ujrzały zaczęły się radować i mówić między sobą:
- Nareszcie wrócił
I słońce wyszło zza chmur i deszcz przestał padać. A wilk staną w promieniach słońca i rzekł:
- Powiadam wam teraz nuda ustanie, powróciłem do was.
A oni zaczęli się radować. I jakże to przystało w tradycji (jeszcze nie istnieje ta tradycja, ale może kiedyś) wyprawili uroczystą biesiadę. I wszyscy usiedli. Nawet Amira siostra Twister przybyła. A jakże to każdy wie była wtedy na wyprawie gdzieś daleko na obrzeżach watahy.
- Gdzie ty byłeś? - zapytała
- Byłem wszędzie, bo gdziekolwiek będę i pozostanę w waszych sercach.
Wszystkie wilki i istoty leśne siedzieli i jedli, a Twister siedział na środku.
- Bracia i siostry, zaprawdę powiadam wam jutro z jednej z gór osunie się skała, a za nią polecą też inne. Strzeżcie się, albowiem tak jest napisane na znaku w lesie.
i zapadła cisza. Wszyscy pomrukiwali między sobą:
- A co jeżeli to prawda?
- A jak ktoś ucierpi?
Było każdemu widome, że jutro u podnóża gór rozstrzygną się leśne zawody naszej watahy.
Twister wszechwspaniały poszedł, więc z radą do Asser.
- Musimy zmienić tor zawodów!
- Twister to, że znalazłeś jakiś znak w lesie nie musi znaczyć, że mówi on prawdę.
I wtedy Twister jakże urażony wyszedł.
*Niedługo później*
Na nazajutrz zaś wilki zebrały się pod górami.. Nic nie wskazywało na kastorowe, jednak, gdy wybiła godzina 12 w samo południe, gdy wilki zawyły na rozpoczęcie zawodów, skała się osunęła. Ze stromej góry zsuną się kamień i wylądował na wejściu do małej jaskini gdzie się zablokował. Nikt nie umiał go stamtąd zabrać, więc pozostawiono go tam. I leży tam po dziś dzień. Choć w zasadzie to dopiero dziś spadł. Zawody się rozpoczęły
* X czasu później*
Zawody się zakończyły. Gdy wilki przybyły już do swych domów zaczęły świętować. Znów urządzono biesiadę.
- Radujcie się albowiem powiadam wam w póki ja tu jest wataha ta najlepszą będzie, dzięki mnie.
Następnego dnia Twister zaś zniknął. Wyszczy go szukali, ale bez skutecznie. Został on porwany przez nieznane nikomu demony. Ale dlaczego Twister? Po co im taki głupek? Najodważniejsi zebrali się i poszli go szukać. Gdy już go znaleźli uwolnili go z więzów i wrócili, nie wiedzieli jednak, że demony idą za nimi. Nagle jedne z nich (wilków) powiedział:
- Idą za nami!
I wiecie co się wtedy stało! Coś strasznego! Twister się obudził. I nawet wcale nie zdziwiło go, że ten sen to jakiś dramat, którego nikt nie zrozumie. I mówili tam jakimś dziwnym językiem w stylu mieszanki słów Mistrza Yody i Biblii.  Nawet myśląc o tym nic nie można było zrozumieć. Jednym słowem można podejrzewać Twistera o branie jakiś narkotyków. I lepiej już w ten temat nie wnikać. Koniec i kropka. Twister wcale nic nie brał.
W końcu Twister zapomniał o tym wszystkim i udał sie do lasu. Tam jednak w cieniu stał(a)... Dziwna postać. Wyglądała jak jeden z wilków z watahy. Tylko, który?
<Ktoś>

Już wszystko jest dobrze - Oriabi

- Jeszcze raz bardzo dziękuję za pomoc. Trochę dziwnie się poznaliśmy, ale bywa. - powiedziałam przyjaźnie.
- No spoko, ale na przyszłość trochę uważaj na siebie. - powiedział wyrozumiale wilk.
~ Jeszcze nie umarłam, więc jest świetnym medykiem ~ - pomyślałam sobie.
- To ja będę iść pa.
- Okej pa.
Wyszłam z lecznicy i poszłam do siebie. Nagle wparował Dark i z przerażeniem zaczął coś mówić.
- Słyszałem twój krzyk, coś ci się stało?! - wykrzyczał.
- Matko spokojnie już wszystko jest ok. - uspokoiłam go.
- Wiesz, że mało zawału nie dostałem?
- Dobrze spokojnie. - powiedziałam i przytuliłam go.
- Uff taką cię lubię Ori. - powiedział już spokojnie.
- Ej, a jak tam z tą Taeko? - zapytałam zaciekawiona.
- Em no jak ma być? Nie widziałem się z nią ostatnio.
- Uuu musisz to nadrobić. - zaśmiałam się.
- P-przestań, dobra idę masz się świetnie. - wyszedł zarumieniony.
~ Zakochał się, jakie to słodkie. Chciałabym mieć tak samo. ~ - pomyślałam sobie i zrobiłam się trochę smutna.
Wymyśliłam zaklęcie na lekko mocniejszą siłę. Walnęłam w skałę i zrobiła się w niej dziura. Nie bolała mnie po tym łapa, co było dziwne.
- Oj... - powiedziałam do siebie.
Zrobiłam się senna. Nie chciałam iść spać no, ale trudno. Moje powieki powoli się zamykały. Obudziłam się w ciemnej jaskini. Padał deszcz. W sumie to była burza i to z piorunami. Przekonałam się o tym jak przed jaskinią walną piorun. Nagle zobaczyłam wilka, któremu świeciły się oczy. Podchodził do mnie powoli. Kiedy był blisko pocałował mnie. Szybko po tym się obudziłam.
- W-wow... - powiedziałam na głos.
Wyszłam z jaskini i poszłam poszukać miejsca ze snu. Było tam widać kawałek terenu. Kiedy zobaczyłam podobne miejsce, zdziwiłam się, że to naprawdę istnieje. Nadal nie miałam dobrego humoru. Weszłam i rzeczywiście było tam bardzo ciemno. Poszłam na krótką eksplorację jaskini. Nic tam jednak nie było. Wróciłam do siebie i nudziłam się przez resztę dnia.

Dziwne tabletki - Aris

Chodziłam po lesie bez celu. W watasze nic ciekawego po za tym nie miałam funkcji. W pewnym momencie zobaczyłam ptaka lecącego w moją stronę z jakimś pakunkiem. Gdy położył go koło mnie, otworzyłam pudełko. Wyjęłam kartkę oraz słoik z 10 czerwonymi tabletkami. Zaczęłam czytać napisy na kartce:
"Witaj Aris. To ja Zuko. Pewnie zastanawiasz się co jest w tym słoiku? Są to tabletki wzmacniające moce .Jak działają? Dajmy na to ze masz umiejętności tworzenia iluzji z pyłków teraz możesz wzmocnić iluzje do tego iż mogą walczyć i tak dalej. Trwa to półtora godziny. Przepraszam że nie mogę dłużej pisać. Do następnego Listu ~ Zuko."
Bardzo mnie to zdziwiło. Stwierdziłam ze powiem o tym alfie.
*10 min później*
Wreszcie znalazłam Asser. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, zaczęła mówić o jakiejś wyprawie i zadała mi pytanie na temat grupy ratowniczej oraz grupy obronnej. Wybrałam grupę obronną. Może lepiej jej o tym nie mówić? Te tabletki mogą mi się przydać.

Kim jest ten czarnoksiężnik? - Kurinalu

Oznajmiliśmy Asser o naszym wspaniałym odkryciu, zaś ona o wyprawie.
~ Eh ledwie co ja toczyłem walkę. Co prawda niby dawno, no ale dla mnie to było jak przed chwilą. - pomyślałem. Pożegnałem się z Shijim i poszedłem do swojej siedziby.
Postanowiłem, iż ogarnę trochę mój ekwipunek i ogólnie moje miejsce gdzie odpoczywam. Otworzyłem pieczęć z moim ekwipunkiem oraz wszedłem do niej. Jest to wielki pokój, dość wąski, praktycznie bez końca, chodź to zależy ode mnie. Przypomina przytulne podziemia. Na jednej ścianie wiszą moja pokaźna kolekcja broni. Po drugiej stronie stoją komody w ciepłym odcieniu brązu, jak całe zresztą pomieszczenie. Na niej stoją różne rzeczy np. zioła, moja księga, moja zbroja i inne znaleziska.
A więc do rzeczy. Wybrałem kilka najbardziej potrzebnych broni, a mianowicie kilka dobrych katan, ukryte ostrza, tarcze (no może nie jest to broń) i włócznie. Musiałem trochę przerobić ostrza, gdyż były dostosowane do mojej ręki w po poprzednim wymiarze. W tej pieczęci mogę również walczyć np. jako trening. Przetestowałem te rzeczy, sprawdziły się świetnie. Następnie z jednej z półek wziąłem gwoździe i moją księgę.
Wyszedłem z portalu i zacząłem "dekorować" swój domek. Poprzybijałem gwoździe łapą, jako zaczepni na bronie. Powiesiłem dwie katany i resztę broni i tarczę. Rozłożyłem księgę na "biurku".
~ Ślicznie, ale brakuje mi tu czegoś...Wiem! Załatwię świeczki! - z radością wybiegłem z jaskini. Wiem podnieca mnie wygląd wnętrz, pewnie gdyby nie ten Kazuma to bym zasłyną jako projektant wnętrz, ale to najwyraźniej nie miało być dla mnie, no cóż.
Obskakałem wiele wilków i nikt nie miał, wszystkim się pokończyły... Spojrzałem przed siebie i uświadomiłem sobie:
- Jeszcze nie byłem w dwóch miejscach. U domów dwóch wilków.
Popędziłem do nich, tak swoją drogą przez te obskakiwanie poznałem prawie wszystkie wilki.
Zdyszany wpadłem do komnaty, w której leżał jakiś czarno-szary wilk.
- Cześć... mam... prośbę. - wydyszałem. Ten zaskoczony moim widokiem lekko się wzdrygną, ale zszedł powoli z "leżanki" i rzekł.
- Witaj, a tak w ogóle to kim jesteś? Wyglądasz jak jakiś demon. - powiedział z pogardą. Gdy mój oddech się uspokoił powiedziałem:
- Pół demon, a tak swoją drogą jestem Kurinalu.
- Firiel. - powiedział miło wilk.
- Masz może świeczki?
- Coś powinienem mieć poczekaj. - powiedziawszy to zajrzał do wielkiej skrzyni. - Kończą mi się, ale masz.
- Dziękuje. - powiedziałem oschle i wziąłem świeczki. Trzymałem je za pomocą ogona, bo smak wosku mi nie odpowiada. - Żegnam cię serdecznie.
- Pa. - powiedział Firiel tym razem zaczynając coś pisać.
Postanowiłem jeszcze zajść do ostatniej komnaty, chyba komnaty medyka, która na moje szczęście była niedaleko.
-------------------------------------------
- Jest tu kto? - zapytałem wchodząc, gdyż wilka nie było. Po chwili wyłonił się zapracowany, brązowy wilczur. Z tego co się zorientowałem był w swojej poczekalni i przyjmował pacjentów.
- Czego. - zapytał bez zastanowienia wilk. Spojrzał na mnie, po czym prychną.- Demonie. (eh czemu muszą wszyscy się tego czepiać).
- Jestem po waszej stronie, Kurinalu się kłania.
- Forest.
- Masz może pożyczyć świeczek trochę, wynagrodzę Ci to kiedyś.
- Masz. - rzucił szybko ogonem i wracał do leczenia.
-----------------------------
Gdy miałem już wychodzić usłyszałem:
- Niech państwo poczekają, muszę iść po zioła. - powiedział zmartwionym głosem basior. Postanowiłem już spłacić mu dług. Zatrzymałem go łapą.
- Co robisz spieszy mi się. - nie zważając na jego oburzenie otworzyłem mój ekwipunek i dałem mu garść ziół. - Dz-dzięki...- powiedział serdecznie. Ja się tylko za nim obejrzałem jak wpada do środka. Biedaczek, mógłbym mu pomóc, bo coś tam wiem po przez nabyte umiejętności i wojnę. Może go o to kiedyś spytam, ale na razie miałem swoje sprawy.
-----------------------------
Wróciłem i zapaliłem małym płomykiem mój kochany łup. Przyjemna atmosfera panowała, ale do rzeczy. Wiatrem otworzyłem księgę i szukałem hasła:
~ Czarnoksiężnik Akstro. ~ i znalazłem. ~ Wielki władca magi, nie przepada za wilkami według niego "gorszego gatunku". Ma wiele podwładnych demonów, które podzielają jego ideę. Porywa zwykłe wilki i je torturuje oraz napada na mniejsze rodziny oraz watahy wilków. Nie zna żadnych granic, zabijanie to jego hobby. ~ Tyle wyczytałem. ~Trochę za mało informacji. ~ Pomyślawszy to za pomocą wiatru wyrwałem z tyłu jedną pustą kartkę i włożyłem ją na stronie, gdzie jest o nim napisane. Postanowiłem, iż gdy się dowiem się więcej na jego temat, to ją uzupełnię.
Z takimi przemyśleniami ułożyłem snu.

Musze pomóc! - Emili

Siedze sobie z Yui oraz Taeko nad jakąś rzeczką, Yui robi coś z lodem, Taeś leży sobie patrząc się w wodę. Przyszedł do nas jakiś wilk. Zaczął coś gadać, a jedyne co zrozumiałam, to że porwali Star i Insane oraż demony zaatakują chatkę Nuazi. Yui się oczywiście przeraziła i co najwyżej zostanie i zajmie się opatrywaniem rannych, Taeko powiedziała, iż ją to nie obchodzi co najwyżej może pomóc głównej szmance, bo nie zna tych porwanych. Ja muszę pomóc Star przecież to moja przyjaciółka, a Insane jest nawet spoko, nie znam jej dokładnie, wydaje się fajna. Pobiegłam do Assasin zgłosić się do pomocy. One poszły tuż po mnie.

Wilczyca i niedżwiedź - Forest

Siedziałem w mojej jaskini, robiłem lekarstwa aż zauważyłem że jest mi brak ziół więc postanowiłem szybko po nie pobiegnąć, nagle zauważyłem pewną wilczyce z ognistymi łapami, tupnąłem łapą w ziemię i gdy niedźwiedź był związany pnączami wyciągnąłem ją, była nieprzytomna więc ją położyłem w mojej jaskini a sam szybko znowu poszedłem do lasu pozbierać najważniejsze zioła, wróciłem do jaskini i zacząłem gnieść zioła i tak dalej, uleczyłem wilczyce oraz inne wilki aż wilczyca się obudziła.
- Gdzie ja jestem? Co ja tutaj robie? - zapytała zdziwiona wilczyca.
- Po pierwsze, uleczyłem cię uratowałem przed śmiercią i siedzisz w mojej lecznicy, więc się uspokój. - powiedziałem opiekuńczo lecz także stanowczo.
- Dzięki, przeprzaszam za moje zachowanie...
- A tak w ogóle jak masz na imie, ja jestem Forest.
- Jestem Oriabi.
<Oriabi?>

wtorek, 17 kwietnia 2018

Dzień jak codzień - Suzan

Poszłam sobie nad rzekę i złowiłam jakoś rybę. Zjadłam ją i powróciłam do siebie. Trochę się boję tej wojny z demonami, ale trzeba być dobrej myśli. Wyszłam sobie na krótki spacerek i miałam wtedy nawet dobry nastrój. Nic specjalnego nie było. Dzień jak codzień. Nie mając nic ważniejszego do roboty powróciłam do siebie.

niedziela, 15 kwietnia 2018

Duży stres - Oriabi

Siedziałam w jaskini. Bardzo się bałam tej wyprawy, ale jednocześnie byłam bardzo ciekawa. Nie mogłam jeść i w ogóle. Rozmyślałam nad życiem... Tia chyba mój optymizm się gdzieś zagubił, bo bałam się, że nie wrócę. Poszłam do lasu i szłam tak trochę. Zamyślona prawie wpadłam na niedźwiedzia. Zrobiłam się głodna, więc upolowałam zająca. Tak w sumie to nic za bardzo się nie działo... do czasu. Chodziłam tak po terenie watahy i zaatakował mnie niedźwiedź, po prostu było super. A tak na poważnie to przez chwilę waliłam go płonącymi łapami, ale to za bardzo nie robiło na nim wrażenia. Kiedy chciałam uciec walną mnie łapą i byłam nieźle poharatana. Zaczęłam drzeć się o pomoc i nagle podbiegł do mnie pewien wilk i zanim zemdlałam usłyszałam, że jest medykiem. 

<Forest?>

Jaskinia (Problemy Yukio cz.2)

Obudziłam się i pierwsze co zobaczyłam to przyglądającego mi się Yukio. Chciałam wstać, ale zapomniałam, że jestem na drzewie no i oczywiście spadłam na ziemie. Wstałam otrzepując się z liści, na które spadłam jakimś cudem. Spojrzałam tam gdzie stał Yukio i spojrzałam na niego moim "morderczym" wzrokiem. Bo jak on mógł mnie zostawić samą w nieznanym jeszcze dla mnie lesie?! On zeskoczył z drzewa i stanął przede mną.
-Jak mogłeś mnie tu zostawić?! Po co ja niby tu jestem?! Gdzie zniknąłeś!? Gdzie my jesteśmy?! Tłumacz się szybko Yukiś albo oberwiesz!- nawrzeszczałam na niego, bo mu się należy.
-No przepraszam już tłumaczę.
-Tylko się pośpiesz i masz mówić dokładnie.
-No to od początku. Zniknąłem, ponieważ musiałem szybko coś załatwić w świecie duchów, jesteś tu bo masz mi pomóc, na to odpowiedziałem wcześniej no i jesteśmy w lesie niedaleko miejsca do którego zmierzamy.-Prychnęłam tylko na niego i uderzyłam go w głowę, bo mu się należało.-Ej wytłumaczyłem się! Czemu tak mocno?! Jestem twoim przyjacielem nie powinnaś mnie bić.
-Zasłużyłeś sobie, a to nie moja wina, że jesteś taki słaby przez co wszystko cie boli. I co z tego, że jesteś moim przyjacielem? Mogłabym cie bez problemu zabić jakbym chciała.
-Ja słaby? Żartujesz sobie, jestem silny i sobie żartujesz z tym zabiciem co nie?
-Wmawiaj sobie to. A ja nie żartuje zazwyczaj gdy mówię o zabijaniu.
-Dobra chodź już.-przestraszył się biedaczek.
-No dobrze Yukiś.
Zaśmiałam się tylko, po chwili ruszyliśmy dalej, w sumie droga była nudna, więc ciągle mu przeszkadzałam, śmiałam się, skakałam i rzucałam w nim jakimiś patykami lub kamieniami. Po jakiś 10 minutach doszliśmy do jakiejś jaskini, Yukio się zatrzymał no to ja też.
-To tu, tylko teraz cicho, nie mogą nas usłyszeć
-Kto? Ale dobra spróbuje.
-Nieważne, teraz idź za mną.
Weszliśmy powoli do jaskini, gdzie było pełno jakiś demonów i to pewnie dlatego mamy być cicho. Bosze mam taką wielką ochotę zrobić coś z tymi demonami, coś czyli je wszystkie pozabijać.
*Rozmowa w myślach*
-*Po co tu przyszliśmy?*
-*Muszę coś odzyskać.*
-*To po co tu ja?*
-*Musisz mi w tym pomóc.*
-*Jaki niby? Mam pozabijać te demony? Nawet nie wiesz jak ja bardzo bym chciała to zrobić.*
-*Nie raczej nie, chyba że coś się nie uda*
-*Szkoda.*
Szliśmy dalej przez wiele korytarzy, aż zatrzymaliśmy się przy jakiś dużych, kolorowych drzwiach.

Wyjście z grobowca - Shinji

*jedną opowiastkę później*
~ Interesująca historia... ~ pomyślałem gdy skończył opowiadać. 
- A więc, idziemy dalej zwiedzać? - zapytał Kurinalu. 
- Ta.. - odparłem zamyślony historią. 
- W czymś problem? 
- Nie, w niczym, może się rozdzielimy? - zapytałem. 
- Dobra. 
Rozdzieliliśmy się po komnatach, gdy wszedłem do komnaty zauważyłem wiele książek, zwojów i wiele innych, analizowałem co tam jest napisane i było tam o złotej lasce z kryształem "Światła" , zaciekawiło mnie to więc wziąłem ze sobą te książki i zwoje, oparłem się o ścianę na chwile i nagle ściana się zaczęła rozsuwać, okazało się że była to ukryta komnata i były tam jakieś tajemnicze znaki, nie wiedziałem zbytnio co one znaczą więc postanowiłem wezwać Kurinalu. 
- Kurinalu! Chodź! - krzyknąłem. Kurinalu chyba przyszedł w ciągu 10 minut. - Na spacerek się wybierasz? - zapytałem sarkastycznie. 
*Niezręczna cisza* 
- Dobra do rzeczy, umiesz rozczytać te znaki? - zapytałem. 
- No tak - odpowiedział Kurinalu. Wtem zaczął czytać. 
*X czasu później* 
- Jest tu napisane o przepisie na zupę pomidorową. 
- Żarty se robisz? - zapytałem. 
- No na serio. 
- Dobra, chodźmy już. 
Wyszliśmy z komnaty i rozmawialiśmy przez drogę o różnych rzeczach, aż doszliśmy do Watahy, trochę się z nim zapoznałem choć trudno było bo był strasznie mocno nieufny i poszliśmy do Assasin żeby powiadomić o grobowcu. 
- Cześć Assasin - powiedzieliśmy. 
- Witajcie, gdzie byliście wcześniej? 
- W grobowcu. 
- Dobrze, muszę was o czymś ważnym powiadomić. 
- O czym? 
- Star i Insane zostały uwięzione przez czarnoksiężnika Akstro oraz demony zamierzają nas zaatakować głównie chatkę naszej poczciwej Nuazi więc uważajcie na siebie i szykujcie się na wojnę. 
- Dobrze. 
Później w sumie nie mieliśmy o czym rozmawiać więc się rozdzieliliśmy z Kurinalu i wróciliśmy do swoich jaskiń, ja w tym czasie analizowałem o co chodzi z złotą laską aż poszedłem spać.

< Kurinalu >

sobota, 14 kwietnia 2018

Hiroki

"Każdy ma czasem gorsze dni..."

Samiec • 18 lat

Rodzina: Lepiej o nią nie pytaj... 
Zauroczenie: Kiedyś miał... To długa i smutna historia...

Żywioł: Cierpienie 
Moce: Wywoływanie halucynacji u innego wilka na pięć minut.
Jeśli kogoś dotknie potrafi wywołać u niego bolesny skurcz.
Wszystko co żywe więdnie na jego widok, a kiedy odejdzie odżywa.

Charakter: Hiroki to skryty wilk. Nie lubi rozmawiać o przeszłości. Jest też bezduszny i potrafi zabić kogoś bez emocji. Jest też czasem irytujący i wkurzający. Hiroki jest też oddany, odpowiedzialny oraz odważny. Potrafi też zachować zimną krew i myśleć rozsądnie w groźnych sytuacjach
.
Historia: Długo by opowiadać... Powiedzmy tyle, że Hiroki zabłądził w sieci portali...

Ciekawostki: - Hiroki posiada wiele mrocznych sekretów, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dnia.
- Kiedy walczy potrafi zmienić swoją formę: