czwartek, 30 lipca 2020

Spacer w poszukiwaniu ziół - Oriabi

- Świetnie. - zabrałam torbę na zioła.
Wyszłam po chwili i zobaczyłam, jak szczeniaki ochoczo za mną ruszyły. Zwolniłam tempo, aby mogły na równi ze mną iść. Z początku pomysł z zabraniem rodzeństwa wydał się idealny, ale szybko przekonałam się, jak bardzo musiałam na nie uważać. Sama lubiłam wszędzie brykać za dzieciaka, więc wiem, jak szczeniaki potrafią być ruchliwe. Ciągle rozglądałam się i doglądałam, aby Kometa i Thunderbolt (z tego co usłyszałam) nie wpadli gdzieś albo nie zostali zaatakowani przez jakieś zwierzę. Co prawda wadera trzymała się mnie blisko, przez co jej brat wkrótce potem do nas dołączył.
W pewnym momencie się zatrzymałam i zaczęłam wąchać. Zobaczyłam kątem oka zaciekawione spojrzenia. Wyczułam ciekawą roślinę, którą zamierzałam przetestować w niedługim czasie. Otworzyłam torbę i sięgnęłam pyskiem do ciekawego kwiatka, z którego wyrastały trzy dziwne owoce wielkości porzeczki. Szybko wrzuciłam ją do torby i wyplułam na ziemię resztki łodygi owego kwiatka.
- Najczęściej tak zbieram materiały do eksperymentów. Zaczęłam, bo zobaczyłam, że dzieci oczekują jakiejś przemowy z mojej strony. - Ten okaz jest szczególnie interesujący, ponieważ ma owoce, które można przetestować na jadalność, ale to bardziej za pomocą magii z innych roślin. - spojrzałam na moich słuchaczy, a oni podekscytowani przytaknęli głową na moje informacje.
Następnie ruszyliśmy dalej. Trochę z nimi pogadałam. Bardziej o takich sprawach jak zaaklimatyzowanie się w nowej watasze i ogólne odczucia co do innych wilków. Na ten drugi temat ja głównie się rozgadałam. Lubię inne wilki, nie chcę, żeby nikt się o mnie martwił, więc nie pokazuję im całą siebie. Ale moje odczucia w tej watasze są w większości pozytywne, nieważne co się kiedyś działo. Zdobyłam nawet demoniczną przyjaciółkę (to już zachowałam dla siebie, nie chciałam ich przecież wystraszyć, prawda?). Westchnęłam tylko, gdy musiałam się schylić po kolejną roślinę. Zanim to uczyniłam, postawiłam uszy do góry. Usłyszałam niepokojący dźwięk. Jakby wielkie zwierzę? Albo to po prostu inny wilk? Coś jednak mi się nie podobało.
- Słuchajcie. - zaczęłam szeptem z nutą zaniepokojenia. - Idziemy szybko przed siebie i się nie zatrzymujemy. Nie wiem jak wy, ale nie podoba mi się dźwięk, który usłyszałam. - ruszyłam truchtem i zaczęłam śledzić wzrokiem szczeniaki.

<Kometa? Znowu się mocno spóźniłam, oops.>

Pracowity dzień - Lupo

-...Święty Horusie, kolejny dzień łażenia za tobą...- powiedziała zrezygnowana Merry, wzdychając przy tym ciężko. Bądźmy szczerzy - praca posłańca nie należała do łatwych, a jeśli doda się do tego pracę najemnika, to jest jeszcze gorzej. Wychodziłem z domu, o wschodzie słońca a przychodziłem późno po jego zajściu. W porównaniu z moją uprzednią pracą jako szaman, ta była nad wyraz ciężka i męcząca. Ciągły przymus rozmowy z kimś, bycia na posyłki. W dużym skrócie żałowałem, że się na to stanowisko zgłosiłem.
Czułem, się jakbym był ciągle w jakiejś klatce, która, mimo że była duża, to dalej nie miałem pełniej swobody, którą kochałem. Ale musiałem podjąć się jakiejś pracy, bo przecież gdybym jej nie miał, to mógłbym się pożegnać z moją pozycją społeczną, a wtedy, brońcie bogowie, nie miałbym u nikogo ani krzty szacunku!
Na samą myśl o tym, warknąłem sobie pod nosem.
Nienawidzę, gdy inni mnie nie szanują. Nienawidzę.
-... ojoj, ktoś tutaj jest wyraźnie zirytowany ...- zakpiła ze mnie znajoma mi egipska dusza. Zgromiłem ją wzrokiem, pełnym frustracji. Ostatnio ta zjawa zbytnio dawała mi się we znaki i szczerze zaczęło mnie to denerwować. Sam nie wiedziałem, czego ode mnie chce, że tak ostatnio się mnie uczepiła, Merry była jedną cholerną zagadką, ciężką do rozgryzienia, ale mówiąc szczerze - raczej nie bardzo chciałem znać powód jej specyficznego ostatnio zachowania.
- Może sobie dzisiaj odpuść i weź, za mną nie idź. - skomentowałem poważnie, pakując ostatnie przedmioty do swojej podręcznej torby.
-...a to niby dlaczego?.. - spytała zaintrygowana.
-Bo nie chcę ci nic zrobić, a nieziemsko mnie wnerwiasz ostatnio - odparłem szczerze, bez żadnych skrupułów. Kocica spojrzała na mnie jak na prawdziwego głupca.
-...ach tak?.. - syknęła złośliwie -...dobrze idź sobie sam, tylko potem nie przychodź do mnie z płaczem... - skwitowała odwracając głowę urażona. Po tej czynności rozpłynęła się w powietrzu, które od razu stało się jakby lżejsze.
Gdy pozbyłem się już jej towarzystwa to, odetchnąłem z wielką ulgą, a na mój pyszczek wkradł się malutki uśmieszek. Wyjście w końcu gdzieś zupełnie, zupełnie sam zawsze mnie radowało. Bo Mercia, czegokolwiek bym złego nie mógł o niej powiedzieć, to troszczyła się o moje bezpieczeństwo na swój własny koci sposób, przez co często zachowywała się aż nazbyt matczynie. Gdy ktoś się zbliżał, informowała gdy coś się stało pomagała. Sprawiało to, że moje życie było jeszcze bardziej nudne i owszem, czasami na prawdę jej umiejętności były wielkim wsparciem, ale mimo wszystko lubiłem czuć tę "adrenalinkę" niepewności.
Z lekko większym entuzjazmem niż przedtem, wziąłem najpotrzebniejsze mi rzeczy, które mogły mi się przydać w pracy, a po tym wyruszyłem ku "przygodzie".

Na pierwsze zadanie nie musiałem długo czekać, bo właściwie, gdy dopiero szedłem do miejsca, gdzie, przesiadywało najwięcej person, to już zaczepił mnie jakiś wilk zdaniem: "To by jesteś posłańcem?"
Jak się okazało po krótkiej wymianie zdań, ów osobnik - a dokładniej handlarz, szukał, kogoś, kto odebrałby przesyłkę z jednego miejsca i mu ją doniósł. Jako iż na tym polegała moja praca, to musiałem zgodzić się na takie zadanie. Więc przez właściwie dobre pół dnia, szukałem drogi do tego miejsca, bo mój zleceniodawca nie podał mi precyzyjnej drogi, którą bym mógł obrać, by szybko wykonać moją robotę. Ah, te wilki w dzisiejszych czasach! Za grosz rozumu w sobie!
Po parogodzinnych poszukiwaniach udało mi się jakimś cudem odnaleźć pakunek i wrócić z nim potem bez większych problemów.
Od razu, gdy powróciłem, to złapał mnie zielarz, który potrzebował ziół, a sam miał inne rzeczy do zrobienia, oczywiście więc jak na najemnika przystało, znalazłem zielska, o które prosił, by mógł leczyć innych.
I mimo tego, że wykonałem tylko dwa zadania, to byłem, tak zmęczony jakbym wykonał z 15 misji. Tak więc dla odpoczynku fizycznego oraz zarazem psychicznego, wybrałem się na dłuższe polowanie połączone z relaksującym spacerkiem pośród gąszczy lasu.
Tak więc truchcikiem, ruszyłem w kierunku znanego mi już dobrze boru, by znaleźć coś ciekawego do schrupania. Szukając zwierzyny, wsłuchiwałem się w śpiew ptaszków nad moją głową, oglądałem latające wszędzie małe robaczki. W skrócie - chłonąłem przyrodę całym sobą, napawając się jej urokiem. Bo przecież tak jak mówiłem, rzadko co bywałem sam, przez co nie często mogłem skupić się na cudnej naturze wokół siebie.
Lekko zamyślony i skupiony na przyrodzie, spacerowałem sam nie wiem jak długo. Nim się obejrzałem, byłem już przy końcówce lasu, ale nawet to mi nie przeszkod-
Nagle z moich myśli wyrwał mnie ból, spowodowany wpadnięciem na jakąś przeszkodę. Odruchowo warknąłem, przewracając się na ziemię. Skupiłem się na rzeczy, na którą przypadkowo wpadłem, a raczej... na kimś.
Przez moją nie uwagę, nie dostrzegłem wilczycy, która najwyraźniej czegoś szukała pośród drzew, albo może polowała, ale to było nieistotne. Mimo iż wyraźnie, wina leżała po mojej stronie, to nie miałem zamiaru ładnie przeprosić, bo przecież skoro wiedziała, że się zbliżam to mogła się odsunąć, czyż nie?
-Ała cholera... - usłyszałem komentarz, że strony samicy. Zmarszczyłem brwi z grymasem ukazującym moje kły i podniosłem się z siadu, w którym znalazłem się zderzając się z ową postacią.
-Mogłabyś troszkę uważać, co? - zacząłem agresywnie. Dokładnie lustrując wilczycę chłodnym spojrzeniem mych błyszczących, złotych oczu. Kojarzyłem ją z widzenia, ponieważ podobnie jak ja była najemniczką, jednak po za tym nic innego o niej nie wiedziałem.

<Teneko? Strasznie cię przepraszam, że tak długo czekałaś, ale nie miałam ani zbytnio weny, ani czasu. Mam nadzieję, że się nie gniewasz '':((>

wtorek, 14 lipca 2020

Bezimienna - Nowa w watasze!

Biezdar/Bezimienna (za zwyczaj używa Bezimienna)

"Aby oszukać świat, naśladuj świat."
William Shakespeare, Makbet 

(Autorką jest właścicielka wilka)

Wadera ▪ 20lat ▪ Wilk

Utwór:

https://youtu.be/Vg5raiDIkXM

Aparycja:
Jest ogromną, grubiutką wilczycą o nienaturalnie grubych i ciężkich łapach. Jej futro ma pięć kolorów (kolory pls używajcie z główki no na fullu widać tylko rozmieszczenie znaczeń a nie poprawne kolorki). Beżowy na piersi, łapach, długim futrze na przednich i lewej tylnej łapie i brzuchu. Jasnoszarokawowy jako prążek idący przez całe ciało po boku z obu stron, pasemko w grzywce, futerko w mniejszych uszach, paski na tylnych łapach oraz plamkę z boku głowy. Ciemny czekoladowy jako pasek na mordce obok oka i paski na pyszczku (z obu stron takie same) plecki, uszka długie futro na prawej tylnej łapie i futro na ogonie z niebieskim paskiem. Biały jako futro w większych uszach mające niebieski prążek, grzywka i spód ogona. Jej białka są pastelowo żółte, tęczówki podobnie ale bardziej wpadają w zieleń. Na brzuchu ma blizny, jedną w kształcie pioruna a drugą w kształcie gwiazdy.

Relacje:
Tata ojca - Nomen (zabity przez Biezdar)

Mama ojca - Omen (zabita przez Biezdar)

Ojciec - Snowid (zmarł przed urodzeniem dzieci)

Mama - Jezioro (zmarła przy porodzie)

Wujkowie od strony mamy - Rzeka (nie żyje), Węgielek (wychowywał Biezdar i rodzeństwo, żyje)

Bracia - Nagod (żyje w innym wymiarze)

Siostry - Kałuża (zmarła przed narodzinami), Kruk (żyje w innym wymiarze)

Profesja: Tkacz
Żywioł: Burza

Moce:
Objęcie wiatru - Bezimienna jest w stanie za pomocą wiatru trzymać przedmioty ale nie dłużej niż 30 minut bez przerwy. Bez niej zasypia na dość długi czas i obudzenie jej wcześniej niż po 10 godzinach jeśli akurat nie ma burzy z piorunami jest prawie nie możliwe. Tą mocą steruje dzięki mniejszej parze uszu (Ucho rusza się w dół, przedmiot rusza się w dół. W boki i górę działa tak samo).

Błyskawiczny spokój - Jest w stanie wytworzyć bańkę (tylko podczas burzy) w której nie pada ani nie wieje ale za to wszystkie błyskawice w nią trafiają. Jeśli inny wilk chciałby złapać trochę błyskawic do pojemnika to mógłby stanąć obok i je pozbierać tylko niech wszyscy duchowie przodków go bronią przed wejściem do środka. Bezimienna jest w stanie w niej przeżyć ale tylko jeśli położy się płasko na ziemi, inne istoty próbujące się tam dostać po prostu oberwą piorunem nad którymi ona sama nie umie zapanować. (Działa 2 odpisy czyli odpis w którym się pojawia i mój następny odpis, w trzecim znika a Bezimienna w 60% przypadków obrywa piorunem i zwija się z bólu, jeśli w ogóle uda jej się zachować przytomność, bo zupełnie traci kontrolę (przydałby się rzut kostką na piorun i na to czy jest w stanie zrobić unik). Może użyć raz na 5 sesji dziejących się podczas burzy.)

Kacze futro - Woda spływa po niej jak po kaczych piórach. Po prostu nie da się zmoczyć jej futra.

Uwagi do mocy:
I. Na ten moment brak
II. Brak
III. Woda po niej spływa, jednak trzeba pamiętać że nadal duża jej ilość może ją przytłoczyć - futro pozostanie suche, jednak odczuje ona przykładowo "opór" wody.

Mówią że ogień najlepiej zwalczać ogniem, jeżeli nie pomoże to sięgamy po duże ilości wody. Tutaj jednak zarówno woda i ogień odpowiednio wykorzystane mogą się sprawdzić, jak również kontrola błyskawic. Trzeba jednak pamiętać o nieprzemakalnym futrze co znacząco utrudnia manewry z wodą.
Najsłabiej wypada tutaj zdecydowanie wiatr, który często może jej pomóc niżeli zaszkodzić, podobnie jak jej własny żywioł.

Charakter:
Biezdar jest wilczycą nienawidzącą magii, uważną i wcale nie taką miłą. Niby ma swoje moce które trochę pozwalają jej na kontrolę wiatru i wody ale boi się ich bardziej niż swojego gniewu. Niestety mimo że nie używa swoich umiejętności jeśli tylko jest w stanie sobie bez nich poradzić to błyskawiczny spokój uruchamia się w niej sam jeśli ktoś ją zaskoczy i wyjątkowo mocno zirytuje. Przechodząc już jednak do części o uwadze warto wspomnieć że ma mocno ograniczony zasób słów. Zna nazwy kolorów, słowa opisujące teksturę, kilka nazw roślin, określenia deszczu oraz wiatru a nawet kilka sposobów na przedstawienie natężenia bólu jednak nie jest w stanie formułować zdań. To nie dlatego że nikt jej nie nauczył, po prostu jest ograniczona. Jej pamięć i myśli również działają troszkę inaczej więc kiedy słucha kogoś to jego słowa same zamieniają się na obrazy w jej głowie. Dzięki temu wszystkiemu nauczyła się bardziej zwracać uwagę na innych i jest bardziej świadoma wszystkiego co się dookoła dzieje, większość osób w końcu i tak ma ją za opóźnioną w rozwoju pół niemowę więc nie zwraca uwagi na słowa. Następną ważną cechą którą posiada jest ciekawość w pakiecie z pojawianiem się tam gdzie nie powinno jej być. Nauczyła się niedawo powtarzać "Co to... co to, co to jest?" i używa ich zawsze kiedy czegoś nie rozumie albo chce się dowiedzieć czy dana osoba ma dla niej trochę czasu (mówi tylko do przyjaciół). Lubi też podsłuchiwać rozmowy innych ale nigdy do nich nie dołącza do nich ponieważ wie że przepowiednia o jej życiu jest średnio miła a pociągnięcie za sobą niewinnych było by okrutne. Chciałaby kiedyś mieć partnera i szczeniaki ale nie wierzy że jej się uda. Stara się przestrzegać wszystkich zasad więc jeśli usłszy że ktoś je łamie to od razu pobiegnie to zapisać i powiedzieć alfie. Zdarza się prawie co dzień że oszukuje wilki z watahy albo nie przedstawia im całej prawdy. Dodatkowo jest bardzo pamiętliwa. Jeśli zajdziesz jej za skórę i uda ci się zobaczyć jak się uśmiecha to prawdopodobnie właśnie stoisz sobie na progu śmierci...

Historia:
Wilczyca urodziła się poza watahą a nawet poza wymiarem w którym wataha się znajduje, była to już swego rodzaju tradycja jej rodziny że żyli z dala od większych grup a dzieci dopiero gdy dorsły to do nich mogły dołączyć. Jej imię nadała jej babka która widziała najbliższą przyszłość. Stwierdziła że nada jej imię dla basiora dodatkowo znaczące "ten, który nie jest darem". Cała rodzina później stwierdziła że słusznie. Kiedy była szczeniakiem ona, jej siostra Kruk i brat Nagod byli wychowywani przez Węgielka czyli małego ciemno brązowego wilczka z dwiema parami uszu i niebieskimi prążkami na łapach. Był dobry w tym co robił i mimo że faworyzował Nagoda to wilczyca go uwielbiała. Rodzina zawsze jakoś tak dziwnie się na nią patrzyła. Nomen i Omen omijali ją szerokim łukiem wiedząc co niesie przyszłość. Z czasem stawało się jasne że Biezdar była zupełnie inna od rodziny. Na jej ramionach pojawiły się niewielkie rogi a futro na jej łapach stało się długie i szorstkie zamiast krótkie i jedwabiste jak u reszty. W wieku 5 lat nie umiała wypowiedzieć więcej niż sześć słów ale była silniejsza i większa niż jej brat. Na przestrzeni lat rodzeństwo zaczęło jej dokuczać, dręczyli ją przepowiedniami które dostawali od Omen. Ich życia miały być trudne ale dobre a wilczyca tylko lekko się uśmiechała. Dostała najgorszą z możliwych przepowiedni, miała umrzeć cierpiąc i żałując całego swojego życia a nie chciała do tego doprowadzić. Pewnej nocy została upokorzona przez całą rodzinę, tylko Węgielek próbował stanąć w jej obronie bo przecież wypadki się zdarzają. Nad ich domem właśnie zaczynała się burza kiedy wściekła krzyknęła "Nie Biezdar. Nie imię." Co miało znaczyć "Nie jestem Biezdar, już nie mam imienia." co w sumie było prawie prawdą. I tak nazywali ją bezimienną albo zdrajcą. W szale przypadkiem wywołała błyskawiczny spokój w który wbiegli jej dziadkowie. Widziała jak umierali i płakała. Nie chciała ich zabić. Razem z pierwszym użyciem mocy miała szczęście bo udało jej się zrobić unik przed piorunem który trafił w miejsce w którym wcześniej stała. Wszyscy byli zszokowani kiedy otworzył się tam portal. Zawyła i wepchnęła do niego Węgielka. Razem obudzili się przed wejściem do jakiejś jaskini. Niebo było czyste a oni w pełni zdrowi. Kiedy drzwi jaskini się otworzyły a ze środka wybiegły wilki to starszy od razu złapał jednego i opowiedział jak przypadkiem otworzył się portal i do niego wpadli. "Bezimienna." Powiedziała jego siostrzenica wskazując na siebie a później łebkiem pokazała na niego. "Węgielek." Oboje dołączyli do watahy i szybko znaleźli sobie zajęcie. Nikt z watahy nie zna pełnej historii.

Preferencje:
Jeśli chcecie sterować moją postacią będzie to wymagało też kontaktu między mną a wami na discordzie, po prostu mnie pingnijcie, przedstawcie sytuację i przeniesiemy się na priv.

Do do preferencji dotyczących wątków to jestem największą fanką takich w których ustalamy co się dzieje w trakcie pisania odpisów i cały czas jesteśmy w kontakcie. Chyba jedyną inną rzeczą o której umiem pomyśleć to uwielbiam wątki o wynajdywaniu nowych rzeczy i kłótniach jak powinno się wytwarzać przedmioty lub szukać materiałów.

Moje preferowane długości odpisów to takie w których nie będzie wam smutno jeśli odpiszę mniej niż wy. Nie jestem w stanie walnąć jakiegoś opowiadania na 1000 słów więc można ode mnie standardowo oczekiwać między minimum a 400 słowami (ale będę się starała o dłuższe). Staram się dość szybko odpisywać ale jeśli nie dam sobie rady przez jakość mojego odpisu wysłać go w tym tygodniu co dostałam od was post to poinformuję was o powodzie tego opóźnienia.


Towarzysz:
Niestety Bezimienna raczej nie ma ani jednego przyjaciela.

Kalari - Nowa w watasze!

"Najważniejsze we wspomnieniach jest to, żeby mieć się gdzie zatrzymać i tam je wspominać."
Autor: Terry Pratchett
Książka: Blask Fantastyczny
Cykl: Świat dysku

(Autor: Aivoree)

Wadera ▪ 25lat ▪ Wilk

Aparycja:
Karari to potężnej budowy, czarna wilczyca z mądrym, bursztynowym spojrzeniem. Ma znamię na prawej, tylnej łapie, które zostało jej na pamiątkę po walce z demonem.

Relacje:
Je rodzice porzucili ją, gdy była szczeniakiem. Na szczęście, znalazła ją para kojotów, która ją wychowała. Kojoty, nazywały się Mia i Saloh, ale kiedy Kalari miała 11 lat, wstała wcześnie rano i poszła złapać zwierzynę dla swoich opiekunów. Kiedy wróciła... znalazła ich martwych przy drzewie. Uciekła i dała radę przeżyć, jako samotnik, ale nigdy nie dowiedziała się, kto zabił te kojoty. Przysięgła jednak, że się dowie. Dowie się i zrobi wszystko, aby pożałował tego, co zrobił.

Profesja: Dyplomata
Żywioł: Gwiazdy

Moce:
• Potrafi czytać innym w myślach. Nie tylko wilkom, ale również przedstawicielom innych gatunków.

Umie się klonować, ale tylko do pięciu kopii.

Może tworzyć iluzje siebie i innych w taki sposób, że wrogi wilk może uznać, że jest w innym miejscu, niż jest naprawdę.


Uwagi do mocy:

I. Telepatia (czytanie w myślach) nie działa na alfy oraz cały czas na wilki, czy inne demony, ze względu na dość specyficzne wykorzystanie mocy. Alfa jako najwyższy w hierarchii, w tym świecie Asassin, Medder i Curo, opiera się na magii która blokuje takowe moce. Może jednak przeczytać alfie w myślach, jeżeli ta mu na to pozwoli. Czytać w myślach innych wilków i innych stworzeń może przez dwa swoje odpisy w wątku, później musi zrobić przerwę długości czterech swoich odpisów, by nie ujawnić się ze swoją mocą.
Wyjątkiem jest rozmowa w myślach, gdzie drugi wilk wie o tym iż Kalari zna jego myśli, wtedy nie ma limitu i może rozmawiać z alfą.
II. Pięć kopi jest jej maksymalną liczbą, jednak zostają one tylko przez 3 odpisy i jedynie dwie z nich są zdolne do walki. Pozostałe służą jako rozproszenie przeciwnika
III. Iluzji może użyć dwa razy na walkę z inną postacią, ograniczenie nie działa na nie zwierzynę (oprócz NPC). Iluzja jest jednorazowa, służy jako rozproszenie wilka, więc działa na niego jeden odpis. 

Specyficzny żywioł sprawia, iż większość mocy będzie dla niej neutralna. Wszystko zależy od zestawienie danych mocy ze sobą oraz ich wykorzystania.

Charakter:
Kalari jest bardzo dobrą mówczynią. Nie jest to już moc, ale zdolność, którą nauczyły ją kojoty. Zna bardzo wiele trików psychologicznych, co nie raz uratowało jej skórę. Jest bardzo sprytna, ale również nieufna. Jeśli już komuś zaufa, to jest w stanie skoczyć za nim w ogień. Potrafi być pyskata i jeśli ktoś zrobi coś, co jej się nie spodoba, to powie mu to wprost. Nie ważne, czy to szczeniak, czy przywódca. Jeśli czegoś nie lubi ponad wszystko, to rasizmu i wynoszenia jednego gatunku ponad wszystko inne. Chociaż nie łatwo zdobyć jaj zaufanie, to jest zdania, że nie należy oceniać książki po okładce i darzy jednakowym szacunkiem wszystkie gatunki.

Historia:
Rodzice, których imienia nawet nie zna, porzucili ją w lesie, kiedy była jeszcze szczeniakiem. Opiekowały się nią kojoty. Jednak w wieku 11 lat, znalazła swoich opiekunów martwych. Nie poznała mordercy. Została samotnikiem. Po jakimś czasie odkryła, że umie poradzić sobie sama. Polowała nieźle, ale unikała otwartej walki. Najpierw próbowała przechytrzyć przeciwnika. Niedawno dołączyła do watahy, kiedy doszła do wniosku, że czasy robią się coraz gorsze. Zwierzyny ubywa, a ona nie młodnieje. Poza tym, chodź sama tego nie przyzna, tęskni za towarzystwem.

Preferencje:
Zamierzam pisać... dosyć długie teksy o Kalari, dosyć długie. Koło 200-400 słów, o ile to możliwe. Wilczyca będzie starała się poznać własną przeszłość i to, co się z nią wiąże. Zrozumieć swoich rodziców, poznać zabójcę swoich opiekunów, ale ku własnej irytacji odkryje, że coraz łatwiej jej przychodzi... pogodzić się w tym i zapomnieć.


Ciekawostki:
* Słabo pływa.

* Zachowuje otwarty umysł. Nie praktykuje żadnej wiary, ale też niczego nie wyklucza.

* Lubi czasem wieczorami przystanąć, spojrzeć w gwiazdy i pofilozofować. 

poniedziałek, 1 czerwca 2020

Ciekawość, nie zawsze prowadzi do piekła - Kometa

Zdziwiłam się, gdy powiedziała, że moje imię, wpasowuje się w jej 
profesję. Fakt faktem, przyrodnia matka, mówiła mi, że moje imię, najpewniej pochodzi z gwiazd. W końcu me imię, jak nie raz twierdziła, jest przepiękne. 
Wracając... wadera z ciekawości przyjrzała się mnie. Obeszła mnie dookoła, co przyznam, trochę mnie skrępowało. Oczywiście, zaraz potem,  podeszła do lekkiego bałaganu z roślinami, których nigdy na oczy nie widziałam. No i oczywiście, odpowiedziała na moje pytanie.
Z dość sporej ciekawości, usiadłam na kamieniu, który pełnił rolę siedziska (?)... i bardzo uważnie, wsłuchiwałam się w słowa Ori.
Jak tylko uporządkowała kwiaty, spojrzała w moją stronę. Pewnie myślała, że poszłam se, bo praktycznie milczałam. Uśmiechnęła się, kiedy widziała, że jestem tu wciąż z nastroszonymi uszami, pokazując, że ją uważnie słucham.
Ori, po chwili, zaproponowała, że mi pokaże to i owo. Przytaknęłam z uśmiechem na mordce.
Wadera, widząc moją ciekawość, podeszła do ksiąg i wzięła jedną z nich. Położyła go przy mnie, poczym zaczęła tłumaczyć, że ma dużo ksiąg, słowników i notatek. Otworzyła księgę i wskazała łapą na tekst, który był zaklęciem na lewitację przedmiotów. Uważała je za lekkie, ponieważ trwa jakieś parę minut.  Ciekawe to wszystko było, lecz nie chciałam przerywać Ori, swoją ekscytacją, więc milczałam.
Wadera, ucieszyła się tym, że  ją uważnie słucham. Aż mój koniec ogona zaczął lekko merdać. Po chwili, Ori, przyniosła kolejną księgę, która była notatnikiem z rysunkami.
- Wow... - mruknęłam w zachwycie.
Rysunki były, przewspaniałe. Wskazałam po chwili, na jeden rysunek, który mnie szczególnie zaciekawił. Ori również to pokazała, tłumacząc przy tym, cóż to za kwiat.
Po dłuższej chwili, wadera wpadła na pewien pomysł. Chciała nazbierać trochę ziół i zaproponowała zabrać nas na wycieczkę.
- O tak, tak! - z podekscytowania, aż  podskoczyłam i zamerdałam ogonem.
- Zaraz wracam - dodałam po chwili, poczym, czym prędzej pobiegłam po brata.
- Thunder! - zawyłam, jak go ujrzałam.
- Co się dzieje siostro? - spytał, zrywając się na równe łapy. 
- Idziemy na wycieczkę - mruknęłam z radością. 
- Z kim? - zdziwiony.
- Z waderą imieniem Oriabi. Chodź, poznasz przy okazji ją. Jest sympatyczna. 
- No, no dobra - odpar brat.
Czym prędzej, oboje pobiegliśmy do Ori.
- Już jestem - odparłam.
- Przyprowadziłam ze sobą, brata Thunderbolta - mruknęłam, radośnie, merdając ogonem.

< Ori? sorki, że tak długo >

sobota, 2 maja 2020

Przyjemnie jest się czasem komuś wygadać - Oriabi

~ Kometa... ciekawe imię. Wpasowuje się w moją profesję. ~ pomyślałam i zapisałam sobie gdzieś na boku jej imię.
Przyjrzałam się waderze z bliska. Była jeszcze mała, miała za to piękne skrzydła. Niekiedy sama marzyłam, żeby takie mieć i móc latać. Wróciłam jednak do rzeczywistości. Zadała pytanie i pewnie oczekiwała dobrej odpowiedzi.
- Mówiąc bardziej profesjonalnie to jestem astrologiem i alchemikiem, ale po mojemu to po prostu spec od gwiazd i eliksirów albo innych rzeczy z użyciem magii. Właśnie przed chwilą próbowałam rozgryźć, na co przyda się taki jeden kwiatek, który zebrałam dawno w sumie. Czasami udoskonalam jakieś receptury, albo testuję zaklęcia. - po tym monologu wzięłam głęboki oddech i przybliżyłam się bardziej do Komety.
Akurat skończyłam układać rośliny na miejsce, a niebieski proszek posprzątam potem. Kometa najwidoczniej zainteresowała się tematem, bo sobie nie poszła, więc tyle dobrego.
- Mogę ci pokazać to i owo, jeśli chcesz. - spojrzałam na nią, a ona przytaknęła skinięciem głowy. - Więc posiadam dużo ksiąg z zaklęciami. W dodatku mam też słownik i mój notatnik, gdzie zapisuję i rysuję moje spostrzeżenia. - przystopowałam i położyłam na ziemi księgę, którą otworzyłam na przypadkowej stronie. Widniały tam zaklęcia i czasem rysunki pomagające zrozumieć, do czego było dane zaklęcie. - To na przykład... - wskazałam łapą na pewien tekst. - jest zaklęcie na lewitację jakiegoś przedmiotu. Wystarczy tak na prawdę wypowiedzieć je na głos, bądź w myślach, jeśli ktoś jest bardziej zaawansowany w tym temacie. To jest zaklęcie - jak ja to nazywam - lekkie, czyli utrzymuje się przez maksymalnie parę minut, po czym przestaje działać. - uśmiechnęłam się, gdy uważnie mnie słuchała, przeszłam do książki z moimi notatkami. - Tutaj mam swoje notatki i czasem rysunki kwiatów lub ziół i innych bzdetów. - kontynuowałam z zapałem. - Ten najnowszy kwiat to ten, którego użyłam do mojego wybuchowego eksperymentu. Poza rysunkiem umieszczam sobie wskazówki, jak np. reaguje przy ogniu, wodzie, słońcu itd., albo piszę sobie przebieg pierwszego eksperymentu z danym składnikiem, aby wiedzieć, czego na pewno nie robić, jeśli się on nie uda. - westchnęłam głęboko. Miło było komuś opowiedzieć o mojej profesji, w dodatku miałam pomysł, ale musiałam najpierw sprawdzić, czy wadera się na niego zgodzi. - Mam pomysł, żeby iść nazbierać zioła, chociaż może zbiorę coś więcej, kto wie. Możesz iść ze mną, jeśli jesteś wolna. Nawet możesz przyjść z kimś z kim niedawno się bawiłaś. Lubię czasem mieć towarzystwo podczas spacerów w takim celu. Zawsze mam gotową torbę na takie okazje. To jak? - pomachałam ogonem.

<Kometa? Bardzo przepraszam za długi czas oczekiwania na odpis>

Pierwsze kroki - Robin

Wyciągnąłem pysk w stronę słońca. Lubiłem to przyjemne uczucie promieni słonecznych ogrzewających moje ciało. Niestety nie zawsze mogłem się tym w pełni cieszyć. Ponieważ jednak nie miałem na dziś żadnych konkretnych planów, uznałem, że to doby czas na lepsze porozglądanie się po okolicach i być może bliższe zapoznanie jakiegoś wilka. Fi była moją jedyną przyjaciółką i choć bardzo ceniłem to, jak zawsze w skupieniu słucha tego, co do niej mówię, to miło by było mieć kogoś, kto od czasu do czasu będzie mógł mi odpowiedzieć. Mała mysz siedziała teraz na moim karku. Było to jej ulubione miejsce podczas spacerów. Widziała w ten sposób nieco więcej i mogła mnie bez problemu ostrzec, gdyby coś się działo. Las, w którym się obecnie znajdowałem, sprawiał wrażenie naprawdę przyjemnego miejsca. Drzewa, choć rosły dość blisko siebie, pozostawiały wystarczająco miejsca słońcu, aby to mogło oświetlić trochę trawy. Wśród soczyście zielonych liści dało się dostrzec ptasie gniazda i choć samych właścicieli owych przybytków nie widziałem, to byli oni dla mnie wyraźnie słyszalni. Nagle usłyszałem pisk swojej towarzyszki. Kątem oka zobaczyłem ptaka wylatującego ponad korony drzew.
- Fi! - Zawołałem przerażony.
Poczułem znane mi uczucie na prawej łapie. Spojrzałem w dół i z ulgą stwierdziłem, że mysz dalej jest ze mną. Pomogłem jej wspiąć się z powrotem na mój grzbiet.
- Bałem się, że ten ptak cię porwał. - Powiedziałem, uśmiechając się lekko.
Szybko przeleciałem wzrokiem po okolicy. Po ptaku nie było śladu, jednak uznałem, że lepiej będzie nie zostawać tu zbyt długo. Zdecydowanie szybszym więc niż wcześniej tempem ruszyłem dalej przed siebie. Szlak wyprowadził mnie na dużą polanę, z niewielką sadzawką w centrum. Powoli podszedłem do brzegu i zanurzyłem pysk w wodzie. Wziąłem kilka łyków i uniosłem wzrok. Dopiero teraz spostrzegłem, że po drugiej stronie znajduje się wilk. Opuściłem nieco uszy by pokazać brak złych zamiarów. Podszedłem nieco bliżej do nieznajomego i przywitałem się.
- Hej. Jestem Robin. - Przedstawiłem się. - A ty?

<Ktoś?>