sobota, 23 listopada 2019

Zlecenie - Teneko

    Wstałam jeszcze przed świtem. Męczył mnie koszmar. Nie chciałam nikogo innego za to męczyć moją osobą, więc wybrałam się na spacer. Na dworze było lekko zimno. W każdym razie na pewno nie upalnie, a para wychodząca z mojego pyska tylko to potwierdzała. Podreptałam powoli nad jakieś jezioro i zamoczyłam łapę w lodowatej wodzie. Przeszedł mnie lekki dreszcz, ale majtałam tak trochę łapą. Machałam i uderzałam też ogonem w ziemię do rytmu jakiejś piosenki.
    Było mi jednak przyjemnie, dopóki koło mnie nie przeleciał jakiś zwierz. Wzbiłam się nagle z ziemi na dźwięk. Taki odruch gotowości do walki. Potem jednak westchnęłam i usiadłam. Spojrzałam w taflę wody. Poprzeglądałam się swojemu odbiciu i po dłuższej chwili wróciłam do siebie. Udało mi się zasnąć.
    Obudziłam się przed południem. Wyszłam z jaskini i spojrzałam na Słońce, żeby określić dokładniej godzinę. Pochmurne niebo nie ułatwiało sprawy. Na pewno było przed południem. Podreptałam kawałek na późne śniadanie, żeby potem ktoś mnie zatrzymał.
- Teneko? - rzucił mi jakiś basior.
- Tak? - odwróciłam łeb i stanęłam.
- Słyszałem, że możesz zapolować dla kogoś. - zaczął.
- Jeśli chcesz, to mogę. Coś konkretnego? - zapytałam i myślałam nad ceną.
- Sarna. Ponoć gdzieś jest jakieś stado. Jakby ci się udało złapać samicę i przyprowadzić tam... - pokazał mi na jaskinię. - ...byłbym wdzięczny. Dzisiaj wyjątkowo nie mam czasu na polowanie, bo mam swoje zlecenie do wykonania.
- Rozumiem. To będzie 10 lirów. - chrząknęłam po wypowiedzi. Musiałam potem iść się napić, bo zaschło mi w gardle.
- Oh dobrze. Przygotuję na potem. Tak do wieczora chciałbym zobaczyć zdobycz przy umówionym miejscu.
    Przytaknęłam głową i ruszyłam truchcikiem do lasu, który kończył się trochę dalej, a zaraz po tym była polana. Chciałam poszukać najpierw tych zwierząt, zanim dokonam ataku na najsłabszym osobniku, albo na tym w miarę silnym. Chciał samicy, to ją dostanie. Spacerowałam między drzewami. Wciągałam nosem zapach lasu i podziwiałam widoki. Zima jest już blisko, niby jest depresyjnie, ale zawsze mogło być gorzej.
    Zatrzymałam się blisko końcówki lasu, świadczyły o tym coraz rzadziej występujące drzewa. Zobaczyłam stado niedaleko ode mnie. Przykucnęłam za drzewem i zaczęłam się przyglądać, kogo zaatakować. Wypatrzyłam ciekawą sztukę, która kulała na jedno kopyto. Podniosłam się i usłyszałam kroki, odwróciłam szybko głowę, aby następnie zderzyć się z kimś i narobić hałasu, który spłoszył zwierzęta.
- Ała cholera. - warknęłam i spojrzałam na wilka bądź wilczycę, która zrujnowała mi polowanie. Był to basior na sto procent.

<Lupo? hehe>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz