czwartek, 30 stycznia 2020

Eksperyment - Oriabi

Przeszukiwałam moje notatki pewnego dnia i natrafiłam na rysunek niebieskiego kwiatka z kryształami w środku. Przypomniałam sobie, że zasadziłam dwa okazy z dziwnej krainy, w której kiedyś byłam.
- Kopalnia Halucynek. - przeczytałam sobie na głos.
~ Pewnie już dawno wyrosły i będę mogła eksperymentować. ~ pomyślałam i wyszłam z książką na dwór w poszukiwaniu kwiatków.
Miałam na sobie moją ulubioną fioletową szatę. W końcu znalazłam je i zerwałam. Nie zwiędły o dziwo wcześniej. Położyłam je na książce i wróciłam do jaskini. Usiadłam za biurkiem i zapaliłam tym razem łapą świeczkę. Odłożyłam wszelkie niepotrzebne rzeczy na bok, aby się przypadkiem nie podpaliły albo coś. Wyciągnęłam marmurowy moździerz, który kiedyś chyba gdzieś kupiłam, albo od kogoś dostałam. Postawiłam go na bok.
Zerwałam jeden podłużny płatek z rośliny, chociaż płatek wyglądał, jakby cały czas dryfował po wodzie. Wyglądało na takie typowe magiczne coś, czego za bardzo nie da się opisać, tylko trzeba zobaczyć. W każdym razie chciałam sprawdzić, jak reaguje na różne sytuacje. Kiedy trzymając płatek w pysku i mało nie spalając sobie nosa, przyłożyłam to do ognia, to zwinęło się w delikatny rulon. Z kolei potem włożyłam go do wody, to rozwinął się i w czasie kontaktu z wodą zaczął lekko świecić.
- Ciekawe... - zanotowałam spostrzeżenia w notatniku.
Postanowiłam dać mu jakąś nazwę chociażby przejściową. Sięgnęłam do łaciny i nazwałam to Lucidum Flos, co znaczy świecący / błyszczący kwiat. Było to pierwsze, co przyszło mi do głowy. Miałam całą książkę związaną z łaciną, ale musiałam się jeszcze dużo pouczyć, żeby znać ten język na pamięć. Najbardziej jednak pamiętam zaklęcia, które nie zawsze są w tym języku. Czasami zbitek i mieszanina języków. Poza tym muszę pamiętać jeszcze nazwy ziół i kwiatów, ich wygląd i chociaż trochę ogarniać astronomię, czyli nazwy konstelacji i tak dalej. Za dużo mam na głowie, ale sama wybrałam sobie taki los.
Postanowiłam lekko zwęglić płatek nad ogniem i zmielić w moździerzu razem z konwalią i sobiriusem. Sobirius to po prostu czerwone liście o ostrym zakończeniu z pewnego krzaka. Mają działanie albo neutralne, albo kiedy zebrane jesienią pomagają na katar albo ból gardła, z tego co pamiętam. Rozgniotłam obok jeden mały kryształek z Luciduma i dosypałam. Uniosłam jedną łapę nad mieszankę i otworzyłam na szybko książkę z zaklęciami.
- Lux eminus. - wypowiedziałam na głos i zaczęłam robić powoli kółko tamtą łapą.
Moja łapa zaczęła świecić się delikatnie na niebiesko, ale coś chyba poszło nie tak, bo kiedy opuściłam kończynę, to mieszanka wybuchła. Na moje futro poleciał wyblakło-niebieski proszek, a z miski zaczął lecieć dym. Nic mnie na szczęście nie oparzyło, ale na chwilę huk mnie ogłuszył. Potem piszczało mi w uszach i powrócił słuch. Kaszlnęłam tylko z zapewne zdziwieniem na pysku. Miałam na pewno otwarte szerzej oczy. Mrugnęłam szybko. Usłyszałam głos za sobą.
- Wszystko dobrze? - nie rozpoznawałam za bardzo, kto to był, bo większość wilków znałam przelotnie. Bardziej z wyglądu, albo czasem i z imienia.
- Teraz już tak. - rozwiałam łapami dym, odwróciłam się, otrzepałam pysk i szatę oraz uśmiechnęłam. - Mogę w czymś pomóc? Oriabi jestem tak w ogóle. - zajęłam się układaniem dziwnych kwiatków na półkę i zapisałam szybko piórem w notatniku, co się stało.

<Ktoś?>

poniedziałek, 20 stycznia 2020

Nowe zadanie - Azra


Mimo wszystko słuchała uważnie Dark'a, chcąc wiedzieć co zrobić i jak. Wolała załatwić to szybko i dobrze, by nikt nie miał do niej pretensji. Była osobą która jeśli podejmuje się czegoś, woli to zrobić raz a porządnie. Nie wyglądała może na zbyt pracowitą i jej charakterek również nie sugerował nic dobrego, ale nie była leniwa, szczególnie, jeśli mogła na czymś zarobić. Mało, ale zawsze wpadnie coś do kieszeni, a ustawienie krzeseł wokół ogniska zdawało się jej banalne, choć spodziewała się, że może ich być dużo. Wykonywała cięższe zadania, by sobie dorobić, choć mogło się one okazać bardziej skomplikowane niż by mogło się jej wydawać w tym momencie. Miała nadzieje, że tak nie będzie. 
Skinęła głową na słowa basiora. Niezbyt była zadowolona, że może dostać niedużo, ale rozumiała to. W końcu nie było to jakieś super trudne i ważne zadanie. Zdawała sobie sprawę doskonale, że za nic nie robienie, nikt jej nie da pieniędzy - tak świat nie działał, o czym się przekonywała nie raz. Akceptowała taką kolej rzeczy, w końcu nie mogła nic na to poradzić ani tego zmienić, tylko i wyłącznie się dostosować, jak robiła to w wielu sprawach. Czasem łatwiej się pogodzić z czymś niż walczyć, mimo tego, że się nie wygra.
Szła dalej spokojnym krokiem razem z Dark'iem. Kiedy usłyszała jego słowa, starała się powstrzymać przed powiedzeniem co uważa o świętach i jaka jest to bzdura. Po co coś celebrować? I tak nic to nie zmieni, oprócz zmarnowania czasu i pieniędzy na durne dekoracje czy też inne rzeczy. Święta widziała tylko jako okazje do zarobienia na wilkach, które chcą kupić jakiś prezent lub ładną ozdobę pasującą do okazji - nic więcej. Sama nie pamiętała kiedy ostatni raz obchodziła jakieś święto, nawet swych urodzin nie celebrowała. Nie miała jakoś na to czasu, chęci i uważała, że jest to zbędne. Po co świętować urodziny? Jest to bezsensu. Dawanie komuś prezentów z okazji tego, że zestarzał się. Niesamowite. Postanowiła odpowiedzieć neutralnie, by nie zrazić do siebie nikogo. Nie było to coś, czego chciała w tym momencie. Nie sympatia innych wilków w watasze, była by męcząca.- Brzmi ciekawie. Nie słyszałam o waszym święcie, choć mam obeznanie dość dobre w innych kulturach.- Powiedziała  i słysząc jego pytanie przytaknęła.
- Tylko jeszcze mi powiedz gdzie się znajduje oraz gdzie mogę znaleźć te krzesła, bo zakładam, że pewnie macie na to jakiś schowek lub rzemieślnik specjalnie jakieś zrobił.- Rzekła zanim by zdążył odejść. Były potrzebne jej te informacje i bez nich by raczej sobie nie poradziła. Mogło być też tak, że wilk tego nie wiedział i by musiała zawracać do Alfy, której szczerze wolała nie przeszkadzać, bo domyślała się, jakie ma urwanie głowy albo by musiała kogoś popytać, a nie była ona osobą, która pała do kontaktu z innymi. 
<Dark?>

Ranny za rannym - Forest

   Wstałem ze swojego legowiska. Było wcześnie. Nałożyłem futro zwierzęcia na swój grzbiet i opuściłem swoją jaskinię. Starałem się być cicho, by nie obudzić moich sąsiadów. Udałem się do lasu w poszukiwaniu ziół, gdyż zaczęło mi ich ostatnio brakować. Nie zajęło mi to jakoś dużo czasu, więc wróciłem do swojego domu w ciągu kilkunastu minut. Nie minęła chwila, a już się zaczęli zbierać pacjenci. Lubię Święto Pojednania, ale nie wypadki, które w trakcie tego zamieszania się dzieją. Więcej zamieszania, więcej rannych. Zamyśliłem się przez chwilę. Chodziło mi wiele myśli po głowie w trakcie pracy. ~ Brak mi jakiejś rozrywki. Chciałbym udać się jak za starych czasów na jakąś wyprawę w nieznane. Czuję się trochę wykończony tą pracą. 

   Nastał wieczór. Byłem zmęczony, więc położyłem się na swoim legowisku. Wziąłem książkę obok siebie. Zacząłem ją czytać. Była dość ciekawa, a dokładniej opowiadała o technikach używania żywiołów. Przewracałem stronę za stroną, w końcu się okazało, że zasnąłem przy niej.

Czas się ruszyć - Taeko

Już od dłuższego czasu leżałam znudzona w mojej jaskini patrząc na tę jakże niesamowitą ścianę, w której prawdę mówiąc nie było zupełnie nic ciekawego, byłam jednak trochę zmęczona, ze względu na to, że ostatnio nie spałam zbyt dobrze. Po niezbyt długiej chwili, w końcu zmusiłam się, żeby wstać oraz podejść do wyjścia z jaskini, na zewnątrz było sporo śniegu, bo kto by się spodziewał śniegu w zimie, no nie mam zielonego pojęcia. Zauważyłam też kilka wilków, bliżej czy dalej, najprawdopodobniej zajęci byli swoimi sprawami, w końcu trwały teraz te całe przygotowywania, a właśnie one były jedną z przyczyn tego, że musiałam zmusić się do wyjścia. Chciałam poszukać Insane, która tak jak ja była odpowiedzialna za jedzenie, w tym wielkiego jelenia, czas wielkiej uczy zbliża się coraz szybciej, więc uznałam, że to już czas ruszyć się i to załatwić, aby nie zostawiać czegoś tak ważnego na ostatnią chwilę. W oddali zauważyłam Yui, ona była za to kucharzem, więc można się spodziewać, że nasze obowiązki są w pewnym stopniu ze sobą powiązane, by zdobywamy jedzenia, a ona jest odpowiedzialna za jego przygotowanie i tyle w sumie. Postanowiłam podejść do niej i spytać się czy może nie widziała gdzieś Insane, chociaż uważam, że jest na to raczej mała szansa, jednak nie zaszkodzi się spytać, podeszłam do niej szybkim krokiem.
- Hej Yui. - uśmiechnęłam się lekko w jej stroną, nie musiałam się nawet wysilać się na ten uśmiech, Yui była moją dobrą przyjaciółką i cieszę się, że ją widzę.
- Hejka Taeś! - mój uśmiech, w porównaniu do jej był niczym, czasem zazdroszczę jej takiego nastawienia - Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej. - jak zawsze martwi się o innych,
- Jest w porządku, jestem tylko trochę zmęczona.
- W takim razie powinnaś odpocząć.
- Już się wysiedziałam u siebie, więc postanowiłam zająć się przygotowaniem do święta.
- Więc co cie sprowadza do mnie?
- Chciałam się spytać czy może nie widziałaś gdzieś Insane.
- Było mówić od razu! Wydaje mi się, że całkiem niedawno widziałam ją w lesie.
- A już myślałam, że będę musiała sama jej szukać, dziękuje.
- Nie ma za co.
- Dzięki, miłego dnia.
- Nawzajem.
No to czas udać się teraz do lasu, mam nadzieję, że ona dalej tam jest, bo inaczej nici z szybkiego jej znalezienia, więc szybciutko poszłam w stronę lasu, mimo wszystko nie chciałam tracić energii na bieganie, w końcu same jej znalezienie to nie koniec. Gdy w końcu znalazłam się w lesie rozpoczęłam poszukiwania wadery, tylko prosząc w duchu, aby znalazła się jak najszybciej.
                                                 
                                                                       <Insane?>

niedziela, 19 stycznia 2020

Poranne obowiązki - Oriabi

Obudziłam się wczesnym rankiem. Do mojej przytulnej jaskini zawiał zimny wiatr, więc założyłam szatę czy coś w rodzaju płaszcza z kapturem w kolorze ciemnego fioletu.
~ Teraz to już bardzo wyglądam na jakiegoś maga, tylko różdżki mi brakuje. ~ pomyślałam sobie i zaśmiałam się lekko.
Podeszłam do mojego skromnego biurka z zapiskami na temat eliksirów i przysunęłam sobie świeczkę. Dmuchnęłam lekkim płomieniem z pyska, aby ją zapalić i przyjrzałam się ostatniej zapisanej kartce z poprzedniego wieczora. To była zwykła mikstura lecznicza. Raczej próbowałam ją ulepszyć, ale nic nie działało. Może po prostu byłam zmęczona i dlatego nic z siebie nie wyksztusiłam. Próbowałam właśnie dodać jakieś zioła do wcześniej przygotowanej cieczy i wymówiłam coś w innym języku. Miałam księgę z różnymi prostymi zaklęciami. Dosłownie w nazwie można było znaleźć słowo "podstawy" zaklinania czy tam zaklęć. Do końca nie wyszło, jak chciałam, bo eliksir przybrał całkowicie inny kolor. Miał być miętowy, a był pomarańczowy. Westchnęłam tylko, zapisałam moje odkrycie, założyłam kaptur i zgasiłam świeczkę. Odłożyłam dwie książki na biurko i znalazłam jeszcze na ziemi moje zapiski o gwiazdach. Powiem tak - niezły bajzel z tymi moimi wszystkimi książkami i ogólnie rzeczami. Nie mialam zbyt dużo czasu na układanie wszystkiego, w sumie w takim "porządku" lepiej mi się pracuje. Musiałam spotkać się z niejaką Anabel. Ktoś mi mówił, że to po prostu Emili pod jej nowym imieniem. Za dobrze jej nie znam, ale mamy razem przystrajać miejsce do święta. Ruszyłam się więc i wyszłam z miejsca zamieszkania. Wzięłam głęboki wdech świeżego powietrza i podreptałam, aby coś zjeść. Nie byłam w humorze, żeby na coś polować, jak za dawnych lat, więc po prostu wzięłam coś z zapasów. Następnie ruszyłam do wilczycy, z którą miałam się spotkać. Poznałam ją po wyglądzie jej pleców. Podeszłam bardziej od boku, żeby jej przypadkiem nie wystraszyć.
- Hej Ann tak? Jakby co, to ja jestem Ori. Miałyśmy razem przystrajać całe miejsce spotkania wilków. - zdjęłam kaptur z głowy, żeby nie było, że jakoś się skrywam.

<Anabel?>

Praca - Dark

Przewróciłem oczami, kiedy wyszliśmy z jaskini alfy.
~ Musiałem dostać akurat waderę i to nową. ~ westchnąłem tylko w myślach i zwróciłem się do mojej nowej pomocniczki.
- Więc tak: Musimy skoczyć po drzewo, ale w sumie ja się mogę tym zająć. Ty natomiast możesz ustawić siedzenia wokół wielkiego ogniska. Jeśli dasz radę przytargać wszystko. I tak ci pomogę jakby co. Co do nagrody, to pewnie alfa ci zapłaci. Nie będzie to wielce jakiś majątek, ale parę lir zawsze do kieszeni wpadnie. - ugryzłem się w język, żeby nie powiedzieć jej czegoś w stylu "Tylko mi nie jęcz, że to za mało za taki wysiłek.".
Nie chciałem zawieść alfy, która jednak powierzyła mi kogoś, żeby się nie odizolował od społeczeństwa. Widziałem, że nie była bardzo zachwycona, ale ja też nie tryskałem radością. Udało mi się mówić w miarę neutralnym tonem z neutralną mimiką, aby jej nie zniechęcić do siebie od razu. Ori zawsze miała rację, że z moim nastawieniem, to dziewczyny czy chociaż przyjaciółki nie znajdę. Czasami trzeba przeboleć, już i tak z nią mam trochę zepsute relacje przez jej głupiego kolegę. No znowu zacząłem o nim rozmyślać, zamiast brać się do pracy.
- To całe święto jest przyjemne, z tego co słyszałem od siostry. Jest też bardzo ładnie tak magicznie. Tak bardziej magicznie. - uśmiechnąłem się lekko. - To co spotkamy się przy ognisku?

<Azra?>

piątek, 17 stycznia 2020

Małe ogłoszonko

Drogie wilczki moje! Wadery i Basiory, posłuchajcie mnie teraz bardzo uważnie, przycupnijcie na chwilkę, ponieważ ta wiadomość powinna dotrzeć do wszystkich.

Już dość dawno temu, pojawiła się Galeria Autorów na blogu, która zniwelowała wszystkie obrazki na nim, a w zamian mamy obrazki od autorów, którzy zezwolili na ich korzystanie. Spowodowało to wielką zmianę w kartach postaci, które dostały nowy wzór.
Przez wzgląd na dobro tego bloga, by wyglądał schludnie, również pod względem kart postaci, co może zachęcić przyszłych graczy do dołączenia do watahy.

Dlatego każda osoba, która nie odda poprawionej karty postaci wilka zostanie usunięta pierwszego lutego z bloga. Jestem zmuszona podjąć taką decyzję, a jeżeli nie możecie znaleźć odpowiedniego arta do postaci, wystarczy mi opis w Aparycji, art możecie dać później albo w cale jak jest w przypadku Adiana i Azry.

~Wasza Asser

wtorek, 14 stycznia 2020

Adian - Nowy w watasze!

Jego imię jest pochodzenia rosyjskiego, które oznacza ,,Miły'' i ,,Uprzejmy''.
,,Niszczenie jest znacznie łatwiejsze od tworzenia'' 
Suzanne Collins, Igrzyska śmierci

Basior (Samiec) ▪ 15

Utwór: https://www.youtube.com/watch?v=dS5GfL9F7L4

Aparycja:
Adian jak można domyślić się, wyróżnia się swoim wyglądem dość mocno. Biała sierść z refleksami srebra, wyróżniała się nawet w jego Watasze. Ma dość pokaźny pysk i zębiska. Jego futro jest bardzo grube - jak można się domyślać, w górach panuje srogi klimat, szczególnie tych śnieżnych, przez co jego sierść musiała do tego przywyknąć. W lato przy upałach będzie się niestety męczył niesamowicie, bo u niego przez wszystkie pory roku panował straszliwy mróz, również jego uszy są mniejsze przez klimat - ale nie dajcie się zwieść, wciąż doskonale wszystko słyszy. Czarny duży nos i oczy które od razu przyciągały wzrok innych - jedno oko fiołkowe, drugie czerwone niczym ogień. Jego matka miała czerwone piękne oczy, wręcz rubinowe, a ojciec fioletowe, nie był to nachalny fiolet, bardziej taki spokojny, lekki. Możliwe, że oko po swej matce było jedyną cechą jaką odziedziczył po niej, bo każdy zawsze uważał, że wygląda jak kropla w krople z ojcem, szczególnie kiedy jeszcze bardziej dorósł. Trzeba przyznać, że do najmniejszych wilków on nie należy - jest on ogromnym basiorem, który jest dobrze zbudowany, mimo tego, że jest jeszcze młody. No i oczywiście jego łapy, które od białego futra, przechodzą w jakby ognisty odcień wymieszany z pomarańczowym, odrobinę żółcią i czerwienią, wygląda to trochę jak zachód słońca, a podczas używania swej umiejętności, zdobywa ona prawdziwego blasku i wygląda jak prawdziwy ogień, choć on tylko rozgrzewa swe łapy. To zdecydowanie najbardziej przykuwa uwagę innych w nim. Jego ogon, duży, puszysty, przechodzi w ciemniejsze odcienie na końcu, w zimny brąz, jest to spowodowane umarszczeniem jego matki, która była wilczycą o brązowej sierści. Jest on niebywale zwinny mimo swej masy i siły, bowiem wspinanie się po górzystych terenach i skakanie po skałach, zrobiły swoje - jest on urodzony do wspinaczki i robi to niezwykle sprawnie. Ma on bardzo duże i silne pazury, przystosowane właśnie specjalnie do chodzenia po górzystym terenie. Siły mu nie mało! Należy do bardzo krzepkich wilków, zawdzięcza to temu też, że sam zaczął trenować po opuszczeniu Watahy, by nie wypaść z formy, czego by nie chciał, zważając na to, jakie niebezpieczeństwa mogą na niego czyhać. Posiada parę blizn po swej pracy jako górnik lub przez inne wypadki, jednak większości z nich nie widać przez jego umarszczenie, jedyne jakie posiada i to widocznie, to właśnie kolor futra na łapach. 

Relacje:
Z swymi rodzicami miał bardzo dobre i zawsze z uśmiechem na twarzy ich wspomina.
Z watahą się dogadywał się nawet nawet, ale nigdy nie czuł do niej mocnej więzi i przynależności, możliwe, że było to spowodowane tym, że stracił tam swą rodzinę przez co znielubił to miejsce.
Posiada jedną przyjaciółkę przed którą się w miarę otworzył - jest to Sereniti i utrzymuje z nią kontakt listowy.
Nie ma rodzeństwa, zauroczenia, a znajomych pozna zapewne w watasze Skalnego Zbocza.

Profesja: Rzemieślnik (Uczeń)

Żywioł: Żar
Moce:
Odporność na ogień - Umie sprawić, że na długi okres czasu (Maksymalnie 5-6 odpisów) ma odporność właśnie na niszczycielski żywioł, jednak aktywacja tej mocy trwa 1-2 odpisy (1 jeśli chce użyć Śmiertelnego dotyku, 2 jeśli Iskry). Jest wtedy całkowicie odporny od ognia i nie może się nim sparzyć, futro nawet mu się nie będzie przypalać.

Ognisty dotyk - Potrafi rozgrzać swe łapy do horrendalnych temperatur. (Może wszystkie na raz lub przednie tylko albo wyłącznie tylne). Możliwe, że udało by mu się spalić nawet kości gdyby odpowiednio je rozgrzał. Jest to niebezpieczna bardzo umiejętność, szczególnie dla niego. Może mieć przez to problemy z chodzeniem. Rozgrzanie jego łap trwa pół odpisu do 100 stopni i zwiększa się w zależności ile poczeka. (Każde pół odpisu - kolejne 100 stopni, musi mieć jednak na uwadze to, że jego odporność na ogień trwa maksymalnie 5-6 odpisów. Nawet jeśli rozgrzeje 4 łapy, będzie trwać to tak samo jak normalnie, ale trzeba mieć na uwadze to, że może nie być w stanie w ogóle chodzić). Wtedy stają się jego łapy bardzo charakterystyczne - jego futro mieni się w kolorach ognia, co doskonale widać na jego białym futrze.

Iskry - Za pomocą magi umie w swych płucach uformować drobinki żaru. Jeśli spadną na futro mogą je wypalić (Oczywiście niewiele, w końcu są małe) i dostać się do skóry którą mogą boleśnie poparzyć (Nie jest to bardzo poważne oparzenie, ale w dużej ilości ktoś może mieć problem). Umiejętność przygotowuje przez dwa odpisy. Później wypuszcza żar z pyska który wpada w losowe przedmioty i może je lekko uszkodzić bądź zapalić, zależy z czego są wykonane. Trzeba szczególnie uważać na oczy przy tej jego umiejętności, bo jest to miejsce które może najbardziej skrzywdzić podczas użycia jej.

Uwagi do mocy: 
Żywioł wody działa oczywiście na niego bardzo negatywnie, może ona dezaktywować Ognisty dotyk, lecz też zależy jaką on temperaturę osiągnie, jeśli będzie ona powyżej 100 stopni, może tylko trochę ochłodzić jego łapy, bo jak nam wiadomo, woda wrze w 100 stopniach i możliwe, że bardzo łatwo zamieni ją w parę wodną. Działa ona za to bardziej na Iskry, których łatwo może się pozbyć, gorzej, że musi albo wcisnąć mu swą wodę do pyska w chwili wypuszczania albo zalać wszystkie drobinki żaru, które jak rozwieje wiatr - może mieć problem. Lód o dziwo nie jest tak dobry na niego, może go łatwo roztopić za pomocą Śmiertelnego dotyku, jeśli osiągnie temperaturę powyżej 100 stopni i zamieni ją od razu w parę wodną. Za to jest bardzo dobra na iskry, lepsza niż woda, bo jeśli zamknie się go w lodowej pułapce, która będzie miała bardzo grube ściany, to atak nie wypali. Ziemia działa za to najlepiej na jego Ognisty dotyk, łatwo można jego rozgrzane łapy unieszkodliwić, by nie mógł się poruszać. Na Iskry działa różnie, zależy od umiejętności użytkownika.

Lepiej nie używać przy nim wiatru, bo to tylko będzie podsycać Iskry i sprawiać, że mają dalszy zasięg, nie zaleca się też używanie na nim żywiołu ognia, bo nic to na nim nie robi, jeśli włączył swą odporność na ogień. Słabo też na niego działa dosyć metal, ze względu na to, że może będzie w stanie go topić przy odpowiedniej temperaturze którą uzyska.

Reszta żywiołów w gruncie rzeczy jest neutralna dla niego tak jak magia, światło, ciemność itd, zależy od użytkownika i jego umiejętności.

[Owe uwagi napisała autorka, jeżeli w praniu wyjdzie iż moce są same w sobie zbyt op, przedyskutuję ich osłabienie.]

Charakter:
 Adian jest osobą dość zamkniętą w sobie, otoczył się dość grubą warstwą lodu, mimo to, nie jest on w żadnym wypadku niemiły czy też wredny, do każdego ma szacunek którego nauczyła go matka, traktuje większość osób których nie zna, z tak zwaną ,,chłodną'' uprzejmością. Zdecydowanie pierwsza cecha charakteru która rzuca się w oczy, jest to, że zdecydowanie jest osobą małomówną, która nie wyraża swej opinii nie pytana, mimo tego, że może mieć wiele wartościowych rzeczy do powiedzenia. To ten typ osoby, który dużo myśli, analizuje i ciągle chodzi głową w chmurach. Trzeba przyznać, że jest on doskonałym słuchaczem i tym samym powiernikiem, nigdy nie zdradził czyjegoś sekretu i nie oceniał nikogo od razu po jego czynach - wolał spojrzeć szerzej i postawić się na miejscu tej osoby, spojrzeć na sytuacje neutralnie i wysuwać wnioski, umie bardzo dobrze doradzać komuś w ciężkich sytuacjach. Jego opanowanie jest niesamowite, posiada nerwy ze stali i nie ulega presji podczas sytuacji bardzo stresujących, z gniewem również tyczy się to samo, by go wkurzyć, trzeba się na prawdę nasilić, bo ma jeszcze anielską cierpliwość. Adian niestety nie zawsze daje drugą szansę osobie która go zraniła, bardzo łatwo sprawić, że z bliskich przyjaciół, nagle zamknie się na tą osobę i będzie się starał urwać kontakt. Bardzo go boli zdrada przyjaciela, bo niezwykle przywiązuje się do nich, nawet jeśli tego nie widać. Jest on lojalnym przyjacielem. Trudno rozkruszyć jego lód wokół niego, bowiem przez stratę najbliższych mu osób, zdystansował się mocno do innych, ale kiedy uda się to komuś zrobić, wyjdzie z niego bardzo miły i sympatyczny wilk, który posiada poczucie humoru i to o dziwo nie małe! A na co dzień niby taki poważny. Ma małe problemy z wyczuciem sarkazmu lub ironii i czasem bierze niektóre rzeczy zbyt poważnie, jakby nie posiadał poczucia humoru, ale je ma, choć skrupulatnie ukrywa jakby było to coś złego. Podczas zajęcia, które kocha robić i podziwia, można zauważyć jego szczęście, zapomina wtedy o wszystkim, skupia się na swojej robocie i stara się ją zrobić najlepiej jak potrafi. Kocha tworzyć, kocha robić coś, co wilki są w stanie nazwać sztuką, a nie tylko bronią do zabijania czy też obrony. Jest on odważny, co prawda ta odwaga przekłada się bardziej na czyny, a nie słowa które wypowiada. Nie umie przejść obojętnie wobec osoby która potrzebuje pomocy, nawet jeśli jej nie lubi i darzy szczerą niechęcią, to i tak, podejdzie, spyta czy chce ona jego pomocy. Nie umie inaczej, jego matka nauczyła go tego i najwidoczniej już mu tak zostało, oczywiście stara się nie być nachalny i jeśli ktoś ewidentnie odmawia, to odpuszcza, no chyba, że widzi, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że zrobi sobie krzywdę, czego by nie chciał. Kolejna jego cecha to jest szczerość - naprawdę, jeśli ktoś go przyłapie na kłamstwie, to wręczę mu osobiście złoty medal! No może nie mówi zawsze wszystkiego, po prostu czasem omija niewygodne tematy, bo nie widzi sensu łgać, a o tym mówić też nie chcę, więc mówi normalnie, że woli o tym nie opowiadać i porozmawiać o czymś miłym. Jeśli ktoś chce jego szczerą opinie na temat, która nie jest mocno brutalna i jest ubrana w bardziej łagodne brzmienie, może na to liczyć. Adian sam przed sobą musi przyznać, że jest samotny i trzyma wszystkie swoje problemy i emocje w środku, przekuwając je w wieczną powagę na zewnątrz i emocjonalność, choć w środku panuje u niego istny wulkan emocji, który w każdej chwili może wybuchnąć.

Historia:
 Adian urodził się w watasze ,,Lodowatego Kła''. Jej użytkownicy jak można się domyślać, specjalizowali się w żywiole lodu, co było znaczną większością, ziemi, zapewne przez to, że żyła ona na górzystych terenach i metalu. Więc jak to możliwe, że Adian zyskał żywioł żaru? Tego sama wataha nie wiedziała, ponieważ jego ojciec miał żywioł metalu, a matka śniegu.
Jego ojciec - Kiril, był rzemieślnikiem watahy, przez niego, od małego w Adianie zrodziła się pasja do tego zajęcia. Uwielbiał często przesiadywać w pracowni ojca i patrzeć jak wykuwa broń, wyrabia różne naszyjniki czy też bransolety lub po prostu szlifuje drogocenne kamienie które znalazł. Zrodziła się w nim prawdziwa pasja i bardzo chciał zostać w przyszłości rzemieślnikiem jak jego ojciec. Kiril obiecał mu, że jak będzie miał już 12 lat, zacznie go powoli wprowadzać w tajniki, bo na razie był jeszcze za młody i nawet nie odkrył swego żywiołu i umiejętności. Był on zawiedziony, lecz się zgodził na takową umowę.
Jego matka zajmowała się zielarstwem, co w górach było niezwykle trudne - bowiem musiała wspinać się po górzystym terenie, by znaleźć upragnioną roślinę. To zadanie nie było łatwe, lecz kochała swe zajęcie, uwielbiała wspinaczkę i widok z góry na piękny krajobraz Tajgi. To ona uczyła młodego szczeniaka jak poruszać się sprawnie po górach i zwracać niebezpieczeństwa na nie. Miał dzięki niej też dość sporą wiedzę o roślinach rosnących w nich i właściwościach. Bardzo lubił wychodzić na wypady z swoją rodzicielką, które kończyły się prawie zawsze owocnie. Nauczył się również oczywiście jak wyrabiać różne maści czy też leki, które najbardziej wykorzystywały dobre czynniki roślin. Nosiła ona imię Raisa.
Tak mijało mu dzieciństwo, które było dość radosne, niestety w swej watasze nie miał za wielu rówieśników, mimo tego, że była duża. Trzeba przyznać, że każdy wilk tam ciężko pracował - ich gospodarka opierała się głównie na wydobywaniu surowców, które później wykorzystywali, co trzeba przyznać, było męczącym i długotrwałym zajęciem, co nieczęsto zachęcało kogoś by miał dzieci, za to byli dość kluczową watahą - góry skrywały wiele skarbów i drogocennych kruszców. Brak szczeniaków w jego wieku, przełożył się na jego charakter - stał się dla obcych bardziej chłodny, bo nie wiedział dokładnie jak ma się zachowywać wśród innych, czuł się dziwnie i niekomfortowo, kiedy nie wiedział jak odpowiedzieć na niektóre rzeczy. Jego matka na szczęście starała się go uświadamiać, co jej wychodziło albo lepiej albo gorzej.
Niestety pewnego dnia wydarzyła się tragedia. Kiedy Adian osiągnął wiek 10 lat, powoli się zbliżając do upragnionej 12, by stać się uczniem swego taty, niestety on zginął przez niemiły incydent. Bowiem Kiril oprócz tego, że był rzemieślnikiem, często miał w zwyczaju chodzić do kopalni i zajmować się trochę górnictwem, ale oficjalnie nie był zatrudniony, można powiedzieć, że miał pewnego rodzaju pozwolenie na to, ze względu na jego moc, która ułatwiała innym to, by namierzyć jakiś metal - umiał on wyczuwać dany jego rodzaj doskonale, był takim trochę sensorem. Pewnego razu, gdy go poproszono o pomoc, by znaleźć metal na który było duże potrzebowanie, niestety zdarzył się wypadek - podpory w kopalni zawiodły i sufit zawalił się pod Kiril'em, kiedy próbował wydobyć metal za pomocą swojej mocy. Niestety była to zbyt wielka ruda i tak spowodował się następujący ciąg wydarzeń - kiedy udało mu się ją wyciągnąć razem z górnikami, przypadkiem uderzył nią o belkę która podpierała ścianę oraz sufit, ta pękła dość łatwo pod naciskiem rudy z ostrymi krawędziami, przez to załamała się cała podpora, a kamienie się obluzowały przez wcześniejsze dość agresywne próby wyciągnięcia danego surowca. Jego ojciec nie zdążył się uratować. Oboje razem z matką popadli w żałobę. Niestety jako medyk Raisa nie zarabiała zbyt dużo, więc Adian podjął decyzję, że zacznie jej pomagać zarobić w pracy jako górnik. Jak można było się domyślić, nie chciała ona na to kompletnie się zgodzić, przez to jak straciła swego męża. Nie przejął się on jej zdaniem i przeciwstawił się jej. Poszedł porozmawiać z Alfą, by została mu przyznana praca mimo swej niepełnoletności. On długo się zastanawiał i nie chciał się zgodzić, uważał, że mógł w łatwiejszy i lepszy dla niego sposób zarobić, może nie tyle ile na takiej pracy, ale wciąż. Był on nieugięty i w taki sposób przekonał Alfę, który w końcu miał go dość.
Głównie pomagał górnikom, nie wykonywał aż tak ciężkich prac jak oni, jednak zdecydowanie również nie był zbędny. Dzięki temu utrzymywał siebie i matkę bez problemu. Mijały tak lata, a on im coraz starszy się robił, tym większa praca fizyczna na niego spadała. Zapomniał o swym celu jakim było zostanie rzemieślnikiem. Trzeba przyznać, że jego kondycja fizyczna i siła była na dużym poziomie mimo dość wczesnego wieku, ale tak praca fizyczna działała na niego. W końcu kiedy osiągnął 15 lat, jego matka niestety zmarła przez śmiertelną chorobę. Nie było dla niej ratunku i Adian został sam. Nie miał ochoty większej zostawać w watasze. Nie miał już tu nikogo i nikt go nie trzymał, a zawsze chciał zwiedzić trochę świata i zacząć gdzieś nauki na swą wymarzoną profesje, jednak nie mógł zostawić Raisy na pastwę losu. Tak o to po pogrzebie matki, spakował się i wyruszył w świat. Włóczył się przez większość czasu, aż natrafił na pierwszą przeszkodę, którą był groźny wilk, który chciał ograbić młodszego od siebie Adiana. Nie odkrył on swego żywiołu i mocy - nie miał ku temu okazji by popróbować różnych rzeczy. Niestety doszło do walki i nie miał jak on uciec. Wtedy właśnie odkrył pierwszą z swych umiejętności - Ognisty Dotyk. Kiedy wilk rzucił się na niego i przewrócił go całkowicie na plecy, a sam nad nim zagórował, on rozpalił swe łapy wszystkie cztery do czerwoności i go odepchnął do siebie parząc boleśnie w brzuch. Niestety Adian sam poparzył swe łapy, futro jego też na tym ucierpiało w okolicach łap. Nie mógł stanąć na nich by nie czuć pieczenia i przeszywającego bólu. Na szczęście odgłosy ich walki ktoś usłyszał, jak się okazało była to wilczyca o imieniu Sereniti, która pomogła mu. Po wrogim wilku nie było śladu - najprawdopodobniej uciekł uznając, że jego rany są zbyt silne, by móc kontynuować walkę. Opatrzyła mu ona łapy i dzięki niej doszedł szybko do zdrowia. Niestety jego futro nie odrosło normalne. Miał na nich bowiem przejście które było czerwone, im bliżej końca łapy, tym mocniej czerwone było jego futro. Najprawdopodobniej stało się to przez użycie mocy bardzo niedokładnie i pośpiesznie, zamiast włączyć odporność na ogień i poczekać jak ze spokojem się rozgrzeją, zadziałał od razu, przez co magia w jakimś większym i mniejszym stopniu wydostała się i zrobiła taki, a nie inny efekt. Jak wrócił do siebie, okazało się, że Seren nie posiada watahy i działa na własną rękę mieszkając w domu. Była ona mistrzynią defensywy i na swój dom nałożyła obroną kopułę, którą utrzymywała dzięki artefaktowi który miała w swym posiadaniu. Bardzo ją polubił, ale rozstał się z nią od razu, kiedy tylko stanął na nogi, a raczej łapy. Nie chciał od razu wyruszać, bardzo się przywiązał do niej i polubił, była jego pierwszą przyjaciółką, ale też nie chciał nadużywać jej gościnności. Postanowił, że będzie utrzymywać z nią kontakt listowy, wiedząc, że Seren czuje się zapewne trochę samotna bez swej watahy. Nie przeszkadzało mu o dziwo znamię które zostawiła moc, uważał to za pewnego rodzaju przestrogę dla niego, by uważać bardziej na siebie.
Podróżował tak przez dłuższy czas ucząc się niezależności i roztropności, aż w końcu trafił na watahę Skalnego Zbocza, gdzie śnieg już dawno spadł... Postanowił się w niej zatrzymać na dłużej i może znaleźć mistrza, który nauczył by go rzemieślnictwa.

Ciekawostki:
Uwielbia czytać książki różnorakie, szczególnie pisane prozą, fantastyczne bądź bardziej 
zagłębiające się w filozofii bądź psychologii.

Nie lubi używać swej mocy po tym jak się sam nią skrzywdził.

Ma bardzo dobrą orientacje w terenie.

Nie lubi zapachu leków czy maści, bo przypomina mu to o zmarłej matce.






wtorek, 7 stycznia 2020

Koszmar istny - Azra

Azra przyjechała w jakże idealnej porze, co musiała sama sobie przyznać. Śnieg. Przeklęty śnieg.  Było jej niesamowicie zimno, jak zwykle jej szczęście się odzywało. To nie tak, że nie lubiła zimny, kochała patrzeć na jej krajobraz, który był tak inny od pustyni, a jednak tak podobny. Chodziło tu właśnie bardziej o kwestie klimatyczne. Jej futro było za krótkie i nie przystosowane do takiego klimatu. Na szczęście, zawsze miała przy sobie swój gruby płaszcz na takie okazje, którego nie omieszkała się nałożyć. Ciepły i milutki, w kolorze intensywnego fioletu i zapinany na niebieski kamień, który miał prawie, że identyczny kolor co jej oczy. Ciągnęła dalej swój bagaż, w którym miała kilka ciekawych rzeczy do sprzedania. Przybyła właśnie z zimnego rejonu, w którym praktycznie ciągle trwała zima, niestety miała nieszczęście i znów na nią trafiła, ale tak bardzo się tym nie przejmowała. Dzięki temu towar pójdzie łatwiej, to się na razie liczyło w tym momencie najbardziej. Mogła nawet stwierdzić, że rozejdzie się jak świeżutkie bułeczki!
Dostała się dość szybko do swego lokum, a wilki które mijała, były tak pochłonięte pracą, że nie zwracały uwagę na nowo przybyłą, która różniła się swym wyglądem znacznie. Dla niej to było lepiej, mogła w spokoju odpocząć od podróży i wszystko dokładnie zaplanować. Rozejrzała się po nim. Mała, przytulna drewniana chatka z kominkiem. Musiała przyznać, że było w dobrym stanie i odpowiednie do jej potrzeb. Salon był połączony z kuchnią, wszystko było urządzone w ciepłych kolorach, co jej nie przeszkadzało. Większość mebli była z drewna, a kanapa wydawała się bardzo miękka. Zignorowała jednak wygląd, uznając, że nie trzeba się nad tym rozwodzić obecnie i powędrowała do sypialni nadal z walizką, zamierzając ją tam rozpakować. Zajęło jej to dość szybko. Nie miała dużo rzeczy. Uznała, że wyjdzie i rozejrzy się trochę po otoczeniu. Jak wyszła zrozumiała czym wilki były tak pochłonięte - mieli święto. Prychnęła rozbawiona, nie widziała nigdy sensu, by cokolwiek obchodzić, było to marnowaniem czasu i pieniędzy. Uznała, że w sumie dzięki temu może uda się jej więcej zarobić.
Zrobiła obchód po różnych sklepach patrząc na towary różnorakie, wiedziała, że będzie musiała przeczekać jakiś kawał czasu, by spadły i mogła je zakupić. To był właśnie ten problem. Wszystko szło w górę i nie mogła niczego zakupić, bo była zbyt skąpa, by zapłacić za coś takiego tak dużo. Wiedziała, że mieli bardzo wiele dobrych wyrobów - usłyszała tą nowinę od zaufanej dla niej osoby, ale miała świadomość, że handlarze często bardzo idealizują swój produkt, sama to wiedziała, w końcu nim była, więc znała dużo sztuczek którymi się posługują. Zakończyła obchód po jakiejś godzinie, teraz miała pewność gdzie jaki sklep leży i co może zakupić w danym z nich za jakie ceny. Po przechadzce, uznała, że resztę dnia spędzi w domu, przez to, że była dość zmęczona po podróży i chciała odpocząć przy ciepłym kominku i dobrej herbacie. Do domu wróciła szybko i jak zaplanowała tak zrobiła - po kilku minutach leżała rozwalona na kanapie przy rozpalonym kominku i przykryta kocem oraz pijąca herbatkę owocową. Tak minął jej dzień, a później poszła się poszła położyć spać. Tak minęło jej kilka dni w Watasze, głównie chodząc i zwiedzając różne miejsca, lecz z nikim nie rozmawiała. Aż do pewnego dnia... 
Z rana szybko się ogarnęła. Po zjedzeniu śniadania usłyszała pukanie do drzwi. Nie wiedziała kogo tu przywiało, ale postanowiła, że nie będzie mu kazać stać na mrozie, więc ruszyła. Otworzyła je i spostrzegła jednego z wilków tej Watahy.-Czego?- Odparła niezbyt przyjaźnie, ten jednak się nie speszył i odpowiedział jej, że ma zgłosić się do Alfy Watahy za 15 minut. Kiwnęła głową, pokazując, że przyjęła do wiadomości. Zaczęła kończyć jeść, sprzątnęła po sobie, zarzuciła płaszcz i ruszyła do rządzącej wadery. Przyszła idealnie punktualnie i usiadła przed nią. Po chwili wszedł ktoś jeszcze i jak spostrzegła, był to basior. Assasin wyprzedziła ich ze wszelkimi pytaniami i wytłumaczyła po co ich tu ściągnęła. Azra słysząc, że ma brać udział w przygotowaniach chciała głośno protestować, ale uznała, że nie wypada tak robić. Była w końcu ona Alfą, a ona gościem i wilkiem którego przyjęła i mogła wyrzucić. Postanowiła znieść to i jak najszybciej zakończyć swe zadanie. Wyszła i stanęła na dworze, czekając na Dark'a, który się po chwili pojawił.-Więc w czym mam ci pomóc i jaką nagrodę za to dostanę?- Spytała od niechęcią i ruszyła przez miasto, bo nie lubiła stać w miejscu, a już w szczególności na mrozie. Miała nadzieje, że za zadania dają jakąkolwiek zapłatę, inaczej wrobi w wilka zadanie, bo by nie opłacało się jej marnować na to czasu.

<Dark?>

poniedziałek, 6 stycznia 2020

Nowe zamieszanie - Assasin

Był to dość spokojny i bardzo zimowy dzień, nawet śnieg nas zaszczycił, sypiąc radośnie na nasze wilcze twarze. Śnieg zresztą był dobrym, znakiem, nawet lepiej, informował nas o tym, iż zostanie aż do święta. Może co prawda, zorza się trochę opóźnia, ale jest to dość częste, jednego roku się nawet nie pojawiła. Dopiero po paru miesiącach odbył się piękny spektakl na niebie, a wilki zaskoczone, symbolicznie przekazały sobie gałąź. którą ktoś znalazł. Teraz jednak nie było takich obaw, niebo powoli przybierało jaśniejszy kolor, jakby przygotowując się na spektakl. Natomiast, w tym całym zamieszaniu wynikło jeszcze jedno, mniejsze zamieszanie, a dosłownie nowa wilczyca - Azra. Nie była ona bardzo przyjacielską i pomocniczą osobą, wręcz wydawała się jakby odizolowana od reszty watahy i tego, co robią. Nie wykazywała też żadnego zainteresowania tym co się działo, czyli naszymi przygotowaniami, jak i świętem zorzy. Nie mogłam pozwolić, by od tak odizolowała się od watahy, już w pierwszych dniach pobytu z nami. Zaprosiłam więc Darka i Azrę do swojej jaskini, gdzie to czekałam na nich z jakże "dobrą wiadomością". Kiedy to w końcu przybyli, nie dałam im nawet zapytać po co ich wezwałam, od razu zaczęłam mówić.
- Wiem, że może nie jesteś z tego zadowolona Azro, jednak nie mogę pozwolić, byś od tak się odizolowała od watahy. Dark jest tragarzem, a ty zostałaś mianowana pomocnikiem. Jako iż basior jest jedynym wilkiem, przydzielonym do tego zadania, pomożesz mu w tym. Chcę byś wzięła aktywnie udział w tym święcie i mam nadzieje, że posłuchasz się mnie, jako swojej nowej alfy. - Skończyła wypowiedz i zwróciła głowę w stronę samca. - Natomiast ty, Dark, proszę byś był w miarę miły dla naszej nowoprzybyłej członkini i wytłumaczył jej co i jak. Teraz możecie już wracać do przygotowań, razem.
Asser kiwnęła głową, że wilki mogą już się oddalić. Usiadła czekając, aż wyjdą z jej jaskini, by mogła dokończyć niespodziankę na spektakl.

<Dark? Azra?>