czwartek, 31 maja 2018

Ciężka rozmowa - Shinji

Siedziałem przy fiolkach i mieszałem różne substancje i nagle krzyknęła Nuazi.
- Shinji! - zawołała. - Zaprowadzisz ją do jaskini a później przyjdziesz tutaj i przekażesz Aris , aby zebrała wszystkich na łączce.
- Dlaczego Oriabi.. - powiedziałem.
- Załatwimy to po walce - przerwała mi.
Nuazi gdzieś poszła w inną stronę i Oriabi została sama.
- Chcesz wejść? - zapytałem.
- Okej - odparła oschło.
Zaprosiłem Oriabi do domu i powiedziałem żeby usiadła.
- Czuj się jak w domu, może chcesz się czegoś napić? - powiedziałem.
- Dzięki, no napiłabym się czegoś...
Poszedłem do mojej skalnej półki i wlałem jakiś sok który był do miski.
- Proszę - powiedziałem podając jej miskę.
- Dzięki - powiedziała pijąc jeden łyk.
- Nie chcę być jakiś natrętny czy coś ale co zrobiłaś, że Nuazi była taka wkurzona... - powiedziałem. Nastąpiła długa cisza. - Odpowiesz? - zapytałem.
- Ech... - westchnęła. - Rozmawiałam z demonem... - powiedziała.
- C-co?
- No to... - powiedziała z wstydem.
- Ty jesteś świadoma że... ech, dobra może cię już odprowadzę do jaskini - powiedziałem.
*Niezręczna cisza*
Oriabi wstała i odprowadziłem ją do jaskini, podczas drogi w ogóle do siebie się nie odzywaliśmy.
-------------------------
Wróciłem do jaskini i zacząłem dalej prowadzić eksperymenty, badałem różne mikstury, czytałem rzeczy z książki, przypomniało mi się że miałem powiedzieć Aris o tym żeby zebrała wilki i w ogóle.
Zacząłem szukać jaskini Aris , pytałem się innych wilków czy wiedzą gdzie może być Aris inni odpowiadali ,,nie", ale spotkałem Firiela.
- Firiel, wiesz może gdzie mże być teraz Aris lub jej jaskinia? - zapytałem.
- Chyba wiem, musisz iść tam prosto później skręcić w prawo i jest tam Aris - powiedział.
- Dzięki Firiel, ratujesz mi życie.
- Nie ma za co - powiedział uprzejmie.
Poszedłem za instrukcjami Firiela i znalazłem jaskinię Aris, wszedłem do środka i sprawdziłem czy jest Aris.
- Cześć - powiedziała.
- Cześć Aris, Nuazi mi kazała coś Tobie przekazać - powiedziałem.
- Co? - zapytała.
- Masz zebrać wszystkich na łączce, okej?
- Dobra, zaraz to zrobię - powiedziała.
Poszedłem już w stronę łączki przy okazji i czekałem aż przyjdzie reszta osób.
<Aris?>

wtorek, 29 maja 2018

Poradnik jak oszukać strażnika - Twister

Drogi dzienniczku: Wyprawa ratunkowa? To na razie tylko wyprawa. Nikogo nie ratujemy. Jakichkolwiek emocji brak. Idziemy jakąś pustką. Nic tu nie ma, nawet wody. Wciąż idziemy do zamku Akstro. A tak btw to już wczoraj mieliśmy tam być. ~ 29.5.br Twister
- Zmęczony jestem, tu nic nie ma, a według tej mapy jesteśmy w sercu lasu. Mówiłem, że to zła mapa! Nigdy mnie nie słuchacie!
- Już się nie denerwuj złość piękności szkodzi, a ty za bardzo nie masz czym szastać
- Haha bardzo śmieszne...
- Uspokójcie się i skończcie z tymi tekstami
- Jestem zmęczona, pić mi się chce
- Jeszcze chwila.
Szliśmy tak jeszcze z pół godziny, aż zobaczyliśmy małą biedną chatkę. Gdy już tam podeszliśmy zobaczyliśmy, że coś zagląda na nas zza zasłon.
- Za nami! - ktoś krzyknął
Obróciliśmy się i zobaczyliśmy za nami strażnika:
- Jestem tu strażnikiem pustki. Tym miejscem włada mój Pan. On nie lubi przychodniów. Zabije was jeśli spróbujecie iść dalej, ale możecie za opłatą przejść tajnym przejściem przez krainę, albo zawrócić lub ryzykować pewną śmierć. Do was należy decyzja.
- Idziemy za opłatą - Odpowiedziała Asser
- To będzie jak dla was, dość duża z was grupa to trochę zmniejszę cenę. To będzie 10 demonicznych kamieni i 30 półdemonicznych.
- Nie mamy tyle.
- To wezmę jego naszyjnik - wilk wskazał na mnie - jest ze złota z głębi kryształowej kopalni, prawda?
- Tak, ale trzymaj łapy z dala nie oddam go.
- Jest wiele wart, więcej nawet od duszy nieśmiertelnego demona, który jest z wami. Ale chyba nie chcecie zawrócić?
- Nie chcemy, ale nie mamy pewności czy nas nie oszukasz, dostaniesz go na drugiej granicy tego twojego królestwa! - Asser próbowała negocjować choć tyle.
- Zgoda dla tego naszyjniku wszystko. Przejście jest tam - wilk wskazał na piaszczystą górę z dwa kilometry od chatki.
Ruszyliśmy w drogę. Nagle poczuliśmy jak zapadamy się pod ziemie. Upadliśmy na szklanym moście nad wielką krainą - krainą pustki, choć to raczej powinna być kraina obfitości. Ciepło cień najrozmaitsze zwierzęta i owce z całego świata, nawet podziemne morze i wilki zamek króla wykuty ze złota. A przed nami - kamienny labirynt. Nie mieliśmy wyjścia musieliśmy wejść do labiryntu. Idąc długi czas i nawet chwilami krążąc w kółko po chwil znaleźliśmy na ziemi kartę z cyfrą 557b i i znakiem ♣.
- Co to może znaczyć?
- Kiedyś coś takiego widziałem. Naprawdę duże labirynty są podzielone na sektory. My jesteśmy w 557b a wyjście jest najczęściej w 1a. A znak to nie wiem.
- No cóż chodźmy dalej
Poszliśmy dalej. Szliśmy chyba cały dzień, choć wszyscy stracili orientacje w czasie. W końcu znaleźliśmy wyjście. Czekał już na nas strażnik
- Co tak długo! Muszę wracać na wartę dawać zapłatę i wynoście się stąd!
- Niestety naszyjnik przepadł gdzieś w labiryncie (tak naprawdę porostu go schowaliśmy).
- I co teraz mi dacie?
- Nic, bo nic nie mamy
- Idę po ten naszyjnik, a wy ani kroku dalej!
Gdy strażnik odszedł uciekliśmy. Szybko przekroczyliśmy jakąś dziwną barierę, a przed naszymi oczami ukazali się strażnicy zamku Akstro. 
<Kurinalu?>

Zdrajczyni? - Nuazi

- O nie... j-ja ja.. - zaczęła się jąkać.
- Nie chce tego słuchać, alovius! - wykrzyknęłam unieruchamiając przy tym demonice. - A myślałam, że jesteś rozsądna...
- Ja nie chciałam.. Ona jest dobra, bardzo! - starała się to jakoś wytłumaczyć, ale nie miałam zamiaru jej słuchać. Przeniosłam ją do chatki zostając sam na sam z Oriabi. - Wracasz do jaskini. - odparłam  sucho.
- Ale ja... ale
- Nie. Wracasz do jaskini pod opieką Shinjiego i nie interesuje mnie już twoje zdanie.
- Ale dlaczego? Ja przecież..
- Nic nie zrobiłaś? Przeszpiegi dla wroga to nic? To się nazywa zdrada... - starałam się zachować spokój.
- Przecież ona jest dobra...
- Tak samo jak Akstro?
- A co z Curo? On też jest demonem i przyjaźni się z alfą!
- Bo ona też jest demonem i temu nie da się zaprzeczyć. Zapewne tylko dlatego, iż jest alfą to tutaj jesteśmy żywi, jeszcze...
- Naprawdę?
- Tak, ta ziemia ma w sobie dużo demonicznej i zwykłej krwi. Każdy demon jest dobry dopóki czegoś chce, a teraz chodź - ruszyłam w stronę chatki, Oriabi w milczeniu szła z tyłu. Niedaleko chatki stał Shinji przygotowujący się do walki.
- Shinji - zawołałam, obrócił się w moją stronę. - Zaprowadzisz ją do jaskini, a później przyjdziesz tutaj i przekażesz Aris, aby zebrała wszystkich na łączce niedaleko chatki.
- Dlaczego Orabi…
- Załatwimy to po walce - przerwałam mu i odeszłam w stronę chatki...
<Shinji?>

Wyprawa#1 - Summer

-Idziemy na wyprawę!
-Summer... Nie, proszę. Narobisz problemów - odparł śpiący Hiroki.
Wiedziałam, że nigdy mnie nie puści. Muszę udać, że ma rację i poczekać aż zaśnie. Wtedy będzie idealny moment!
-Czemu nigdy nie mogę nic zrobić?! - zapytałam gniewnie i wyszłam z komnaty.
*X czasu później*
Hiroki spał. Suzan też spała. Zostawiłam jej list z informacją, że idę odnaleźć Star i żeby się o mnie nie martwiła.
Teraz biegłam przed siebie z nadzieją, która dodawała mi siły.
Znajdę ją.
Czuję to w kościach.
Biegłam całą noc. Padłam na ziemię bardzo zmęczona. Lecz kiedy przypomniałam sobie o mojej "misji" znów nabrałam sił. Wystarczyły mi krótkie odpoczynki. Lecz pewnego dnia (nie pamiętam ile już nie spałam) położyłam się na drodze i zasnęłam.
Gdy się obudziłam zobaczyłam obce wilki. Chciałam zerwać się na łapy i uciec. Lecz nie mogłam.
Byłam sparaliżowana.
C.D.N

Nie taki wilk w garnku jak go malują - Cuz

Wypadało by znać część wilków z watahy. Najpierw zapytałem się o Nuazi.
- Kim jest Nuazi?
- To główny mag, mogę cię zaprowadzić.
- Jeszcze czego?! - Wtrącił się medyk. Swoją drogą powinienem wyczaić jego imię.
- Muszę ponieść konsekwencję moich czynów, więc zabiorę go do Nuazi.
- Ty w ogóle siebie słyszysz? Nawet nie wspomnę o tym, że nie pomyślałeś czy po drodze kolejny demon go zaatakuję!
- Nie pomyślałem?! Jasne, że pomyślałem. Mogę go obronić!
- Nie pójdziesz tam z nim!
-Ach tak?! Pewny jesteś?! - Nawet nie pomyśleli, że ja mogę mieć swoje zdanie. Albo nawet zwyczajnie nie lubię słuchać kłótni. Oboje są strasznymi egoistami. Miałem tego dość i krzyknąłem jak najgłośniej potrafię.
- A może ja chcę spotkać Nuazi?! - Nastąpiła chwilowa cisza i oboje wpatrywali się we mnie jakbym pierwszy raz krzyknął. Poczułem jak łza mimowolnie spływa po moim policzku.
- To ja... Pójdę po Nuazi. - Powiedział medyk wychodząc. Położyłem się tyłem do Batwolfa a on tylko popatrzył się w ścianę. Mimo tego wszystkiego swędzenie ustało. Jednak na jego miejsce przyszedł okropny ból. Z tego powodu zacząłem się strasznie wiercić. Batwolf to zauważył.
- Hej... Może wezwać Asassin. - Powiedział jakby był pewny, że to zrobi. Jednak w tym czasie wrócił medyk razem z Nuazi.
- Cześć. A tego opętało? - Powiedziała chyba sarkastycznie.
- Jakie leki dostał?
*X czasu później*
Po załatwieniu wszystkich formalności ugotowano mi nowy wywar. Ku mojemu zdziwieniu nie miałem go wypić a do niego wejść. Garnek był całkiem spory więc spokojnie się zmieściłem. Wywar ukoił mój ból niemal natychmiastowo.
- Chyba wiem co mu dolega.
- I dowiedziałaś się tego po wsadzeniu go do garnka? - Czasem humor tego medyka mnie dobija. Nuazi poprosiła mnie na chwilę o całkowite zanurzenie się w wywarze. Po wynurzeniu wszyscy zrobili zdziwioną minę. Tylko Nuazi wyglądała jakby w badaniach wyszło mi, że mam raka.
- Niestety spodziewałam się tego.
~Ale czego, przecież dalej żyję, chyba? - Pomyślałem. Po tym pomacałem się po głowie i wyczułem...
- Rogi?! - Batwolf powiedział dokładnie to co pomyślałem. Popatrzyłem się jeszcze na moje futro i zdaje mi się, że układ pasków jest inny. Mam teraz białe łapy, długie pazury i ostrzejsze kły. Nuazi kiwnęła głową aby medyk i Batwolf odwrócili się i odeszli kawałek na prywatną rozmowę. Wytężyłem słuch i zacząłem podsłuchiwać.
- Kojarzycie może demona Azazela?
- Coś słyszałem.
- Każdy potężniejszy demon ma swoje sługi, a te akurat naznaczyły Cuza.
- I co? - zaniepokoił się Forest.
- No i teraz przynależy do niego.
- To co teraz się stanie z naszym szczeniakiem? - spytał Twister.
- Azazel prędzej czy później do nas przyjdzie, odebrać co jego. - stwierdziła sucho Nuazi.
- Nie możemy mu go oddać! Asassin musi coś zrobić, cokolwiek...
- Nie mamy na to wpływu, a Asassin nie pomoże nam w walce, nie może walczyć.
- Co to za alfa...
- Nie śmiej jej obrażać - warknęła Nuazi i wyprostowała się. - Powinieneś się cieszyć, że Curo zezwolił nam tutaj być.
- Przepraszam... To co teraz z nim zrobimy? - Na to wszyscy spojrzeli w moją stronę a ja udawałem, że nie słyszałem tej rozmowy.
<Twister?>

poniedziałek, 28 maja 2018

Przejście - Asassin

Szliśmy już dobrą godzinę, przynajmniej tak się większości wydawało. Byłam zmęczona i lekko wkurzona na Curo, za te jego żarciki.
- Tutaj odpoczniemy, musimy wypocząć przed podróżą w pustce. - stwierdziłam i wszyscy pokiwali na potwierdzenie. Tylko Curo był lekko wkurzony.
- To tylko strata czasu, za jakieś pół godziny bylibyśmy na miejscu. - przewróciłam oczami.
- Nie zapominaj, że moja wataha składa się też ze zwykłych wilków, a nie demonów takich jak ja albo ty.
- No tak, zwykłe, słabe wilki - uśmiechnął się złowieszczo i zniknął w krzakach. Każdy demon ma wrodzoną niechęć do zwykłych wilków, głównie z tego powodu, że kiedyś na nas polowano, głównie dla rozrywki. Fakt faktem, robiły to tylko dupki z wyższych rodzin, ale to zaważyło na każdej relacji. Westchnęłam i sprawdziłam, czy jest tu aby na pewno bezpiecznie. Podczas tworzenia magicznej bariery spostrzegłam za sobą Foresta.
- Tak?
- Gdzie jest Curo?
- Postanowił się przejść... - odparłam bez wahania.
- Czy on nas nienawidzi? - spytał spuszczając głowę.
- Dlaczego pytasz? - odparłam odruchowo, zdając sobie sprawę, że może mieć rację.
- No bo prawie z nikim nie rozmawia, tylko z tobą, poza tym nie chce tutaj być, przebywać z kimś takim...
- Nie opowiadaj głupot - przerwałam mu. - Prawda, nie przepada za zwykłymi wilkami, ma złe doświadczenia z przeszłości, ale nic się na to nie poradzi. Zresztą jak każde spory pomiędzy wielkimi grupami. To jest naturalne i nie da się na to prawie nic poradzić.
- Czyli..
- Czyli nie powinieneś się tym martwić, rzeczy dyplomatyczne zostaw mi, w końcu to mój obowiązek - odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam.
- Dobrze, to dobranoc.
- Dobranoc - postanowiłam usnąć ukryta na drzewie, tak na wszelki wypadek
***
Następnego dnia wyruszyliśmy o świcie, Curo wrócił do swojej watahy, przekazując mi instrukcje co mam zrobić. Nie chciałam nawet komentować tego jak się zachował, po prostu mógłby chociaż poudawać że dzieje się coś ważnego, ale nie, poszedł sobie i tyle.
- Daleko jeszcze? - spytał zniecierpliwiony Twister
- To tu - odparłam, patrzyliśmy w nieskończoną przepaść, staliśmy na skraju klifu. Zaczęłam odprawiać rytuał i każdego odpowiednio "zabezpieczyłam". - Skaczcie.
- Co?! - krzyknęli wszyscy jednocześnie - My nie..
- Wiedziałam - przewróciłam oczami i przy pomocy magii wepchnęłam wszystkich w przepaść, skacząc tuż za nimi. Lecieliśmy dość długo, widocznie, było nas za dużo bo znikali parami albo pojedynczo, aż w końcu i mnie przeniosło. Pustka, świat stworzony z czerni i nicości, miejsce gdzie nie powinniśmy się zapuszczać...
- To co teraz robimy?
- Idziemy do zamku Akstro.
<Twister?>

piątek, 25 maja 2018

Powrót do źródła - Twister

- Czasami późnym wieczorem wpatruje się w gwiazdy i myślę o przeszłości. Ciemne, granatowe niebo, błyszczące gwiazdy i drzewa oświetlone blaskiem księżyca - to wszystko skłania do myślenia. Myślę o tym co było niedawno, ale też o tym co się zdarzyło lata temu - kiedy byłem młody i głupi. To się zdarzyło kiedy... kiedy jeszcze miałem rodzinę.
- Ciekawe, opowiesz o tym?
- Zacznijmy od początku, od mojej znienawidzonej matki. Głupia była z nie wilczyca, ale mój ojciec był jeszcze głupszy, że ją pokochał. Ona była zwykłą wilczycą, nawet ładna jak na tamte czasy nie była. Choć umiała jedno - mordować bez zastanowienia. Niby była zwykłym mieszańcem, ale miała korzenie w pradawnym rodzie, na który spadła zaraza. Wilki mówiły, że cała jej rodzina to zwykli mieszańcy i wieśniacy, i że tylko podawali się za szlachecki ród. Dlatego bogowie się na nich zemścili i zesłali zarazę. Tylko moja matka przeżyła. Shida nie miała serca, utrzymywała to kim jest w tajemnicy, a gdy ktoś ją poznał mordowała wszystkich w jej otoczeniu.
- A twój ojciec?
- Nie ma co o nim mówić. Był wyrozumiały, wszystko przebaczał, dawał się wykorzystywać. Nie to co babcia. Była stara, ale silna, wiedziała co można a co nie i zawsze była do matki sceptyczna, jako jedyna. Niestety. Gdy urodził się najmłodszy z mojego rodzeństwa tajemnica matki wyszła na jaw. To było najgorsze 48 godzin mojego życia. Ciągłe kłótnie, szarpaniny, wszędzie krew. Wszystkich ogarniał niepokój. Nie wiadomo było ile jeszcze przeżyjemy. W środku nocy słychać było krzyki. Wszyscy wstali i patrzyli jak leje się krew. Wszędzie krew. Krew mojej babci. Stalo się matka nie wytrzymałam i ją zabiła. Ojciec kazał nam uciekać a sam próbował powstrzymać matkę dla bez skutku - szybko go zabiła.
- A twój brat?
- Nie wiem szukaliśmy go wszędzie. Zostałem sam z Amirą. W środku nocy w środku lasu. Zostaliśmy w jednym miejscu, ale szybko doszły do nas plotki, że moja matka nas szuka, więc musieliśmy uciec. Codziennie musieliśmy nocować w innym miejscu, a potem wędrować kilometrami żeby znaleźć wodę i jedzenie. Ja chciałem już od tego odpocząć. Amira była jednak młoda i wciąż pełna energii, chciała dalej podróżować. Często się kłóciliśmy. Jednak gdy kiedyś się obudziłem Amiry już nie było.
- Co się z nią stało?
- Odeszła w nocy. Poszła na północ. Podobno znalazła wilka, takiego jak nasz brat i szpiegowała go przez całą zimę. Później jednak go zgubiła, teraz wciąż go szuka i nie tylko jego ale też innych z naszej rodziny.
- Co się działo dalej z tobą?
- Na początku jej szukałem, nie wiem już ile. Poszedłem za nią na północ, ale nigdzie jej nie było. Trafiłem na totalne odludzie. Nie było tam żadnych wilków, a miejscami nawet zwierzyny. Trawa była wiecznie zmarznięta. Głodowałem czasami nawet przez tydzień, lub dwa. Jak dobrze poszło to jedzenia w tym zimnie miałam na raz na nawet 3 dni. Potem znów szukałem. Gdy wreszcie znalazłem zielone żyzne pola byłem wniebowzięty. Nie szukałem już siostry, ani przygód. W końcu okazało się, że byłem na północy 2 lata. Może nawet trochę więcej.
- A później?
- Później? Włóczyłem się trochę, aż znalazłem miejsce gdzie się urodziłem. Podszedłem do źródełka, które było w centrum naszych terenów. Sięgnąłem w głąb i wyciągnąłem z wody dwa moje naszyjniki. Jeden po ojcu, on dostał go od swojego ojca, a ten od swojego i tak przez 125 lat, aż naszyjnik trafił w moje łapy. Drugi jest po babci, miała dać go mojej matce ale nie traktowała jej jako rodziny. Babcia dostawała ten naszyjnik od swojej matki, a ona od swojej matki i tak przez 125 lat. Oba naszyjniki są tak samo stare i cenne. Wykonane ze złota z głębin kryształowej kopalni. W kopalni było niewiele złota, ale było ona czyste i piękne, a co za tym idzie drogocenne. Zrobiono tylko 20 naszyjników z tego złota, a ja mam aż dwa. Są one warte więcej niż życia tysięcy wilków i tysiące naszyjników z teraźniejszych czasów razem wziętych.
- Dasz mi jeden?
- Łapy przecz! Są moje!
- Więc, opowiadaj dalej.
- Zabrałem naszyjniki. Szukał jeszcze innych pamiątek, ale nic nie znalazłem. Czas zniszczył wszystko. Ale ślady po krwi niewinnie zabitych wilków, wciąż były na ziemi, na drzewach, nawet skrawkach materiału. Znalazłem jeszcze ślady po posłaniu mojego brata, który pewnie też zginą.
- To smutne
- Wiem, odszedłem więc z tamtego miejsca. Błąkałem się po lesie długi czas. Chciałem już od tego odpocząć. I znalazłem tę watahę.
- To wszystko?
- Tak to cała moja historia, tak w skrócie.
- I nie masz kontaktu z bratem?
- Amira szukała go wystarczająco długo. On nie żyje
- Nie możesz się teraz poddać!
- Nie poddałem się teraz tylko już kilka lat temu.
- Ty? Batwolf?
- Tak ja.
- Musimy go odszukać!
- Jego już nie ma!
- Ale...
- Ale?
- Pomogę ci go szukać!
- Nie potrzebuje pomocy
- To zabierz mnie nad to źródło, na pewno pamiętasz drogę?
- Tam jest niebezpiecznie. Na pewno tego chcesz? 

Głupi wilk - Twister

Asser powierzyła mi ważne zadanie. Teraz tylko ja wiem jakie leki może brać Cuz a jakie nie. Niestety - zapomniałem już polowe, a Cuz znów został zaatakowany przez demony.
- Jak ty możesz być taki głupi Twister!
- Kto ja!?
- Ty o wszystkim zapominasz! Jesteś totalnym tchórzem i nieudacznikiem! Myślisz, że jesteś w ten sposób fajny?!
- Eeee, nie do końca. Może nie wtem sposób i ja nie myślę ja to wiem.
- Jesteś totalnym egoistą!
- Nie możesz tak mówić możesz powiedzieć "moim zdaniem jesteś egoistą"!
- Więc moim zdaniem jesteś egoistą!
- Nie obchodzi mnie twoje zdanie!
- Ej cisza! - do pokoju weszła Asser - Musicie się teraz kłócić!
- Nieee... - powiedziałem razem z Forestem
- A ty Cuz - miałeś mówić gdy coś Cię swędzi. Dostałeś leki które podałam Twisterowi?
- Nie, Pani.
- Nie musisz tak mówić... Twister i co na to powiesz?
- Hah.. zapomniałem
- Forest podaj mu wywar z dzikiej róży, czarnego bzu i majeranku. Powinno pomóc.
*X czasu później*
- I co Cuz przeszło ci?
- Nie
- Może Nuazi nam pomoże ona zna się na demonach i różnych gatunkach wilków, albo Lea ona widzi więcej niż my. 
<Cuz?>

Propozycja - Star

- Co robisz? -zapytałam.
- Cicho!
- No ok. Jak sobie życzysz królowo - ukłoniłam się ironicznie i podeszłam do jednej ze ścian.
Tam coś było...
Jakiś kawałek papieru...
Nagle otworzyła się cela. Do środka wszedł strażnik i powiedział, że ten dupek nas oczekuje. Poszłyśmy niechętnie za strażnikiem. I po chwili byłyśmy przed Akstro.
- No, no... Kogo my tu mamy - zaśmiał się chłodno. - Star i Insane.
- Skąd znasz nasze imiona? - zapytała jadowicie Insane.
- Oh... To teraz nieważne. To wy macie w swych łapach los lasów.
- O co ci chodzi? - zapytałam z trudem zachowując spokój.
- Jeśli wy oddacie mi przysługę to ja zostawię lasy w spokoju...
- Czego chcesz? - zapytałyśmy jednocześnie i tak samo chłodno.
- Waszej magii...
- Emm... Po co? Dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
- Ty posiadasz moce które mogą się przydać. A twoja koleżanka ma moce bardzo potrzebne przy moim planie.
Podeszłam bliżej i uniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy (Tak. Jestem niewielkiego wzrostu... Jak na wilka pustynnego przystało).
- Jaki plan?!
- Chcę zawładnąć nad światem. - powiedział wesoło.
- A co z nami się stanie? - zapytała Insane.
- To się zobaczy... Nie zabiję was. Nie martwcie się o to.
-  Już raz prawie mnie zabiłeś - odpowiedziała bez emocji Insane.
-  Nie chciałem tego. Nie martw się. Ajko już nie żyje.
- Dasz nam czas aby zastanowić się nad propozycją? - zapytałam wreszcie.
- Tak. Macie czas do jutra.
Strażnik nas odprowadził, a ja znów byłam przy tej samej ścianie i znów na nią patrzyłam.
- Czemu cały czas gapisz się na tą ścianę? - zapytała zirytowana Insane.
- Tam jest jakaś kartka.
- Serio?
- Tak.
-Czemu nie mówiłaś wcześniej?
Podbiegła do ściany i patrzyła się w górę.
- Podsadź mnie.
- Co?
- To co słyszałaś!
- No ok...
Prowadziłam ją i wydobyła kartkę. Było tu coś napisane. Nie znałam tego języka.
- A co zrobimy z tą "propozycją"? - zapytałam odkrywając się na chwilę od studiowania tej dziwnej mapy i tych napisów obok.
<Insane?>

poniedziałek, 21 maja 2018

Głupia dziecina - Insane

- Ty się stałaś - wyplułam krew z ust i spojrzałam na ścianę.
- Zasnęłam i...
- Nawet nie próbuj kłamać - warknęłam - zachciało Ci się łazić po świecie snów? Zachciało? To było to robić w nocy, a nie w środku dnia i udawać martwą!
- Ale...
- Żadne ale - warknęłam ponownie. - To twoja wina, rozumiesz? - wyplułam kolejną porcje krwi koło klatki, nie byłam w stanie nawet unieść łapy.
- Dlaczego? - zaczęła cicho szlochać.
- Bo myśleli, że cię zabiłam za co mnie skatowali, ale nagle jakimś cudem zaczęłaś wyraźnie oddychać... Wiedziałam wtedy, że to się dzieje przy wchodzeniu do świata snów. Dziecino... - zaczęłam kaszleć
- Przepraszam... Nie chciałam... - słowa przeplatały się z płaczem i pociąganiem nosem. Westchnęłam zawiedziona.
- Najlepszymi przeprosinami będzie jak przestaniesz płakać i mnie jakoś uleczysz jak możesz...
- Nie mam tyle siły - uspokoiła się, a po płaczu zostały tylko czerwone oczy.
- No to sobie tak posiedzę... - Wtedy usnęłam, tak na amen, wręcz zemdlałam. Miałam świadomość tego, że umieram. Takiego katowania nie da się przeżyć.... Chyba. Czułam jak coś szturcha moim ciałem a ja spokojnie siedziałam duszą gdzies daleko, na łące, otoczona lasem.
***
- To ty! - usłyszałam dość znajomy głos
- Mama! - ucieszyłam się i pobiegłam ją przytulić, długo się błąkałam po tej krainie, aby do niej trafić.
- Tyle czasu cię nie było, dziecino... - zaczęła płakać i mocno mnie przytuliła i... nagle zaczęła się rozpływać...
- Mamo! - zdążyłam tylko krzyknąć zapłakanym głosem i już jej nie było. Za to ja się obudziłam, leczona przez Star.
- Powinno być lepiej - uśmiechnęła się. Przewróciłam oczami i położyłam plecami do niej, nasłuchując, czy przypadkiem nie dzieje się coś nowego...
<Star?>

Jaskinia - Hiroki

Gdy Oriabi poszła zbierać zioła wpadłem do mojej jaskini i wziąłem arkusze papieru. Narysowałem na niej mapę z położeniem jaskini i opisałem ją. Chyba może być - pomyślałem. Spakowałem arkusze do torby i wyszedłem z komnaty.
Ahh... Nie ma to jak niebo przykryte czarnymi chmurami oraz zapach zła...- pomyślałem ironicznie. Wszedłem na jakiś głaz i nabrałem dużo powietrza, aby ogłosić, że rozdaję mapy z położeniem jaskini. Nagle zdałem sobie sprawę z tego, że jakiś demon może być w pobliżu.
-No cóż... Trzeba to roznieść.
*Po godzinie*
Gdy każdy dostał mapę, niektórych nie było i dałem im mapę pod legowisko, szedłem w stronę mej cudnej komnaty. Chciałem położyć się w moim legowisku i smacznie zasnąć. Gdy wchodziłem do komnaty zauważyłem Summer z plecakiem.
- Co znów wymyśliłaś? - zapytałem zdruzgotany.
<Summer?>

niedziela, 20 maja 2018

Kolejna rana - Cuz

Cieszę się, że odwiedził mnie tamten wilk, Może faktycznie go znam. Może znam tu wszystkich, ale ich nie pamiętam. Zostałem sam w komnacie a z jakiegoś powodu sufit zaczął się walić. Cofnąłem się trochę pod ścianę. Moje krępowała tona bandaży. Z sufitu nagle wyskoczyła jakaś kreatura. Przypomniałem sobie, że ostatnio w lesie spotkałem takich więcej. Między nimi a tym było kilka różnic. Ten był biały, miał rogi a jego ślepia emanowały fioletowym światłem przygłuszonym przez czarny dym również wychodzący z jego oczu. Ogarniał mnie strach i ledwo wydusiłem z siebie krzyk połączony z piskiem. Zobaczyłem jak Batwolf biegnie w moją stronę
- Co się stało? - Powiedział. Podczas mówienia tego chyba się zagapił, potkną o kamień i wywrócił. Zamknąłem oczy i poczułem ból w miejscu gdzie wcześniej zostałem ugryziony. Bandaże zostały porwane i poczułem potrzebę odepchnięcia napastnika. Tak też zrobiłem. Ku mojemu zdziwieniu przeciwnik odskoczył i unikną mojego bezwartościowego ataku. Za to w tym czasie Batwolf naskoczył na kreaturę z pazurami. Jakby zapomniałem w jakim jestem stanie i rzuciłem się w wir walki. Z naszej strony padał cios za ciosem. Swoją drogą chyba przypadkiem raz uderzyłem Batwolfa ale nie patrzyłem gdzie celuje. Bestia też nie dawała za wygraną. W końcu gdy Batwolf podduszał kreaturę zadałem ostateczny cios. Ugryzłem to stworzenie w dużą bliznę obok serca, a ta rozpłynęła się w powietrzu. Została po nim tylko czarna mgła, która też po jakimś czasie zniknęła. Właściwie po walce przestałem czuć jakikolwiek ból mimo, że widziałem krew spływającą po moim futrze. Niedługo po zdarzeniu, chyba przez hałas zbiegło się kilka wilków. Oczywiście gdy zobaczyli małego, biednego i rannego szczeniaczka wpadli w panikę. Wszyscy coś tam mówili, ale nie słuchałem ich bo ciągle myślałem o tym jak zabiłem kreaturę. Mnie i Batwolfa przenieśli znowu do medyka. On też coś tam gadał. W końcu po godzinie postanowiłem posłuchać.
- Nie mam pojęcia czemu niby te bestie mogą chcieć go zabić. Może kiedyś jakoś je wnerwił?
- No nie wiem to ty wędrowałeś z nim nocą po ciemnym lesie. Nie mogę się zajmować tylko wami, mam też innych pacjentów. - Powiedział kąśliwie medyk. Tym czasem ja czułem okropne swędzenie na czubku głowy, plecach i łapach. Zdaje mi się też, że sierść wypadała mi jak szalona Oczywiście miałem ograniczone ruchy przez bandaże i trudno było mi się podrapać. W tym czasie do jaskini dostojnie weszła alfa.
- Słyszałam od kogoś o ataku na Cuza. Podobno nie możecie odgadnąć po co był ten atak. - Na to wszyscy tylko pokiwali głową i powiedzieli coś pod nosem. - Cuz, możesz powiedzieć mi jak to wyglądało, gdzie cię ugryzło i jak zginęło? - Były to bardzo konkretne pytania więc szybko na nie odpowiedziałem. To co powiedziałem chyba nie spodobało się alfie bo kazała mnie mieć cały czas na oku, a jeśli wystąpi swędzenie wezwać ją. Oczywiście nie powiedziałem jej o swędzeniu. Alfa wyszła razem z Batwolfem a ja zostałem sam z medykiem.
- Ej, czy ty się podrapałeś?
- Nie... To tylko taki tik nerwowy. Po krótkiej rozmowie i godzinnej ciszy wparował do nas Batwolf.
- Hej! Asassin kazała mi ciebie pilnować, żebyś nie podał jakichś złych leków.
- Mnie? To chyba ciebie trzeba pilnować.
- Niby tak, ale teraz to ja wiem co można dawać Cuzowi a co nie.
- To czemu niby mi tego nie powiesz? Nie musiał byś tu siedzieć.
- Nie powiem ci bo... Już połowę zapomniałem
<Twister?>

Coś nie wyszło - Oriabi

Próbowałam walczyć z demonami. Przypomniało mi się, że chciałam się zobaczyć z Karin. Podbiegł do mnie Hiroki.
- Oriabi! Możesz mi w czymś pomóc? - powiedział lekko zdyszany.
- Jasne, a w czym?
- Mogłabyś pozbierać zioła i przynieść je do Nuazi?
- No okej. Już idę.
Pobiegłam w miejsce, gdzie nie było nikogo i pozbierałam zioła do mojej torby. Prześlizgnęłam się spowrotem do chatki i oddałam zioła Nuazi. Chyba chciała mi coś powiedzieć, ale szybko wyszłam na kolejne tajne spotkanie. Poszłam w miejsce gdzie się rozstałyśmy ostatnio. Zanim się obejrzałam demonica stała koło mnie.
- Co ty tu robisz?! Wracaj tam gdzie jesteś bezpieczna. - warknęła na mnie.
- Em chciałam się z tobą zobaczyć, żeby zapytać się czy jesteś cała, ale widzę, że wszystko ok.
- Nikt za tobą nie szedł?
- Tia, chyba że... - przerwałam.
- Chyba, że co?
- Taka jedna chciała mi coś chyba powiedzieć jak zanosiłam jej zioła, ale szybko wyszłam i.. - powiedziałam i nagle zza krzaków wyszła Nuazi.
- O nie... j-ja ja.. - zaczęłam się jąkać.
<Nuazi?>

czwartek, 17 maja 2018

Atak - Hiroki

-  Firiel! WSTAWAJ!- krzyczałem na cały głos walcząc z demonami. Wiele zwijało się z bólu. Lubię moje moce.
- Co się... Pomóc ci?-zapytał zaspany basior.
- Jeśli nie chcesz to nie musisz- powiedziałem jadowicie.
Po chwili walczyliśmy ramię w ramię. Firiel rzucał ognistymi kulami, a ja drapałem i wywoływałem cierpienie demonów dotknięciem.
Po chwili wszystkie demony zmieniły się w pył.
- Hiroki... Co ci się stało?! - zapytał zdziwiony Firiel.
Popatrzyłem na swój ogon i na swe łapy.
- Oh... To zaraz przejdzie. Kiedy walczę zmieniam formę.
- Aha... - Firiel zamilkł na chwilę i po chwili mruknął do siebie - Ciekawe ile jeszcze o nim nie wiemy.
- Chodź do Nuazi. Trzeba sprawdzić czy te demony nie rzuciły na ciebie jakiegoś paskudnego uroku.
Po chwili znaleźliśmy się pod domkiem poczciwej Nuazi. Gdy weszliśmy do środka zamurowało mnie. W tym małym domku znajdowały się OGROMNE hole i pokoje... Byłem zdziwiony tym widokiem.
- Witajcie- odezwał się głos za nami. Przeszedł mnie dreszcz. Obróciłem się i zobaczyłem Nuazi.
- Witaj. Jak to możliwe, że...
- To wszystko zasługa czarów - przerwała mi.
- Ah... Więc mam taką sprawę - Firiel przeszedł do głównej sprawy naszego przyjścia.
Gdy czarny basior opowiedział jej wszystko zabrała go do jednej z komnat, a mi kazała przynieść zioła. Gdy wchodziłem przypomniałem sobie, że muszę powiadomić resztę o przeniesieniu do ukrytej jaskini.
Nagle zobaczyłem Oriabi i podbiegłem do niej.
- Oriabi! Możesz mi w czymś pomóc?
- Jasne, a w czym?
<Oriabi?>

środa, 16 maja 2018

Wioska demonów - Emili

Szliśmy spokojnie, no znaczy wszyscy szli spokojniej nie licząc mnie, ja oczywiście biegałam i skakałam dookoła. Podszedł do mnie Dark i chwile pogadaliśmy, Forest poszedł gdzieś z polecenia Asassin. Jednak to medyk i jakoś mam wrażenie, że coś mu nie pójdzie. Odeszła w stronę, w którą on zmierzał. Przez chwilę straciłam go z oczu, ale zobaczyłam go leżącego na ziemi, więc podbiegłam do niego. Pomogłam mu wstać, poszliśmy razem do Asassin. Zdał jej jakiś raport, potem kazała nam odwrócić uwagę demonów czy coś, bo musi coś tam zabrać. Po drodze basior powiedział, że ma jakiś plan. Pozwoliłam mu go opowiedzieć, w sumie nie był zły. Byliśmy już niedaleko wioski, więc zmieniłam się w ducha. A Forest poszedł trochę dalej, aby się tym zająć. Ja mam go osłaniać w razie czego, więc stałam i obserwowałam co on tam wyczynia. Po chwili usłyszałam wycie, a gdy medyk do mnie dobiegł zaczęliśmy biec w stronę lasu. Wolałabym walczyć, ale no co? Jednak nie powinnam, po chwili dobiegliśmy do reszty grupy.
<Asassin?>

poniedziałek, 14 maja 2018

Przecież to ja! Batwolf! - Twister

Zdziwiłem się. Przecież to nie możliwe. Jak można mnie nie znać? Mnie Batwolfa! Cuz na pewno żartuje! - powtarzałem sobie bez przerwy.
Wszedłem do części jaskini, gdzie leży Cuz.
- Serio mnie nie poznajesz?
- Tak
- Musisz mnie znać to ja - Batwolf
- Jesteś Superbohaterem?
- Tak, trochee
- Wow! Ale fajnie spotkałem superbohatera!
- Noooo świetnie.
W tej chwil Forest wszedł do jaskini.
- Hej, Twister
- Cześć. Co jest Cuzowi?
- Chyba ma lekką amnezje.
- Lekką? On nic nie pamięta!
- Nie pamięta tylko ostatnich 3 lat życia.
- Przecież on żyje dopiero 3 lata!
- Ahh.. tak nie pomyślałem o tym. Więc ma amnezje.
- I co zamierzasz z tym zrobić?
- Jeszcze nad tym nie myślałem. Chyba podam mu jakieś zioła i sam będzie musiał sobie to przypomnieć. Zbyt wile nie da się zrobić.
- Gratulacje za kreatywność!
Wyszedłem z jaskini, a Cuz został sam. Nagle Cuz zaczął krzyczeć. Szybko pobiegłem na niego zobaczyć.
- Co się stało?
<Cuz?>

Warta - Firiel

Widziałem w oddali, jak Amira zarządza tym, co kto ma robić. Postanowiłem podejść i zapytać, czy ma dla mnie jakieś zajęcie. Lecz, gdy zacząłem ją "gonić" ona gdzieś znikała co chwila.
Wreszcie przedzierając się przez krzaki udało mi się ją "złapać".
- Firiel, stoisz na pierwszej warcie? Zmiany są na razie co 4 godziny. - powiedziała szybko wilczyca.
- Okej. - odpowiedziałem bez namysłu.
*Time skip*
Minęło już popołudnie i nadeszła kolej mojej warty. Stojąc przed jaskinią słyszałem jednym uchem jakieś rozmowy i śmiechy. Po chwili podszedł do mnie Hiroki z czymś w pysku. Było to mięso.
- Masz. - rzucił mi pod łapy.
- Dzięki. - powiedziałem, po chwili zacząłem jeść.
----------------------------------------------
Po dłuższym czasie wilki poszły spać. Nastąpiła głucha cisza oraz egipskie ciemności. Po chwili usłyszałem dziwne piski, szuranie, charczenie i mruczenie.
~ Czyżby demony już przyszły? ~ zapytałem samego siebie. ~ Może zrobię barierę na wszelki? Tylko taką niewidzialną. ~ jak pomyślałem, tak zrobiłem. Rozpostarłem ją, jak wielką płachtą. ~ Jeśli coś w to stuknie, będę wiedział.
*Time skip*
Zaczęło się powoli przejaśniać
Postanowiłem usiąść. Potem się położyć, a chwile później położyć łeb na łapy. Moje powieki stały się ciężkie, wtem zasnąłem.
---------------------------------------
Obudziło mnie nagłe i energiczne szturchanie. Gdy uchyliłem lekko powieki był już ranek. Sądząc po zapachu mojego "budzika" był to Hiroki.

<Hiroki?>

niedziela, 13 maja 2018

Dreszcze - Forest

Emili i Darkiem, miałem małe dreszcze, skoro jestem medykiem to pewnie padnę na mięso armatnie czy przynęte, szedłem z moim pesymizmem i zagadał do mnie Dark, zwykła i krótka rozmowa, powiedział Hej i podszedł do Emili, czuję że nie będę mieć szczęścia..
Na początku mimo tych dreszczy jednak było nudno, szliśmy i szliśmy...
Assasin do mnie podeszła i zaczęła mówić...
- Cześć Forest, mógłbyś przejść tam na zwiady i dać mi raport? - zapytałem.
~ No i moje myśli się spełniły.. padam na mięso armatnie chyba... ~ pomyślałem.
- Ta... jasne... - odpowiedziałem.
Wtem poszedłem trochę na bok i ujrzałem wioskę demonów, trochę się przestraszyłem, zauważyłem że chyba coś tam budowali, postanowiłem że podejdę bliżej i zacząłem za drzewami biegać do takiego najbliższego wioski, odwróciłem się i stał za mną demon, gdy od razu na niego popatrzyłem walnął mnie czymś, nagle budzę się gdzieś, nie wiem gdzie jestem... zauważyłem że chyba Emili zmierza w moją stronę....
<Emili?>

Organizacja - Amira

- Nasza wataha jest w niebezpieczeństwie, nie ma z nami Star i Insane. Musimy namierzyć obóz wroga. Amira zajmiesz się tym? - zapytała Nuazi
- Tak jasne.
- Zorganizuj wszystko. - dodała wilczyca
Wyszłam z jej chaty. Od razu pobiegłam do brata.
- Twister! A ty gdzie idziesz?
- Ktoś tak wspaniały jak ja na pewno się przyda w wyprawie ratunkowej! A jak nie to wciąż jestem mistrzem filetowania ryb na czas. - to też jest przydatne!
- Jesteś nieudacznikiem, lepiej zostań!
- Wystarczy, że ty tu zostajesz. - powiedział odchodząc
Stanęłam na chwile i pomyślałam skąd u niego taka odwaga. Zobaczyłam wtedy Oriabi, Aris i Motso. Szybko do nich podbiegłam.
- Wy zostajecie prawda?
- Tak
- Musicie pomóc nazbierać ziół mogą się przydać przy leczeniu.
- Co tu robicie? Zostajecie w watasze - podeszła do nas Yui
- Tak.
- Świetnie myślałam, że zostanę tu sama.
- Yui idź z Oriabi, Aris i Motso pozbierać ziół jesteś medykiem przydasz im się.
- Jasne to my idziemy! - radośnie powiedziała Yui
Poszłam szukać innych wilków które zostają. Shinji i Taeko stali przy rzece i żegnali wilki z drugiej grupy.
- Mam dla was zadanie.
- Jakie?
- Musimy na wszelki wypadek zgromadzić trochę jedzenia, możecie na coś zapolować
- Jasne już idziemy!
Wszystko szło zgodnie z moim planem. Zostali jeszcze Hiroki. Poszłam ich szukać. Hiroki jednak sam mnie znalazł.
- Wszyscy mają jakiś zadania, a ja? Co mam robić?
- Właśnie cie szukałam! Potrzebujemy jeszcze jakiejś bezpiecznej jaskini w razie gdy trzeba się będzie wycofać z naszych terenów. Poszukaj czegoś.
Mieliśmy już wszystko zioła, z które mogły służyć za leki, jedzenie i nawet kryjówkę w górach. Teraz wystarczyło omówić warty. Nagle z za drzew wyszedł Firiel. Całkiem o nim zapomniałam.
- Firiel, stoisz na pierwszej warcie? Zmiany są na razie co 4 godziny.
<Firiel?>

piątek, 11 maja 2018

Ja na wyprawę? - Dark

Poszedłem na zebranie. Zobaczyłem smutną Ori jak wychodzi z jaskini alfy, a potem sama Asassin. Dowiedziałem się, że to ja, a nie Oriabi idę na wyprawę do pustki. Czekaj co do pustki?! Po pierwszych chwilach strachu jednak zachowałem się jak prawdziwy basior i dumnie poszedłem za demonem Curo, który miał nas zaprowadzić na miejsce. Trochę mu nie ufam, ale komu mogę ufać oprócz paru wilków? Wydaje się przyjazny, więc szliśmy tak trochę. Podróż ciągnie się i ciągnie. Usłyszałem szepty wśród grupy, że wyprawa będzie długa. Musieliśmy przejść przez góry i rzeki. Czasami, ale rzadko pojawiały się jakieś zwierzęta typu jelenie czy coś. Jednak szliśmy dalej jako zwarta grupa. Zapoznałem się ze wszystkimi. Zacząłem gadać z Forestem.
- Hej Forest. - powiedziałem spokojnie.
- Hej...
- Chcesz pogadać?
- Może tak, a może nie, chcesz czegoś? - powiedział lekko oschle.
- Tak gadam, bo mi się nudzi i w końcu trzeba zabić czas czymś co nie?
- Zabić.. taa żebyśmy to nie byli my jako ci zabici. - powiedział.
- No co ty czemu takie masz myśli?
- Ehh.. - westchnął.
- No dobra sorki z tego wynika, że nie powinienem pytać. - powiedziałem po czym od niego odszedłem. Po tej rozmowie trochę chodziłem zakłopotany. Nagle podeszła do mnie Emili.
- Hej ty jesteś Dark tak?
- No tak, hejo.
- Miło mi cię poznać.
- Mi też. Przynajmniej ty nie jesteś jak Forest. Wiesz pesymistyczny i w ogóle. A tak zmieniając temat to jak tam życie?
- Spoko, a u ciebie? - zapytała wesoło.
- U mnie nawet też, ale martwię się o Oriabi...
- A dlaczego? Poradzi sobie, chociaż w sumie to jej nie widziałam. Kto to?
- To moja siostra. Kiedyś ci ją pokażę.
- Oki jasne. Gadaliśmy jeszcze trochę i w sumie to wyprawa robiła się coraz bardziej nudna jak dla mnie.
<Forest?>

Nocna zmiana bandaży - Forest

Wilki wszystkie poszły, ciężko ranne leżą, poszedłem do mojej "izby mieszkalnej" i po prostu położyłem się jak kamień i miałem iść spać ale wpadła do mnie jedna myśl, muszę zmienić bandaże Cuz'owi, wstałem więc z łóżka, łażąc po terenie watahy w ciemnościach, znaczy no generalnie wieczorem nie powinno się wychodzić bo są te potwory ale na szczęście nic mnie nie zaatakowało, poszedłem do tego Cuz'a i zacząłem zdejmować bandaże nagle się obudził.
- Kim jesteś? - zapytał nieufnie Cuz.
- To ja , medyk, zmieniam Ci bandaże teraz bo no zapomniałem... - powiedziałem.
- Okej - odparł i położył głowę. Zdjąłem jemu bandaże, rany się coraz bardziej goiły i w ogóle założyłem kolejne i tak dalej, wpadła mi pewna myśl... możliwe że dałem za dużo dawki narkozy i Cuz mógł wpaść w pewne zaniki pamięci, bo czasami się tak zdarza ale nie mam dowodów że miał jakieś zaniki pamięci więc po prostu poszedłem spać.

czwartek, 10 maja 2018

Nic nie trwa wiecznie, a szczególnie spokój - Asassin

- Czyś ty zwariowała?! - znacznie podniosłam głos na waderę.
- Ale ona.. ona - zaczęła się jąkać.
- Nic mnie to nie obchodzi... Czy ty nie rozumiesz na jakie niebezpieczeństwo nas naraziłaś?! - zaczęłam lekko dyszeć, Oriabi miała ciągle spuszczoną głowę.
- Ale ona była miła, ja... - usiadłam bezwładnie
- Posłuchaj mnie, opowiem Ci coś. - wzięłam głęboki oddech. - Gdy byłam mała poszłam do magicznego lasu i spotkałam małego wilczka w moim wieku. Zaprzyjaźniliśmy się, wręcz przepadaliśmy za sobą, niestety mogliśmy się spotykać raz w tygodniu. Któregoś dnia zamiast słodkiego wilczka zastałam siatkę wraz z myśliwymi. Okazało się że jako naiwne dziecko zaprzyjaźniłam się z wilczurem myśliwskim, który wcale nie szukał przyjaciół tylko wykonywał polecenia. Był bardzo miły, a ja byłam naiwna. Po prostu naiwna. 
- Ale to nie jest to samo... - zaszlochała.
- To jest demon, w mojej opowieści wilczur. Może nie jesteś dzieckiem, ale co do naiwności... Chyba jest taka sama, też wierzysz w jej słowa, a równie dobrze może tylko chcieć wkraść się w nasze szeregi.
- Prze..
- Nie przepraszaj, nie mam Ci tego za złe. Masz uważać na nią, a co najważniejsze nigdy bez niczyjej wiedzy masz jej tutaj nie przyprowadzać. 
- Dobrze... - spojrzała na mnie przeszklonymi oczyma, zdałam sobie sprawę że tak naprawdę nie płakała, tylko wydawała dziwne dźwięki podobne do płaczu, albo i jednak? 
- Za to ja przepraszam, że się tak uniosłam. Nie powinnam. 
- Nic się nie stało. 
- Zobaczymy po wyprawach, może do tego czasu udowodni swej wartości... a teraz chodź na zebranie. 
Wyszła pierwsza bez słowa, poczekałam chwile i ruszyłam jej śladem. Wszyscy już się zgromadzili, a więc nadszedł ten dzień... Dzień w którym powoli zaczyna się wojna... Warknęłam donośnie i wilki zwróciły się w moją stronę.
- Moi drodzy, w związku z zaistniałą sytuacją podzielę was na dwie grupy.
Amira,Oriabi, Aris, Motso, Yui, Taeko, Firiel, Shinji i Hiroki zostaniecie tutaj i pomożecie Nuazi, czeka na was w swojej chatce. Ruszajcie! - wilki natychmiast się rozbiegły, zwróciłam się do pozostałych. - Twister, Dark, Kurinalu, Emili i Forest pójdziecie ze mną i Curo, zaprowadzi nas do pustki, a później, no cóż znajdziemy Star i Insane i wrócimy z nimi do watahy, jak przystało takiej wyprawie. Zbierajcie się, nie ma czasu do stracenia! - wszyscy się rozbiegli. Przekazałam pierwsze instrukcje Amirze i ruszyliśmy za Curo. 
<Amira?>
<Dark?>
~~ZACZYNAMY! Macie czas do 12 maja do północy ;* Wyczekujcie e-maili ^^

Idziemy na łąkę - Taeko

-Może chcesz się jeszcze gdzieś przejść?
-Niby nie mam nic do roboty, więc czemu nie. Tylko niedługo będzie robiło się ciemno.
-No ok, tylko gdzie? Masz jakiś pomysł?
-Emili kiedyś mi mówiła o takiej łące, podobno naprawdę ładnej. Chociaż nie wiem, jej podoba się wiele rzeczy, które nie koniecznie pasują też mi.
-Warto sprawdzić.
Poszliśmy w miejsce, o którym wcześniej była mowa, nie wiem czemu w ogóle tam idę i to jeszcze z nim. On na serio myśli pewnie, że to jest jakaś randka. Z tego co widzę to się zakochał we mnie, szkoda mi go, nie sądzę by mu się coś z tym zrobić udało. Po chwili byliśmy już na miejscu, w sumie było tam całkiem spoko, Darkowi też się spodobało. Siedzieliśmy tam jakiś czas gadając, bo czemu nie dowiedzieć się czegoś o nim?
Potem wróciliśmy, gdyż nudziło się nam już powoli. Uznał, że mnie odprowadzi chętnie. W drodze powrotnej też rozmawialiśmy, w sumie on gadał ja tylko odpowiadałam zazwyczaj. Gdy już mnie odprowadził pożegnaliśmy się, on odszedł do siebie, było już całkiem ciemno, więc poszłam spać.

Lód jest kruchy - Yui

Mieliśmy zaleźć wyjście z tego pokręconego labiryntu, a mamy najprawdopodobniej jego środek i to z jakimś wielkim, śpiącym niedźwiedziem. Mam tylko nadzieje, że się nie obudzi. Lepiej już pójdźmy.
-Może lepiej się wróćmy?
-Ale przecież musimy znaleźć wyjście.
-A widziałeś to miejsce jak wchodziliśmy tu?
-No nie.
-Właśnie, więc wracamy.
Odwróciliśmy się w stronę wejścia, którym weszliśmy, jednak go nie było. Po prostu zniknęło, nie wiem jakim cudem, ale jakoś się tak stało. Toffi podbiegł do miejsca gdzie było wyjście i zaczął drapać. Usłyszeliśmy głośny ryk, odwróciliśmy się natychmiast. Niedźwiedź biegł na nas, więc zrobiłam ścianę lodu, miałam nadzieje, że wytrzyma. Zamknęłam oczy, usłyszałam głośny trzask i dźwięk pękającego lodu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, iż lód stoi, chociaż już pewnie niezbyt długo. Twister chyba się ogarnął bo pociągnął mnie w bok, gdy ściana pękała. Niedźwiedź wraz ze zniszczeniem jej upadł, odbiegłam jeszcze trochę z tygryskiem oraz Twisterem. Niedźwiedź znów na nas biegł, a ja tworzyłam kolejne ściany lodu, aby go spowolnić, bo niestety lód jest kruchy, więc pękał. Wszystkie się posypały, przeciwnik znów upadł, teraz zaatakował go Twister zmieniając się przy okazji w jakiegoś demona. Starałam mu się pomagać jakoś i trzymałam tygryska, aby tam nie pobiegł. Po jakimś czasie udało mu się go pokonać, a wszyscy byli cali. Mimo że nie walczyłam zmęczyłam się trochę, jestem po prostu słaba i tyle, czemu nie mogę być silna jak większość wilków. Ledwo zrobiłam kilka ścian lodu, eh. Nasz bohater zmienił się znów w wilka, podszedł do nas oraz uśmiechnął się zwycięsko.
<Twister?>

wtorek, 8 maja 2018

Walka o sarnę - Umiejętności Mey

Cieszę się że nie jestem sama. Jest tu tylu wilków...ale dzisiaj postanawiam iść na polowanie. Chciałabym przynieść jakąś ogromną zdobycz, a w zasadzie marzy mi się sarna. Postanowiłam skierować się do lasu który wydawał mi się największy. Weszłam do niego. Ostatnio chyba padało bo cały czas maczałam łapki w błocie. Nagle usłyszałam krzyki, a w zasadzie krzyki połączone z piskiem. Szybko pobiegłam za dźwiękiem. Moim oczom ukazał się nieznany mi wilk.
- Chyba nie jest z mojej watahy - pomyślałam. Schowałam się w krzakach poziomek i bacznie obserwowałam. Upolował on (tak mi się wydaje że basior) piękną, dużą sarnę. Zaburczało mi w brzuchu. Wilk odwrócił się po usłyszeniu bełkotu z mojego brzucha ale nie zauważył mnie. Odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że na pewno nie będzie chciał podzielić się swoją zdobyczą. Jedyne co mogłam zrobić, to walka. Wyszłam zza krzaczorów i nie odrywałam wzroku od basiora.
- No ja lubię basiory, - krzyknęłam. - ale ty nie jesteś w moim typie. - odwróciłam wzrok. Basior nie wiedząc o co chodzi odwrócił się i zrobił grymas na twarzy.
- Wiem że nie jesteś z Watahy Skalnego Zbocza. - mrugnęłam. - Wiem też, że nie podzielisz się zdobyczą. - dodałam.
- No i? - zapytał. Zdenerwowana rozpoczęłam pierwszy atak, a mianowicie iluzję. Przez ten czas kiedy mówiłam od rzeczy, cały czas gapiłam się na niego szykując ilzuję. Stworzyłam czarne mroczne tło i ciemne latające nietoperze wokół oraz przywiązałam go (w iluzji) do pnia drzewa.
- Iluzja? - zapytał. Teraz wiedziałam że to basior no bo...był przywiązany do drzewa plecami...no i...nie ważne. Uśmiechnęłam się i ścisnęłam go już prawdziwymi liniami. Zamknęłam oczy i "wyłączyłam" iluzję. Basior przywiązany do pnia warczał jak głupi.
- Ups...chyba twoja zdobycz, już nie będzie twoja. - zaśmiałam się. Nagle usłyszałam trzask. Odwróciłam się.
- Jak udało ci się rozwiązać liny? - zapytałam wściekła.
- Głupia. - zaśmiał się basior. - Władam linami. Nie pomyślałaś o tym? - zapytał. Gotowało się we mnie, czułam że wybucham. Wilk zaczął ze swoich łap wyciągać liny które leciały w moją stronę. Odskoczyłam w bok i próbowałam go złapać w iluzję. Niestety ciężko to zrobić, uciekając przed linami. Zaczęłam biec coraz szybciej, powoli traciłam oddech. Upadłam a on z łatwością związał mi kończyny. Byłam w pozycji leżącej.
- Słabiutka jesteś kochana. - położył się obok mnie. - Twoje oczy to nic w porównaniu do moich...
Basior został złapany w iluzję, którą wykorzystuję w chwilach ostatecznych, czyli iluzja która potrafi omdleć przeciwnika. Basior zemdlał a ja odetchnęłam z ulgą. No...może nie do końca bo wciąż byłam związana i to jeszcze linami z metalu. Przeturlałam się do krzewów, zapominając już o sarnie.

poniedziałek, 7 maja 2018

Chce poznać kogoś nowego - Oriabi

Udało mi się uniknąć prawdziwej odpowiedzi przy rozmowie z Darkiem. Uf było blisko. Wyszłam z jaskini i jakimś cudem udało mi się podlać moje niebieskie roślinki. Ogólnie troszkę się działo. Wilki biegały w te i we wte. Nie wiem czemu, ale spoko po prostu poszłam dalej. Wąchałam sobie kwiatki i tak dalej. To był zwykły i nudny dzień. Upolowałam sobie coś i patrzyłam z ukrycia na różne zwierzęta. Ogólnie cichy i spokojny dzień. Nagle kiedy byłam w lesie usłyszałam kroki. Chcąc poznać kogoś nowego zaczęłam biec za dźwiękiem i zobaczyłam cień wilka albo wilczycy.

"Randka" przy wodospadzie - Dark

- Właściwie to gdzie my idziemy? - zapytała Tae.
- Nie wiem przed siebie.
- Serio? No dobra jak chcesz. - powiedziała takim tonem jakby jej się to nie spodobało. No trudno.
- No to możeeee nad wodospad?
- Czyli prowadzisz mnie na randkę? - zaśmiała się.
- Być może. - podroczyłem się z nią.
- Okej baka.
- Na szczęście, a może nie wiem co to znaczy he he. - powiedziałem śmiejąc się.
- Na reszcie ktoś rozumie to słowo.
- Dobra chodź.
W końcu po jakimś czasie doszliśmy do miejsca naszej "randki". Gadaliśmy i przy okazji wadera wrzuciła mnie do wody w ramach rewanżu. Kiedy nie wyglądałem jak zmokła kura skończyliśmy rozmowę na droczeniu się. Wracaliśmy i upolowałem dla niej królika. Być może to, żeby się jej podlizać, ale tak jakoś samo poszło. Po zjedzeniu przerwałem trwającą ciszę.
- Bardzo fajnie się gadało. - powiedziałem lekko się rumieniąc, ale szybko odwróciłem głowę, żeby nie zobaczyła mojej mordki.
- Heh dzięki.
- Może chcesz się jeszcze gdzieś przejść?

<Taeko? >

Narkoza - Cuz

Obudziłem się w jakimś ciemnym miejscu, dosłownie nie mogłem zobaczyć nic. Zorientowałem się jednak, że ciągle mam zamknięte oczy więc je otworzyłem. Było nadal ciemno bo byłem zaspany. Mogłem zauważyć jedynie, że to jakaś komnata. Po jakimś czasie rozpoznałem też, że niedaleko stoi jakiś wilk i robi coś z innymi wilkami. Co jakiś czas spoglądał na mnie. Ciekawe czemu. Próbowałem wstać co z jego perspektywy mogło wyglądać jak machanie łapami. W końcu udało mi się trochę poruszyć bo poczułem  jak moje łapy są w pozycji pionowej. Jednak nie stałem a zwisałem z niewielkiej położonej mniej więcej na poziomie głowy skalnej półki. Już niedługo przekonałem się o tym spadając z niej na prawy bok.
-Co ja się z tym twisterem mam... - Powiedział wilk odchodząc od pacjenta i dając mnie znowu na półkę. Poczułem, że to już się kiedyś działo i przypomniałem sobie, że faktycznie spadłem już kilka razy. Do komnaty przyszedł kolejny wilk. Po czasie rozpoznałem jednak że była to Suzan. Rozmawiała o czymś z tym medykiem, którego nadal nie mogłem sobie skojarzyć. Poczułem, że się unoszę, najwyraźniej Suzan mnie podniosła. Tym razem naprawdę obudziłem się już w mojej komnacie razem z Suzan. Nie było już ciemno i mogłem spokojnie wstać.
-Jak się czujesz? - Zapytała troskliwie.
-Całkiem nieźle tylko tu mnie boli - Pokazałem w miejsce gdzie było najbardziej zabandażowane.
-Będziesz musiał kilka dni przeleżeć z tym opatrunkiem i Forest będzie do ciebie przychodzić aby go zmieniać. - Na te słowa lekko posmutniałem. Nie długo potem przyszedł jakiś wilk
-Hej... Cuz przepraszam że cie tak w lecznicy zostawiłem ale ten dziad kazał mi wyjść. - Powiedział humorystycznie. Nie wiem skąd zna moje imię więc zrobiłem zdziwioną, lekko zaniepokojoną minę.
-Ej, nie rób mi tego. Przecież wielki Batwolf powiedział ci przepraszam. - Nadal go nie kojarzyłem.
-Daj mu odpocząć.
-Nie, on ma mi wybaczyć bo się z tond nie ruszę.
-Ale... Ja cię nie znam. - Powiedziałem zmieszany.
-Co?!
<Twister?>

niedziela, 6 maja 2018

Leokadia (Lea)

,,Samotność to klucz do naszych dusz"

Samica • Wśród gwiazd nie jest to istotne • Opiekunka Watahy

Rodzina: Moją rodziną są gwiazdy
Zauroczenie: Taki jeden ze świata duchów
Żywioł: Światło

Moce: • Zmiana w gwiezdny pył, pomaga to wniknąć w najciemniejsze zakamarki; podczas tego nikt jej nie może wykryć - jest zwykłym pyłem.

• Widzi zarys najbliższej przyszłości i w czasie transu potrafi widzieć przyszłość.

• Zabija wzrokiem, a raczej duchami śmierci które wypływają z jej oczu, odbierają one powietrze ofierze, czy też śmiertelnie ją ranią.

Cechy Charakteru:Skryta i niedostępna, gustuje bardziej w ciszy. Unika towarzystwa, ostatnio zrobiła się też płochliwa, ucieka jeżeli zobaczy nieznajomego wilka. Jednak w odpowiednich chwilach zachowuje się jak na prawdziwego wilka przystało. Nie łatwo ją wytropić, jest to prawie niemożliwe. Często milczy i udaje posąg czy też rzeźbę lub wyrocznie.


Historia: Powstała z gwiazd, jakby niby nic. Później dołączyła tutaj, do watahy. Wtedy parę rzeczy się pozmieniało. Od tamtego czasu wiele się pozmieniało. Pokochała ciszę i to w niej czuje się jak ryba w wodzie.


Ciekawostki:- Od czasu incydentu z "duszkiem" Asassin rozmawia tylko z zaufanymi wilkami.
- Jest ślepa, jednak potrafi widzieć więcej od ciebie.
- W czasie pełni i nowiu znów widzi.
- Jako dziecko gwiazd jest niewrażliwa na magię.

Ekwipunek: Szklana kula, Kamień ducha, Czaszka, ,,Encyklopedia Wszystkiego".

Jedenaście ogonów, jedenaście nowych problemów - Asassin

- Takie są me umiejętności. To co się ze mną teraz stanie? - spytał, jakby to nie było oczywiste. Rozejrzałam się i przechyliłam głowę na znak pewnego zainteresowania.
- Zbadam Cię - oznajmiłam prawie natychmiast biorąc starą księgę.
- Co to za księga? - spytał jakby nie rozumiejąc co jest na niej napisane. - Jaki to język?
- Na pewno nie taki, którego Cię nauczono. - burknęłam przewracając stronę, jest, znalazłam. Niedokończony bestiariusz. Stworzenie o jedenastu ogonach i trzech oczach, posiadające zdolności antropologiczne, pochodzące z Ziemi. 
- Byłeś wcześniej w innych wymiarach? 
- Tak, mój mentor mnie zabierał na wyprawy. Poznawałem wtedy nowe zwierzęta, rośliny... - zaciął się jakby to wspomnienie było dość bolesne.
- Ile masz lat? 
- Sto pięćdziesiąt. - odezwał się już ciszej.
- Nie wiem jak zareagujesz, ale chciałabym cię zbadać - skrzywił się, jednak zaraz odparł.
- Oczywiście, jeżeli jest to konieczne jestem w stanie spełnić ten warunek, w zamian za korzystanie z jednej z tym komnat.
- Nie chodzi o to. - odparłam szczerze. - Zajmuje się uzupełnianiem starożytnych ksiąg, wilczych ksiąg. W jednym z bestiariuszy zostałeś opisany bardzo powierzchownie, co świadczy o tym iż musiałeś kiedyś trafić do jednego z wilczyc wymiarów, niekoniecznie wiedząc że jesteś obserwowany. - zamyśliłam się na chwile kto tak naprawdę pisał te księgi...
- Rozumiem, a więc jest to...
- Najzwyklejsza prośba. - przerwałam mu. - Byłabym szczęśliwa jeżeli byś ją spełnił - dodałam po chwili.
- Zgadzam się - odpowiedział jakby bez namysłu.
- Dobrze, to wszystko, witaj w watasze! - powiedziałam dość entuzjastycznie. Kurinalu ukłonił się i wyszedł jakby niewzruszony. Nic na to nie poradzę...
*Jakiś czas później *
Dużo wilków dołączyło, niektóre jakby zaginęły. Spero i Melody nie pojawili się w watasze już od miesiąca. To oznacza, ze najprawdopodobniej zginęli z łap demonów. Wstrzymam się jeszcze z uznawaniem ich za zmarłych, może po prostu się zagubili... Ostatnio dołączyła do nas Mey, mam co do niej nieciekawe przeczucia, zachowuje się jak typowa księżniczka nie mówiąc już o reszcie. No ale nie po to jestem alphą, aby warczeć na każdego wilczka który mi się nie podoba. Każdy powinien mieć u nas miejsce, no prawie każdy.
- Asassin - odezwał się cichy głos, przestrzeń wokół mnie wypełniała czerń z pojedyńczymi gwiazdami.
- Cześć Lea - zorientowałam się że usnęłam i powoli zaczęłam się gryźć po ręce.
- Udało się. - powiedziała ignorując moje zachowanie. - Już niedługo będziemy mogli ze mną normalnie porozmawiać. - prychnęłam.
- Świetnie, ale alphie nie wypada drzemać na skale w środku dnia, gdy wokoło jest cała jej wataha. - burknęłam.
- Chciałam...
- Rozumiem co chciałaś, ale teraz nie mogę. Mówisz to już któryś raz i nie jestem pewna czy ta radość nie jest przedwczesna, będę się cieszyć jeżeli będziesz już obok.
- Masz racje... - spuściła wzrok.
- Mimo wszystko trzymam za ciebie kciuki, a teraz wybacz - zacisnęłam zęby na łapie, na co natychmiast zareagowała i odesłała mnie z powrotem do mojego świata. 

Nowa wataha - Mey

Spacerowałam poszukując odpowiedniej watahy. Cały czas czułam się samotna odkąd odłączyłam się od własnego stada. Wyczułam zapach grona wilków. Miałam świadomość, że mogą być na tyle niemili, że rozpocznie się walka, ale nie bałam się. Musiałam zaryzykować. Na początku się skradałam.
- Wyłaź intruzie. - powiedziała jedna z wader. Moje serce zaczęło bić szybciej. Wydawało mi się że jest to przywódca watahy, ale mogłam się mylić. Wyszłam z krzaków.
- Kogo nazywasz intruzem? - zapytałam lekko zdenerwowana.
- Ciebie. - powiedziała pewna siebie. - Jeżeli coś chcesz to mów teraz. - dodała. Teraz już wiedziałam że to Alpha.
- Chciałam dołączyć do waszej watahy, ale chyba nie jestem tu mile widziana. - odpowiedziałam. Jeżeli nie byłaby to Alpha, rozpoczęłabym walkę. Mimo to jednak gotowało się we mnie.
- Skąd mam wiedzieć że nie masz złych zamiarów? - zapytała.
- Nie mam. - warknęłam. - Od paru dni chodzę bez watahy i brakuje mi jej. Jak chcesz to wierz jak nie to nie. - dodałam i się oddaliłam.
- Poczekaj. - usłyszałam jej głos. - Dam ci szansę ale pod jednym warunkiem. Nie skacz do mnie jasne? - dodała. Odwróciłam się i fuknęłam pod nosem. Z jednej strony mogłabym się z nią kłócić godzinami, z drugiej...to jednak Alpha która dała mi szansę dołączyć do watahy więc...muszę zachować zimną krew i nie palnąć czegoś głupiego.
- Nie będę. - usiadłam. Czułam się okropnie ale nie miałam wyjścia.
- Nasza wataha zwie się: Watahą Skalnego Zbocza. Ja jestem Asassin. Jestem jak już zdążyłaś się domyślić, przywódcą. - powiedziała. - Od teraz masz możliwość dołączenia watahy. - dodała.
- Dziękuję. - odwróciłam wzrok.
- Ale nie myśl że będę taka dobra zawsze. Jeszcze wiele cię czeka. - odeszła machając ogonem.

Poważne rany - Forest

Przyszedłem do jaskini i zauważyłem Twistera oraz Cuz'a poważnie rannego.
- Forest, zrób coś! - krzyknął Twister.
- Eh... gdzie Ty z nim byłeś że on jest taki ranny - powiedziałem szukając bandaży.
- No byliśmy w wielu miejscach... - powiedział.
Gdy tak rozmawialiśmy i go słuchałem co z nim zrobił , wywnioskowałem że nie dość że byli na wybrzeżu Lore co jeszcze rozumiem to byli i walczyli z bestią.
Rozmawialiśmy podczas gdy ja odkażałem rany i zakładałem bandaże w sumie prawie że na całe ciało, dla jego bezpieczeństwa wstrzyknąłem mu narkozę żeby też się szybciej kurował.
- Dobra, możesz już iść, przepraszam ale jednak teraz mam wiele rzeczy na głowie, żegnaj - powiedziałem.
- Dobra, spadam! - krzyknął Twister i poszedł pewnie w kolejne nieznane.
Zacząłem leczyć resztę wilków i padnięty tym siedzeniem do późna i leczeniem innych , położyłem się chyba dopiero o 2 do łóżka i zasnąłem jak kamień.

sobota, 5 maja 2018

Batwolf: Mroczny rycerz - Twister

Stanąłem naprzeciw bestii, smok miał  3 głowy i tysiące kłów oraz... 3 skrzydła? Co? Po co mu trzy skrzydła? Nie ważne. Stanąłem na przeciwko jego i zmieniłem się w demona by go zabić. Szanse były równe lub nawet ja miałem łatwiej bo nie powiem, ale byłem trochę większy. Jako demon mogę być tak wysoki jak chcę. Moje oczy stały się błękitne i przeniknięte złem. Pazury same wbijały się w ziemie. Ale jedno się nie zmieniło wciąż bolał mnie ząb (dawno nie byłem u dentysty bo ostatni, który chciał mnie leczyć jako demona już nie żyje, odgryzłem mu głowę) u demonów łatwo o ból zęba, a przynajmniej u mnie. Jednak smok mnie zaskoczył tym, że zieje ogniem. Jednak ja niestraszony Batwolf (wersja mroczna) nie dałem się przestraszyć i zakatowałem bestię. Odgryzłem jej głowę i prawie drugą, ale dostałem skrzydłem. Na szczęście nic mi nie było i znów rzuciłem się na bestię. Tym razem ją pokonałem. Zmieniłem się znów w wilka i zabrałem pół przytomnego Cuz'a do Foresta.
* X czasu później*
Czekaliśmy na Foresta w jego jaskini. Położyłem Cuz'a na ziemi. Gdzy tylkoo wrócił Forest poprosiłem go o pomoc:
- Forest zrób coś!
<Forest?>

Tygrysku?! - Twister

Znaleźliśmy się w jakimś dziwnym labiryncie, a Yui chyba znowu oszalała i ma jakiś zwidy.
- Jak mogłaś biec za mną, jeśli ja jestem za tobą? - wypowiedziałem skomplikowane dość słowa.
-   Po prostu widziałem, że tam biegniesz i...  już sama nie wiem wszystko jest jakiś dziwne.
- Musimy z tond wyjść i już. 
Ruszyliśmy w drogę po tym dziwnym labiryncie uważają aby żadne z naszej trójki się nie zgubiło.  Ja, Yui i Toffi, chwilowo Toffi bo jeszcze myślę nad imieniem, szliśmy trzymając się prawej strony. Labirynt był dość dziwny. W pewny momencie Yui zapadła się pod ziemie. Wilczyca znalazła mały podziemny tunel.
- Chodźmy tędy może wreszcie wyjdziemy z tego przeklętego labiryntu!.
Zniosłem tygryska na dół i poszliśmy przed siebie. Szybko jednak wyszliśmy z tunelu. Jednak ciągle byliśmy w tunelu. Poszliśmy dalej i znów natknęliśmy się na ten tunel.
- Chodzimy w kółko i to nie wiadomo jak długo!
- Co teraz robimy? Gdzie idziemy?
- Spróbujmy się trzymać lewej strony.
Poszliśmy tym razem trzymając się lewej strony.  Jednak stwierdziliśmy, że i tak chodzimy w kółko tylko innymi ścieżkami. Zaczęliśmy improwizować i biegać po całym labiryncie. W końcu znaleźliśmy jeden nowy korytarz. Prowadził on do pustego koła w środku labiryntu. Na ziemi rosły róże i tulipany, każdego koloru. Do każdej róży był przyporządkowany jeden tulipan tego samego koloru. Z okręgu można było wyjść kilkoma ścieżkami na górze każdej był  błyszczący kamień odpowiadający kolorem kwiatom. Ścieszki był jednak zamknięte aby je otworzyć trzeba było znaleźć i zebrać  kwiaty w kolorze kamienia.
- Ghhrrrr... - warknął tygrysek
- Co się stało? - zapytaliśmy
Tygrys pokazał łapą na wielkiego niedźwiedzia śpiącego na środku.
<Yui?>

Miłe spotkanie - Suzan

Hiroki zaproponował spotkanie, więc się zgodziłam. Czekał pod wielkim drzewem. Trochę bardziej przygotowałam się do wyjścia niż zwykle. Kiedy do niego podeszłam, uśmiechnął się do mnie i zapytał:
- To gdzie idziemy?
- Hmm może nad jakieś jezioro? Lubię wodę.
- No okej.
Poszliśmy i w czasie drogi zauważyłam, że kiedy idzie to wszystkie rośliny więdną na jego widok, a jak odchodzi to nagle powracają do życia. Ogólnie jest taki tajemniczy.
- W ogóle mogę cię o coś zapytać? - zapytałam spadając nad brzegiem jeziora.
- Okej...
- Czemu te wszystkie rośliny więdły na twój widok?
- Emm, bo mam taką moc...
- Spoko.., a tak zmieniając temat... - nagle Hiroki mi przerwał.
- Też się chciałem ciebie o coś spytać.
- Oki dajesz.
- Umiesz latać skoro masz skrzydła?
- Jasne kiedy latam czuję się najlepiej.
- Fajnie.
- A ty coś lubisz robić najbardziej?
* * *
I tak zaczęliśmy rozmawiać, aż zaszło słońce. Wstaliśmy i powoli wracaliśmy, aż nagle zaczął padać deszcz i pobiegliśmy do jaskini. Pożegnaliśmy się i poszliśmy do siebie.

piątek, 4 maja 2018

Labirynt- Yui

Znaleźliśmy małego tygryska, a Twister zaczął się drzeć, bo chce go adoptować i pyta się czy może.
-No nie wiem, wypadało by się Assasin spytać, a nie mnie.
-Czyli mogę go na razie wziąć?
-Chyba tak, ale od razu chodźmy do alfy.
-Jej!
-To chodźmy.
Poszliśmy w stronę miejsca z którego przybyliśmy. Przynajmniej tak nam się zdawało, bo okazało się, iż przyszliśmy do zupełnie nieznanego dla nas miejsca, znaczy nie wiem jak Twister, ale dla mnie tak. Twister szedł dalej, więc może wie gdzie idzie. Szliśmy tak już pół godziny chyba, bo jak mogłabym niby tu to sprawdzić. Rozejrzałam się by sprawdzić co u tygryska, ale go nie było.
-Em, Twister.
-Tak?
-Chyba kogoś zgubiliśmy.
-Kogo niby? Przecież jestem ja, jesteś ty i tygrysek j-zatrzymał się i chyba zdał sobie sprawę kto się zgubił-Tygryska nie ma?!
-No mówię.
-Musimy go poszukać.-wtem zawrócił i prawie na mnie wpadł.
-Tylko ostrożniej.
Wracaliśmy chyba znów inną ścieżką, boże czy to jakiś labirynt. Nagle zobaczyłam tygryska za nami.
-Twister znalazłam twoją zgubę!
On znów odwrócił się prawie na mnie wpadając, ale wyminął mnie i podbiegł do tygryska przytulając go.
-Mój biedaczku spokojnie, twój bohater jest już przy tobie.
Przewróciłam oczami i zaczęłam iść dalej, po chwili do mnie dołączyli, a basior mnie wyprzedził. Pewnie zaraz się zgubimy. Nagle zobaczyłam, iż Twister biegnie gdzieś do przodu. Pobiegłam szybko za nim, uderzyłam nagle w ścianę tego głupiego labiryntu. Usłyszałam za sobą głos Twistera/
-Ej gdzie ty tak biegniesz?
-Ja biegłam za tobą...
< Twister? >

Batwolf znowu mnie uratuje - Cuz

Jejku... Ale ten Twister, znaczy Batwolf jest Super-wspaniałym wilkiem. Odstraszył krwiożercze bestie. I teraz na pewno wie, że nas śledzą. Łatwo zauważyć te ich świecące oczy w ciemnym lesie. Byliśmy już na terenie watahy i pojawiło się pięć razy więcej takich oczu! Nawet współczuje tym bestiom bo przecież Batwolf je rozerwie na strzępy. Po jakimś czasie jedna z par oczu nas zaatakowała. Batwolf udawał zaskoczonego aby zmylić przeciwnika i w ostatniej chwili udało mu się teleportować. I wyteleportował się w głąb lasu, tam gdzie było najwięcej tych stworów. Niestety zgubiłem go z pola widzenia, w sumie to tamte bestie też go nie widziały. Na pewno użył jakiejś peleryny niewidki. I wtedy stwory rzuciły się na mnie. I w sumie to nie udało mi się ich uniknąć i... No mam teraz wielką ranę w klatce piersiowej. Ale już niedługo Datwolf wrócił i bestie przed nim uciekły. Stał za nim jakiś inny stwór. Ogromny masywny z tysiącem głów i kłów! No nie było ich aż tyle ale zaczęło mi się kręcić w głowie i w sumie to nie wiele widziałem. Ale Batwolf go na pewno pokona jednym ruchem.
< Twister? >

czwartek, 3 maja 2018

Znów on - Taeko

Wyszłam że swojej jaskini, aby się przewietrzyć troszkę. Usiadłam przed jaskinią na chwile. Uznałam, iż przejdę się trochę dalej, powinnam w sumie poćwiczyć latanie, ale mi się nie chcę. Najpierw upolowałam sobie coś i poszlan dalej. Szłam już chwile i nawet się trochę zagapiłam, bo wpadłam na kogoś. Ten ktoś przywitał się ze mną, po głosie poznałam,  że tym kimś był Dark. Znów ten wilk z obrożą, i tak lepiej niż miałaby to być Emili lub ktoś taki mniej więcej jak ona. Z nią jest coś zdecydowanie nie tak. Albo ktoś nudny, nie wiem czy nie było by to gorsze niż sama Emili.
- Hej.
- Co tu robisz? - lepszego pytania zadać nie mógł.
- Hmm no wiesz przeszłam się przejść na przykład.
- A spoko. Chcesz się że mną gdzieś przejść?
- I tak nie mam nic innego do robienia.
- Czyli się zgadzasz, to chodźmy.
Przez chwilę się patrzył na mnie, ale po chwili ruszył przed siebie. Ciekawe gdzie mnie prowadzi.
- Właściwie to gdzie my idziemy?
<Dark?>

Choroba w rodzinie - Forest

Wstałem rano, zjadłem śniadanie, pozbierałem zioła i wróciłem do lecznicy, tworzyłem leki, zauważyłem że ostatnio nie było Yui, minęło trochę czasu i nadal leczyłem wilki samotnie, zacząłem czytać książkę z nudy, kątem oka widziałem Yui i Emili wnoszącego Twistera do lecznicy, nikt chyba na mnie nie zwrócił uwagi, postanowiłem wziąć rzeczy lecznicze, mięso i w ogóle takie podstawowe rzeczy, wybrałem się do jaskini w której mieszkał Kai, strasznie nudził mnie ten cały dzień, wtem poszedłem do jaskini i ujrzałem rodzinę Kai'a.
- Kim jesteś? - zapytał nieufnie basior.
- To ja! Forest - powiedziałem.
- Okej, chodź - powiedział basior.
- Jak tam życie Kai? - zapytałem.
- Z jednej strony dobrze a z drugiej okropnie...
- Dlaczego?
- Moja córka zachorowała a nikt z naszej rodziny nie zna się zbytnio na tych lekach i wiesz no, ogólnie mamy takie problemy...
- Rozumiem, mógłbym pomóc w tej sprawie.
- Naprawdę?
- Tak, mówiłem Ci chyba ostatnio że jestem medykiem.
- Akurat o tym zapomniałem
- Mogę pomóc akurat zabrałem ze sobą leki na wszelki wypadek.
- Dobrze, na co ona choruje dokładnie?
- Właśnie nie wiemy...
- Postaram się to zbadać.
Podszedłem powoli do małej Hitomi.
- Jak się czujesz Hitomi? - zapytałem.
- Źle - powiedziała ponuro wilczyca.
- Co cię boli? - zapytałem opiekuńczo.
- Strasznie mnie swędzi gardło i gorąco mi jest.
- Wychodziłaś na dwór kiedy było zimno lub w trakcie deszczu?
- Wychodziłam w trakcie deszczu, lubię deszcz i chciałam się pobawić...
- Rozumiem, otwórz buzie to Ci coś dam że się poczujesz lepiej.
- Dobrze.
Posmarowałem jej czoło maścią i wylałem do pojemnika syrop.
- Wypij to, dobrze?
- Dobrze.
Hitomi trochę się bała i była nieśmiała w trakcie rozmowy, wypiła syrop i położyła się do łóżka, wróciłem do Kai'a.
- Zrobiłem to co mogłem - powiedziałem.
- Dobrze, każda pomoc się przyda.
- Pomóc w czymś jeszcze? - zapytałem.
- Nie z resztą problemów myślę że sam sobie poradzę.
- Dobrze, to jak coś przyjdę może jutro i dam lekarstwa, okej?
- Dobra, dziękuje Ci za pomoc.
- Wiesz, to moja praca - powiedziałem skromnie.
- To ja już wychodzę, jak coś to wołaj myślę że usłyszę, albo przyjdź do Watahy Skalnego Zbocza która jest tam wprost od razu i powiedz Assasin czyli mojej alfie że jesteś moim znajomym, wiesz o co chodzi.
- Dobrze, to żegnaj.
- Do zobaczenia.
Wyszedłem z jaskini i nagle zauważyłem pewien cień zbliżający się do mnie.

Lista super imion Twistera - Twister

Prawda jest taka,że mnie od zawsze wszyscy wielbią i jestem bohaterem. Teraz nawet Cuz to potwierdzi. I co z tego, że jest już noc postanowiliśmy wrócić już watahy.
- Wymyślmy dla mnie super ksywkę.
- Superwilk i będziesz mieć taki fajny kostium!
- Nie, coś bardziej super.
- Superwolf
- Nie
- Spuper-Twister
- Nie
- Super-Wspaniały-Wilk-Twister
- Nie
- Badwilk
- Nie
- Badwolf
- Nie
- Grern wolf
- Nie
- Mocarz
- T... Nie
- Mocarny wilk
- Nie
- Kungfu wilk
- Nie
- Batwilk
- Nie
- Batwolf
- Tak, to będzie idealne!
Tak, więc Batwolf i Cuz ruszyli w drogę do watahy.  Napadły ich jednak po drodze krwiożercze bestie  jednak Twister to jest Batwolf je przegonił  i udało im się przebyć niebezpieczną drogę.  Aleee...
<Cuz?>

Ok - Twister

Obudziłem się w klinice i od razu zobaczyłem Yui.
- Teraz wszystko dobrze? Przepraszam za to wcześniej, nie wiedziałam że jesteś uczulony na pomarańcze.
- Nie no spoko luz
- Przygotowałam ci drugi wywar tylko bez pomarańczy masz wypij .
- Dzięki
Wypiłem wywar i prawie odrazy poczułem się już lepiej.
- Myślałem tak o tych pomarańczach i przypomniało mi się jak Forest zaczol nimi we mnie rzucać.
- Co?!
- Nie było cię wtedy? W takim razie nic ważnego.
Wstałem i rozprostowałem nogi po czym wpadłem na prześwietny pomysł:
- Zrobię sobie tatuaż z napisem, że jestem uczulony!
- Nie to chyba głupi pomysł
- Masz racje.
- To co robimy?
- Chodźmy na spacer
- Ok
Poszliśmy gdzieś do lasu i zabłądziliśmy, idą przed siebie znaleźliśmy dziwną ścieżkę. Poszliśmy nią bez zastanowienia. Ścieżka wyglądała jakby łączyła dwie krainy naszą i jakąś gdzie panuje jesień. Lub po prostu ktoś się bawił i zasiał czerwne drzewa po jednej stronie.
- Całkiem ładna ta ścieżka
- Tak, masz racje
Czasem padały między nami jakieś krótki dialogi i tyle.  Było bardzo cicho w pewnym momencie nie było nawet słychać ptaków. Stało się cicho i poważnie, atmosfera była napięta.
- Porozmawiamy o czymś? - zapytałem
- Ok
- To co tam u ciebie?
- Ok
- Idziemy dalej?
- Ok
- Jesteś głodna?
- Ok
- Wszystko dobrze?
- Ok
Yui wpadła w jakiś trans ciągle odpowiadała tylko "ok" nie wiedziałem co zrobić. To ona tu jest medykiem nie ja. Ale oczywiście jako wykształcony doradca, to ja musiałem coś wymyślić. 
- Dobrze, więc skup się Yui, zobacz na mnie!
- Ok
- Przeszło ci? - miałem nadzieje, że moje cudne i jasne oczy załatwia sprawę.
- Ok
Już miałem się poddać, ale zobaczyłem poza ścieżką roślinę, którą znam i mogła jej pomóc.
- Yui czekaj tu!
Wilczyca nie mogła się nawet zatrzymać i ciągle szła do przodu. Postanowiłem zaryzykować i iść po roślinę. I Boom! Ze ścieżki nie dało się wyjść jakby chroniło ją jakieś zaklęcie. W tym czasie Yui zaczęła biec.
-  Hej! Czekaj!
Pobiegłem za wilczycą  na środku ścieżki powstała wielka kula światła. Wilczyca i ja za nią wbiegliśmy w światło. Za światłem była już tylko łąka, a Yui czuła się normalnie. Byliśmy na łące za lasem. Wszystko było normalnie.  Nagle staną przed nami mały tygrysek:
- Błagam adoptujmy go!!!! - zacząłem krzyczeć do Yui na cały głos. - Ja się nim zajmę i dam mu imię i będę dawać mu jeść i naposzczę go na Foresta! Dobra bez tego ostatniego!
<Yui?>

Ścieżka:
A oto nowy Twisterkowy zwierzaczek:



Mistyczna legenda - Shinji

Nudziłem się strasznie w mojej jaskini, postanowiłem wybrać się do biblioteki, wziąłem pierwszą lepszą książkę w bibliotece, dowiedziałem się o pewnej legendzie która opowiadała o sześciu kryształach które powstały przez Wielki Wybuch, kryształ mocy, przestrzeni, rzeczywistości, umysłu, duszy i czasu które zostały rozrzucone na różnych planetach, posiadały one wielką moc, później urodził się pewien basior o imieniu Thanos, który zapragnął zabić połowę populacji na każdej planecie, ponieważ w wszechświecie zaczęły kończyć się zapasy, na jego planecie i innych był głód, ludożerstwo oraz chciał też "równowagi", postanowił polecieć na pewną planetę w której mu wykują specjalną broń w której będzie mógł trzymać te pięć kryształów, pewien kowal mu wykuł broń a on podbijał różne planety, lecz próbowali go zatrzymać, niestety mu się udało i wybił połowę wilków na każdej planecie. Zaciekawiła mnie ta historia lecz to była tylko legenda ale, czy ta legenda ma jakiś związek z rzeczywistością? Zacząłem czytać różne książki i tak zasiedziałem do wieczoru, nagle ujrzałem jakiś cień, nie wiem kto ale na pewno ktoś.
- Hej! Co tak siedzisz do późna?

"Ogarnij się Hiroki!" - Hiroki

Zaciągnąłem Summer do watahy wbrew jej woli. Szarpała się jak opętana i przy tym trochę mnie podrapała. Gdy doszliśmy na polankę podbiegła do nas Suzan. Postawiłem Summer na ziemi, a ona spuściła głowę. Jakby teraz jej łapy były ważne uwagi - pomyślałem. Postanowiłem zrobić szybką ocenę Suzan. Wyglądała na miłą i życzliwą lecz jest też stanowcza. Zobaczyłem, że ma skrzydła. Heh... Ciekawe czy umie latać- pomyślałem. Nagle zdałem sobie sprawę, że coś do mnie mówi. - ... jeszcze raz dziękuję.
Postanowiłem iść na sposób "nie ma sprawy" albo "yhym... Tak". W tym przypadku wykorzystam to pierwsze. - Ależ nie ma sprawy. Może się gdzieś przejdziemy?- Nie wiem jak to się stało, że to powiedziałem. Lecz było już za późno... - Chętnie. Tylko muszę pilnować szczeniąt.
- Oh... A kiedy kończysz? - Byłem zdziwiony, że się zgodziła.
- Po zachodzie słońca. Tylko wtedy jest niebezpiecznie...
- Byłem w lesie po zachodzie słońca kilka razy. Nie wiedziałem, że nie można tam wchodzić.
- Spotkajmy się tu przed zachodem słońca, dobrze?
- Mi pasuje.
-To do zobaczenia. - Uśmiechnęła się w moją stronę i zabrała zirytowaną Summer.
- Do zobaczenia. - Spojrzałem na Summer i zobaczyłem Star jak była mała. Star to moja przyjaciółka z dzieciństwa. Nie wiedziałem że należy do tej watahy.
***
Czekałem pod wielkim drzewem. Było już przed zachodem i szczenięta poszły spać. Nagle się pojawiła. Ku mojemu zdziwieniu poczułem motyle w brzuchu. Znałem to uczucie... Ogarnij się Hiroki! - powiedziałem do siebie w duchu. - Nie odpływaj myślami. Gdy Suzan do mnie podeszła uśmiechnąłem się do niej.
- To gdzie idziemy? - zapytałem.
<Suzan?>