Cieszę się że nie jestem sama. Jest tu tylu wilków...ale dzisiaj postanawiam iść na polowanie. Chciałabym przynieść jakąś ogromną zdobycz, a w zasadzie marzy mi się sarna. Postanowiłam skierować się do lasu który wydawał mi się największy. Weszłam do niego. Ostatnio chyba padało bo cały czas maczałam łapki w błocie. Nagle usłyszałam krzyki, a w zasadzie krzyki połączone z piskiem. Szybko pobiegłam za dźwiękiem. Moim oczom ukazał się nieznany mi wilk.
- Chyba nie jest z mojej watahy - pomyślałam. Schowałam się w krzakach poziomek i bacznie obserwowałam. Upolował on (tak mi się wydaje że basior) piękną, dużą sarnę. Zaburczało mi w brzuchu. Wilk odwrócił się po usłyszeniu bełkotu z mojego brzucha ale nie zauważył mnie. Odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że na pewno nie będzie chciał podzielić się swoją zdobyczą. Jedyne co mogłam zrobić, to walka. Wyszłam zza krzaczorów i nie odrywałam wzroku od basiora.
- No ja lubię basiory, - krzyknęłam. - ale ty nie jesteś w moim typie. - odwróciłam wzrok. Basior nie wiedząc o co chodzi odwrócił się i zrobił grymas na twarzy.
- Wiem że nie jesteś z Watahy Skalnego Zbocza. - mrugnęłam. - Wiem też, że nie podzielisz się zdobyczą. - dodałam.
- No i? - zapytał. Zdenerwowana rozpoczęłam pierwszy atak, a mianowicie iluzję. Przez ten czas kiedy mówiłam od rzeczy, cały czas gapiłam się na niego szykując ilzuję. Stworzyłam czarne mroczne tło i ciemne latające nietoperze wokół oraz przywiązałam go (w iluzji) do pnia drzewa.
- Iluzja? - zapytał. Teraz wiedziałam że to basior no bo...był przywiązany do drzewa plecami...no i...nie ważne. Uśmiechnęłam się i ścisnęłam go już prawdziwymi liniami. Zamknęłam oczy i "wyłączyłam" iluzję. Basior przywiązany do pnia warczał jak głupi.
- Ups...chyba twoja zdobycz, już nie będzie twoja. - zaśmiałam się. Nagle usłyszałam trzask. Odwróciłam się.
- Jak udało ci się rozwiązać liny? - zapytałam wściekła.
- Głupia. - zaśmiał się basior. - Władam linami. Nie pomyślałaś o tym? - zapytał. Gotowało się we mnie, czułam że wybucham. Wilk zaczął ze swoich łap wyciągać liny które leciały w moją stronę. Odskoczyłam w bok i próbowałam go złapać w iluzję. Niestety ciężko to zrobić, uciekając przed linami. Zaczęłam biec coraz szybciej, powoli traciłam oddech. Upadłam a on z łatwością związał mi kończyny. Byłam w pozycji leżącej.
- Słabiutka jesteś kochana. - położył się obok mnie. - Twoje oczy to nic w porównaniu do moich...
Basior został złapany w iluzję, którą wykorzystuję w chwilach ostatecznych, czyli iluzja która potrafi omdleć przeciwnika. Basior zemdlał a ja odetchnęłam z ulgą. No...może nie do końca bo wciąż byłam związana i to jeszcze linami z metalu. Przeturlałam się do krzewów, zapominając już o sarnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz