niedziela, 20 maja 2018

Kolejna rana - Cuz

Cieszę się, że odwiedził mnie tamten wilk, Może faktycznie go znam. Może znam tu wszystkich, ale ich nie pamiętam. Zostałem sam w komnacie a z jakiegoś powodu sufit zaczął się walić. Cofnąłem się trochę pod ścianę. Moje krępowała tona bandaży. Z sufitu nagle wyskoczyła jakaś kreatura. Przypomniałem sobie, że ostatnio w lesie spotkałem takich więcej. Między nimi a tym było kilka różnic. Ten był biały, miał rogi a jego ślepia emanowały fioletowym światłem przygłuszonym przez czarny dym również wychodzący z jego oczu. Ogarniał mnie strach i ledwo wydusiłem z siebie krzyk połączony z piskiem. Zobaczyłem jak Batwolf biegnie w moją stronę
- Co się stało? - Powiedział. Podczas mówienia tego chyba się zagapił, potkną o kamień i wywrócił. Zamknąłem oczy i poczułem ból w miejscu gdzie wcześniej zostałem ugryziony. Bandaże zostały porwane i poczułem potrzebę odepchnięcia napastnika. Tak też zrobiłem. Ku mojemu zdziwieniu przeciwnik odskoczył i unikną mojego bezwartościowego ataku. Za to w tym czasie Batwolf naskoczył na kreaturę z pazurami. Jakby zapomniałem w jakim jestem stanie i rzuciłem się w wir walki. Z naszej strony padał cios za ciosem. Swoją drogą chyba przypadkiem raz uderzyłem Batwolfa ale nie patrzyłem gdzie celuje. Bestia też nie dawała za wygraną. W końcu gdy Batwolf podduszał kreaturę zadałem ostateczny cios. Ugryzłem to stworzenie w dużą bliznę obok serca, a ta rozpłynęła się w powietrzu. Została po nim tylko czarna mgła, która też po jakimś czasie zniknęła. Właściwie po walce przestałem czuć jakikolwiek ból mimo, że widziałem krew spływającą po moim futrze. Niedługo po zdarzeniu, chyba przez hałas zbiegło się kilka wilków. Oczywiście gdy zobaczyli małego, biednego i rannego szczeniaczka wpadli w panikę. Wszyscy coś tam mówili, ale nie słuchałem ich bo ciągle myślałem o tym jak zabiłem kreaturę. Mnie i Batwolfa przenieśli znowu do medyka. On też coś tam gadał. W końcu po godzinie postanowiłem posłuchać.
- Nie mam pojęcia czemu niby te bestie mogą chcieć go zabić. Może kiedyś jakoś je wnerwił?
- No nie wiem to ty wędrowałeś z nim nocą po ciemnym lesie. Nie mogę się zajmować tylko wami, mam też innych pacjentów. - Powiedział kąśliwie medyk. Tym czasem ja czułem okropne swędzenie na czubku głowy, plecach i łapach. Zdaje mi się też, że sierść wypadała mi jak szalona Oczywiście miałem ograniczone ruchy przez bandaże i trudno było mi się podrapać. W tym czasie do jaskini dostojnie weszła alfa.
- Słyszałam od kogoś o ataku na Cuza. Podobno nie możecie odgadnąć po co był ten atak. - Na to wszyscy tylko pokiwali głową i powiedzieli coś pod nosem. - Cuz, możesz powiedzieć mi jak to wyglądało, gdzie cię ugryzło i jak zginęło? - Były to bardzo konkretne pytania więc szybko na nie odpowiedziałem. To co powiedziałem chyba nie spodobało się alfie bo kazała mnie mieć cały czas na oku, a jeśli wystąpi swędzenie wezwać ją. Oczywiście nie powiedziałem jej o swędzeniu. Alfa wyszła razem z Batwolfem a ja zostałem sam z medykiem.
- Ej, czy ty się podrapałeś?
- Nie... To tylko taki tik nerwowy. Po krótkiej rozmowie i godzinnej ciszy wparował do nas Batwolf.
- Hej! Asassin kazała mi ciebie pilnować, żebyś nie podał jakichś złych leków.
- Mnie? To chyba ciebie trzeba pilnować.
- Niby tak, ale teraz to ja wiem co można dawać Cuzowi a co nie.
- To czemu niby mi tego nie powiesz? Nie musiał byś tu siedzieć.
- Nie powiem ci bo... Już połowę zapomniałem
<Twister?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz