Słuchałem Kurinalu i trochę się zamyśliłem przez te amulety, aż właśnie zastaliśmy Firiela gdy była mowa o amulecie "Zniszczenia".
- Cześć - powiedział Firiel.
- Witaj, witaj - powiedzial Kurinalu.
- Cześć - powiedziałem krótko.
- Co robicie o takiej późnej porze? - zapytał Firiel.
- No ogólnie rozmawiamy o amulecie "Zniszczenia" i tak dalej... - powiedziałem.
- Idziemy go szukać? - powiedział zaciekawiony Firiel już o myśli że będzie wyprawa.
- No zbliża się wojna z Akstro i demonami a ty myślisz o amuletach, przecież nie zostawimy tak watahy... - powiedziałem.
Nagle ujrzałem jakieś żółte świecące ślepia w ciemnościach...
- Wiecie co? Sugeruję że powinniśmy już stąd iść... - powiedziałem lekko zmartwiony.
- Ale o co Ci chodzi, przecież tu nikogo nie ma? - powiedział Firiel.
- No właśnie. - powiedział Kurinalu.
- Jest tu ktoś z nami widziałem żółte ślepia. - szepnąłem do nich.
Ta pewna postać z żółtymi świecącymi oczami zaczęła biegać.
Zacząłem słyszeć jakieś dziwne dźwięki, nagle zauważyłem za plecami stojącego Firiela bliksa, postanowiłem rzucić całym kwiatem Asyx i ogłuszyłem go chwilowo.
- Może dzięki za uratowanie pleców? - powiedziałem.
*Niezręczna cisza*
- Eh... - westchnąłem.
Zacząłem związywać bliksa pnączami i wbiłem mu kolce w brzuch.
- Wiem, jestem brutalny - powiedziałem cały w krwi.
- Może chodźmy już bo jak spotkamy coś niebezpieczniejszego co was zaatakuje to będzie słabo.. - powiedział Kurinalu.
- Okej - odparłem.
Wróciliśmy wtem do watahy i wszyscy wrócili do siebie, dosyć było późno więc bez zastanowienia padłem na legowisko i zasnąłem.
- Cześć - powiedział Firiel.
- Witaj, witaj - powiedzial Kurinalu.
- Cześć - powiedziałem krótko.
- Co robicie o takiej późnej porze? - zapytał Firiel.
- No ogólnie rozmawiamy o amulecie "Zniszczenia" i tak dalej... - powiedziałem.
- Idziemy go szukać? - powiedział zaciekawiony Firiel już o myśli że będzie wyprawa.
- No zbliża się wojna z Akstro i demonami a ty myślisz o amuletach, przecież nie zostawimy tak watahy... - powiedziałem.
Nagle ujrzałem jakieś żółte świecące ślepia w ciemnościach...
- Wiecie co? Sugeruję że powinniśmy już stąd iść... - powiedziałem lekko zmartwiony.
- Ale o co Ci chodzi, przecież tu nikogo nie ma? - powiedział Firiel.
- No właśnie. - powiedział Kurinalu.
- Jest tu ktoś z nami widziałem żółte ślepia. - szepnąłem do nich.
Ta pewna postać z żółtymi świecącymi oczami zaczęła biegać.
Zacząłem słyszeć jakieś dziwne dźwięki, nagle zauważyłem za plecami stojącego Firiela bliksa, postanowiłem rzucić całym kwiatem Asyx i ogłuszyłem go chwilowo.
- Może dzięki za uratowanie pleców? - powiedziałem.
*Niezręczna cisza*
- Eh... - westchnąłem.
Zacząłem związywać bliksa pnączami i wbiłem mu kolce w brzuch.
- Wiem, jestem brutalny - powiedziałem cały w krwi.
- Może chodźmy już bo jak spotkamy coś niebezpieczniejszego co was zaatakuje to będzie słabo.. - powiedział Kurinalu.
- Okej - odparłem.
Wróciliśmy wtem do watahy i wszyscy wrócili do siebie, dosyć było późno więc bez zastanowienia padłem na legowisko i zasnąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz