Pewnego dnia, wstałem dosyć rano, pomogłem paru pacjentom jeśli był jakiś problem i się wybrałem po zioła, w trakcie poczułem głód więc upolowałem mięso i postanowiłem że w sumie rzadko gotuje więc postanowiłem sobie dziś ugotować, akurat znalazłem grzyby, jakąś sól, wszystko dałem do koszyka i wróciłem do jaskini, zacząłem gotować i nagle usłyszałem jakieś kroki, pomyślałem że to pacjenci więc jakoś się nie przejmowałem i dalej gotowałem, obróciłem się i okazało się że to był eh.... Kurinalu.
Patrzyłem na niego i miał taką minę że język mu wystawał, ślinka mu ciekła, jak jego tak widziałem samemu mi się już ode chciało jeść.
- Co tak się patrzysz, gotować nie można? - zapytałem lekko zdenerwowany.
- Nie, nic, tylko mógłbyś dać trochę? - zapytał z chciwością Kurinalu.
- Eh... niech Ci będzie - powiedziałem z politowaniem.
Wziąłem mu porcje mięsa a sam jego zjadł w sekundę i wyszedł.
~ Podziękować to nic, zjeść i wyjść... ~ pomyślałem.
Zacząłem gotować porcję dla siebie aż nagle okazało się że ranne wilki już zaczęły przychodzić...
~ No to sobie nie zjem ~ pomyślałem.
Przyjąłem pacjentów i zacząłem ich leczyć, minął dzień aż wszyscy wyszli, swoje zadanie zrobiłem i się zająłem badaniem różnych rzeczy, dowiedziałem się o jakichś tajemniczych ziołach dzięki których mogę leczyć ogólnie inne choroby.
Postanowiłem się po nie wybrać, była noc, trochę niebezpiecznie , ujrzałem jakiegoś wilka w cieniu, lecz nie byłem pewny kto to, wilk chyba zmierzał w moją stronę, lub wilczyca...
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz