poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Problemy jak zawsze. - Lupo

Biegłem w ciemnym lesie. Ziemia była cała we krwi. Miałem przebiec przez portal, gdy nagle. Coś na mnie skoczyło. Poczułem zapach trupa i cienia.
- Merry? Co tutaj robisz? - zapytałem wstając. Odwróciłem się i zobaczyłem moją towarzyszkę.
~ ...Witaj. Na twoim terenie wyczułam nieznajomego... ~powiedziała tym lodowaty z nutką śmierci oraz strachu głosem.
- Obudź mnie. A potem pójdziemy to sprawdzić.
~ ...Twoja wola. Mym rozkazem... ~powiedziała. Po chwili już byłem w swoim domu. Szybko wstałem. Umarła kocica obserwowała z uwagą co robię. Wziąłem sztylet i gwiazdki ninja w małą torbę na łapę. Zamknąłem dom i wyszedłem. Kocica za mną.
- Prowadź.
*Jakiś czas później*
Zobaczyłem szarego wilka z białymi runami oraz miał bandaże na tylnych łapach. Żółtymi, nawet powiedziałabym lekko złotymi oczami i najwyraźniej badał teren, ale mnie nie zobaczył. Nie mógł. W końcu byłem tylko smugą. Szybko wleciałem na drzewo. Znowu powróciłem do świata widzialnych. Byłem na drzewie. Gdy był pode mną rzuciłem się na niego. Szybko przygniotłem go do ziemi. Chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałem.
- To ja tu jestem od zadawania pytań. - warknąłem zdenerwowany oraz nieufny. - Po pierwsze kim jesteś? Po drugie, czemu jesteś na moim terenie?

<Twister?>

czwartek, 23 sierpnia 2018

Lupo

Lupo, Wywodzący się z rodu "Szermierzy" z Watahy Latającego Kruka. A zwany był "Bladym Szermierzem". Ale to stare czasy, i nie za bardzo lubi je wspominać.

,,Za­nim po­wiesz, że świat jest zły - przyj­rzyj się sobie."

(Autor: Fichtiilicious)


Samiec • 16 lat

Aparycja:

Lupo jest to niski i smukły basior, zawsze z miną, jakby wszystko co mówisz było dla niego żartem. Mimo jego dosyć niskiego, (ALE NIE NAJNIŻSZEGO) wzrostu, basior i tak czuje się wyższy od ciebie. Mimo tego, że czasami do najwyższych wilków, musi podnieść głowę wysoko, to właśnie jego budowa ciała umożliwia mu, chodzenie w miejscach nie dostępnych dla innych, przeciskanie się przez różne szczeliny to jego mocną stroną. Zaznaczę też, że wilczur przed taką a nie inną budowę ciała jest bardzo zwinny. Pozwala mu to na szybkie manewry podczas walki, szczególnie w cieniu, co dla innych może być problemem. Jednak stara się nie wszczynać bójek i nie pływać - chociaż nie jeden po tej budowie ciała powiedziałby że to na sto procent pływak! Mimo tego że umie latać i nawet szala walki byłaby po jego stronie, głównie przez aerodynamiczną sylwetkę pozwalająco szybko latać, to też tego nie lubi. Lupo jak widać, jest czarno białym wilkiem, JEDNAK, jego wygląd troszkę różni się od tego na obrazku, ponieważ, pewnego pamiętnego dnia, w prima aprilis, Merry pomalowała, go troszkę, potem okazało się że, była to nie zmywalna farba, więc, ogon, jest całkowicie czarny, nie ma żadnych białych łat, a przejście od brzucha, przez tylną łapę, i ogona, jest połączone, natomiast łapy Lupa, są całkowicie czarne, aż do barków. Oprócz tego, wilk ma jeszcze trzy zmiany na mordce, ciemna plama na pysku, jest trochę większa,
Jest on też posiadaczem, żółtych, czy jak kto woli, złotych oczu, są one bardzo intensywne, więc, często jeśli basior dobrze ich nie ukryje, można je zauważyć w nocy.
Jego głowę, zdobią rogi czarne, z delikatną żółto-fioletową poświatą, na zdjęciu jednak nie widać ich, ponieważ jest to stare zdjęcie, jeszcze przed sytuacją z Merry, i odciął on sobie rogi, właśnie na jego potrzebę.

Relacje:

Posiadał rodzinę i rodzinny ród. Jednak jego brat zabił jego rodzinę i wataha się rozpadła. Nie pamięta imion swoich rodziców, lecz mógłby ich doskonale opisać jak i również ich głosy. Pamięta tylko że jego ojciec był nazywany Płonącym Szermierzem. Natomiast dobrze zna swojego brata - Octavius. Od pewnego wilka dowiedział się że mawia on na siebie: "Diabelny Szermierz.". Basior pamięta że w jego starej watasze mawiali na niego "Popielaty Szermierz" Lupo od młodości go nienawidził.
A co do innych relacji, nie jest w nikim zakochany, ani nawet zauroczony, zna mało wilków z watahy, tylko Alfę, oraz Twistera, a o nim, może powiedzieć to, że jest strasznie irytujący i dziwny, ale da się z nim wytrzymać.
O Asser, uważa że jest poważna, oraz dobrze i z rozwagą, załatwia różne sprawy.

Profesje: Posłaniec [Nowicjusz], Najemnik


Żywioł: Ciemność

Moce:
Cień jest jego bratem, jak i drogowskazem. Potrafi się w nim skryć, jak i zmienić się w cień bądź dym, jednak, większość wilków mających ten żywioł to potrafi, też manipulować cieniem. Basior, jednak posiada inne umiejętności z tym związane.

• Lupo dobrze czuje się w cieniu, czuje się niczym ryba w wodzie, w cieniu jego czas zwalnia, a sam basior, szybciej się regeneruje oraz jest silniejszy, czyli uogólniając, jego umiejętności troszkę się ulepszają w cieniu.

• Jak już wspomniałam, potrafi on manipulować cieniem, jednak, potrafi też z niego budować, budowle te co prawda trwałe nie są, i trochę czasu mu to zajmuje, ale umiejętność przydaje się czasami, w słońcu, w zależności od tego jak mocne ono jest, jest w stanie utrzymywać budowle od 15 do 3 godzin, w nocy potrafi utrzymywać bardzo długo, chyba logiczne, jednak z tą jest tak, masz dosłownie 1/4 minuty na zorientowanie się że kończy się czas, nie ma jakiegoś ostrzeżenia, trzeba po prostu, dobrze wywnioskować po słońcu.

• O dziwo, posiada też delikatne przejawy zdolności kriokinezy, jest to tylko jedna rzecz, gdy wilk odpoczywa, to w jego pobliżu jest chłodniej, druga natomiast umiejętność, i o wiele bardziej widoczną, są zdolności elektrokinezy, nie raz działo się tak, że gdy Lupo był na kogoś zły, i otarł się o niego, albo o innego wilka, tego kopnął lekki prąd, albo miał na elektryzowane futro, nie wiadomo z jakiego powodu.

Charakter:

Lupo, jest wilkiem szczerym i lubiącym wyrażać swoją opinię. Często też dla zabawy wytykała wilkom wady, żeby się z nimi podroczyć. Nie raz doprowadzał tym małe wilczki do płaczu, przez co od razu ulatniał się z miejsca zdarzenia i z danej watahy. Można by określić, że jest on chamski jednak to słowo jest chyba trochę za ostre. On po prostu jest gruboskórny. Taktu, nie posiadał miał od małego a tej cechy też nie miał jak się wyuczyć. Za brakiem taktu idzie również tupet Lupa, który wraz z jego gruboskórnością sprawia, że wilczur jest często po prostu bezczelny. Czasami też ma tendencje do zachowywania się cynicznie w niektórych sytuacjach woli, zaufać swojej intuicji niż jakimś zasadą, więc czasami też alfy same go wyrzucały z watahy. Mimo tego, że czasem swoimi cechami takimi jak sarkastyczność irytuje wszystkich wokół to mimo wszystko okazać szacunek wilkom, które według niego na to zasługują. Jednak mimo tych cech jest to na prawdę inteligentny wilk. Można śmiało do niego podejść i o coś zapytać a on na pewno ładnie ci to wytłumaczy, ponieważ jest staranny i cierpliwy. Szczerze mówiąc czarny basior wręcz uwielbia doradzać innym więc co za tym idzie również kocha dyskutować na różne tematy, a jest on też bardzo spostrzegawczy i uważny więc potrafi on wyłapać błędy w argumentach innych oraz od razu im o tym powiedzieć. Jeśli jednak wilk nie ma racji, co naprawdę zdarza się rzadko, to naprawdę musi cię lubić albo szanować, aby wyraził skruchę. Jego duma i godność po prostu najpewniej nie pozwolą mu na to. Lupo, będzie cię unikał jak koty, wody do czasu aż o tym nie zapomnisz albo pierwszy się odezwiesz. Rogaty wilk czasami, nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że często, wpada w tarapaty.
Jednak mimo problemów, samiec nie prosi nikogo o pomoc, uważa się za bardzo samodzielnego wilczura, i nie pozwoli aby ktoś mu pomagał, ani denerwował, można by powiedzieć że jest władczy, kiedy musi to owszem, jest, jednak nie ma zamiaru akurat o to się spierać, wie że akurat to, wywołało by jeszcze więcej problemów, jednak, nie oznacza to że da sobie w kaszę dmuchać, i jeśli będzie trzeba to pokaże temu wilkowi gdzie jego miejsce.
Zapomniałam też wspomnieć o tym że, mimo szczerości i odwagi, jest bardzo nieufny, i można by rzec że jest nawet troszkę przewrażliwiony, na punkcie nowych osób, wynika to z prostego powodu, boi się że ktoś może być powiązany z jego bratem, nie że boi się swojego brata, tylko martwi się o swój dobytek.
Wiele sytuacji działo się z jego winy, przez jego charakter między innymi dumę, bezczelność i wulgarność jednak czasami działo się tak, że był w nie odpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Jednak dzięki swojej pomysłowości i sprytowi zawsze udawało mu się jakoś wyjść z tego cało. Więc podsumowując: Lupo jest bezczelny, sarkastyczny, irytujący, ma tupet, jest gruboskórny i jeszcze wiele by wymieniać. Jednak naprawdę potrafi być miły tylko potrzebuje do tego czasu.

Historia:

Lupo żył kiedyś w Watasze Latającego Kruka. Watasze która słynęła z wykonywania zleceń. Wilki do niej przybywały z różnymi problemami i ochotnicy je wykonywali. Od wieków tą watahą rządził ród "Szermierzy". Jednak nie była to tylko para alfa. Ród szermierzy miał też Bety, gammy, delty a nawet omegi. Jednak znakiem rozpoznawczym tej watahy były pseudonimy z końcówką "Szermierz" Lupo gdy się urodził był cały biały więc nazwano go "Bladym Szermierzem" Jednak gdy dorastał jego futro zmieniało się na coraz ciemniejsze co wilki uważały za cud i okrzyknęły go nową alfą. Lupo był naprawdę ostrożnym i uroczym wilczkiem. Nie to co Octavius bo on był silnym i zdecydowanym wilkiem. Wilki bardzo go szanowały ponieważ potrafił wykonać w krótkim czasie wiele misji. Był najlepszy ze wszystkich w swojej dawnej szkole. Lupo był w jego cieniu a to jednak on miał być alfą. Popielaty Szermierz wściekł się. Zaplanował dać swojemu bratu. W dzień urodzin Lupa a była to zima poprosił jego rodziców i samego basiora. Kiedy tam dotarli ujrzeli cudowny widok.
- Mam jeszcze jedną niespodziankę - powiedział Octavius gdy para alf usiadła i patrzyła się na piękne widoki.
- Jaką? - zapytał Lupo z entuzjazmem.
- Śmierć - Basior rzucił się na swojego ojca rzucając go z klifu. Jego matka wstała ale nie zdążyła nic zrobić ponieważ ten przejechał po jej gardle.
- To wszystko twoja wina. - warknął wilk. - Gdybyś się nie urodził oni by żyli - dodał i rzucił młodszym o ciało swej matki przez co ten ubrudził się. Grymas zagościł na twarzy starszego. Podszedł i podrapał młodszego pazurami i siebie też.
- Uciekaj skarbie puki masz czas~ - powiedział Octavius. Basiorek ruszył do watahy. Jednak starszy był szybszy. Dobiegł do watahy i opowiedział wszystkim swoją wersje wydarzeń. Młodszy we krwi wpadł do obozu watahy. Wszystkie wilki spojrzały na niego z przerażeniem.
- Bracie jak mogłeś - zaczął swój teatrzyk Octavius - zabiłeś ich!
- JA!? - warknął - TO TY ICH ZABIŁEŚ! - ryknął Lupo
- Oni cię błagali i kochali a ty! Chciałeś już zostać alfą - powiedział z udawanym smutkiem Octavius
- TO TY ICH ZRZUCIŁEŚ - warknął na niego. Zadziałało. Wilki uwierzyły bratu Lupa.
- Morderca Lupo!
- Zabił swoich rodziców!
- Jak on może osądzać Octaviusa!
A mały wilczek patrzył na nich ze łzami w szarych oczach.
- WYNOCHA MORDERCO!
- WYGNAĆ GO!
- NIE MA TU DLA NIEGO MIEJSCA!
Lupo cofnął się kiwając głową. Odwrócił się i zaczął biec do wyjścia. Po drodze parę razy został kopnięty, uderzony lub się wywrócił. Uciekł z watahy z płaczem. Nie wie ile biegł. Zatrzymał się gdzieś w gęstym lesie.
-Dlaczego!? - warknął. Jego głos rozniósł się po lesie. Położył się na ziemi i zwinął w kulkę a potem zasnął.
Po jakiś paru minutach zobaczył go jeden duch. Pewna egipska kocica. Podeszła do niego i obwąchała. Pierwszy raz widziała wilka z rogami na tym terenie. Pacnęła go łapą. Wilczek podniósł łeb i spojrzał na kotkę. Gdy ją zobaczył wystraszony wstał i cofnął się. Jego głowa stała się dziwnie ciężka nie wiedział dlaczego.
-...Hej nie bój się...- powiedziała kocica dziwnym głosem. Był on odległy, ale jednak bliski.
- K-kim jesteś? - zapytał nie pewnie Lupo.
-...Nazywam się Merry i jestem starodawnym egipskim kotem...- powiedziała kotka podchodząc do niego.
Po jakimś czasie okazało się, że zostali przyjaciółmi. Zaczęli podróżować po świecie szukając dla siebie miejsca. Jednak w żadnej watasze nie zostawali na długo. Może w tej zostaną trochę dłużej?

Ciekawostki:

⇒ Głos: Lupo jest basiorem o niskim i głębokim głosie. Szczerze brzmi on bardzo często jakby basior cały czas używał sarkazmu. Jest on także lekko zachrypnięty co według wilków które spotkał na swej długiej drodze dodaje mu specyficzności ponieważ w żadnym wypadku nie jest to odrzucająca chrypa lecz wręcz przeciwnie, jego głos, według znajomych, przez to brzmi trochę tak jakby opowiadał jakąś fascynującą historię nie ważne o czym by mówił. Możliwe że jest to spowodowane tym że głos Lupa brzmi również inteligentnie. Co do śpiewu warto zaznaczyć że Lupo rzadko miał styczność z śpiewaniem więc... no nie oszukujmy się śpiewa on okropnie. Ale co do nucenia to inna sprawa. Lupo ma dobre wyczucie w rytm więc nucenie dobrze mu wychodzi. Dlatego nadaje się on do nucenia kołysanek. Dodam też że wyczucie rytmu pozwala lupowi czasami zagrać jakąś muzykę.

⇒ Lupo mieszka w drzewie a dokładniej starym dębię. Na samym dole, od razu, kiedy otworzy się drzwi, znajduje się malutki, okrągły pokoik ze schodami. Gdy wejdzie się po schodach ukazuje nam się duży pokój z wieloma regałami na książki oraz wieloma czerwonymi kanapami. Stoi tam też parę gablot, w których Lupo chowa wiele ciekawych rzeczy. W tym salonie stoją również dwa burka. Jedno do warzenia ziół i tak dalej a drugie natomiast do pisania i czytania. Idąc w prawy korytarz trafimy do kuchni i jadalni. A w lewy do łazienki. W obu korytarzach znajduje się też wiele zamkniętych pokoi. Jeden z nich należy do Merry, ale najczęściej śpi ona na regałach, kanapach i czasami również na biurkach, bądź w szufladach. Lupo, nie posiada łóżka, lecz śpi na jednej z kanap.

⇒ Mimo że nie musi, posiada nawet duży zbiór ozdób bądź peleryn.

⇒ Nienawidzi swoich rogów, starał się je nie raz odciąć, ale zawsze odrastały.

⇒ Czasami, gdy biega, to wokół niego, słychać bardzo stłumione odgłosy wielu łap, Merry twierdzi że mogą być to zmarli, z watahy bądź jego rodzice.


Towarzysz:


Tak, jest to jego zaufana towarzyszka - Merry. Niektórzy, (między innymi Twister) mieli nie przyjemność ją poznać, opowiem tutaj trochę o niej, bo ma dosyć ciekawą historię.

Wygląd: Merry, jest duchem egipskim, co widać po jej wyglądzie, jest ona ciemnogranatową kocicą, jej pysk, jak łapy, kręgosłup, aż do końca ogona, pokryte są białym kolorem, wygląda on tak, jakby były to kości. Na łapach ma typowe, złote egipskie bransoletki, jak i ma złotą obrożę. Zawsze, gdy się pojawia to powietrze, staje się trochę cięższe, i pojawia się zapach, delikatnej zgnilizny i wilgotnego pisaku.

Historia: Merry, jest jedną z licznych, byłych poddanych wielkiej bogini, Bastet, był to najlepszy czas w jej życiu, wszyscy zawsze ją chwalili, szanowali, jednak wszystko co dobre, musi się skończyć, pewnego dnia, wpadła w pustynną dziurę, i zasypał ją piasek, została ona odrodzona jako koci duch, w świecie wilków, znalazła małego Lupa, i od tego czasu jest jego przewodnikiem.





Ciekawostki:
- Imię które nosiła, w czasie życia w Egipcie, pochodzi od bogini, Nehbet, był to dla niej zaszczyt, bo jako jedna z nielicznych, dostała imię bogini.
- Kocha ona błyskotki, a w szczególności złoto.
- Potrafi się zmaterializować, ale tylko na jakiś czas.
- Gdy kogoś ugryzie bądź udrapnie, to rana wygląda jakby została zrobiona przez piasek, bądź przez szarańcze.
- Merry mimo tego że jest duchem, to posiada parę magicznych umiejętności. Jednak prawie wszystkie z nich, są związane z Egiptem, bądź z byciem duchem. Jedyną, umiejętnością która nie jest związana, ani z pustynią, ani z byciem duchem jest: jasnosłyszenie, czyli słyszenie przyszłości oraz przeszłości, potrafi też władać pisakiem, podwyższać temperaturę w pomieszczeniu, porozumiewać się ze zwierzętami, w szczególności z owadami, fazować, rozpływać się, i parę innych umiejętności, nie jest jednak zbyt chętna do używania ich, bo w przeciwieństwie do Lupa, nie jest porywcza.

To nie koniec - Twister

Co prawda wyszliśmy  z mglistych lasów ale to nie koniec. Wychodząc nie przeszliśmy nawet kilometra i już stanęliśmy przed wysokimi górami:
- Góry skaliste, największe w całej krainie. Nie ma tu lasów są tylko skalne pustkowia, jaskinie i strome zbocza. Próżno tu szukać życia, musimy zawrócić!
- Zawrócimy, ale omińmy las nie chce tam wracać - powiedziała wilczyca. 
Postanowiliśmy obejść las i ruszyliśmy na zachód. 
- Właściwie skąd tak dobrze znasz tą krainę? - zapytała 
- Wiesz ktoś taki jak ja zna wszystkie miejsca.
- A  tak na serio?
- Czytałem książkę "Wszystko co musisz wiedzieć o małych tygrysach + kraina tygrysów przewodnik po świecie wielkich kotów". Kupiłem dwie książki w cenie jednej. Jestem prawdziwym rekinem biznesu!
- Tak... masz racje  - powiedziała Oriabi bez entuzjazmu
W między czasie znaleźliśmy małą rzekę z dużym wybrzeżem po naszej stronie. Szliśmy po piasku, aż zauważyliśmy, że rzeka przecina w jednym miejscu las.
- To na pewno skrót! Choć za mną Ori! 
Weszliśmy do lasu i szybko wyszliśmy idą wzdłuż rzeki i tak jeszcze kilka razy. W końcu rzeka połączyła się z drugą tworząc szeroki i silny strumień. Po naszej stronie nie było nic, a po drugiej łąki i zwierzyna. 
- Nie wiem czy damy radą przejść to naprawdę silna rzeka - powiedziała wilczyca
 Po naszej stronie rzeki jednak coś było, skryte za piaskową wydmą, ale to chyba nic fajnego... 

<Oriabi?>

niedziela, 19 sierpnia 2018

Nareszcie koniec - Cuz

Ja na smyczy? Jeszcze czego! Ciekawe gdzie ten głupek znajdzie smycz w środku lasu. Zaczyna się robić ciemno a demony czają się pomiędzy drzewami gotowe do ataku. Miałem jakieś dziwne wrażenie, że jeden z nich jest zaraz za mną. Zacząłem uciekać. Chłopaki coś krzyczeli ale ich nie słuchałem. W końcu gdy zwolniłem chyba dotarłem do celu. Zobaczyłem duży głaz, z którego wyrastały chyba wszystkie rodzaje krzaków i ziół.
- Więc od czego zacząć? - Powiedziałem cicho.
- Cuz! nie dotykaj niczego! - usłyszałem głos Twistera.
- Niby czemu? Nie jesteś moim ojcem, żeby mi rozkazywać! - Krzyknąłem wspinając się na głaz. Jednak z drugiej strony zaszedł mnie Forest i wepchał mi jakieś zioło do pyska. Smakowało okropnie! Chciałem to wypluć ale Forest wepchną to tak głęboko, że jedyną opcją było połknięcie. Chwile później Twister założył mi smycz zrobioną z jakieś liany. Zrobiło mi się głupio i wolałem to przemilczeć.
- No dobra, to teraz do domu.
- Tylko tym razem nie pomyl drogi. - powiedział Twister żartobliwie. Aż dziwne, że taka spięta atmosfera zmieniła się na pozytywną w takim krótkim czasie. Dotarliśmy do watahy bez większych problemów. Zdaje mi się, że wyzdrowiałem, ale nadal czuje niesmak po tym ziole. Nie chce już nigdy przeżyć niczego podobnego a zwłaszcza z Twisterem czy Forestem.

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Dziwne ślady i światełko w tunelu - Oriabi

Twister zaspał na swojej warcie. Może trochę za bardzo mu zaufałam pod względem pilnowania "obozu". Sama nie wiem. Wiem to, że jakieś dziwne istoty okrążyły nas, a jak zrobiło się jasno, to uciekły... Poszliśmy dalej. Zobaczyliśmy na ziemi dziwne ślady. Wyglądały... no dziwnie. Były jak łapy, ale i też kopyta. Zaczęliśmy tropić to dziwne zwierze. O dziwo zwierze szło w takim samym kierunku jak my. Cały czas prosto... Niedługo potem ślad się urwał. Tak nagle po prostu jakby stanął i odfrunął, albo wyparował. Zastanawialiśmy się o co z tym chodziło, ale jednak szliśmy dalej. Aż mnie dziwiło, że ten las jest taki długi. Nic tylko drzewa. Można po jakimś czasie oszaleć z tej ilości drzew. Postanowiłam dać Twisterowi jeszcze jedną szansę. Poprosiłam go, aby teraz on poprowadził naszą ekspedycję. On zgodził się i odważnie poszedł przed siebie. Ja tym czasem rozglądałam się, czy nie ma jakiegoś niebezpieczeństwa. Pilnowałam tyły.. inaczej mówiąc. Zrobiliśmy się głodni. Kto by nie był po takiej tułaczce to nikąd. Zapatrzyłam się i wpadłam na ciernie.
- Ał... - jęknęłam.
- Co się stało? - zapytał, odwracając głowę.
- Nic.. tylko się ukułam. - odparłam.
- Uff to dobrze. Idziemy dalej. - ruszył, a ja za nim.
Kiedy było po południe, zobaczyliśmy "światło w tunelu", czyli wyjście z tego przeklętego lasu! Pobiegliśmy, ale drogę torowały ciernie.
- Super.. to co teraz robimy? - zapytałam.
- Musimy odnaleźć Toffi, więc idziemy przez ciernie. - odpowiedział.
- Poczekaj.. - powiedziałam i dałam znak łapką, żeby się odsunął. Z mojego pyszczka wyleciał promień, który zapalił tylko ciernie na szczęście i potem rozwaliliśmy je z łatwością. Wyszliśmy po jakimś czasie.

<Twister?>

czwartek, 9 sierpnia 2018

Wilczy wampir - Kurinalu

- Przepraszam, ja... Ja nic nie jadłam... Nie chciałam cię ugryźć... - wbiła wzrok w ziemię. Siedziałem oszołomiony. Na mój pysk wkradł się grymas. Miejsce ugryzienia strasznie bolało.
Spojrzałem jeszcze raz tępym wzrokiem na wilczycę. Zrobiło mi się słabo, musiała dużo wypić.
Po chwili Nuazi wstała i nie odrywając wzroku od ziemi, zaczęła iść do tyłu. Iść w stronę... brzegu kanionu. Jej łapki zaczęły się osuwać o brzeg. Szybkim krokiem zacząłem podchodzić do niej, nie pozwolę jej powtórzyć tego samego błędu, co ja. Kręciło mi się w głowie, więc ciężko było mi do niej dość oraz zlokalizować jej dokładne położenie. Dodarło do mnie, że wisi tylko na przednich łapach najpewniej zastanawiając się, czy aby na pewno to zrobić.
Położyłem przednie łapy, na łapach Nuazi.
- Nie rób tego! To jest idiotyczny pomysł. - gdybym miał ręce, od razu bym ją wciągnął, ale ich nie mam.
- Ale nie mam wyjścia... Pozabijam całą watahę, a lepiej, żebym zginęła ja jedna, niż wiele innych wilków, prawda? Taka ofiara jest najlepszą.
- Przestać bredzić. - wychyliłem się bardziej i chwyciłem jej futro, przy karku. Cudem wciągnąłem ją na górę.
Wilczyca zaczęła łkać cicho. Usiadłem obok niej i objąłem łapą.
- Ludzie ci to zrobili, prawda?
- Skąd wiesz? - podniosła pyszczek. Jej nasączone fioletowym pigmentem oczy wpatrywały się w moją osobę.
- Jestem jednym z nich, no może nie do końca, bo jestem wilkołakiem. Wiem, do czego są zdolni.
- Przecież jesteś wilkiem?
- Tak, ale jak tu trafiłem to się automatycznie przemieniłem w wilka, nie wiem czemu.
- Aha... - znów spuściła głowę.
- Na pewno da się jakoś to odwrócić, a nawet jeśli nie, to chociaż złagodzić. Może Asser coś będzie wiedzieć?
- Może, chociaż, jeśli to jest zrobione przez ludzi, to coś wątpię.
Wtedy pomyślałem, że może... Kazuma, nie nie nie... Nawet jeśli, to nie mam ochoty się z nim spotykać, a no racja, przecież nie żyje... Chociaż z nim, to nic nie wiadomo.
- Ale i tak trzeba do niej pójść i o tym poinformować...
- Pewnie mnie wyrzuci...
- Mnie nie wypędziła, to ciebie tym bardziej.
Po chwili Nuazi znów zaczęła się dziwnie zachowywać. Odeszła ode mnie na kilka kroków. Odwróciła łeb i wbiła we mnie spojrzenie, swoimi czerwonymi oczyma. Pewnie znów jest głodna. Mógłbym ją unieszkodliwić lub po prostu unieruchomić, ale nie chce robić jej krzywdy, bo czym ona zawiniła? No właśnie niczym. Te przeklęte istoty, ludźmi zwane, są wszystkiemu winni.
Gdy tak rozmyślałem Nuazi rzuciła się na mnie. Debil ze mnie, że chociaż nie uniknąłem jej ataku. Pochłonęła łapczywie krew.
Jak zemdleje, to w najbliższej przyszłości zginę, bo pewnie znów głód zawładnie wilczycą. Mimo iż się starałem, to nie dałem rady i straciłem przytomność...

<Nuazi?>

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Pierwsze ugryzienie - Nuazi

Obudziłam się w dziwnym miejscu, w którym pachniało winoroślą i bzem. Wśród nich unosiła mi się również nieznana mi dotąd woń. Tak bardzo kusząca i miła... Tak bardzo słodka, podążyłam za jej zapachem, szłam przez ciemne korytarze jakiejś jaskini. Woń nasilała się, aż do zwłok. Świeżych zwłok człowieka... Zlękłam się i zawyłam odkrywając kim jestem...
* Dwa dni wcześniej *
Słońce dopiero co wstało, a już wyruszyłam w głąb lasu poszukując składników. Małych białych węży które udają kwiatki, są idealne do równych eliksirów, albo chociażby przydają się do długich wypraw, ponieważ ich mięso zwyczajnie nie gnije. Wszystko co pochodzi z tego lasu nie gnije, no prawie wszystko... No i nie wszystko żyje w tym lesie, zresztą nieważne. Ważne że znalazłam przy okazji parę tych zmiennokształtnych chodzących grzybków. Fajnie się je nosi na grzbiecie i głowie, bo w koszyku za nic nie umieją usiedzieć. Śmiałam się bo zaczęły mnie łaskotać, przy okazji urządzając sobie plac zabaw z moich uszu. Nagle usłyszałam dźwięk łamanej gałęzi, a grzybki schowały się do koszyka, drżąc ze strachu. Wąż spod kamienia też do niego wlazł, ten którego akurat szukałam. Odłożyłam koszyk i rozejrzałam się spokojnie, wokoło panował błogi spokój, który równie dobrze mógł przeszyć moje kości. Taki spokój oznacza kłopoty. Oparłam się tylnymi łapami o jakiś kamień i skoczyłam w idealnym momencie. Siatka z ciężarkami przeleciała pode mną oplatając jakiś przypadkowy kamień. Schylając się uniknęłam kolejnych dwóch strzał. Przede mną ukazała się lufa, szybko wskoczyłam na gałąź drzewa, słyszałam tępy wystrzał. Oni mnie chcą zabić, jak nic. Chwila na wypowiedzenie tego w myślach kosztowała mnie więcej, niżeli myślałam. Poczułam jak strzykawka wbija mi się w lewą nogę. Cholera. Zsunęłam się z gałęzi i opadłam na ziemie, dokładnie na twardy korzeń drzewa. Moje oczy powoli się zamykały... Widziałam jakiś ludzi, widziałam krew, ale nie swoją, chyba. Potem już tylko zamazane obrazy, jakieś cztery światła, a następnie ciemność...
***
Biegłam jak najdalej od tej jaskini, chciałam stamtąd uciec, jak najdalej od siebie i tego kim jestem. Ratujcie! Tak biegnąć powoli zaczęłam się unosić. Ja latam? Nerwowo się rozejrzałam na boki i zobaczyłam skrzydła... Tylko ja kurde nie umiem latać! Jak to sobie uświadomiłam to w tej samej sekundzie zaliczyłam plaskacza z ziemią, świetnie. Otrzepałam się z tego wszystkiego i doczołgałam do jakiegoś strumyka. Piłam powoli, nieprzyjemne uczucie przepływającej wody przez otworki w kłach. Kim ja teraz jestem? Czy powinnam należeć jeszcze do watahy i spać z nimi pod jednym dachem? Czy taki potwór jak ja ma prawo żyć? Nie ma. Idę się zabić. Jak postanowiłam tak miałam zamiar zrobić. Jestem teraz tylko maszyną która ma pić krew innych, zabijać... Nie chce nią być. Przeszłam przez strumyk a moje odbicie się rozmazało i znikło, tak jak powinno być. Przechadzałam się jakby nic w stronę tego klifu, a nóż, niech będzie. Minuty ciszy były znikomym pocieszeniem, gdy usłyszałam jego głos.
- Hej! Jesteś tu nowa? - spytał jakby nic.
- Nie...
- To dlaczego cię nigdy nie widziałem? - w mojej głowie zaczęło buzować... Opierałam się z całych sił, jednak głód był okropny. Mogłam zjeść tego człowieka. Mogłam.
- Bo się zmieniłam. - Słowa ledwo wydobywały się z gardła, w mojej głowie roznosiło się echo słowa, które wciąż brzmiało coraz głośniej. Odwróciłam się w stronę Kurinalu i zobaczyłam cały jego układ krwionośny. czerwone linie ciągnące się przez całe ciało i słyszałam. Słyszałam bicie jego serca, powolne, kuszące... Krew. - Jestem Nuazi.
- Nuazi? - Przyspieszył kroku podszedł trochę za blisko i jego zapach wypełnił moje nozdrza. Krew. Było coraz trudniej nad tym zapanować.
- T... tak - wydusiłam z siebie. W głowie mi buzowało, tylko trochę, by zaspokoić głód. Troszeczkę... krew, krew Krew KREW!
- Wszystko w porządku? - spojrzałam na niego czerwonymi oczyma i oblizałam się po kłach.
- Nie. - odparłam i rzuciłam się na niego, powaliłam go i wbiłam się w jego tętnice, najszybciej wysysa się z niej krew. Mniam, wbiłam mu pazury w ramiona i czułam jak powoli głód ustępuje. Staje się do zniesienia. Czułam też, że jego serce wali jak szalone ze strachu. Piłam, piłam krew od członka watahy. Nie, to nie jest normalne. Głód ustąpił, a w głowie przestało mi szumieć. Uspokoiłam się, wyciągnęłam kły, polizałam miejsce razy by się zagoiło. O dziwo, chwile później tego nie było, ale... Odsunęłam się szybko od basiora, zdąrzył wtedy wstać i popatrzeć się na mnie z grymasem...
- Przepraszam, ja... Ja nic nie jadłam... Nie chciałam cię ugryźć... - wbiłam wzrok w ziemie zdając sobie sprawę co zrobiłam. Było mi strasznie głupio...

<Kurinalu?>

Ps. Tak teraz wygląda Nuazi:

Pojawienie się uczucia - Oriabi

Dużo czasu spędzałam z Firielem... Gadaliśmy dużo i kiedy na niego patrzę, zaczynam czuć motyle w brzuchu. To takie... dziwne. Też w jego obecności zaczęłam się rumienić. Czy ja go kocham?! Ciekawe czy czuje do mnie to samo... hmm. Zacznę traktować go jako kogoś więcej niż przyjaciela. Jednak zdaje mi się, że będę tkwić w friendzonie. Wyszłam z jaskini po moich przemyśleniach i poszłam na polowanie. Po upolowaniu królika nie byłam jednak głodna. Przeleciała mi przez głowę jedna myśl.
~Zaniosę go do Firiela! Zapewne się ucieszy~ - pomyślałam.
Wzięłam królika w zęby i szybko pobiegłam.
- H-hej Firiel... - powiedziałam upuszczając królika na ziemię i rumieniąc się.
- Hej Ori. Po co ci ten królik? - zapytał zmieszany.
- To d-dla ciebie. Będę już lecieć paaa!
- Ehm okej? Dzięki? - powiedział, lekko się śmiejąc.
Pobiegłam do siebie i poszłam na drzemkę.

niedziela, 5 sierpnia 2018

Warta - Twister

A więc to moja kolej aby stać na warcie. I stoję tuż przez 2 minuty. Chyba nigdy nie byłem bardziej znudzony niż teraz. Jestem nawet śpiący...
Drzewa kołyszą się lekko od podmuchów chłodnego wiatru. W cały lesie panuje cisza, ale co chwilę słychać jakieś zwierzęta w oddali. Jesteśmy sami w lesie gdzie przez mgłę widać tylko to, co jest nie dalej niż 20 metrów od naszych oczu. Oriabi śpi obok ogniska, które już zgasło. Nie widać nieba. Nad nami jest jedynie jedna mała szpara wśród gałęzi drzew, przez którą widać mały promień blasku księżyca. Z godziny na godzinę jest coraz ciszej. Już prawię nic nie słyszę. Zamykam oczy. Śpię.
- Twister wstawaj! Jesteśmy otoczeni!
- Jeszcze 5 minut...
- Nie ma czasu, oni tu są!
Otwarłem oczy i spojrzałem na wilczycę:
- Kto tu jest?
- Oni! - Oriabi pokazała łapą na drzewa
Było jeszcze ciemno i bardzo mgliście, więc nic nie widziałem między drzewami. Ale po chwili ich zobaczyłem. Naprawdę nas okrążyli, nie wiem co to było, ale przybierało barwę drzew i było widać jedynie ich czerwone oczy. Stali na ziemi, wisieli na drzewach i unosili się wysoko ponad nami. Wszędzie błyszczały ich oczy. Jednak gdy przez szpary w gałęziach drzew przeszły pierwsze promienie słońca i istoty uciekły. A my? Poszliśmy dalej. Aż w końcu na ziemi znaleźliśmy ślady. Duże, przypominające łapy, ale też kopyta. To niebyły wilki. Tygrysy też nie chyba, że pięcio metrowe. Takich śladów jeszcze nie widzieliśmy.

<Oriabi?>

Nagły krzyk - Forest

 Siedziałem sobie spokojnie, byłem skupiony na robieniu medykamentów i nagle usłyszałem jakiś ciągnący się krzyk.
- PUSZCZAJ MNIEEEE! - krzyczała wilczyca.
- Zamknij się - warknął basior.
Odwróciłem się i zauważyłem Twistera oraz Star.
- Co się dzieje?! Czemu tak krzyczysz, Star? - zapytałem zaskoczony.
- Kim jesteś? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Chyba wszystkiego zapomniała... - powiedział Twister.
- Twister, a więc w czym mogę pomóc, poza zanikiem pamięci?
- Rozmawiałem z Star, aż nagle ona pisknęła i nie wiem czy coś jej się stało.
- Star, wszystko dobrze? - zapytałem.
- Kim Ty w końcu jesteś? Odpowiesz mi? - dopytywała się nerwowo.
- Jestem Forest, medykiem tej o to watahy.
Gdy skończyłem mówić, Star osłabła i upadła na ziemię.
- Twister, pilnuj jej, a ja pójdę po Assasin.
- Dobra.
Po rozmowie szybko pobiegłem do Assasin, wytłumaczyłem jej wszystko i ruszyliśmy w stronę mojej jaskini, żeby pomóc Star.

<Assasin?>

piątek, 3 sierpnia 2018

Randka? A może jednak nie... - Dark

Szliśmy sobie i gadaliśmy. Oczy mi się świeciły, że jednak nie wyzwała mnie tak ostro i byłem taki zadowolony. Po chwili wadera rzekła do mnie:
- To gdzie teraz idziemy? - zapytała.
- Może.. może.. - zaciąłem się.
- Może gdzie? - zaśmiała się.
- M-może.. na randkę? - poczułem motyle w brzuchu.
Tae stała tak przez chyba 5 minut i patrzyła na mnie jak wryta. Chyba ją to zszokowało, ale nie do końca.
- Ymm.. - jąknęła.
- Dobra przesadziłem sorki... może do lasu na spacer.. koleżeński? - odparłem robiąc sam sobie friendzona i było mi trochę wstyd.
- Jasne..
Popukałem się w czoło łapą.
~Głupi jesteś Dark, przecież ona cię ledwo szanuje, ty debilu.~ - cięgle sobie mówiłem w myślach.
Poszliśmy sobie i tym razem jak nazbierałem kwiatków, to zrobiłem wianek i włożyłem na głowę wilczycy. Nie wiem czy lubi kwiaty, ale nie ściągnęła z siebie wianka. Potem postanowiłem zabrać ją do miejsca gdzie ukryliśmy jelenia i razem się najeść. Gadaliśmy i żartowaliśmy. Było naprawdę super, szczególnie z nią. Nie wiedziałem, że można z nią normalnie pogadać. Zawsze była taka ironiczna i w ogóle. Pod wieczór, taki późny wieczór.. odprowadziłem ją do domu i sam jeszcze trochę chodziłem. Czułem się dziwnie, bo chciałem się śmiać na całe gardło, ale bym obudził wszystkich to tak trochę nie na miejscu. Chodziłem trochę jak pijany i wróciłem do siebie. Chyba niedługo stracę dla niej głowę. Położyłem się i zasnąłem z uśmiechem na pysku.

Kwiaty - Taeko

Dzisiejszy dzień jak do tej pory nie był zbyt ciekawy, nic się nie działo. Aktualnie siedzę sobie przy jakimś drzewie. Miałam zamknięte oczy, jednak gdy usłyszałam, że ktoś zmierza w moim kierunku otworzyłam je. Zauważyłam, iż był to Dark, chyba coś niósł, ale niezbyt się tym przejęłam. W sumie ciekawe czego chce. Podszedł do mnie bliżej.
- Hej Taeko.
- Hej piesku.
- To dla ciebie. - pokazał mi jelenia oraz wziął jakiś bukiet.
Nie wiedziałam co powiedzieć, to naprawdę miło z jego strony. Kwiaty były piękne, a jeleń to jeleń. Nagle kichnął i płatki kwiatów poleciały w moją stronę i poprzyczepiały do mojego futra. Westchnęłam oraz zauważyłam, że basior był wpatrzony we mnie. Przez chwile nie widziałam co mam tak dokładnie z tym zrobić. Potem wpadłam na pomysł aby otrzepać się z tego i na szczęście część płatków się odczepiła. Resztą się nie przejęłam, bo mi nie przeszkadzały jakoś bardzo. Po chwili Dark chyba się ogarnął.
- Nie chciałem...
- Nic się nie stało to tylko kwiaty. - zaśmiałam się.
- To przejdziemy się gdzieś razem?
- Spoko tylko zróbmy coś z tym jeleniem no i dziękuje za to, że chciało ci się zbierać te kwiaty oraz upolować jelenia.
Poszliśmy odnieść jelenia, po drodze dużo rozmawialiśmy. Po chwili byliśmy już na miejscu. Tak ogólnie to zaczynam coraz bardziej go lubić
- To gdzie teraz idziemy?
<Dark?>

Wyprawa - Oriabi

- To co na pewno chcesz tam wchodzić? - zapytał Twister.
- Nie jestem pewna czy to bezpieczne, ale bez ryzyka nie ma zabawy chodźmy! - powiedziałam wesoło.
- No nie wiem... - powiedział lekko przerażony.
- Boisz się? - zaczęłam go podpuszczać.
- JA mam się bać? W życiu, przecież jestem najodważniejszym wilkiem w całej wataszy.
- Już się tak nie popisuj, wchodzimy. - przewróciłam oczami.
- Jasne, ale zrobiło to na tobie wrażenie? - zapytał zaciekawiony mojej reakji.
- Powiedzmy, że nie usłyszałam o co pytałeś dobrze? - zaśmiałam się.
- Dobra wchodzimy, bo tracimy tu czas.
Weszliśmy do lasu i powiedziałam mu, żebyśmy trzymali się blisko siebie. Nie wiadomo co tu może być i ktoś może się zgubić. Ehem ja mam świetną orientację w terenie, a on? Kto wie co może zrobić, w końcu to Twister... Tak czy inaczej wracając to szliśmy tak chwilę, aż przewróciłam się o korzeń drzewa.
- Ugh nic nie widzę przez tą mgłę. - powiedziałam wstając.
- Em s-słuchaj to nie jest nasze najgorsze zmartwienie teraz. - powiedział przerażony Twister.
Wstałam i zobaczyłam wielkiego tygrysa, który patrzył na nas.
- Okej tylko nie panikuj, nie krzycz i najlepiej się nie ruszaj. - powiedziałam szeptem.
Niestety Twister zaczął krzyczeć i uciekać z powrotem.
- No świetnie. - zaczęłam biec tuż za nim i tygrys nas gonił.
- Szybko na drzewo czy no nie wiem gdziekolwiek. - spanikowaliśmy i weszliśmy na drzewo.
Stworzenie jednak też zaczęło wchodzić na drzewo i zaczęliśmy skakać po innych drzewach.
- Z tamtej strony przyszliśmy. Idziemy tam gdzie mamy iść. - powiedziałam.
- No to prowadź.
Po pewnym czasie zeszliśmy z drzew i szliśmy dalej nadal przerażeni. Zaczęło jednak się ściemniać. Byliśmy za daleko, żeby się wrócić. Rozbiliśmy obóz z małym ogniskiem, które podpaliłam i  postanowiliśmy się zmieniać. Najpierw ja pilnowałam, a potem Twister. Około 4 poszłam spać i nie wiem co się działo podczas tego jak spałam.

<Twister?>

Gwardia ratunkowa - Insane

- Nie mam pojęcia co z tym zrobić – odparłam oburzona – przecież i tak je sobie weźmie.
- Może da nam spokój jak odmówi…
- Nie bądź naiwna – burknęłam – to demon, a nie jakiś pluszak.
- Ale przecież nie może nas traktować tak podle – oburzyła się Star. Wielu rzeczy jeszcze nie widziała…
- Może, jeszcze nie znasz zagrożeń jakie kryje ten świat, większość nie zna. Jesteśmy w jednej wielkiej kropce ze wszystkim. Poza tym to zwykły świr – odparłam spoglądając na kartke.
- Odezwała się…
- Przestań – wysyczałam, ułożyłam się w kącie i ślepo patrzyłam się w ścianę. - Poza tym oni już tu są.
- Co? - w tym momencie do zamku wparowała wyprawa ratownicza. Tere fere mere i po dwóch dniach drogi znowu byliśmy na terenach watahy, dostali swoje nagrody, a ja postanowiłam się przejść. W pewnym momencie zaczęłam obserwować jakiegoś skrzydlatego wilka... To był Shinji! Skacząc za nim obserwowałam sobie co robi, jak ćwiczy skrzydła... Aż w końcu zasnęłam.
Obudziłam się już na ziemi, co znacząco sugerowało że spadłam, a basior stał tuż nade mną.
- Co tu robisz?
- Śpię na drzewie, nie widać?
- No właśnie widać tylko kto normalny...
- Nikt nie mówił że jestem bardzo normalna - uśmiechnęłam się złośliwie i już chciałam odejść, jednak i tak nie miałam nic lepszego do roboty. - a ty co tutaj robisz?

<Shinji?>

czwartek, 2 sierpnia 2018

Stare znajomości - Forest

- A właściwie kogo to jaskinia? - Jesteśmy na granicy naszych terenów,albo nawet pozo, skąd mam wiedzieć? - powiedziałem zdezorientowany.
- Nie wiem, ale tam widać światło! - krzyknął Twister.
- Idziemy dalej czy zostajemy tu? - zapytałem.
- Wchodzimy dalej, przecież jestem najsilniejszym z basiorów, nic nam się nie stanie.
- Ohohoho, wiesz co? - Już nie przesadzaj Twister.
- Dobra, dobra.
Weszliśmy głębiej do tunelu i zauważyłem Kai'a razem z jego żoną i córką.
- Kai? - zapytałem zdziwiony.
- Forest? - zapytał Kai razem zdziwiony jak ja.
- Wy się znacie? - zapytał zdezorientowany Twister.
- No znamy się, tak w ogóle Kai, możemy zostać u Ciebie przez jakiś czas bo wiesz pada na dworze.
- Jasne - odpowiedział.
Zostaliśmy w jaskini Kai'a , tam Twister razem z Kai'em się zaprzyjaźnili, rozmawiałem z Kai'em i jego rodziną. Twisterowi chyba było niezręcznie bo trochę siedział w ciszy ale w sumie mu się nie dziwie. Po dłuższym czasie się pożegnaliśmy i wróciliśmy do watahy po deszczu.

środa, 1 sierpnia 2018

"PUSZCZAJ MNIEEEE!" - Star

- Szczerze... To miałam chyba inny naszyjnik... Miałam w kształcie pióra! Chwila... Ugh! - Głowa zaczęła mnie mocniej boleć i przed oczami zobaczyłam Akstro. Byłam tak przerażona, aż pisknęłam.
 -Nic ci nie jest? - zapytał Twister.
 -Nie... Nie, nic mi nie jest...
 -Ah... To ten naszyjnik ci się zmienił tak nagle? - Twister nadal był zaciekawiony.
 -Co? Jaki... Ah ten! Chwila... Gdzie jesteśmy?
 Twister wyglądał jakby był posągiem. Po chwili się odezwał.
 -Jesteśmy na terenie watahy.
 -Watahy! Na Boga! Gdzie moje rodzeństwo?! Zaraz coś im się stanie!
-Spokojnie Star! Nic ci się nie stanie!
-Kim ty jesteś?!
 Twister chciał zaprowadzić mnie do medyka lecz ja się opierałam. Wreszcie poirytowany chwycił mnie za ogon i zaciągnął do Foresta.
 -PUSZCZAJ MNIEEEE! - krzyczałam przez całą drogę.
 -Zamknij się - warknął wreszcie, lecz go nie posłuchałam.
 Wszedł do komnaty Foresta i puścił mój ogon.
 -Co się dziej?! Czemu tak krzyczysz, Star? - zapytał zaskoczony basior.
 -Kim jesteś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
 -Chyba wszystkiego zapomniała... - powiedział Twister.
 <Forest?>

Prezent - Dark

Po tym jak pogodziłem się z Ori, myślałam trochę. Doradziła mi, żebym coś zrobił dla Tae. Zastanawiałem się co zrobić, żeby nie pomyślała, że jestem głupi chyba, że już tak myśli no trudno. Poszedłem nad rzekę i wskoczyłem do niej, żeby pomyśleć. Potem poszedłem na straż. Chodziłem, a przy okazji zebrałem dużo kwiatków. Zawinąłem je w bukiet i trzymałem w pyszczku. Pod koniec straży usłyszałem szmer. Odłożyłem bukiet delikatnie na ziemię i wyskoczyłem na przeciwnika. Okazało się, że był to jeleń.
~Idealny dla Taeko..~ - pomyślałem.
Zaniosłem prezenty do mojej jaskini i przygotowywałem wszystko. Poprawiłem kwiaty i dodałem jeszcze parę innych. Upolowałem sobie królika, bo byłem głodny i wracając zobaczyłem Tae... Szybko pobiegłem do siebie, wziąłem kwiaty w pyszczek, a jelenia telekinezą i szybko wybiegłem. Niestety Taeko jakby rozpłynęła się w powietrzu. Zacząłem jej szukać, po jej zapachu. Zacząłem iść i nagle zobaczyłem ją, siedzącą samotnie. Odłożyłem jelenia za mną, a kwiaty wyjąłem na chwilę z pyszczka.
- Hej Taeko.. - zacząłem.
- Hej piesku. - zaśmiała się.
- To dla ciebie. - pokazałem na jelenia i wziąłem z powrotem bukiet.
Przez przypadek kichnąłem i płatki kwiatów rozwiały się po całej Taeko. Patrzyłem na nią i nie mogłem oderwać wzroku.

<Taeko?>

Mgliste lasy - Twister

Jesteśmy z Oriabi w krainie tygrysów!  Nareszcie udało się nam tam dotrzeć. Teraz tylko musimy znaleźć Toffi.
- To gdzie idziemy? - zapytała
- Jak to gdzie szukać Tygryska!
- Czyli, w którą stronę?
- Tego jeszcze nie wiem - powiedziałem niepewnie
W sumie to kraina tygrysów jest duża i obejmuje tereny od srebrnego jeziora, w którym woda jest wręcz srebrna przy blasku słońca, przez mgliste lasy, gdzie lepiej nie chodzić nocami, aż po polany u stóp gór skalistych. I nie zapomnijmy o podziemnych ruinach starego miasta ludzi. Ale za to tygrysów nie jest tu dużo i choć są agresywne to ciężko na nie natrafić.
- Zacznijmy od początku? Gdzie mieszkają tygrysy? Chyba najwięcej jest ich w lesie więc może tam pójdziemy?  - Oriabi próbowała coś wymyślić
- Może masz racje, ale ten las jest duży zajmie to nam może nawet kilka dni!
- A masz lepszy pomysł?
- Chyba nie.
Poszliśmy, więc w kierunku lasów. Nie musieliśmy iść długo bo byliśmy na wschodniej granicy ok.1 godziny drogi od lasu. Po drodze przeszliśmy jedynie długie puste pola. Nie było tu nawet zwierzyny. Kraina tygrysów ciągle się powiększa. Tygrysy znajdują nowe tereny, gdy kończy im się pożywienie. Wschodnie tereny z dnia na dzień są coraz pustsze. Ale i tak wiele zwierząt z stąd żyje schowanych w mglistym lesie.
Szybko dotarliśmy do wejścia do lasu. Przez drzewa nic nie dało się zobaczyć. Gęste krzaki, ciernie i wysokie drzewa.  A wśród tej puszy mała i wydeptana ścieżka. 
- Słońce zaraz zajdzie - zauważyła wilczyca i dodała - Mamy może 3-4 godziny do zachodu.
- To co na pewno chcesz tam wchodzić?
<Oriabi?>