Poszłam z Twisterem i zobaczyłam znowu tą dziwną krainę, w której byłam. Koszmar znowu powrócił.
- Toffi musi tutaj być! - ucieszył się Twister.
- Twister ja wiem, że tęsknisz za swoim zwierzakiem, ale byłam już tutaj raz. Wejdziesz, to już nie wyjdziesz. Można tutaj zwariować. - próbowałam go przekonać.
- Nigdy nie widziałem tego miejsca, a z resztą ja jestem na tyle odważny, że wyjdziemy stąd razem z Toffi! - podniósł odważnie głowę do góry i ruszył dalej za śladami łap.
Trochę się bałam tutaj wracać. Ostatnio mi prawie nie odbiło. Wlekłam się za moim towarzyszem jak zwykle i widziałam różne dziwne rzeczy...
~Dark zabije Firiela...~ - usłyszałam szept w mojej głowie.
Wzdrygnęłam się i przyspieszyłam tempa. Czasami zatrzymywaliśmy się, żeby obejrzeć różne rośliny i przypomniało mi się o tym moim niebieskim kwiatku. Słyszałam szepty i widziałam nawet moich rodziców jak coś mówili i leżeli na ziemi konając. Zaczęłam płakać, ale Twister uświadomił mnie, że to tylko zwidy. Nagle zobaczyliśmy lekką przepaść. Basior najwidoczniej się lekko zlękł, bo "Panie mają pierwszeństwo". Wzruszyłam ramionami i przeskoczyłam na drugą stronę. On również przeskoczył i pomogłam mu się wdrapać. Teraz ja szłam pierwsza. Zauważyłam ślady pazurów na tych dziwnych grzybo podobnych roślinach.
- Psst Twister zobacz. - powiedziałam szeptem, wskazując na ślady pazurów.
- Najwidoczniej jest blisko, albo była. - odpowiedział szepcząc.
Usłyszeliśmy szelest zza krzaków i na Twistera rzucił się mały tygrysek. Musiała to być Toffi.
- TOFFI TAK SIĘ MARTWIŁEM! - wrzasnął, przytulając jego zgubę.
- Aww hehe. - zaśmiałam się. - Może wracajmy już, potem będzie czas na przytulanki.
- Jasne... - odparł.
Podróż minęła nawet sprawnie, pomimo pilnowania, żeby Toffi nie polazła gdzieś. Odprowadziłam ich do jaskini Twistera i odetchnęłam z ulgą. Poszłam do siebie. Łapy bardzo mnie bolały. Na dodatek wyczułam, że zaraz dostanę złą nowinę, albo coś. Jak na zawołanie zjawił się Firiel z zdenerwowaniem na pyszczku.
- Hej Firiel... Coś się stało? - spojrzałam na niego ze smutkiem w oczach.
<Firiel?>
niedziela, 30 września 2018
sobota, 29 września 2018
Pocałunek - Hiroki
- Eh.. No dobrze - zgodziłem się po chwili. - Więc... Moi rodzice umarli kiedy byłem jeszcze młody. Moją pierwszą prawdziwą przyjaciółką była Star. Trafiłem do jakiejś obcej mi watahy. Tam się wychowałem. Poznałem pewną wilczyce, która po pewny czasie zaczęła ze mną chodzić, lecz... - zatrzymałem się tu na chwilę. - Lecz... Została zabita. Na moich oczach. A ja nic nie mogłem zrobić... Później umarła moja siostra oraz przyszywana matka. Byłem zły na świat i w ten sposób uformowały się moje moce. Po pewnym czasie smoki zniszczyły naszą watahę. Zobaczyłem portal, wskoczyłem w niego i jestem tutaj. Poznałem Ciebie i moje życie się odmieniło. Nie pozwolę Cię skrzywdzić. Jeśli kiedykolwiek ktoś Cię obrazi to obedrę go ze skóry... Nie lubię mówić o mojej przeszłości...
- Dlaczego? - zapytała Suzan.
- Jakoś tak... Niebo jest dzisiaj piękne.
- Prawda - powiedziała, przysuwając się bliżej.
Patrzyliśmy chwilę na zachodzące słońce. Byłem bardzo radosny. Czułem coś, o czym dawno zapomniałem. Nagle otoczyły nas dziesiątki motylów.
- Dziwne te motyle - powiedziałem, patrząc na Suzan.
- Tutaj jest to normalne.
(P.S. Sorry, że tak od razu ten pocałunek, lecz nie dam rady tego dalej ciągnąć)
- Dlaczego? - zapytała Suzan.
- Jakoś tak... Niebo jest dzisiaj piękne.
- Prawda - powiedziała, przysuwając się bliżej.
Patrzyliśmy chwilę na zachodzące słońce. Byłem bardzo radosny. Czułem coś, o czym dawno zapomniałem. Nagle otoczyły nas dziesiątki motylów.
- Dziwne te motyle - powiedziałem, patrząc na Suzan.
- Tutaj jest to normalne.
Nachyliłem się nad Suzan i... pocałowałem ją. Chwila ta trwała dość krótko, lecz znaczyło to tyle, że można byłoby opowiadać to w tydzień. Popatrzyliśmy na siebie i ruszyliśmy w stronę watahy, tuląc się do siebie. Kwiaty nie więdły wokół mnie. Wszystko było idealnie. Chciałbym, aby trwało to wieczność...
czwartek, 27 września 2018
Znów sam nad sobą nie panuje, zabierzcie mnie do psychiatryka - Twister
Ktoś mnie zaatakował. Tak mnie. Mnie Twistera, ktoś chyba nie wiem z kim zadarł. Wilk przygniótłszy mnie do ziemi coś powiedział, ale nie słuchałem.
- Puść mnie, jeśli nie chcesz problemów - odparłem.
Wiatr zawiał, a słońce zaszło za góry. Moje oczy nie były już złote, błyszczał krwistym czerwonym kolorem. Przestałem myśleć. Czułem ból w środku, a moje serce zaczęło szybko bić. Czułem, jakby krew szybciej krążyła po moim ciele. Zamknąłem oczy...
Gdy je otworzyłem nie byłem już sobą. Widziałem jak przez mgłę. Nie mogłem myśleć ani mówić, nie panowałem nad ciałem. Wilk zmienił się w smugę, ale widziałem, lepiej niż mógł sobie wyobrazić.
Przysunąłem do niego pysk. Był idealnego rozmiaru, by połknąć go w całości, ale nie lubię taki przypadków, wole by krew zwilżyła ziemie. Wilk wrócił do prawdziwej postać wiedział, że go widzę. Powiedziałem głosem demona tylko:
- Hello little wolf. - po czym przeteleportowałem się gdzieś.
Obudziłem się już jako ja w swojej jaskini. Następnego dnia znów zobaczyłem wydawał mi się znajomy. Wilk jednak mnie unikał. W końcu udało mi się do niego podejść.
- Hej jestem Twister!
- Lupo.
Chyba mu się nie spodobałem, więc jako wilk chcący mieć dobrą reputacje chodziłem za nim do końca dnia i próbowałem zagadać.
- Nie mieliśmy najmilszych początków znajomości, chyba trochę się wtedy zdenerwowałem, zacznijmy od nowa - zaproponowałem.
Po chwili zaczęliśmy się jakoś dogadywać.
- Puść mnie, jeśli nie chcesz problemów - odparłem.
Wiatr zawiał, a słońce zaszło za góry. Moje oczy nie były już złote, błyszczał krwistym czerwonym kolorem. Przestałem myśleć. Czułem ból w środku, a moje serce zaczęło szybko bić. Czułem, jakby krew szybciej krążyła po moim ciele. Zamknąłem oczy...
Gdy je otworzyłem nie byłem już sobą. Widziałem jak przez mgłę. Nie mogłem myśleć ani mówić, nie panowałem nad ciałem. Wilk zmienił się w smugę, ale widziałem, lepiej niż mógł sobie wyobrazić.
Przysunąłem do niego pysk. Był idealnego rozmiaru, by połknąć go w całości, ale nie lubię taki przypadków, wole by krew zwilżyła ziemie. Wilk wrócił do prawdziwej postać wiedział, że go widzę. Powiedziałem głosem demona tylko:
- Hello little wolf. - po czym przeteleportowałem się gdzieś.
Obudziłem się już jako ja w swojej jaskini. Następnego dnia znów zobaczyłem wydawał mi się znajomy. Wilk jednak mnie unikał. W końcu udało mi się do niego podejść.
- Hej jestem Twister!
- Lupo.
Chyba mu się nie spodobałem, więc jako wilk chcący mieć dobrą reputacje chodziłem za nim do końca dnia i próbowałem zagadać.
- Nie mieliśmy najmilszych początków znajomości, chyba trochę się wtedy zdenerwowałem, zacznijmy od nowa - zaproponowałem.
Po chwili zaczęliśmy się jakoś dogadywać.
- Czekaj słyszałeś to?! - zapytałem.
<Lupo?>
Czas to skończyć - Twister
Przeszliśmy już chyba każdy zakamarek krainy tygrysów. Musiałem się pogodzić z tym, że Toffi już nie ma.
- Oriabi, czas to skończyć wracamy do domu. - powiedziałem to i spojrzałem ostatni raz przed siebie, by upewnić się, że nic już nie widzę w oddali.
Kraina tygrysów jest duża, a tygrysów jest coraz mniej i potrafią się coraz lepiej ukrywać, już jej nie znajdziemy.
- Jesteś pewien? - spytała wilczyca.
- Tak, wracamy.
Zawróciliśmy i rozglądając się dokładnie dookoła po raz ostatni nie znaleźliśmy nic ciekawego. Na drodze do domu mieliśmy jeszcze kawałek lasu, nie chcieliśmy znów go okrążać. Weszliśmy ścieżką między dużymi dębami. W tym miejscu było dużo zwierzyny co wydało nam się dziwne. Ale i tak postanowiliśmy wracać do domu. Wśród jasnozielonych drzew i krzewów, było wiele ciemniejszych pnączy, które kwitły pięknymi białymi i różowymi kwiatami. Rośliny były bardzo delikatne, a zwierzęta nie bały się i nie uciekały. Nie byliśmy głodni i nie chcieliśmy psuć ich harmonii istnienia, więc przeszliśmy szybko przez skrawek lasu. Dotarliśmy po chwili do granic watahy. Wilczyca odprowadziła mnie do jaskini.
- Co tu się stało!
- Oriabi, czas to skończyć wracamy do domu. - powiedziałem to i spojrzałem ostatni raz przed siebie, by upewnić się, że nic już nie widzę w oddali.
Kraina tygrysów jest duża, a tygrysów jest coraz mniej i potrafią się coraz lepiej ukrywać, już jej nie znajdziemy.
- Jesteś pewien? - spytała wilczyca.
- Tak, wracamy.
Zawróciliśmy i rozglądając się dokładnie dookoła po raz ostatni nie znaleźliśmy nic ciekawego. Na drodze do domu mieliśmy jeszcze kawałek lasu, nie chcieliśmy znów go okrążać. Weszliśmy ścieżką między dużymi dębami. W tym miejscu było dużo zwierzyny co wydało nam się dziwne. Ale i tak postanowiliśmy wracać do domu. Wśród jasnozielonych drzew i krzewów, było wiele ciemniejszych pnączy, które kwitły pięknymi białymi i różowymi kwiatami. Rośliny były bardzo delikatne, a zwierzęta nie bały się i nie uciekały. Nie byliśmy głodni i nie chcieliśmy psuć ich harmonii istnienia, więc przeszliśmy szybko przez skrawek lasu. Dotarliśmy po chwili do granic watahy. Wilczyca odprowadziła mnie do jaskini.
- Co tu się stało!
Moje rzeczy były porozrzucane i poszarpane. Na środku leżał kawałek pomarańczowej sierści i mały naszyjnik, który dałem Toffi. Na polanie przed jaskinią były dziwne ślady, a drzewa dookoła były połamane. Szliśmy za połamanymi drzewami, aż doszliśmy do... wejścia, do tak zwanej kopalni Halucynek. Jeszcze nigdy tu nie byłem.
<Oriabi?>
Czy to randka? - Suzan
- Chciałabyś się przejść? - zapytał Hiroki po podaniu mi kwiatów.
- Pewnie... to bardzo miło z twojej strony, że przynosisz mi kwiaty.
- Dla mnie to żaden problem. - poczułam dziwne uczucie w brzuchu... ale zignorowałam to i poszliśmy się przejść.
Chodziliśmy trochę. Pokazałam mu trochę moich sztuczek w powietrzu, jakich nauczyłam się będąc jeszcze szczeniakiem i było miło. Nawet jeśli wszystko wokół niego więdnie, to i tak jest bardzo miły. Ciężko jednak było z nim rozmawiać na różne tematy o nim, jest bardzo skryty w sobie. Wiem, że stara się, żeby było mi komfortowo przy nim, ale ja potrafię zaakceptować czyjeś wady. Poszliśmy na polowanie i zajadaliśmy się bardzo dobrym mięsem. Nastał czas, żebym komuś się wyżaliła... Wypadło akurat na Hirokiego.
- Wiesz, przy mnie możesz być sobą. Nie musisz udawać nikogo, potrafię zaakceptować czyjeś wady i zalety. Nie miałam za dużo znajomych, ale z tobą bardzo fajnie się gada. W mojej starej watasze gnębili mnie, bo miałam skrzydła. Mama tłumaczyła mi, że to z zazdrości, ale coraz częściej zamykałam się do świata. Nie gadałam z nikim, nie chodziłam na randki... Aż nagle jeden basior, powiedział mi, że mu się podobam i zaczęłam z nim chodzić. Okazało się, że chodził tylko dlatego, żeby ze mną zerwać. Uciekłam z domu i wylądowałam tutaj. - poleciała mi łza z oka. - Przepraszam, że zaczynam płakać. Chciałam po prostu się komuś wygadać i ogólnie.
- Spokojnie... rozumiem.
- Jestem ciekawa... wiesz trochę się znamy, a ja nic nie wiem o twojej przeszłości. Może opowiesz mi trochę? - zapytałam spokojnym tonem, patrząc na niego i przestając płakać.
<Hiroki?>
- Pewnie... to bardzo miło z twojej strony, że przynosisz mi kwiaty.
- Dla mnie to żaden problem. - poczułam dziwne uczucie w brzuchu... ale zignorowałam to i poszliśmy się przejść.
Chodziliśmy trochę. Pokazałam mu trochę moich sztuczek w powietrzu, jakich nauczyłam się będąc jeszcze szczeniakiem i było miło. Nawet jeśli wszystko wokół niego więdnie, to i tak jest bardzo miły. Ciężko jednak było z nim rozmawiać na różne tematy o nim, jest bardzo skryty w sobie. Wiem, że stara się, żeby było mi komfortowo przy nim, ale ja potrafię zaakceptować czyjeś wady. Poszliśmy na polowanie i zajadaliśmy się bardzo dobrym mięsem. Nastał czas, żebym komuś się wyżaliła... Wypadło akurat na Hirokiego.
- Wiesz, przy mnie możesz być sobą. Nie musisz udawać nikogo, potrafię zaakceptować czyjeś wady i zalety. Nie miałam za dużo znajomych, ale z tobą bardzo fajnie się gada. W mojej starej watasze gnębili mnie, bo miałam skrzydła. Mama tłumaczyła mi, że to z zazdrości, ale coraz częściej zamykałam się do świata. Nie gadałam z nikim, nie chodziłam na randki... Aż nagle jeden basior, powiedział mi, że mu się podobam i zaczęłam z nim chodzić. Okazało się, że chodził tylko dlatego, żeby ze mną zerwać. Uciekłam z domu i wylądowałam tutaj. - poleciała mi łza z oka. - Przepraszam, że zaczynam płakać. Chciałam po prostu się komuś wygadać i ogólnie.
- Spokojnie... rozumiem.
- Jestem ciekawa... wiesz trochę się znamy, a ja nic nie wiem o twojej przeszłości. Może opowiesz mi trochę? - zapytałam spokojnym tonem, patrząc na niego i przestając płakać.
<Hiroki?>
Trudna rozmowa - Dark
Uwaga w opowiadaniu mogą znajdować się lekko ostre i brzydkie słowa.
- Ale nie przestanę! - ryknąłem wystawiając kły. Już prawie miałem na niego wskoczyć, ale Oriabi by mnie za to znienawidziła... i tak mamy już wystarczająco napiętą relację, tak trochę.
- Dlaczego niby? Powoli zaczynasz mnie już wkurzać swoim zachowaniem. - oburzył się.
- Ugh, wiesz co?
- No słucham...
- Przypominasz mi mojego brata. Nienawidzę go za to jak się zachowuje i ty jesteś prawie kopią jego zachowania. Normalnie to bym już cię rozszarpał, ale wiem, że niestety Oriabi cię lubi i mnie by za to zabiła.
- Widzę, że mi grozisz, ale ja się ciebie nie boję. Jesteś takim wkurzającym bucem, który nie może nawet poderwać dziewczyny.
- Zamknij mordę! Ona ma ciężki charakter i nie wtrącaj się w moje relacje z nią! - wrzasnąłem na niego.
- No to ty nie wtrącaj się pomiędzy mnie, a Ori. - powiedział mając zdenerwowaną minę.
- Przez ciebie nie mogę odpocząć, specjalnie chciałeś mnie zdenerwować, czy sobie tak chodziłeś debilu?
- Nie wyzywaj mnie i przypadkiem ciebie spotkałem.
- To nie zmienia faktu, że gdyby nie ty, to wszystko było by jak dawniej. Mogłaby sobie znaleźć lepszego "przyjaciela" niż ty.
- Ehh... - westchnął.
- Prawie mi nie pękła żyłka przez ciebie. Dobra pójdę do siebie, ale jeśli jeszcze raz do mnie się zbliżysz, to zaczniemy się bić. - zagroziłem mu, a on tylko warknął i jakby siłą odszedł. Chyba chciał się teraz bić, przegryw jeden. Ugh, wróciłem do siebie i waliłem łapą w ścianę jaskini, żeby się uspokoić...
piątek, 21 września 2018
Kwiaty - Hiroki
Siedziałem na zboczu klifu i patrzyłem w dal. Dziś wszytko wydawało się bardziej smutne niż zwykle. Ostatnio dzieje się coś bardzo dziwnego - najpierw atak demonów, porwanie wilków z naszej watahy, a teraz Star straciła pamięć.
Było mi smutno z tego powodu - Star była moją przyjaciółką od lat. A teraz... I Suzan ostatnio jest bardziej zmęczona niż zwykle.
Kiedy o niej pomyślałem moje serce zabiło mocniej, lecz po kilku sekundach wróciło do normalności. Spojrzałem na naturę wokół mnie. Była zwiędnięta i nienaturalna bardziej niż zwykle. Nagle zauważyłem wilka, który siedział niedaleko mnie. Podszedłem ostrożnie i usiadłem obok. Była to Summer. Coś ją męczyło.
- Co ci? - zapytalezapytałem.
- Nic... Tylko... - Łzy zaczęły lecieć jej z oczu.
- ...Tylko wszystko się zmienia. Wiem...
Siedzieliśmy tak chwilę patrząc w przestrzeń.
- Hiroki? - zaczęła po pewnym czasie.
- Hmm?
- Czy wszystko zawsze jest takie szare?
- Zwykle tak. Lecz nie zawsze zwracamy na to uwagę. Zazwyczaj świat jest piękny i kolorowy - nawet dla mnie. Ostatnio świat został przykryty kołdrą mroku i cierpienia. Lecz zawsze znajdzie się jakaś mała szparka, przez którą przejdzie szczęście.
- Czy zawsze jesteś takim filozofem? - zapytała, uśmiechając się pod nosem.
- Zdarza mi się.
Miałem zamiar już wstać i odejść, ale Summer kazała mi poczekać.
- Coś się stało? - zapytałem.
- Muszę ci coś powiedzieć... Jesteś dla mnie jak starszy brat. Zawsze mi doradzasz i pomagasz...
Uśmiechała się do mnie. Pierwszy raz nie była irytująca. Przytuliłem ją i powiedziałem:
- Ty też jesteś dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałem... chyba.
Summer wybuchnęła szczerym śmiechem. Pożegnała się i odeszła, a ja dalej siedziałem sobie sam. Całkiem sam. I nagle wpadłem na dość genialny pomysł.
Zerwałem się na równe łapy i pobiegłem w stronę najpiękniejszych kwiatów na łące. Pomimo tego, że zwiędły to zerwałem je i w podskokach zmierzałem do watahy.
Po chwili usłyszałem z tyłu jakiś głos.
- Co ci tak wesoło Hiroki?
Zignorowałem to. Byłem zbyt zamyślony. Dotarłem do żłobka. Przez chwilę walczyłem sam ze sobą, aż w końcu wszedłem do środka.
- Hej Hiroki! Co tutaj robisz?
- Hej Suzan! Tak sobie pomyślałem, że do Ciebie wpadnę... - zacząłem. - Mam kwiatki dla Ciebie ale... zwiędły.
- Co ty mówisz? Są w idealnym stanie.-Wskazała na kwiatki. Były w idealnym stanie. Dałem je Suzan i zapytałem:
- Chciałabyś się przejść?
<Suzan?>
Było mi smutno z tego powodu - Star była moją przyjaciółką od lat. A teraz... I Suzan ostatnio jest bardziej zmęczona niż zwykle.
Kiedy o niej pomyślałem moje serce zabiło mocniej, lecz po kilku sekundach wróciło do normalności. Spojrzałem na naturę wokół mnie. Była zwiędnięta i nienaturalna bardziej niż zwykle. Nagle zauważyłem wilka, który siedział niedaleko mnie. Podszedłem ostrożnie i usiadłem obok. Była to Summer. Coś ją męczyło.
- Co ci? - zapytalezapytałem.
- Nic... Tylko... - Łzy zaczęły lecieć jej z oczu.
- ...Tylko wszystko się zmienia. Wiem...
Siedzieliśmy tak chwilę patrząc w przestrzeń.
- Hiroki? - zaczęła po pewnym czasie.
- Hmm?
- Czy wszystko zawsze jest takie szare?
- Zwykle tak. Lecz nie zawsze zwracamy na to uwagę. Zazwyczaj świat jest piękny i kolorowy - nawet dla mnie. Ostatnio świat został przykryty kołdrą mroku i cierpienia. Lecz zawsze znajdzie się jakaś mała szparka, przez którą przejdzie szczęście.
- Czy zawsze jesteś takim filozofem? - zapytała, uśmiechając się pod nosem.
- Zdarza mi się.
Miałem zamiar już wstać i odejść, ale Summer kazała mi poczekać.
- Coś się stało? - zapytałem.
- Muszę ci coś powiedzieć... Jesteś dla mnie jak starszy brat. Zawsze mi doradzasz i pomagasz...
Uśmiechała się do mnie. Pierwszy raz nie była irytująca. Przytuliłem ją i powiedziałem:
- Ty też jesteś dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałem... chyba.
Summer wybuchnęła szczerym śmiechem. Pożegnała się i odeszła, a ja dalej siedziałem sobie sam. Całkiem sam. I nagle wpadłem na dość genialny pomysł.
Zerwałem się na równe łapy i pobiegłem w stronę najpiękniejszych kwiatów na łące. Pomimo tego, że zwiędły to zerwałem je i w podskokach zmierzałem do watahy.
Po chwili usłyszałem z tyłu jakiś głos.
- Co ci tak wesoło Hiroki?
Zignorowałem to. Byłem zbyt zamyślony. Dotarłem do żłobka. Przez chwilę walczyłem sam ze sobą, aż w końcu wszedłem do środka.
- Hej Hiroki! Co tutaj robisz?
- Hej Suzan! Tak sobie pomyślałem, że do Ciebie wpadnę... - zacząłem. - Mam kwiatki dla Ciebie ale... zwiędły.
- Co ty mówisz? Są w idealnym stanie.-Wskazała na kwiatki. Były w idealnym stanie. Dałem je Suzan i zapytałem:
- Chciałabyś się przejść?
<Suzan?>
Nadopiekuńczy brat - Firiel
W pogoni za królikiem nie złapałem zwierza, a kogoś innego. Był to Dark. Siedział na brzegu fontanny.
- Hej. - powiedziałem prosto.
Odwrócił łeb. Miał zamyśloną minę. Gdy spojrzał na mnie zmarszczył brwi. Jego wargi uniosły się, odsłaniając zęby.
- Coś się stało? - podniósł siedzenie i podszedł z gniewnie uniesionym pyskiem.
- Gdzie jest Oriabi?! - popatrzył mi głęboko w oczy. Doskonale wiem, że chce mnie wystraszyć, lecz zachowałem kamienną twarz.
- Nie wiem. Widziałem ją ostatnio z Twisterem.
- Więc jesteś stalkerem.
- Co? Nie? - speszyłem się. - Skąd ci przyszedł taki pomysł do głowy? - odsunąłem się, gdyż było mi dość niezręcznie.
- Nie wiem, czy wiesz, ale ona jest już dorosła.
- Ale jest moją siostrą.
- A twoja matka za tobą łaziła, jak już dorosłeś? - zaczął mnie trochę denerwować swoją natarczywością.
- Zajmowała się Ori.
- To może zajmij się Taeko, bo coś ci ostatnio nie poszło. - ten pacnął mnie łapą po pysku.
- Skąd wiesz?!
- Szpiedzy wiedzą dużo. - uśmiechnąłem się.
- Szpiegowałeś mnie?
- Nie bierz do siebie wszystkiego dosłownie. A to, że wiem niech zostanie moją słodką, a może gorzką tajemnicą. - ofukał mnie i odwrócił łeb.
- Masz się z nią nie spotykać.
- Dlaczego niby?
- I ty i ona jesteście za młodzi na miłostki.
- Em, mnie i ciebie dzieli 2 lata różnicy. Po za tym, żadne miłostki, tylko przyjaźń. Na razie...
- Doskonale wiem, jak odróżnić przyjaźń od tej twojej rzekomej przyjaźni... - zaczął mnie już drażnić.
- Liczy się to ile ktoś ma we łbie, a nie ile wiosen przeżył. - temu znów uniosły się wargi, chyba go wkurzyłem.
- Nie wiem, co ona w tobie widzi! Jesteś wredny i pyskaty!
- Po prostu chcę, abyś przestał traktować nas jak dzieci! - ryknąłem na niego.
<Dark?>
- Hej. - powiedziałem prosto.
Odwrócił łeb. Miał zamyśloną minę. Gdy spojrzał na mnie zmarszczył brwi. Jego wargi uniosły się, odsłaniając zęby.
- Coś się stało? - podniósł siedzenie i podszedł z gniewnie uniesionym pyskiem.
- Gdzie jest Oriabi?! - popatrzył mi głęboko w oczy. Doskonale wiem, że chce mnie wystraszyć, lecz zachowałem kamienną twarz.
- Nie wiem. Widziałem ją ostatnio z Twisterem.
- Więc jesteś stalkerem.
- Co? Nie? - speszyłem się. - Skąd ci przyszedł taki pomysł do głowy? - odsunąłem się, gdyż było mi dość niezręcznie.
- Nie wiem, czy wiesz, ale ona jest już dorosła.
- Ale jest moją siostrą.
- A twoja matka za tobą łaziła, jak już dorosłeś? - zaczął mnie trochę denerwować swoją natarczywością.
- Zajmowała się Ori.
- To może zajmij się Taeko, bo coś ci ostatnio nie poszło. - ten pacnął mnie łapą po pysku.
- Skąd wiesz?!
- Szpiedzy wiedzą dużo. - uśmiechnąłem się.
- Szpiegowałeś mnie?
- Nie bierz do siebie wszystkiego dosłownie. A to, że wiem niech zostanie moją słodką, a może gorzką tajemnicą. - ofukał mnie i odwrócił łeb.
- Masz się z nią nie spotykać.
- Dlaczego niby?
- I ty i ona jesteście za młodzi na miłostki.
- Em, mnie i ciebie dzieli 2 lata różnicy. Po za tym, żadne miłostki, tylko przyjaźń. Na razie...
- Doskonale wiem, jak odróżnić przyjaźń od tej twojej rzekomej przyjaźni... - zaczął mnie już drażnić.
- Liczy się to ile ktoś ma we łbie, a nie ile wiosen przeżył. - temu znów uniosły się wargi, chyba go wkurzyłem.
- Nie wiem, co ona w tobie widzi! Jesteś wredny i pyskaty!
- Po prostu chcę, abyś przestał traktować nas jak dzieci! - ryknąłem na niego.
<Dark?>
niedziela, 9 września 2018
Zamartwianie się i medytacja - Dark
Ori jakoś nigdzie nie ma. Nie wiem co się z nią dzieje. Może to sprawka tego Firiela, co był z Ori... Muszę się opanować. Ona na pewno wróci. Nie mogę no. Wkurzyłem się na tego basiora. Spokojnie Dark. Jak twoja siostra wróci, to zapytasz się jej gdzie była i z kim. Wyszedłem z jaskini i poszedłem na straż. Było to na granicy watahy tak na wszelki wypadek. Potem jak zwykle polowanie i nudzenie się. W sumie zachciało mi się wtedy iść nad wodospad. Podreptałem sobie w jego stronę. Kiedy byłem na miejscu, usiadłem nad brzegiem i rozmyślałem. Przypomniało mi się jak byłem z Taeko tutaj. Zrobił mi się uśmiech na pyszczku. Muszę bardziej jej zaimponować chyba. Gdyby Oriabi tu była... Ona się na tym zna, a ja tylko potrafię zepsuć atmosferę jak ostatnio, pytając Tae o randkę. Ehh niestety za wcześnie to zrobiłem i teraz jest tak trochę dziwnie. Zacząłem medytować, co było dla mnie nowością. Nagle usłyszałem jakiś szmer zza krzaków. Nastroszyły mi się tylko uszy, a nie odwracałem głowy. Zdawałem jakby tego kogoś nie było. Mam ochotę wygadać się o moich uczuciach do Tae do kogoś. Tylko pewnie ten ktoś mnie wyśmieje. Usłyszałem jak ten ktoś do mnie coś mówi.
<Ktoś?>
<Ktoś?>
To jeszcze nie koniec? - Oriabi
Szliśmy tak bez końca. W końcu zobaczyliśmy coś schowanego na piaskową wydmą. Twister chyba się tym nie zainteresował, ale ja szybko podbiegłam i zobaczyłam co to. Odkopałam "skarb", ale okazało się, że był to po prostu mokry kamień. Zakopałam to z powrotem i szliśmy dalej. Szybko zaczęły boleć mnie łapy.
- Twister łapy mnie bolą. Za długo już tak chodzimy. - zaczęłam lekko marudzić.
- Musimy znaleźć mojego tygryska!
- A może spróbujesz go wywąchać? - zapytałam troszkę znudzona.
- Hmm... - zastanawiał się basior.
~ Tak w sumie to ciekawe gdzie jesteśmy tak dokładniej... ~ pomyślałam sobie.
Szłam powoli za moim towarzyszem i trochę mi się nudziło. Zapolowałam w międzyczasie i dla Twistera też coś się znalazło. Wyszło na to, że wróciliśmy na tereny watahy. Poczułam zapach mojego brata, który był tu niedawno pewnie na straży. To było w sumie na pograniczu naszego terenu.
- Może pójdziemy tam? - wskazał inny kierunek łapą.
- Dla mnie spoko. Tylko znajdźmy ją szybko.
- No to ruszajmy. - ruszył przed siebie.
Do końca nie wiem gdzie teraz idziemy, ale najwyżej zawrócimy jak ostatnio. Zamyśliłam się trochę, ale nagle usłyszałam jak Twister coś do mnie mówi.
<Twister?>
- Twister łapy mnie bolą. Za długo już tak chodzimy. - zaczęłam lekko marudzić.
- Musimy znaleźć mojego tygryska!
- A może spróbujesz go wywąchać? - zapytałam troszkę znudzona.
- Hmm... - zastanawiał się basior.
~ Tak w sumie to ciekawe gdzie jesteśmy tak dokładniej... ~ pomyślałam sobie.
Szłam powoli za moim towarzyszem i trochę mi się nudziło. Zapolowałam w międzyczasie i dla Twistera też coś się znalazło. Wyszło na to, że wróciliśmy na tereny watahy. Poczułam zapach mojego brata, który był tu niedawno pewnie na straży. To było w sumie na pograniczu naszego terenu.
- Może pójdziemy tam? - wskazał inny kierunek łapą.
- Dla mnie spoko. Tylko znajdźmy ją szybko.
- No to ruszajmy. - ruszył przed siebie.
Do końca nie wiem gdzie teraz idziemy, ale najwyżej zawrócimy jak ostatnio. Zamyśliłam się trochę, ale nagle usłyszałam jak Twister coś do mnie mówi.
<Twister?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)