czwartek, 27 września 2018

Znów sam nad sobą nie panuje, zabierzcie mnie do psychiatryka - Twister

Ktoś mnie zaatakował. Tak mnie. Mnie Twistera, ktoś chyba nie wiem z kim zadarł. Wilk przygniótłszy mnie do ziemi coś powiedział, ale nie słuchałem.
- Puść mnie, jeśli nie chcesz problemów - odparłem.
Wiatr zawiał, a słońce zaszło za góry. Moje oczy nie były już złote, błyszczał krwistym czerwonym kolorem. Przestałem myśleć. Czułem ból w środku, a moje serce zaczęło szybko bić. Czułem, jakby krew szybciej krążyła po moim ciele. Zamknąłem oczy...
Gdy je otworzyłem nie byłem już sobą. Widziałem jak przez mgłę. Nie mogłem myśleć ani mówić, nie panowałem nad ciałem. Wilk zmienił się w smugę, ale widziałem, lepiej niż mógł sobie wyobrazić.
Przysunąłem do niego pysk. Był idealnego rozmiaru, by połknąć go w całości, ale nie lubię taki przypadków, wole by krew zwilżyła ziemie. Wilk wrócił do prawdziwej postać wiedział, że go widzę. Powiedziałem głosem demona tylko:
- Hello little wolf. - po czym przeteleportowałem się gdzieś.
Obudziłem się już jako ja w swojej jaskini. Następnego dnia znów zobaczyłem wydawał mi się znajomy. Wilk jednak mnie unikał. W końcu udało mi się do niego podejść.
- Hej jestem Twister!
- Lupo.
Chyba mu się nie spodobałem, więc jako wilk chcący mieć dobrą reputacje chodziłem za nim do końca dnia i próbowałem zagadać.
- Nie mieliśmy najmilszych początków znajomości, chyba trochę się wtedy zdenerwowałem, zacznijmy od nowa - zaproponowałem.
Po chwili zaczęliśmy się jakoś dogadywać.
- Czekaj słyszałeś to?! - zapytałem.

<Lupo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz