Szliśmy tak bez końca. W końcu zobaczyliśmy coś schowanego na piaskową wydmą. Twister chyba się tym nie zainteresował, ale ja szybko podbiegłam i zobaczyłam co to. Odkopałam "skarb", ale okazało się, że był to po prostu mokry kamień. Zakopałam to z powrotem i szliśmy dalej. Szybko zaczęły boleć mnie łapy.
- Twister łapy mnie bolą. Za długo już tak chodzimy. - zaczęłam lekko marudzić.
- Musimy znaleźć mojego tygryska!
- A może spróbujesz go wywąchać? - zapytałam troszkę znudzona.
- Hmm... - zastanawiał się basior.
~ Tak w sumie to ciekawe gdzie jesteśmy tak dokładniej... ~ pomyślałam sobie.
Szłam powoli za moim towarzyszem i trochę mi się nudziło. Zapolowałam w międzyczasie i dla Twistera też coś się znalazło. Wyszło na to, że wróciliśmy na tereny watahy. Poczułam zapach mojego brata, który był tu niedawno pewnie na straży. To było w sumie na pograniczu naszego terenu.
- Może pójdziemy tam? - wskazał inny kierunek łapą.
- Dla mnie spoko. Tylko znajdźmy ją szybko.
- No to ruszajmy. - ruszył przed siebie.
Do końca nie wiem gdzie teraz idziemy, ale najwyżej zawrócimy jak ostatnio. Zamyśliłam się trochę, ale nagle usłyszałam jak Twister coś do mnie mówi.
<Twister?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz