Widziałem. Widziałem tę rzeź Nuazi, co mogłem zrobić? Stałem tylko z boku i cieszyłem się widokiem. Teraz wilczyca płacze w myślach, za swoje grzechy. Położyła się oraz owinęła łapy wokół pyska, obwiniając się pewnie za swoje czyny.
- Zabiłam ich...wilki z watahy...jestem kanibalem. - zaczęła się zatracać.
Co mam zrobić? Nie wiem. Tyle lat żyje i nie wiem. Jestem w jednej wielkiej jebanej kropce. Położyłem się obok niej.
- To nie twoja win...
- Moja! Widzisz tutaj kogoś jeszcze poza nami? - rzuciła jakby od niechcenia.
- No nie... Fakt, twoje łapy to uczyniły, ale nie z twej winy. Gdyby nie te parszywe istoty byłabyś normalna.
- Nawet jeśli... - odkryła pyszczek. - To jeśli tak dalej pójdzie, to wymorduje całą watahę, włącznie z tobą.
- Jeśli temu nie zaradzimy, to ta opcja jest bardzo realna.
Spojrzałem na wadere. Mimo, że moje uczucia są sprane, to jednak...współczuje jej. Tej biednej, źle potraktowanej przez los Nuazi.
- Wiesz, nie chce tu się użalać, ale to tak w ramach zrozumienia. Też mam coś takiego, jak głód demona. Jest to dość niestabilne, gdyż moje geny są już zrąbane...
- I co? Zabiłeś swojego?
- No tak, zdażyło mi się. Dlatego wiem, co przechodzisz.
- I jak mi ma to pomóc? - odpowiedziała oschło.
Sam do końca nie wiem, do czego ten fakt ma się przydać. Ale może dzięki temu poczuje się raźniej? Słońce zaczęło zachodzić, zostawiając za sobą wielobarwne niebo.
- Z tego, co mówiłaś, ten posiłek starczy ci na długo i z jakąś tam dietą.
- Niby tak, ale wiesz, kiedyś kres nadejdzie i co wtedy?
No właśnie, co wtedy? Te pytanie rozbrzmiewało w moim umyśle. Taki głód przydałby się na wojnie, wszyscy wiemy czemu. Ale nie można czekać, aż coś runie rozpoczynając tę zabawę. Po za tym coś mi się nie wydaje, aby była gotowa na taką wielką rzeź, na tak wielką skale. Trzeba wiedzieć, że zabijanie... jest trudne. Trudne dla umysłu i naszego sumienia. Żadna przeciętna istota nie ma jako swoje zainteresowanie zabijanie swoich, prawda? W obronie własnej, jest już łatwiej, ale to kwestia sporna. Można by rozpisywać się na temat psychologii zabijania, nawet w księgach. Niestety, nie ma na to czasu. Minuty mijają, a głód Nuazi powoli, acz nie niezauważalnie narasta.
Największa gwiazda naszego układu zniknęła za horyzontem, zostawiając za sobą płachte mroku. Pojawiły się jej bracia i siostry, zdobiąc niebo. I na koniec...pan nocy. Księżyc.
Odchodząc od poetyckiego opisywania nocy, spojrzałem na wadere. Wbiła swój wzrok w dal. Najwidoczniej nad czymś myśli.
- O czym myślisz Nuazi? - spytałem cicho.
<Nuazi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz