Przechadzałem się jak zwykle oczywiście niewinne hehe. Po chwili słyszałem pisk jakiejś wilczycy, która następnie wpadła na mnie. Goniło ją dziwne stworzenie, które określę jako konio-nietoperz.
Wtem wilczyca pisnęła cicho:
- Pomocy... - oczywiście ja jako szanujący się wilczur nie odmówiłem pomocy biednej wilczycy. Wyczarowałem jedną kule elektryczną i rzuciłem w konia. Niestety, ale po ostatniej wyprawie po amulet byłem dość zmęczony i dopiero co dochodziłem do siebie, więc jedyne co mogłem dalej zrobić to:
- Uciekajmy! - krzyknąłem do wilczycy. Wtem rzuciliśmy się ku ucieczce.
Po dość długim uciekaniu oboje się zmęczyliśmy.
- Chyba..go...zgubiliśmy... - wydyszałem.
- Dzięki za uratowa.. - wtem wilczyca syknęła z bólu.
- Co się stało? - zapytałem opiekuńczo. Podszedłem do niej bliżej.
- Skrzydło mnie boli...
Trochę nie wiedziałem co robić, wręcz spanikowałem.
~Firiel, nie bądź dzieckiem, ile ty masz lat 2 czy 10!~wykrzyczałem sobie w duchu.
- Możesz chodzić? - zapytałem.
- No mogę, ale nie za szybko. - odpowiedziała.
Poszliśmy więc na około, aby znów tego gada nie spotkać. Zaprowadziłem ją do Foresta. Trochę nie chciałem akurat do niego, ale no nic nie poradzę. Pewnie będzie myślał coś w stylu: No no, masz nową dziewczynę. No nic.
- Możemy wejść? -zapytałem.
-A kogo niesie?
-Ja Firiel i... - no właśnie i...
- Suzan.. - powiedziała wilczyca.
- Zapraszam więc.
--------------------------------
- Więc o co kaman? - zapytał Forest.
- No bo chyba Suzan ma coś nie tak ze skrzydłem. - odpowiedziałem.
- No dobrze, zobaczmy. - wtem Forest zaczął delikatnie i precyzyjnie je badać.
*Chwila ciszy*
- A tak w ogóle, to co się stało? - zapytał.
- Gonił mnie koń z nietoperzowymi skrzydłami - zaczęła Suzan - i zleciałam z góry i chyba w ten sposób złamałam sobie skrzydło. Potem wpadłam na Firiela, który mnie obronił.
- Hehe... - zaśmiał się pod nosem Forest.
- Co w tym śmiesznego? - zapytaliśmy oboje.
- Firiel! Nasz ratownik niewiast! - zaśmiał się pod nosem. - Ciekawe co z tego będzie?
- Ale z czego? - warknąłem w jego stronę, dlatego nie chciałem iść do niego.
- No jak to z czego? - spytał ironicznie - Z waszego związku.
- Że co?! - wykrzyknęliśmy chórem wraz z Suzan. Oboje zrobiliśmy się czerwoni, ale chce tylko powiedzieć, iż nic nas nie łączy. Jak na razie (he he).
Forest wybuchną śmiechem, aż się chyba popłakał.
- I dlatego nie chciałem tu iść. - powiedziałem swoje myśli za głośno.
- No przepraszam...przepraszam - powiedział uspokajając się. - Skrzydło opatrzone. Dam ci tu zioła, oraz na zmianę kilka opatrunków. Jakby się coś działo to mów i przyjdź.
- Okej - powiedziała ochoczo Suzan.
----------------------
- Odprowadzisz mnie? - zapytała, po czym dodała - Tylko sobie nie myśl, iż no wiesz...- bąknęła pod nosem.
- No dobrze i nie myślę o tym. Nie jestem taki.
Odprowadziłem ją i się pożegnaliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz