- Może ktoś mógłby pomóc Firielowi, nawet nie wskazuje kto- powiedziała z naciskiem na mnie.
- Dobra, dobra już... - powiedziałem, wstając z podłogi.
- A więc to jest neurotoksyna, pewien gaz który wpływa różnie na wilki... - powiedziałem lekko zmartwiony co się może mu stać.
- To ja na razie poszukam wszelkich skarbów, artefaktów- powiedział arogancko Twister nie zważając na to co robi Firiel. Nagle Firiel zaczął siebie bić.
- Ee... Firiel?- powiedziałem zdziwiony.
- Przestań!- krzyknęła do niego Star.- Forest, pomóż mu!
- Poczekaj, znajduje coś!
- Pośpiesz się!- krzyknął Twister.
W popłochu przeszukiwałem moją "torbę" i znalazłem strzykawkę. Podszedłem do niego i wziąłem go z gazu, szybko na "bezpiecznym" miejscu wstrzyknąłem mu antybiotyki, leki uspakajające, i wiele innych, w tym czasie jeszcze go obandażowałem, jak sam siebie bił, co brzmi dziwnie, ale niestety tak było.
~ Assasin mnie zabije, w sumie sam się poświęcił, to moja wina, moje zadanie to leczenie ~ pomyślałem lekko pesymistycznie.
- Wszystko dobrze - spytała Star.
- Tak, tak- odparł Firiel. - Eh... - westchnąłem.
- A ty czemu wzdychasz, ty go popchnąłeś - powiedziała Star, jakby miała mi wywołać większe wyrzuty sumienia.
- To moja wina, ja tylko raz go popchnąłem, a wy to już sami sobie znaleźliście pułapkę, wszystko zrzucacie na mnie!
- No bo to Twoja wina!
- Idźcie w luj - powiedziałem wychodząc z świątyni.
- No i świetnie, co wy robicie? - spytał dziadek.
Siedziałem w lesie, sam akurat się okazało, że deszcz zaczął padać. ~ Jeszcze lepiej, może najlepiej spadnę z klifu ~ pomyślałem z myślą samobójczą. Nagle widzę dziadka który otwiera drzwi i szuka mnie, choć ja go cały czas widziałem. Zacząłem płakać z żałoby po rodzicach, że też dałem im umrzeć, a Firiela mogłem najprawdopodobniej uśmiercić, myślałem samobójczo, aż nagle usłyszałem kroki nadchodzącej wadery.
<Emili?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz