Pomyślałam jakiś czas, jednak zobaczyłam jak Oriabi wali głową w ścianę, chyba prysł jej optymizm.
- W prawo! -Krzyknęłam by dodać innym odwagi. Jednak po krótkim czasie trafiliśmy na ślepy zaułek.
- Jednak w lewo! - Krzyczałam nadal nie tracąc nadziei. Ta droga też okazała się być zła.
- Sprawdzimy czy za lawą są inne przejścia! - Tu już trochę mnie poniosło. Reszta się przeraziła na myśl wrócenia do tamtego miejsca. Na siłę zaciągnęłam ich z powrotem. Ale jakimś cudem lawy już nie było, a miejsce stało się piękniejsze. Otworzyło się kilka przejść, a drzewo emitowało pozytywną energię. Westchnęliśmy z zachwycenia, a Oriabi odzyskała swój optymizm.
- Tędy! - Wykrzyknęłam radośnie. Pobiegłam, a za mną reszta. W pięć minut można było zauważyć już światło dzienne. Pobiegłam szybciej w tamtą stronę, jednak w pewnym momencie poczułam, że coś mnie ciągnie za ogon. Wywaliłam się i popatrzyłam przed siebie. Zobaczyłam ogromną przepaść do której przed chwilą pędziłam.
- Jeju, dzięki za uratowanie życia. - Powiedziałam dysząc ze zmęczenia.
- Nie ma za co. - Odrzekła zdyszana Oriabi, chyba dałam im niezły wycisk. Wróciliśmy się i przez jakiś czas sprawdzaliśmy inne korytarze.
- Czy z tego miejsca nie ma w ogóle wyjścia? - Zapytała się Oriabi.
- Na pewno jest, też tak myślisz Cuz? Cuz?! Gdzie jest Cuz?! - Krzyknęłam.
- Tam! - Oriabi zobaczyła uciekającego szczeniaka.
<Cuz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz