- Poczekaj, tylko najpierw chodźmy do Alfy.
~ Pewnie gdybym nie poszedł znowu bym miał jakiś ochrzan ~ pomyślałem.
- Cześć Assasin, mógłbym pójść razem z Melody poszukać jej rodziców? - powiedziałem.
- Cześć Forest i Melody, jasne że możecie pójść. -Podała jeszcze lekko, troskliwie Melody łape i powiedziała do niej cicho. - Uważaj na siebie.
- Nie że coś, ale ja tu nadal jestem - powiedziałem lekko czując się zignorowany. - To chodźmy w drogę - powiedziałem.
- Tak! - powiedziała radośnie Melody.
- Pa Assasin.
- Pa Forest i Melody, jak będziecie mieli problem krzyknijcie słowo "Wataha", tylko nie przesadzajcie.
- Okej, a jak coś wyślę gołębia z listem.
- Dobra, to pa.
- Pa.
Wyszliśmy z jaskini i poszliśmy tam gdzie nas wiatr poniósł.
- Gdzie oni są , czemu są tak daleko?
- Poczekaj, może gdzieś się ukryli.
~ Pewnie umarli, nie będę jej zasmucać... ~ pomyślałem pesymistycznie.
Szliśmy i szliśmy aż doszliśmy do Jeziora Tysiąca Snów.
- Co to za miejsce? - spytała z ciekawości.
- To jest jak patrzę, Jezioro Tysiąca Snów.
- Ale fajne, widzę moich rodziców! - powiedziała nieświadoma.
- Poczekaj!
Melody weszła do morza i nagle gdy dotknęła ich zniknęli, ja to pewnym cudem widziałem, bo też chciałem ich znaleźć.
- C-czemu ich nie ma, czemu zniknęli? - powiedziała smutno Melody.
- Nie dałaś mi dokończyć, eh...
- Coś złego?
- W tym miejscu widzisz swoje najskrytsze marzenia...
- To czemu Ty je widzisz?
- Nie ważne.
- Może ich znajdziemy gdzieś dalej? - powiedziałem z sztucznym optymizmem.
- Jasne, tylko gdzie? - spytała Melody.
<Melody?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz