sobota, 31 marca 2018
Nowa wataha, nowy las - Taeko
Idę sobie spokojnie przez las, oczywiście sama. Bo co innego mam robić? Aktualnie nie mam co robić, znaczy jest pewnie wiele takich rzeczy, ale mi się nie chcę. Jestem w nowej watasze, więc nikogo jeszcze nie znam. Mam nadzieje, że tutaj są inne wilki niż we wcześniejszej. Może się nawet z kimś zaprzyjaźnię, może. W sumie kto by chciał się przyjaźnić z kimś takim jak ja? Chociaż nie jest ze mną tak źle, nie jestem aż taka zła. W ogóle, to po co ja tak o tym myślę? Pozwiedzam sobie te tereny. Jest tu naprawdę ładnie, drzewa, kwiaty i trawa wszystko wygląda jakoś lepiej niż wcześniej albo tylko mi się zdaję. Pewnie to drugie. Po chwili zobaczyłam jakieś jelenie, mogłabym je zabić, ale po co, skoro nie jestem głodna. Niech jeszcze sobie pożyją. Usiadłam kawałek od nich i zaczęłam się im przyglądać. Wyglądają na szczęśliwą rodzinkę, wyglądają, ale raczej nie dowiem się czy jest to prawda. Dobra, stop, co mnie obchodzą te jelenie. Wstałam szybko i pobiegłam gdzieś, nawet nie wiem gdzie. Po chwili jednak się zatrzymałam, a raczej coś mnie zatrzymało. Coś - inaczej drzewo, głupie drzewa. Zaczęła mnie boleć głowa, powinnam bardziej uważać. To była moja wina i tylko moja, bo czym mogło zawinić to drzewo? Ono sobie po prostu od dawna tu rosło. To ja byłam nieuważna i w nie uderzyłam. Potrząsnęłam głową, która nadal mnie bolała i było na niej trochę liści. Gdy liście spadły, wstałam ponownie i rozejrzałam się gdzie jestem. A byłam przy jakimś jeziorku, na którego (mniej więcej) środku znajdował się duży kamień. Spojrzałam w górę, aby sprawdzić jak wysoko jest słońce. Było dosyć wysoko, więc rozwinęłam skrzydła i poleciałam w stronę kamienia. Jak tylko wylądowałam położyłam się i przymknęłam oczy, aby po chwili zasnąć
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz