środa, 28 marca 2018

Mała Motso prawie zjedzona w pierwszym opowiadaniu - Motso

Podczas rozmowy z Oriabi nawet nie zauważyłam jak rzuca się na nas jakieś agresywne stworzenie. Poczułam ciepło i zorientowałam się, że otacza nas ognista bariera. To stworzenie-nawet nie udało mi się mu przyjrzeć i już zmieniło się w popiół. Po chwili bariera zniknęła.
-Jeju! To ty zrobiłaś?! - Krzyknęłam z entuzjazmem.
-No...Tak. - Odpowiedziała lekko uśmiechając się wilczyca.
-Szczerze, to wyglądałaś mi bardziej na żywioł ziemi.
-Sama też tak bym pomyślała. - Odpowiedziała mi, lecz nie jestem pewna czy też tak myślała. Obie nie zwróciłyśmy na coś bardzo dziwnego uwagi. Wyglądało jakby ta bestia zmieniła się w proch, jednak zrobiła to zanim zetknęła się z barierą Oriabi. Za nami z popiołu powstała ta sama dzika kreatura, jednak wyglądała trochę inaczej. To coś kłapnęło swoją ogromną paszczą i prawie odgryzło mi głowę gdyby nie to, że kichnęłam. Takiego szczęścia nigdy nie miałam. Stworzenie zamiast zmiażdżyć mi czaszkę pociągnęło mnie za uszy i włosy. Oriabi od razu walnęła go łapą, co podpaliło mu futro. Kreatura zaczęła tarzać się po ziemi. Po chwili Stworzenie zrozumiało sytuację i zanurzyło się w pobliskiej rzece. W tym czasie my zdążyłyśmy rzucić się w paniczną ucieczkę.

<Oriabi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz