Wstałam jeszcze przed świtem. Męczył mnie koszmar. Nie chciałam nikogo innego za to męczyć moją osobą, więc wybrałam się na spacer. Na dworze było lekko zimno. W każdym razie na pewno nie upalnie, a para wychodząca z mojego pyska tylko to potwierdzała. Podreptałam powoli nad jakieś jezioro i zamoczyłam łapę w lodowatej wodzie. Przeszedł mnie lekki dreszcz, ale majtałam tak trochę łapą. Machałam i uderzałam też ogonem w ziemię do rytmu jakiejś piosenki.
Było mi jednak przyjemnie, dopóki koło mnie nie przeleciał jakiś zwierz. Wzbiłam się nagle z ziemi na dźwięk. Taki odruch gotowości do walki. Potem jednak westchnęłam i usiadłam. Spojrzałam w taflę wody. Poprzeglądałam się swojemu odbiciu i po dłuższej chwili wróciłam do siebie. Udało mi się zasnąć.
Obudziłam się przed południem. Wyszłam z jaskini i spojrzałam na Słońce, żeby określić dokładniej godzinę. Pochmurne niebo nie ułatwiało sprawy. Na pewno było przed południem. Podreptałam kawałek na późne śniadanie, żeby potem ktoś mnie zatrzymał.
Obudziłam się przed południem. Wyszłam z jaskini i spojrzałam na Słońce, żeby określić dokładniej godzinę. Pochmurne niebo nie ułatwiało sprawy. Na pewno było przed południem. Podreptałam kawałek na późne śniadanie, żeby potem ktoś mnie zatrzymał.
- Teneko? - rzucił mi jakiś basior.
- Tak? - odwróciłam łeb i stanęłam.
- Słyszałem, że możesz zapolować dla kogoś. - zaczął.
- Jeśli chcesz, to mogę. Coś konkretnego? - zapytałam i myślałam nad ceną.
- Sarna. Ponoć gdzieś jest jakieś stado. Jakby ci się udało złapać samicę i przyprowadzić tam... - pokazał mi na jaskinię. - ...byłbym wdzięczny. Dzisiaj wyjątkowo nie mam czasu na polowanie, bo mam swoje zlecenie do wykonania.
- Rozumiem. To będzie 10 lirów. - chrząknęłam po wypowiedzi. Musiałam potem iść się napić, bo zaschło mi w gardle.
- Oh dobrze. Przygotuję na potem. Tak do wieczora chciałbym zobaczyć zdobycz przy umówionym miejscu.
Przytaknęłam głową i ruszyłam truchcikiem do lasu, który kończył się trochę dalej, a zaraz po tym była polana. Chciałam poszukać najpierw tych zwierząt, zanim dokonam ataku na najsłabszym osobniku, albo na tym w miarę silnym. Chciał samicy, to ją dostanie. Spacerowałam między drzewami. Wciągałam nosem zapach lasu i podziwiałam widoki. Zima jest już blisko, niby jest depresyjnie, ale zawsze mogło być gorzej.
Zatrzymałam się blisko końcówki lasu, świadczyły o tym coraz rzadziej występujące drzewa. Zobaczyłam stado niedaleko ode mnie. Przykucnęłam za drzewem i zaczęłam się przyglądać, kogo zaatakować. Wypatrzyłam ciekawą sztukę, która kulała na jedno kopyto. Podniosłam się i usłyszałam kroki, odwróciłam szybko głowę, aby następnie zderzyć się z kimś i narobić hałasu, który spłoszył zwierzęta.
- Ała cholera. - warknęłam i spojrzałam na wilka bądź wilczycę, która zrujnowała mi polowanie. Był to basior na sto procent.
<Lupo? hehe>