- Myślę o przeszłości. O tym co było i już nie wróci. Dlaczego akurat mnie to spotkało? - Westchnęłam, nie miałam siły nawet na niego zerknąć. Równie dobrze to mógł być on, a nie ta dwójka. Co by było wtedy? Co ja bym zrobiła, a raczej czy wybrałabym życie jako nocny postrach tuż obok demonów? Chociaż nawet teraz nie wiem co robić. Za to Kuri też nie ma pojęcia co począć. Nie da się tego ukryć, że kiedy mój instynkt weźmie górę - każdy wilk jest zagrożony. Bez żadnego wyjątku, chociaż i tak nie mam za dużo do wyboru. Wtedy już w ogóle nad sobą nie panuje. Jestem wyrzutkiem bez zasad, kanibalem.
- Nie zamartwiaj się.. - Jego oczy błysnęły, a ja tylko opuściłam jeszcze bardziej łeb. Co mam poradzić że to życie będzie takie beznadziejne? Przecież te życie nie będzie normalne, nie. Już nigdy nie będą tą samą Nuazi, muszę się zmienić. Tak zmienić! To jest to.
- Kuri! Musze się zmienić! Najpierw zniknę i powrócę jako ktoś zupełnie inny! - Moja radość jednak szybko opadła, co to zmieni?
- Myślisz, że to coś da? - Nie, nic nie da, nie da mi to kompletnie nic. Nie było ważne jak bardzo będę się starać i tak to nic nie da.
- Nie - odparłam wyjątkowo szorstko. Nic nie zmieniało mojej jakże beznadziejnej sytuacji. Myślałam wtedy tylko i wyłącznie o moim dawnym, prawie zapomnianym świecie... Tam to by było tak przydatne, że nawet mogłabym zrobić rewolucje. Za to tutaj jest to jak piąte koło u wozu i tyle. Nic przydatnego czy cuś
- Idziemy do alfy - odrzekł, o nie, nie zaciągnie mnie tam. Nie ma mowy.
- Nigdzie nie ide.
- To jedyne racjonalne wyjście, może ona coś pomoże. Przecież nas tu wszystkich sprowadziła! Może ma lekarstwo? - co on sobie wyobraża.
- Chcesz mi powiedzieć, że mam iść i jej powiedzieć, że zabiłam dwóch członków watahy? Pogięło Cię? - Zawarczałam, początkowo przyjazny Kuri wydał mi się teraz moim najgorszym wrogiem. Nie, nigdzie nie ide. To nie może być prawdą, ani niczym innym, nie ma mowy! Jedynym sensownym wyjściem wydała się ucieczka - co też uczyniłam. Nie chciałam widzieć nikogo, ani niczego na mojej drodze - co poskutkowało mocnym zderzeniem z głazem, hura!
- Nic Ci nie jest? - Kuri podbiegł zaniepokojony. Jego mina była dziwna, lecz jak dla mnie był po woli tylko rozmazującą się mgłą
- Przeżyje - wydusiłam, a mój umysł popłynął do krainy wiecznego odpoczy… Nie no po prostu zemdlałam
<Kurinalu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz