- Normalnie musiałabym już wracać, ale jest dopiero popołudnie, więc może gdzieś pójdziemy? - zapytała.
- Bardzo chętnie.
Kiedy zaczęliśmy iść usłyszałem czyjś bieg. Była to Emili. Wskoczyła na mnie, przez co przewróciliśmy się oboje. Oriabi popatrzyła na nas zza pleców z miną: Co tu się stało.
- Firiel!! Stęskniłam się za tobą. - powiedziała radośnie machając ogonem. Ja leżałem na plecach zmieszany.
- Ja też, ale nie musiałaś z takim impetem. - powiedziałem nerwowo się śmiejąc. - Mogłabyś ze mnie zejść?
- Jasne. - uczyniła, jak ją prosiłem.
Potem skierowała łeb na Oriabi.
- A rozumiem, wy na randce.
- Wcale nie... - powiedziałem podnosząc się. - Po prostu chcemy się gdzieś przejść. Już wilczyca z wilkiem normalnie nie może porozmawiać?
- Nie. - powiedziała śmiejąc się. - Chodzenie razem oznacza miłość.
- Jakoś, jak my chodzimy razem na łąke lub gdzieś indziej, a parą nie jesteśmy.
- Ale jesteśmy przyjaciółmi, to zupełnie coś innego. - potem podeszła do Oriabi. - Tak ci tylko powiem, że on to taki trzęsi portek.
- Nie prawda!
- Prawda, prawda. Nie umiesz się bawić.
- Ja tam zabawą bym nie nazwał skakanie do 30 metrowego klifu. Ty przynajmniej przeniknęłaś, ale ja zaliczyłem mocne glebnięcie.
- Oj tam nie przesadzaj. Rozumiem, że chcesz przy swojej miłości być poważny. Dobra, ja wam już gołąbeczki nie przeszkadzam. Wy tam lećcie dię całować, a ja porozmyślam, jak by wyglądały wasze dzieci. - później w podskokach wróciła do watahy.
- Ona już taka jest... - westchnąłem. Oriabi zaśmiała się pod nosem.
Zaczęliśmy naszą wędrówkę od nowa. Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym. Po jakiejś dłuższej chwiki wędrównki usłyszeliśmy dziwne hałasy. Okazało się, że w naszą stronę lały się ogromne strumienie wody. Zanim się obejrzeliśmy, zmyła nas z powierzchni. Niedaleko była rzeka, do której zaniusł nas nurt.
Dłuższą szarpaninę i walkę o życie zajęło, zanim wydostałem się na brzeg.
Zacząłem szukać Oriabi. Biegłem wzdłuż rzeki.
- Oriabi! - krzyczałem.
<Oriabi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz