Zdziwiłam się, gdy powiedziała, że moje imię, wpasowuje się w jej
profesję. Fakt faktem, przyrodnia matka, mówiła mi, że moje imię, najpewniej pochodzi z gwiazd. W końcu me imię, jak nie raz twierdziła, jest przepiękne.
Wracając... wadera z ciekawości przyjrzała się mnie. Obeszła mnie dookoła, co przyznam, trochę mnie skrępowało. Oczywiście, zaraz potem, podeszła do lekkiego bałaganu z roślinami, których nigdy na oczy nie widziałam. No i oczywiście, odpowiedziała na moje pytanie.
Z dość sporej ciekawości, usiadłam na kamieniu, który pełnił rolę siedziska (?)... i bardzo uważnie, wsłuchiwałam się w słowa Ori.
Jak tylko uporządkowała kwiaty, spojrzała w moją stronę. Pewnie myślała, że poszłam se, bo praktycznie milczałam. Uśmiechnęła się, kiedy widziała, że jestem tu wciąż z nastroszonymi uszami, pokazując, że ją uważnie słucham.
Ori, po chwili, zaproponowała, że mi pokaże to i owo. Przytaknęłam z uśmiechem na mordce.
Wadera, widząc moją ciekawość, podeszła do ksiąg i wzięła jedną z nich. Położyła go przy mnie, poczym zaczęła tłumaczyć, że ma dużo ksiąg, słowników i notatek. Otworzyła księgę i wskazała łapą na tekst, który był zaklęciem na lewitację przedmiotów. Uważała je za lekkie, ponieważ trwa jakieś parę minut. Ciekawe to wszystko było, lecz nie chciałam przerywać Ori, swoją ekscytacją, więc milczałam.
Wadera, ucieszyła się tym, że ją uważnie słucham. Aż mój koniec ogona zaczął lekko merdać. Po chwili, Ori, przyniosła kolejną księgę, która była notatnikiem z rysunkami.
- Wow... - mruknęłam w zachwycie.
Rysunki były, przewspaniałe. Wskazałam po chwili, na jeden rysunek, który mnie szczególnie zaciekawił. Ori również to pokazała, tłumacząc przy tym, cóż to za kwiat.
Po dłuższej chwili, wadera wpadła na pewien pomysł. Chciała nazbierać trochę ziół i zaproponowała zabrać nas na wycieczkę.
- O tak, tak! - z podekscytowania, aż podskoczyłam i zamerdałam ogonem.
- Zaraz wracam - dodałam po chwili, poczym, czym prędzej pobiegłam po brata.
- Thunder! - zawyłam, jak go ujrzałam.
- Co się dzieje siostro? - spytał, zrywając się na równe łapy.
- Idziemy na wycieczkę - mruknęłam z radością.
- Z kim? - zdziwiony.
- Z waderą imieniem Oriabi. Chodź, poznasz przy okazji ją. Jest sympatyczna.
- No, no dobra - odpar brat.
Czym prędzej, oboje pobiegliśmy do Ori.
- Już jestem - odparłam.
- Przyprowadziłam ze sobą, brata Thunderbolta - mruknęłam, radośnie, merdając ogonem.
< Ori? sorki, że tak długo >