W pokoju panowała cisza, no dobra w tle słychać była moje miauczenie.
Żeby nadać klimat miauczałem w rytm piosenek Lady Gagi i Beyonce. Moje utwory były tak dobre, że wy miałczałem nawet jakieś rapy. Ja to mam do wszystkie talent nawet jako kot! Ale wracając do sprawy to... w sumie nie wiem, nie słuchałem. Wiem tylko że nieznajomy wilk wyciągną jakąś książkę. Ważyła chyba z pół tony i była grubsza od pnia starego drzewa. Na każdej stronie był narysowany jakiś kot. Czarny, biały, szary, w kropki, w pręgi, gruby, chudy, mały, duży, dziwny, bez sierści, z futrem na dwa metry, kot na dwa metry, mały kiciuś, ognisty kiciuś, szary, wyczesany, brudny... zaraz co? Ognisty kot? Takie coś istnieje? To niemożliwe!
- Miał, Miał, MEOW? (to znaczy: Czy ognisty kot to prawda?)
I zgadnijcie co wtedy usłyszałem! Nic! Nikt mnie nie zrozumiał! Później z rozmowy wynikło, że wilk szuka tego ognistego kota, i pyta wszystkich gdzie on może być. Wilk chce go zabić, nie powiedział dlaczego. Po chwili wyszedł, bo burza już ustała. W tym momencie Lupo wylał na mnie szklankę wody. Tak się zezłościłem że... zapłonąłem. Serio. Tak to ja jestem ognistym kotem. Lupo ratuj.
<Lupo?>