Rano obudził nas głośny dźwięk. Niedaleko od nas była burza, a pioruny co chwilę lśniły na niebie. Czasem wystarczyło policzyć do pięciu, a drugi piorun już gdzieś uderzył. Drzewa waliły się jedno po drugim, a nawet dwa naraz. Zaczął padać deszcz, z początku lekka mżawka, jednak padało coraz mocniej, mimo wszystko postanowiliśmy ruszyć w drogę. Niedaleko były góry z dużą ilością jaskiń tam mogliśmy się schować przed deszczem. Ruszyliśmy w drogę.
- Góry są 30 minut stąd możemy nie zdążyć dojść tam przed burzą.
- Musimy biec przez las na skróty.
Także wszyscy poszli przez leśny skrót i po chwili dotarli do gór. Tam jednak okazało się, że burza wcale nie była taka straszna i już przeszła.
- Co teraz robimy?
- Wejdźmy na szczyt i zobaczmy jak dostać się do watahy. - Tak cała ekipa wyszła na szczyt.
- Tam za rzeką jest las, a za lasem na łące powinna być nasza wataha. Chodźmy tam. - I ruszyli w drogę w kierunku rzeki.
- Myślicie, że w watasze są już jakieś nowe wilki?
- Słyszałem, że ktoś ma dojść.
- Może jakieś fajne panienki.
- Twister, serio?
- Pomarzyć zawsze można.
- Ty lepiej pomyśl, czy idziemy dobrą drogą.
Zapadła cisza każdy z niepewnością przyglądał się drodze.
- Słyszycie? Tu jest rzeka!
I cała grupa pobiegła w kierunku rzeki.
<Forest?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz